🏳️🌈
Na samym starcie pragnę dedykować ten shot tonievaggie bo jest na prawdę super osóbką i jej się należy <3
No i _Akkinia_ bo ta rura mi spokoju nie da, kc <3
A tak btw to jest mój wymysł świata among'a także jak to będzie tak totalnie idiotyczne i bez sensu to przepraszam
-gotowy? - pyta wyższy chłopak wychylając głowę zza ścianki.
Odwracam głowę powoli przytakując. Zamykam jasnoszarą szafkę i zakluczam ją. Spogadam na swe odbicie w lustrze na jej wierzchu. Udaje uśmiech i zmierzam za młodszym.
Plątam wszystkie scenariusze w głowie. Co jeśli trafię na rolę impostora? Zabije wszystkich? Wygram rundę i będę skakać nad ich ciałami? A może jednak trafi mi się crewmate? Będę uciekać przed impostorem, robić powszechnie nazwane kabelki i postaram się znaleźć zabójcę? Jak się uda to wygram, a jak nie, Umrę.
Spogadam w górę. Lekko przybliżam się do chłopaka. Ten obejmuje mnie za barki i obraca w swoją stronę.
Czuje gorąc na polikach. Odwracam wzrok. W oczach zbierają mi się łzy. Od kiedy ja się zrobiłem taki wrażliwy?
Filip debilu weź się w garść!
-ej, wszystko będzie okej - marzenia. Cudowna rzecz.
Wyższy chłopak delikatnie zdejmuje mój hełm od skafandru. Na widok mojej twarzy lekko się śmieje.
Ze mnie.
Wylewam jeszcze więcej łez zatracając wzrok w ścianie. Czemu muszę być taką pizdą? Od kiedy ja się w ogóle przejmuje ludzką opinią!?
-nie chce dziś brać udziału w tej zasranej ruletce o życie! - wykrzykuje karcąc się w myślach, że powiedziałem to na głos.
-powiadomiłem już mandzia i resztę, że oboje będziemy grać. Nie możesz się teraz wycofać! - odpowiada podniesionym głosem. Jak on mógł podnieść na mnie głos? Myślałem, że o mnie dba.
Wylewam kolejne łzy tym razem dźwięcznie. Obraz mi się zamazuje. Opadam na podłogę i chowam głowę w hełmie. Czuje jak jego słowa odbijają mi się w uszach. Opieram głowę o kolana wciąż nie powstrzymując płaczu.
Z drzwi po lewej wybiega zdenerwowany ewron.
-chłopaki, Łukasz chce was widzieć. Natychmiast - i znika równie szybko jak się pojawił.
-idź. Powiedz, że gra się zjebała, stałem się impostorem i się zabiłem - mówię bez emocji
-nie zostawię cię! Nigdy bym cie nie zostawił! Uspokoisz się i pójdziemy, dobrze? - nie odpowiadam. Po chwili zastanowienia jednak kiwam głową w górę i w dół.
Czuje jego kciuki na policzkach, zalewam się rumieńcem i staram się nie patrzeć w jego piękne oczy. Nie potrafię, ten uśmiech przyciąga mnie jeszcze bardziej. Ulegam. Spoglądam w te piękne ślepia, nie zważając na to, że zaraz zemdleje z gorąca.
Chłopak zaczyna jeździć palcami po moich policzkach zataczając różne kółka i serduszka. Nie chcę tu być, cały jestem rozpalony, ale nie potrafię odpuścić. Coś mówi mi, se druga taka okazja się nie powtórzy. Ma rację.
-oni nas zaraz zabiją - odpowiada mi szczerym uśmiechem, znów zalewam się różem.
-to chodź, tylko uspokój się bo cały jesteś czerwony - daje mi całusa w nos i podnosi się z podłogi, wyciągając rękę. Czuję jak serce chce mi eksplodować, ciężko oddycham, w głowie mi się kręci, a obraz rozmazuje.
Nic nie czuję i nie słyszę. Tylko mój oddech. To staje się przerażające.
Nagle i on znika. Co się ze mną dzieje?
Nagle obrywam z wiadra pełnego wody. Wszystko wraca do normy.
-dzięki - mruczę pod nosem i daje rękę chłopakowi.
— — — — —
-no ile można było czekać!? - wrzeszczy rozwścieczony Łukasz. Znów czuje łzy w oczach, staram się je powstrzymać z całych sił. Udaje mi się to.
Podchodzę do stołu, klikam przycisk bez żadnego nakazu. Po prostu skończmy to zanim popadnę w paranoje, proszę.
Zaczyna się odliczanie
10...9...8......5....3...2...1... I start
W okół mnie pojawiają się czarne korytarze, nigdzie nikogo nie widzę. Zaczęło się.
Proszę tylko nie...
I M P O S T O R
Nie, nie, nie, nie, nie nie!
Zaczynam panikować, znów czuje łzy, tym razem pozwalam im płynąć. Co mi jeszcze zostało? Nic. A co mi się dzieje? Nie wiem.
Nagle czuje w rękach nóż. Nie chcę go mieć. Szybko chowam go do plecaka.
Upadam na kolana, światło wita, wraz z dziwnymi spojrzeniami chłopaków.
-no ale, żeby płakać bo ma się crewmate'a to już tylko dziecko potrafi - odzywa się nexe i biegnie robić swoje zadania.
-serio Filip, myślałem, że wzrost nie wpływa na poziom dziecinności - dobija zaha i również znika za zakrętem.
Reszta tylko im przytakuje i znikają w korytarzach. Zostałem sam, jako impostor nawet nie wiedząc co mam zrobić.
-nie przejmuj się nimi, też mam crewmate'a - mówi Damian przytulając mnie od tyłu. Uspokajam się, lepiej mi oddychać, a łzy przestają lecieć.
-nie chce nim być - wypalam bez sensu
-no to co ci zrobię, znajdę kawałek metalu i dam Ci jako nóż?
Wyciągam narzędzie z plecaka i kładę przed sobą. Jeśli mu na mnie nie zależy to mnie zabije.
-musimy to jakoś ukryć albo nie wiem, włożyć komuś żeby nie było na ciebie
-dlaczego to robisz?
-dowiesz się w swoim czasie, a teraz chodź - pociąga mnie za rękę i łapie niczym pannę młodą. Czuję się... Dobrze, ale równie wiem, że poliki mam całe zaróżowione.
-wyglądamy jak nowożeńcy
-zawsze możemy nimi zostać jak chcesz
-chce i to bardzo - mruczę pod nosem nie zważając czy to usłyszał czy nie.
— — — — —
Idziemy dalej, wciąż szukając idealnej kryjówki. Próbuję znów się nie rozpłakać. Dlaczego? Bo jestem idiotą i nie cieszę się z bycia impostorem. W dodatku sam, sam jeden jak palec. Jeśliby domyślili się, że nim jestem wywaliliby mnie ze statku i tyle by było z tej gry. Do tego wyjść mógłbym tylko po zakończeniu rundy o ile bym się nie udusił.
Łapie chłopaka za rękę, czuję jak się wzdryga i mierzy mnie zdziwionym wzrokiem. Ja tylko odwracam głowę i duszę łzy w oczach. (tak można mówić?)
-przepraszam - szepczę i pozwalam łzom płynąć. Zaciskam rękę Damiana jeszcze mocniej czując jak tracę kontrolę nad ciałem. Opieram się o ścianę i zjeżdżam powoli w dół, mam zamazany obraz, nie czuję nic. Czy tak wyglądało mdlenie?
-hej, Filip nie odlatuj mi tu - czuje dłoń chłopaka na policzku, znów się czerwienię. Płytko oddycham, wszystko powoli wraca do normy. Widzę wyraźnie, nie mam już łez w oczach. Jest okej, chyba.
-a może porobimy taski zamiast łażenia bez celu?
-chętnie - przystałem na propozycje Damiana i udałem się w stronę adminroom'u.
— — — — —
W trakcie robienia kabelków wyskoczył mi komunikat-
Diabeu: Dead Body Reported
Zdziwiłem się. Przecież tylko ja jestem impostorem. Może Damian zabrał mi nóż, wsadził komuś innemu, ten się zczaił i zabił kogoś.
Tak, na pewno tak było.
-gdzie było ciało?
-w medbay'u (kill me jak źle napisałam)
-widziałem jak szymeq tamtędy przechodził i chwilę przed tym jak znalazłem ciało uciekał w stronę cafeterii - to tylko zbieg okoliczności, tak? Nie zrobiłby tego.
-ja byłem na kamerach i widziałem jak szedł w tamtą stronę i faktycznie później biegł do cafeterii
Czuje falę gorąca. I zawód. Okłamał mnie, zazdrościł bycia impostorem, to dlatego wtedy chciał mi PoMóC.
-No więc, vote szymeq - odzywam się bezemocjonalnym tonem i klikam by głosować na niego, gdy coś mi przerywa
-to wytłumacz nam yoshi, dlaczego nóż, którym został zgładzony nexe, został ukradziony tobie? - pyta tryumfalnie
Wszyscy patrzą się na nas jak na idiotów i morderców jednocześnie. W sumie i tym i tym jesteśmy.
-to ty wytłumacz czemu go ukradłeś?
-a czemu nie chciałeś go mieć?
-nie wiem, może dlatego, że nie chce być seryjnym mordercą za jakiego byś mnie miał! - co się ze mną dzieje?
-a co cie nagle obchodzi moje zdanie, jakoś zawsze olewałeś, co bym sobie pomyślał o tobie - czuje jak moje serce powoli pęka na małe kawałeczki
-no może to, że się zmieniłem, już nie można się zmieniać?
-ale żeby tak nagle?
-co cie to w ogóle obchodzi, jakbyś nie był moim przyjacielem miałbym cię daleko w dupie i ty mnie też, zapewne
-już masz, więc co by to zmieniło?
-jak miałbym mieć w dupie osobę którą kocham, co!? Kogoś dla kogo byłbym w stanie nawet zginąć!? Powiedz bo nie wiem, może jestem cholernie głupi ale w tej sytuacji ty jesteś jeszcze głupszy. Żeby uważać takie rzeczy o osobie, która cię kocha... Jesteś skończonym idiotą!? - wykrzykuję wylewając serię gorzkich łez. Serce rozpada się jakby walnąć o nie młotkiem, mam dość.
Dość tego wszystkiego.
Życia, miłości, Damiana. Po prostu chce już zakończyć ten trans bez wyjścia, w którym nic poza złamanym sercem nie wywnioskuję. Chcę uciec do świata, w którym jestem szczęśliwy, w którym czyje się bezpieczny, kochany. Tam gdzie nawet najgorsze koszmary mogą być czymś wesołym. Gdzie nie ma nikogo prócz mnie. Gdzie mogę krzyczeć i płakać, a nikt i tak nie zwróci mi uwagi.
-nienawidzę cię! - krzyczę i klikam wszystkim, vote na mnie.
Głosowanie mija
YOSHIMAYO WAS AN IMPOSTOR
-żałuję, że cię w ogóle poznałem! - wykrzykuje i daje się zrzucić ze statku. Nikt za mną nie biegnie, nikt nie próbuje ocalić, nic.
Znajduje jakiś odłamek planety i siadam na nim. Znajduje drugi i walę w niego z całej siły, aż się rozpada. Ręka mnie boli ale co z tego, śmiejmy się puki mamy czas.
— — — — —
Mija już któraś godzina. Wciąż siedzę sam na skałach rozwalając niektóre i śmiejąc się w niebo głosy.
Zaraz skończy mi się tlen.
Uśmiecham się na tą myśl, zawsze chciałem sprawdzić jak to jest się udusić. Nie tylko ja. Damian tak samo, obaj nie raz obmyślaliśmy jak mogłoby to wyglądać, co moglibyśmy czuć. A jeśli któryśby umarł, drugi powtórzyłby to.
Tęsknię za nim.
Tęsknię za tym małym idiotą, który zawsze mógł sprawić szczery uśmiech na mojej twarzy. Który zawsze był w stanie oddać życie bym był szczęśliwy.
Pamiętam ten wiersz. Napisał mi go kiedy miałem najgorszy okres w życiu. Nic nie miało dla mnie sensu, nie potrafiłem się nawet sztucznie uśmiechnąć. Ale on potrafił to naprawić, potrafił mnie pocieszyć, czy wspomóc na duchu.
Za tym który bez względu na wszystko zostałby ze mną. Za tym który nawet po wykrzyczeniu mi w twarz, że mnie nienawidzi i tak mnie kocha. Za tym który zawsze był w stanie pomóc.
Chcę byś wrócił, żeby wszystko było jak dawniej. Żebym miał z kim się przezywać, z kim się śmiać, płakać. Żebyś znów tu był, ten kochany Filipek, niech on wróci.
Nie chce cie widzieć jak płaczesz przez życie, jak z dnia na dzień nie dajesz sobie już rady, jak muszę cię odciągać od różnorakich żyletek i innych ostrych rzeczy.
Chce z powrotem tego chłopczyka którym byłeś. Wiem, że to, że tak o sobie coś napisze nie zakończy tego co się z tobą dzieje. Nie wiem czy w ogóle się uśmiechniesz czytając to, ale wiedz, że cię kocham i czekam, aż wrócisz.
Twój Damian.
Wylewam kilka łez, od kilku się zaczyna, teraz nie mogę się opanować.
Czemu powiedziałem, że go nienawidzę, że żałuję, że się znamy? To wszystko to tylko pieprzone kłamstwa.
Chce teraz wbiegnąć w jego ramiona, móc te łzy wypłakać w niego. Żeby nie kto inny jak on mnie uspokoił, żebym poczuł się jak małe dziecko w objęciach starszego brata.
Teraz jedyne co czuje to coraz większy brak powietrza. Zaraz Umrę na dobre, pewnie znowu gra się zlagowała i będzie problem z powrotem.
Tym razem nie chce żeby to naprawili. Ostatnio mogliśmy stracić jawora, ale udało się to naprawić.
Ja jednak chce umrzeć, chce tu zostać, bo jestem najgorszą osobą na świecie. Na nic innego nie zasługuje tylko na śmierć.
Czuje się coraz gorzej, nawet nie próbuję łapać powietrza, po prostu chce odejść, żeby nikt nie musiał się już ze mną męczyć. Zrobię innym przysługę i tyle.
Nagle czuje dziwne przyciąganie, coś odrywa mnie od ziemi. Czyli naprawili tą zasraną grę. Dlaczego nie dadzą mi po prostu odejść, czemu tak im zależy na tym, żebym żył. Nie chcę już tego. Czy to tak trudno zrozumieć.
Zamykam oczy, widzę ciemność ale bardziej czarną. Tak to nie ma sensu ale tak jest. Otwieram oczy i nie widzę nic. Czyli jednak zdarzyłem odejść.
— — — — —
-nie rób mi tego więcej - słyszę załamany głos i ciche łkanie. Czuję, że jestem w czyichś objęciach, otwieram oczy, Damian. Wtulam się w niego bez zastanowienia i zaczynam płakać.
-czemu mnie nie zostawiliście, chciałem po prostu umrzeć, to tak trudno zrozumieć - mówię przez łzy
-zabijając siebie zabiłbyś i mnie, wiesz?
-tak, przepraszam. Zachowałem się jak ostatni dupek, wcale nie żałuję, że się znamy, bez ciebie już by mnie nie było - czuje jak sumienie mnie przygniata, a ciężar ten z każdą chwilą narasta - i nie nienawidze cię. Ale i tak zrozumiem jeśli ty mnie znienawidzisz, jeśli już nie będziesz chciał mnie znać czy cokolwiek i wiem, że to tylko i wyłącznie moja wina
-ej, nie musisz się martwić. Nigdy nie przestanę cię kochać nawet jeśli zrobiłbyś najokropniejszą rzecz na świecie - powiedział odgarniając moje włosy z twarzy.
-nawet jeśli zostanę homofobem, wielbicielem pisu, a Godek będzie moim Bogiem?
-nawet jeśli stwierdzisz, że Hajto powinien dostać konsekwencje za potrącenie baby na pasach (co ja mam z tym Hajto)
-dziękuję - czuje jak sens życia wraca. Tak na prawdę siedzi przede mną i właśnie mnie otula swoim ciepłym ciałem. Może to przez te skafandry ale i tak bije od niego to przyjemne ciepło.
Uśmiecham się nieśmiało i bardziej wtulam w chłopaka. Może jednak mam dla kogo żyć i się nie zabije.
-wiesz, że już skończyliśmy grę
-na prawdę?
-na prawdę. - znów uśmiecham się jak debil i wylewam kolejne łzy. Tym razem jednak szczęścia. W końcu wrócimy do domu i wszystko będzie jak dawniej **
-Damian - zacząłem - nie chce Ci niszczyć humoru akurat teraz ale...
-nie ma szans, że mi go zniszczysz - przerywa mi
To jest ten moment. Ten jeden moment i przełom naszych żyć. Muszę mu to wyznać, muszę mimo wszystko, w końcu już nie ma odwrotu
-pamiętaszjaknierazpodkradałemciubrania,wchodziłemdociebiedopokojubezkontekstualbogapiłemsięnaciebiebezopamiętaniaipóźniejcałybyłemczerwony - szybko powiedziałem jedne z nielicznych sytuacji, mogłem wybrać lepsze
-możesz wolniej?
-pamiętasz jak nieraz podkradałem Ci ubrania, wchodziłem do ciebie do pokoju bez kontekstu albo gapiłem się na ciebie bez opamiętania i później byłem cały czerwony? - wypaliłem
-pamiętam
-ja... Wtedy... Próbowałem ci przekazać, że cię kocham, wiesz? - zawstydziłem się strasznie - nie jestem zbyt dobry w okazywaniu uczuć, wiem to. Ale chciałem, żebyś chodź trochę to zauważył - serce biło mi jak szalone, oczy plątały się w tajemniczych korytarzach które tylko one widziały, a ręce zaczęły mi się trząść. Powoli uroniłem kilka łez gdy Damian je starł
-spójrz - zdjął hełm - mam czerwone policzki, prawda? To znaczy, że raczej coś jest na rzeczy. A wiesz co takiego?
-że gotujesz się ze śmiechu ze mnie?
-że też cię kocham idioto, myślisz, że dlaczego ci wtedy pomagałem?
-zazdrościłeś bycia impostorem
-za to cie kocham, jesteś takim kretynem, że to aż słodkie. Słodkie jak ty. A wiesz czemu? Bo cię kocham, Kocham i nie przestanę aż po grób - delikatnie musną moje wargi swoimi. Uśmiechnąłem się i pogłębiłem pocałunek. Pierwszy w życiu. Czy to nie śmieszne?
I to jeszcze w popieprzonej grze z miłością życia.
Życie. Haha, życie to ironia. Wspaniała ironia.
— — — — —
** no więc ten, sprostowanie. W tym świecie oni utknęli w grze i musieli tam wyznaczoną liczbę gier wygrać aby wrócić
To miało wyjść na halloween ale cudem szybciej skończyłam. CUDEM!
Nie sprawdzane, a to nowość
2458
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top