Rozdział 8

Całe popołudnie jak i wieczór spędziliśmy na rozmowie o mnie, a szczególnie o wojsku. Starałem się odpowiedzieć jej na każde zadane przez nią pytania, ale w niektórych przypadkach zatajałem przed nią fakty, których szczególnie nie chciałem wracać. Byłem zdziwiony tym, że tak to odebrała. Może nie była tym jakoś szczególnie zachwycona, ale próbowała mnie zrozumieć. Zastanawiałem się dlaczego. Dlaczego próbowała w jakiś sposób mnie przetrzymać koło siebie. Wiem, że mi pomagała. Szanowałem to, no ale dlaczego ? Może tak jak ja próbowałem komuś pomagać tym samym sobie by tak zataczać koło? Dajesz komuś dobro w zamian ty też to dostajesz. A może odkupuje winy? Może faktycznie tak było? Tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi.

Po długiej rozmowie postanowiliśmy, że wspólnie obejrzymy jakoś komedię i dokończymy zimną już pizze. Było miło. Lubiłem, gdy w całym pomieszczenie wypełniało się jej śmiechem. Był strasznie zaraźliwy, aż chciało być się pogodnym i pełen energii. Tryskała żywą radością. Jakby ostatnie dni nie miały dla niej miejsca. Jak ona mogła radzić sobie z tym? Może jest to odruch bezwarunkowy ? Śmiejąc się chce uświadomić osobom, że jest dobrze, ale w środku niej jest zupełnie odwrotność tego wszystkiego ?

Tak dziewczyna dużo kryje sekretów. Jak wszyscy.

Przebywanie z takimi ludźmi, którzy się śmieją sprawiało, że za wszelką cenę chcesz dalej żyć i nie przejmować się tym co było kiedyś. Nawet nie wyobrażała sobie jak bardzo mi pomagała. Chciałem jej o tym powiedzieć, ale bałem się choć przecież jestem już facetem, który nie powinien się bać swojego wyrażania zdania. Może i uczuć ? Ale w pewnym sensie było dobrze, bo nie za bardzo jeszcze ich znałem.

- James ? - odezwała się od razu, kiedy wyskoczyły w telewizorze czarne tło z końcowymi napisami

- Tak ?

- Czemu jesteś tak dla mnie miły ? Bo wiesz znamy się zaledwie trzy dni, a wydaje mi się, że znam cię całe życie. Jesteś takim moim dobrym kolegą

Zbiła mnie z tropu. Nie wiedziałem jak odpowiedzieć na tą pytanie. W mojej głowie odbijały się tylko teraz dwa słowa Dobrym kolegą, dobrym kolegą, dobrym kolegą...

- Sam nie wiem. Po prostu lubię cię i chce ci pomóc. Chcę żebyś poczuła się znowu szczęśliwa. Naprawdę...

- Dziękuje James - przytuliła mnie ,co po raz kolejny mnie szokowało - Nie jestem za bardzo ufną osobą, a szczególnie do płci przeciwnej z nie wiadomych przyuczyć przez chło...

- Nie, nie mów o tym - przerwałem

- Muszę, ale z niewiadomych przyczyn czuje, że mogę ci zaufać... i proszę nie spieprzyjmy tego.. proszę. Potrzebuję cię James w swoim życiu.

To podziałało na mnie jak kolejna misia do wykonania, w której wchodziło śmierć lub życie. Musiałem ją wykonać za wszelką cenę. Gdy stracę swoje życie stracę duszę tym samym ona się ode mnie odkręci. Wygrywając zyskam życie i ją. Wiec co chce zyskać w tej misji ?

Nerwowo zacząłem po raz kolejny ilustrując jej salon. Dziewczyna to wyczuła, więc odsunęła się od mojego spoconego ciała z nerwów, wstała i zaproponowała filiżankę herbaty z cytryną. Podejrzewała, że to mi może.

Postanowiłem nie przerywać obserwacji pomieszczenia. Każda napotkana przeze mnie rzecz została szczegółowo zanalizowana. Starałem się choć trochę się rozluźnić, lecz coś powodowało, że nie mogłem powrócić do wcześniejszego stanu. W pewnej chwili mój wzrok wylądował na białym fotelu, gdzie tam znajdował się mały pluszowy miś, który szczególnie mnie zainteresował. Postanowiłem go wziąć karcąc się w środku czy oby właścicielka przedmiotu się na mnie nie pogniewa, że ruszam jej rzeczy. Dlaczego go wcześniej nie zobaczyłem ?

- Bethani ?! - zawołałem - Ten pluszowy miś on mi coś przypomina

- Nie możliwe - weszła do pokoju stawiając kubki na stoliku - dostałam go od mojego ojca na dziewiąte urodziny, potem dwa miesiące minęły, a on zginą w wypadku samochodowym. Tylko to mi po nim zostało

Kolejny raz poczułem fale szoku. Ile ona musiała przejść w życiu piekła ? Strasznie było mi jej szkoda. Jak zwykła dziewczyna może być, aż tak skarana przez los ? Dlaczego najpierw jej ojciec, który zginą, a potem jej chłopak, który chciał wyrządzić jej krzywdę. To pewnie nie cała lista tak bardzo złych chwil. To jak pieprzony rollercaster, gdzie raz jesteś na górze, a raz na dole. Tyle, że ona ciągle jedzie w tym wagonie na górę, a ja muszę spowodować, że on z powrotem zacznie jechać szybko i gładko w dół. Bez żadnych problemów.

- Mogę się o cos jeszcze zapytać ?

- Jasne

- Dlaczego on jest podpalony na prawym ręku ? - wskazałem na misia zajmując przy niej miejsce na kanapie. Długo czekałem na jej odpowiedź. Myślała. Pewnie informacja, którą chciała mi przekazać nie za szczególnie była miła.

- Dwa lata temu w moim domu, którym mieszkałam razem z mamą, ojczymem i przyrodnią siostrą wybuch pożar...

Bethani dalej coś mówiła przekazując mi informacje, ale już nic do mnie nie docierało. Żaden dźwięk z zewnątrz nie przedostał się do wewnątrz. Panował duży chaos w mojej głowie, który może wybuchnąć w każdej chwili jak wulkan. Wiedziałem co oznacza ten misiek. Wiedziałem już wszystko. Widziałem go tego dnia i nie potrzebowałem od niej żadnych informacji by móc wiedzieć co się stało.

Pojedyncze głosy wypełniły mój cały umysł.

Przed oczami pojawił się urywki scen.

Przecież tak bardzo je miałem skryte w swoim umyśle.

Szczelnie były zamknięte.

Ogień.

Pożar.

Syreny radiowozów.

Dwie osoby zginęły na miejscu.

Palący się dom.

Ten sam misiek, który został uratowany razem z dziewczyną.

Miałem straszny mętlik w głowie. Tak bardzo mnie w tej chwili bolała. Jeszcze nigdy nie miałem tak silnego bólu.

Postanowiłem jak najszybciej opuścić jej mieszkanie. Bez żadnego słowa wyszedłem na świeże powietrze kierując się w stroną baru i wykręcając numer do Jaia.

___________________________________________________________________

Witam Kochani myślę, że po tym rozdziale pewne sugestie wam się nasuną co do całości ff i jestem ciekawa czy ktoś zgadnie co będzie dalej. Wiec piszcie komentarze bo jestem naprawdę CIEKAWA!

Do następnej soboty kochani xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top