Forgivness

- Naprawdę? Co za idiota. Rzuć tą krowę sadystę i bierz się za tego Romea. - kiedy opowiedziałam Sandrze całą historie, oczywiście nie mogło obyć się bez jej komentarzy. Pare razy była w takim szoku, że wylała na siebie herbatę. Najwyraźniej nie tylko ja nie spodziewałam się czegoś takiego po Andreasie.
- Sandra, przestań. To na pewno było jednorazowe. Trochę go poniosło i żałuje, może nie powinnam wtedy wychodzić z mieszkania, tylko go wysłuchać? - brunetka na moje słowa wstała i poparzyła się na mnie jak na szaloną.
- No chyba żartujesz? Bardzo dobrze zrobiłaś! Jedne czego możesz żałować, to to że nie przywaliłaś mu w mordę. - znowu usiadła na kanapie dopijając przy tym herbatę.
- Możesz zostać u mnie ile chcesz. - dopowiedziała po chwili i uśmiechnęła się do mnie co odwzajemniłam. Jednak wiedziałam, że po tym co jej zaraz powiem już nie będzie się tak uśmiechać.
- Dzięki, ale jutro rano wracam do domu. Przecież nie będę go unikać, w końcu razem pracujemy, i to też moje mieszkanie. Są tam moje rzeczy i tak czy tak, chce wysłuchać co będzie miał mi do powiedzenia. - Sandra już otwierała usta aby coś powiedzieć, jednak uniemożliwiłam jej to kładąc rękę na jej ustach.
- Sand, proszę cię, nie próbuj mnie przekonywać. Podjęłam już decyzję. - przyjaciółka na moje słowa jedynie kiwnęła głową, dając mi do zrozumienia, że nie będzie już o tym mówić. Na ten gest zdjęłam rękę z jej buzi. Panowała między nami cisza. Kiedy chciałam ją przerwać i zmienić temat, brunetka zadała mi pytanie, którego się nie spodziewałam.
- Kochasz go? - zdaję sobie sprawę, że moja odpowiedź powinna być oczywista, ale teraz nic nie było oczywiste. Andreas tym zachowaniem dużo u mnie stracił, ale nie wiem czy aż tak, żeby mogła powiedzieć, że nic do niego nie czuję. Tyle razem przeszliśmy, że nie wyobrażam sobie od tak od niego odejść. Zbyt długo zastanawiałam się nad odpowiedzią, co nie umknęło uwadze Sandry.
- Gdybyś go kochała, odpowiedziałabyś odrazu, bez zastanowienia. - spojrzała na mnie z powagą w oczach. Wiedziałam, że częściowo ma racje, ale nie chciałam przekreślać tych wszystkich lat spędzonych razem.
- To może zwyczajny kryzys w związku? Przecież to normalnie, żaden związek nie jest idealny. - powiedziałam to bardziej do siebie, jakbym chciała go usprawiedliwić.
- Okej, faktycznie, coś takiego istnieje. Ale proszę cię, myślę, że kryzysem w związku, można nazwać nie dogadywanie się, a nie przemoc wobec drugiej osoby. To, co on ci okazuje nazywa agresja, zazdrość, ewentualnie brak zaufania. - spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach.
- Po prostu się o mnie martwi, Sand. Poniosło go i żałuje, każdy zasługuje na drugą szanse i wybaczenie. Kocham go. - ostatnie dwa słowa powiedziałam bardziej do siebie, jakbym chciała przekonać samą siebie, co do moich uczyć wobec niego.
- Okej, wierzę ci. - uniosła głowę i spojrzała na zegar. - Już prawie pierwsza, chyba czas iść spać. Dokończymy gadać o krowie rano. -Sandra spojrzała na mnie ziewając, było widać w jej oczach zmęczenie. Najwyraźniej miała dziś ciężki dzień, a ja do tego wepchałam się jej do domu i opowiadam o problemach które jej nie kompletnie nie dotyczą. Poczułam się głupio, cały wieczór rozmawiałyśmy o mnie a ja nawet nie zapytałam jej jak się ma. Cóż, teraz było już na to za późno, bo brunetka była już w swojej sypialni, nie zwlekając, udałam się do swojej.

Kiedy weszłam do pokoju, odrazu rzuciłam się na łóżko. Nie miałam jeszcze ochoty spać, więc wzięłam telefon w celu przeglądnięcia portali społecznościowych. Kiedy tylko uruchomiłem telefon, doznałam niemałego szoku. Miałam pięćdziesiąt cztery nieodebranych połączeń od Andreasa i czterdzieści dwie wiadomość, także od niego. Odrazu zaczęłam je czytać.

Od: Andreas
Laura, gdzie jesteś? Martwię się.

Od: Andreas
Bardzo żałuję tego co zrobiłem, to nigdy nie powinno mieć miejsca. Przepraszam.

Od: Andreas
Wiem, że pewnie teraz nie chcesz mnie znać. Ale błagam, pozwól mi naprawić mój błąd.

Od: Andreas
Cholernie się martwię, błagam odpisz mi, daj jakiś znak życia.

Tak wyglądała każda kolejna wiadomość, albo przeprosiny, albo różne deklaracje ewentualnie pytania gdzie jestem. Ostatnia wiadomość jaką mi wysyłał, trochę mnie ruszyła.

Od: Andreas
Jesteś dla mnie najważniejsza i dlatego tak zareagowałem, bałem się, że mogę cie stracić. Wybacz mi. Kocham cię. Błagam, wróć do mieszkania. Nie mogę spać z myślą, że nie wiem co się teraz z tobą dzieje.

Rzuciłam telefonem o łóżko, następnie padłam na poduszkę i zasnęłam, miałam dość nie dość problemów na dziś.

*****

Po przebudzeniu, odrazu udałam się do łazienki i przebrałam się we wczorajsze ubrania, a koszulkę pożyczoną od Sandry włożyłam do kosza na pranie. Rozczesałam włosy i poszłam do kuchni, licząc na to, ze zastanę tam przyjaciółkę. Jednak zamiast niej zauważyłam kartkę, na której było napisane:

Cześć Laura!
Musiałam wyjsć do pracy, ale nie martw się, w lodówce zostawiłam ci naleśniki. Na blacie leżą klucze, kiedy wyjdziesz zamknij mieszkanie a klucze wrzuć mi do skrzynki na listy.

Sandra xx

Tak jak brunetka powiedziała, tak zrobiłam. Zjadłam, umyłam po sobie talerz, wzięłam wszystkie moje rzeczy, zamknęłam mieszkanie i wrzuciłam klucze do skrzynki na listy. Naszczęście, niedaleko bloku Sandry był przystanek autobusowy, a autobusy stamtąd jeździły prawie  pod samo moje mieszkanie. Wsiadłam, zapłaciłam za bilet i układałam w głowie różne scenariusze, które mogą się wydarzyć kiedy wrócę domu.

*****

Stałam pod drzwiami od mieszkania mojego i Andreasa. Czy to dziwne, ze znowu boje się wejść do mojego własnego lokum? Chyba nie. Na początku chciałam zapukać, ale jak mówiłam, to też moje mieszkanie. Wyjęłam z torebki klucze i szybko przekręciłam je w drzwiach. Kiedy weszłam do mieszkania, zobaczyłam mojego chłopaka na kanapie w salonie. Miał całe czerwone oczy i rozczochrane włosy, co do niego nie podobne.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top