Coffe & Conversation
Od: Richard
Jasne:) O 17:30 w Schmalznudel, będę czekał przy stoliku obok okna.
Nic nie odpisując, schowałam telefon do kieszeni i ruszyłam w stronę kawiarnii. Nadal nie mogłam zrozumieć, dlaczego Andreas tak się zachował. Przecież nigdy nie zdażyło się mu skrzywdzić nawet muchy, a dziś z całej siły popchnął mnie na podłogę. Nie wiem, czy mogę normalnie wrócić do domu, bo kto wie, tym razem może mnie pobije? Albo coś gorszego? Na samą myśl przechodzą mnie ciarki, nadal wszystko mnie boli, szczególnie ręce. Mam tylko nadzieję, że nie mam żadnych siniaków, bo jeśli tak i ktoś w pracy je zauważy, to może nie być kolorowo. Byłam tak zamyślona, że nawet nie zauważyłam osoby idącej przede mną i oczywiście na nią wpadłam. Kiedy moja twarz była bliska spotkania z ziemią, czyjaś mocna dłoń złapała mnie za przedramię. Czyli miejsce, które najbardziej mnie bolało po tym jak wpadłam na regał. Przez uścisk osoby z którą się zderzyłam, obolałe miejsce zaczęło jeszcze bardziej dawać o sobie we znaki, nie mogłam się powstrzymać aby nie syknąć z bólu.
- Boli cię to? - po podniesieniu głowy zobaczyłam znajomą twarz, jednak nie byłam w stanie sobie przypomnieć kim jest osoba na którą wpadłam. Szybko wstałam i odeszłam trzymając się za bolące miejsce.
******
Kiedy weszłam do kawiarni odrazu chciałam zdjąć kurtkę, jednak gdy zauważyłam siniaki na moich rękach, odrazu odrzuciłam ten pomysł i udałam się w stronę stolików przy oknach. Przy jednym z nich siedział Richard, ubrany w zwykle jeansy i sweter. Kiedy tylko mnie zobaczył wstał i przybliżył się do mnie na tyle blisko, że mogłam poczuć jego cudowne perfumy. Niespodziewanie mnie przytulił, a ja nie wiedząc co zrobić, odwzajemniłam uścisk.
- Miło, że przyszłaś. Zamówiłem ci latte, mam nadzieję, że ci posmakuje. Zaraz kelner przyniesie ciasto. - Niemiec podał mi napój, a następnie usiadł naprzeciwko mnie. Patrzył się na mnie trochę dziwnie, nie dziwię mu się, bo w końcu siedziałam w kurtce w ocieplanej kawiarni. Już miał otwierać usta aby coś powiedzieć, pewnie o moim ubiorze. Aby uniknąć rozmowy na ten temat, postanowiłam się odezwać.
- Właściwie to dlaczego mnie tu zaprosiłeś? - uśmiechnęłam się do niego promiennie co odwzajemnił.
- Chciałem ci się odwdzięczyć, wtedy kiedy do ciebie przyszedłem, nie mogłem znaleść lekarza. Zanim doszedłbym do domu i sam sobie to opatrzył, mogłoby wdać się zakażenie czy coś. Uratowałaś mnie. - powiedział to bardziej żartobliwie, patrząc prosto w moje oczy.
- Zakażenie? Tak jak w The Walking Dead, przemieniłbyś się w zombie i następnego dnia na treningu, zagryzłbyś wszystkich. - kiedy to powiedziałam, uświadomiłam sobie, że może nie widzieć o co mi chodzi. W końcu nie każdy lubi klimaty zombie, i znów weźmie mnie za idiotkę.
- Hah dokładnie! Też oglądasz The Walking Dead? - tu mnie zdziwił, ani trochę nie wygląda na fana zombie. W każdym razie, ma u mnie z to dużego plusa. Andreas nigdy nie chciał ze mną oglądać filmów tego typu. Fajnie wreszcie pogadać z osobą, która ma taki gust jak ty. Całe piętnaście minut przegadaliśmy o The Walking Dead, aż wreszcie podszedł do nas kelner.
- Proszę, ciasto dla pana i... - kiedy mężczyzna mnie zobaczył, przerwał zdanie i zlustrował mnie wzrokiem.
- pięknej pani. - blondyn puścił mi oczko, przez co zrobiłam się czerwona. Choć szczerze, to nie wiem, czy jestem czerwona przez jego komplement, czy dlatego, że zaraz spłonę z gorąca przez te kurtkę.
Richard spiorunował wzrokim chłopaka, który przestraszony jego spojrzeniem uciekł. Spojrzałam na skoczka pytająco, już chciałam zapytać o co mu chodziło, ale Niemiec odezwał się pierwszy.
- Jesteś cała czerwona i pot wręcz leje ci się z czoła, może zdejmiesz kurtkę? W tej kawiarnii jest strasznie gorąco, a jeśli wyjdziesz na dwór morka, to będziesz chora. - Richard powiedział to z troską w głosie i wstał aby pomóc zdjąć mi kurtkę. Zamurowało mnie. Nie wiedziałam co zrobić. Z jednej strony umieram z gorąca, a z drugiej, co mu powiem kiedy zauważy siniaki?
- Em... wole zostać w kurtce. - spojrzałam na Richarda z nadzieją, że zrozumie, ale nie dał za wygraną.
- Chyba żartujesz, widzę, że jesteś cała czerwona. No już, zdejmuj. - spanikowałam. Nie chciałam aby dowiedział się co zrobił mi Andreas, a na pewno nie uwierzy w kłamstwo, takie jak przewróciłam się.
- Okej, ale najpierw muszę iść do łazienki. Zaraz wrócę. - Freitag spojrzał na mnie zszokowany, a ja wzięłam torebkę i ruszyłam szybkim krokiem do łazienki. Kiedy weszłam do jednej z nich, odrazu zdjęłam kurtkę i odetchnęłam. Z moimi rękami było gorzej, pojawiło się jeszcze więcej siniaków. Wtedy wpadłam na genialny pomysł, wyjęłam z torebki podkład i puder. Jedyne co mi zostało, to zamaskować ślady po sprzeczce makijażem. Kiedy nałożyłam na dłoń podkład i dotknęłam siniaka syknęłam z bólu. Bało mnie to niemiłosiernie, nie mogłam powstrzymać łez i rozpłakałam się na środku łazienki niczym dziecko. Stałam tak chwilę, póki nie opanowałam emocji. Kiedy chciałam schylić się po kurtkę, którą rzuciłam na podłogę, ktoś otworzył drzwi. Był to oczywiście Niemiec.
- Wiem, że miałem poczekać, ale długo nie wychodziłaś, zmartwiłem się i... - wtedy spojrzał na moje ręce. Zatkało go. Był w całkowitym szoku. Podszedł bliżej, złapał mnie za dłonie i zaczął dokładnie oglądać moje siniaki.
- Laura, co ci się stało? Tylko nie mów, że się wywróciłaś, bo nigdy w to nie uwierzę. - wiedziałam, że ta wymówka nie przejdzie. Richard nie mógł poznać prawdy, nikt nie mógł. Na pewno zaszkodziłoby to karierze Andreasa, a kto wie czy nie zrobiłby mi czegoś gorszego, gdyby dowiedział się, że powiedziałam o tym komuś, a szczególnie Freitagowi. Szybko złapałam moją torbę, zarzuciłam na siebie kurtkę i wybiegłam z lokalu. Skumulowałam wszystkie moje siły, aby uciec jak najdalej. Kiedy nie słyszałam już żadnych kroków, usiadłam na małej ławce obok drzewa. Skuliłam się i schowałam twarz w dłonie. Starałam się uspokoić, jednak za cholerę mi to nie wychodziło, tylko płakałam coraz głośniej. W pewnym momencie poczułam perfumy, które bez problemu rozpoznałam. Niemiec zarzucił na mnie swoją kurtkę, bo nawet nie zauważyłam kiedy, zgubiłam swoją. Musiała mi spaść kiedy biegłam. Freitag złapał mnie w tali i przesunął tak, że siedziałam naprzeciwko niego.
- Laura, proszę cię, powiedz co się stało. - skoczek przybliżył się do mnie jeszcze bardziej i wziął w dłonie moją twarz.
- Nawet dobrze się nie znamy, prawie nic o tobie nie wiem Richard. - było widać, że zraniłam go tym. Liczyłam, że odpuści, ale znowu się pomyliłam.
- Nazywam się Richard. Jestem niemieckim skoczkiem narciarskim. Mam dwadzieścia sześć lat. Urodziłem się czternastego sierpnia. Mam młodszą siostrę i uwielbiam grać na gitarze. Widzisz? Już wiesz o mnie wszystko. - nie mogłam się powstrzymać aby nie uśmiechnąć się pod nosem i cicho się zaśmiać. Niemiec oczywiście to zauważył i też się zaśmiał.
- Więc powiesz mi? - i wtedy znowu w oczach zebrały mi się łzy. Nie miałam już siły na nic. Z moich oczu znowu polały się łzy. Wtedy Richard przybliżył się do mnie, złapał moje nogi i przeniósł je tak, że leżały na nim. Mocno mnie przytulił, ale nie aż tak mocno, aby mnie zabolało. Pozwolił mi płakać w jego sweter i gładził mnie po plecach. Nie wiem, ile czasu tak siedzieliśmy, ale wreszcie odważyłam się powiedzieć mu prawdę.
- On mnie popchnął, wpadł w jakiś szał, Richard. Nie panował nad sobą, był strasznie zazdrosny. - powiedziałam to bardzo cicho, prawie nie słyszalnie, ale Freitag mnie usłyszał. Odchylił się do tylu i spojrzał na mnie. Był przerażony.
- Laura, to przemoc. Przecież tak nie traktuje się kobiet. On musi dostać za swoje i... - byłam zmuszona wejść mu w zdanie. Właśnie dlatego nie chciałam mówić mu prawdy, bałam się o to, że komuś powie, szczególnie, że będzie chciał nakrzyczeć na Wellingera.
- Nie! Richard nie możesz tego zrobić! Pogorszysz sytuację. Ja to załatwię. To na pewno było jednorazowe. - Richard znowu chciał coś powiedzieć.
- Ale... - wiedziałam, że nie chce źle, ale nie potrzebuję, aby ktoś mieszał się w problemu w związku moim i Andreasa.
- Odpuść, Richard. Błagam cię. - nie wiem co we mnie wstąpiło, ale wtuliłam się w niego. Zaciągnęłam się jego zapachem, a on pocałował mnie w głowę, kiedy chciałam się odchylić i zapytać czemu tak zrobił, przytulił mnie jeszcze mocniej. Tak, że nie mogłam się ruszyć.
I nagle wszystkie problemy stały się nieistotne.
________________________
1323 słowa 😱😱
Trochę się porobiło🤔
Z góry przepraszam za wszelkie literówki, ale nie miałam czasu sprawdzić całego rozdziału, a bardzo chciałam dodać go przed wyjazdem.
Nie martwcie się, sprawdzę go całkowicie kiedy wrócę♥️
Miłego weekendu!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top