29
Z wakacji wróciliśmy jakieś pięć dni temu, a dzisiaj ma odbyć się u nas impreza. Andreas stwierdził, że to on będzie dziś kucharzem, a ja mam posprzątać trochę w domu i naszykować stół na tarasie. Już dawno to zrobiłam, a on od paru godzin siedzi w kuchni i coś gotuje, a na dodatek zabronił mi tak wchodzić, bo on chcę zrobić to sam. Leżę na łóżku i się nudzę oglądając niemiecką telewizję. Nagle rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Blondyn wyszedł z kuchni i poszedł otworzyć. Kogo niesie o czternastej jak impreza ma być dopiero o siedemnastej, więc jeszcze trzy godziny.
- Maja! - rozbrzmiał krzyk Wellingera. Poszłam do niego. Koło furtki ktoś zostawił pudełko, w którym coś piszczało. Od razu otworzyłam i wyjęłam z niego małego szczeniaka owczarka niemieckiego. Przytuliłam go do siebie, a następnie zabrałam do środka. Wyciągnęłam dwie miski z szafki. Do jednej wlałam wodę, a do drugiej włożyłam jedzenie dla psa, które jakimś cudem znalazło się u nas w domu. Szczeniaczek od razu rzucił się do jedzenia. - Co zamierzasz z nim zrobić?
- No jak to co? Zostanie z nami. - uśmiechnęłam się w jego stronę, a on westchnął. - Prawda, że się zgadasz, Andi? - przeciągnęłam ostatnią literkę, a następnie zrobiłam minę kota ze Shreka.
- No dobra. - odparł po chwili. Rzuciłam się na niego mocno go przytulając.
- To ty gotuj tutaj, a ja pójdę szybko do sklepu obok po szampon dla psa, a później pojadę z nim do weterynarza. - powiedziałam.
- Nie musisz iść do sklepu. Na górze w łazience jest szampon dla psa, bo kiedyś myłem tutaj psa Julii.
- A jak nazwiemy go?
- Jeżeli będzie to pies to może Dolar. - zaproponował na co się zgodziłam.
- A jeżeli suka to będzie Cynka. - uśmiechnęłam się, wspominając bajkę Dzwoneczek. Zabrałam szczeniaka do łazienki na górę. Włożyłam go do wanny, a następnie obmyłam jego sierść wodą. Nałożyłam szampon i wmasowałam, a później spłukałam. Powtórzyłam jeszcze raz czynność. Wytarłam psa. Zniosłam go na dół, bo widziałam, że nie umiał zejść ze schodów. - Przypilnujesz psa, a ja pójdę się ubrać. - kiwnął głową twierdząco, a ja poszłam na górę. Założyłam jeansowe spodenki i czarną koszulkę. Włosy związałam w kucyka. Pomalowałam tylko brwi, a następnie zeszłam na dół. Założyłam buty. Zabrałam psa i wyszłam z domu. Wsiadłam do auta.
Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Wzięłam psa na ręce. Weterynarz od razu nas przyjął. Sprawdził czy z psem wszystko w porządku, dał mu zastrzyk.
- Jak pies się wabi? - zapytała pani. - To jest samiec.
- W takim razie będzie Dolar. - uśmiechnęłam się, a ona wpisała imię w książeczkę. Mogłam zabrać psa, dała mi tylko jeszcze dla niego smycz. Opuściłam gabinet. Wróciłam do domu, gdzie Andreas już leżał na kanapie. Dolar od razu pobiegł do niego. Zdjęłam buty i dołączyłam do nich. - Przywitaj Dolara.
*****
Wszyscy zaczęli się zbierać już o siedemnastej. Przyjechali skoczkowie niemieccy, Daniel z Anją, siostry Andreasa z chłopakami. Dolar siedział cały czas ze mną w łazience, więc nikt go jeszcze nie widział. Kiedy skończyłam się malować opuściłam pomieszczenie. Wyszłam na taras, a pies za mną.
- O jeju jaki ładny piesek. - powiedziała Anja i zawołała do siebie psa. - Jak się wabi?
- Dolar. - rzucił krótko Wellinger.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top