18
W pomieszczeniu pojawiła się Sylvia. Od razu zamknęła drzwi na klucz. Spojrzała na mnie, a ja westchnęłam.
- Ten nasz kochany kuzynek wypaplał twojemu chłopakowi gdzie jesteś! - warknęła dziewczyna.
- To nie był on! Gadałam z nim. - mruknęłam.
- Wierzysz mu? Pewnie są w jakiejś jebanej zmowie, a ty mu jak głupia wierzysz!
- Tak, wierzę. - warknęłam. - A poza tym nie jestem głupia! Jak masz mnie obrażać to lepiej zamknij się. - nałożyłam szybko na stopy trampki i wyszłam z pokoju. Miałam tego wszystkiego dość. Opuściłam budynek i skierowałam się w stronę centrum.
Usiadłam na jakiejś ławce i zaczęłam płakać. Czemu ja mam takie pojebane życie? Obok mnie ktoś usiadł. Ukradkiem zauważyłam, że to jakiś stary mężczyzna. Dotknął mojego ramienia, a ja od razu strzepnęłam jego rękę i wstałam na równe nogi. On wstał od razu za mną.
- Niech się pan ode mnie odpierdoli! - krzyknęłam po angielsku i zaczęłam biec w kierunku dużego zaludnienia. Czemu wszyscy się tak do mnie dopierdolili? Spojrzałam na siebie i zauważyłam, że mam założoną samą górę od kostiumu. - Japierdole, ale jestem głupia. - mruknęłam sama do siebie.
*****
Próbowałem w recepcji dowiedzieć się w którym pokoju jest Majka. Przecież nie będę jak pojebany chodził po całym hotelu i zaglądał do każdego pokoju. Zrezygnowany usiadłem na kanapie w holu, gdzie za chwilę pojawił ten cały Sikorski z jakąś dziewczyną. Od razu podeszli do mnie.
- Widziałeś Majkę? - odezwała się ta dziewczyna. Była cała roztrzęsiona. - W sumie nie wiem po co pytam, skoro jesteście pokłóceni. - już mieli odchodzić, ale ich zatrzymałem.
- Co z nią? - zapytałem.
- Uciekła od dobrej godziny albo i dłużej jej nie ma. Pokłóciła się z Sylvią. - odparła i wyszła razem z brunetem z hotelu. Od razu zrobiłem to samo co oni. Chciałem wybrać do niej numer, ale mnie zablokowała. Zadzwoniłem więc do Daniela, może z nim się kontaktowała. Odebrał od razu.
- Ale ty jesteś głupi! Po co tam pojechałeś?! - krzyknął do telefonu.
- Dobra kazania zrobisz mi później. Dzwoniła do ciebie Majka? Uciekła z hotelu. - powiedziałem, rozglądając się za dziewczyną.
- Jak uciekła?! Co jej zrobiłeś?!
- Nic! Nawet z nią nie rozmawiałem. Z tego co wiem to pokłóciła się z Sylvią.
- Dobra, idź jej szukać, a ja spróbuję do niej się dodzwonić. - zakończył rozmowę. Biegałem po całym mieście szukając Mai, ale nigdzie jej nie widziałem.
*****
Zaczynało robić się coraz ciemniej i coraz zimniej, a ja byłam w krótkich spodenkach i górze od stroju kąpielowego. Siedziałam, gdzieś w parku. Kompletnie nie znałam drogi do hotelu. Czułam się okropnie. Nagle usłyszałam szlochanie koło drzewa. Odwróciłam się w tamtą stronę. Siedział tam skulony mężczyzna.
- Czemu poszedłem na tą jebaną imprezę?! Nie najebałbym się i ta jebana tleniona blondyna nie pocałowałaby mnie. Wszystko by było okej z Mają. Nie pokłóciłaby się z siostrą i nie uciekłaby. To kurwa moja wina! - krzyknął ten mężczyzna. Wiedziałam, że to Andreas. Westchnęłam głośno i podeszłam do niego. Dotknęłam jego ramienia.
- To nie twoja wina, że pokłóciłam się z Sylvią. - odparłam i usiadłam obok niego. On spojrzał na mnie ze łzami w oczach. Było w nich widać żal i smutek, ale także szczęście.
- Boże, myślałem, że coś ci się stało. - złapał mnie za rękę. - Słyszałaś to co mówiłem, prawda? - kiwnęłam na tak. - I co? Wybaczysz mi?
- To za wcześnie dla mnie. Przed chwilą się dowiedziałam, że mnie zdradziłeś. Nie umiem tak szybko ci wybaczyć...
- A są jakieś szanse w ogóle?
- Postaraj się, a się dowiesz. - uśmiechnęłam się lekko. Jego telefon zaczął dzwonić. Na wyświetlaczu ukazał się Daniel. Podał mi komórkę, a ja odebrałam i włączyłam na głośnik.
- Głupi przyszły szwagrze! Znalazłeś ją?! Bo jak nie to ci chuja ukręcę i dzieci nikomu nie zrobisz! Nie żartuję! - warknął do telefonu, Norweg. Cicho się zaśmiałam.
- Tak, żyję. Jestem cała i zdrowa. No może trochę zmarznięta. - powiedziałam.
- Jezu, Majka! Tak się martwiłem! Ale i tak oberwiesz!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top