IMAGIN Z LIAMEM
Pamiętajcie, że imagin NIE jest powiązany z preferencjami. Jest wytworem mojej wyobraźni i nie pozwalam na kopiowanie.
Dziękuję!
OSTRZEŻENIE!
imagin zawiera:
* wulgarny język
* samookaleczanie
* dramatyczne fragmenty
ZASTANÓW SIĘ DWA RAZY ZANIM PRZECZYTASZ!
Słowa: 1215
***********
Obudziłem się z silnym bólem głowy i prawej ręki. Zamrugałem kilka razy i zorientowałem się, że nie jestem u siebie w domu.
- O pan Payne.- usłyszałem damski głos. Chciałem obrócić głowę w jej stronę ale coś mi to bardzo utrudniało.
- Niech pan się nie rusza. Jeszcze zapsuje pan kołnierz.- powiedział drugi głos.
- Gdzie ja jestem?- mruknąłem.
- Betty on coś bełkocze idź po lekarza.- szepnęła jedna a ja usłyszałem trzaśnięcie drzwiami.
Zrezygnowałem z jakichkolwiek innych prób porozumienia się z kobietami i po prostu czekałem.
Po krótkim czasie usłyszałem dźwięk otwierania drzwi.
- Wybudził się?- zapytał zaskoczony mężczyzna.- Słyszy mnie pan?
Podszedł do mnie i lekko dotknął za ramię.
- Mhm.- mrugnąłem dwa razy żeby mieć pewnośc, że mnie zrozumiał.
- Dobrze... Panie Payne jestem lekarzem prowadzącym. Miał pan wypadek i znajduje się pan e szpitalu.
Mrugnąłem po raz kolejny na znak, że wiem co do mnie mówi.
- Podamy panu kroplówkę. Za pare dni będzie pan mógł wstać z łóżka, więc proszę się nie martwić.
- Doktorze, który numer kroplówki?
- 204.- rzucił i wyszedł z sali.
- Mogę ci mówić po imieniu?- przed moimi oczami stanęła niska blondyneczka o niebieskich tęczówkach.
Uśmiechnąłem się i puściłem jej oczko.
- Wspaniale.- powiedziała łapiąc za stojaczek na kroplówkę.
- Jestem Amy.- uśmiechnęła się.- Myślę, że za godzinę będziesz już normalnie mówił i zobaczysz, że ja też potrafię słuchać, a nie tylko mówić.- zaśmiała się i podłączyła mnie pod kroplówkę.
Dni mijały a ja już powoli mogłem wstawać z łóżka. Amy okazała się bardzo sympatyczną osobą i często przebywałem w jej towarzystwie. Prawie całe dnie spędzaliśmy razem na rozmowach.
- Wiesz co?- nagle jej oczy się zaświeciły.
- Hm?
- Wczoraj przywieźli do nas taką dziewczynę, w naszym wieku. Ładna osóbka, ale żebyś ty wiedział dlaczego!
Czekałem chwilę i w końcu poprosiłem, żeby powiedziała.
- Na oddział psychiatryczny po próbie samobójczej!
- Niesamowite.- pokręciłem głową sarkastycznie.
Nagle zadzwonił dzwonek a dziewczyna musiała wyjść.
Chwilę przeglądałem telefon jednak mój brzuch uznał, że już trzeba się przejść.
Wstałem z łóżka chwyciłem portfel i wyszedłem z sali.
Szedłem już dłuższą chwilę i zrozumiałem, że się zgubiłem...
Szedłem jakimś korytarzem aż w końcu zobaczyłem jedną postać.
Była to bardzo szczupła dziewczyna siedząca w kącie. Skulona w kulkę.
- Ej wszystko okey?- podszedłem do niej i przykucnąłem tak, że mniejwięcej byłem na jej wysokości.
- Nic nigdy nie jest okey.- spojrzała na mnie swoimi czerwonymi, napuchniętymi od płaczu oczami.
- Co się stało?
- Interesuje cię to w choć małym stopniu? Wątpie.- przewróciła oczami.
- Jakby nie interesowało, to bym nie pytał.- uśmiechnąłem się w jej stronę.- Liam.
- [T.I].- dziewczyna niepewnie podała mi rękę.
- Pójdziemy do barku?
Pokiwała delikatnie głową i spróbowała wstać. Gdy już stała obok mnie, zobaczyłem liczne blizny na jej prawym udzie i lewym nadgarstku.
Musiała zauważyć, że przyglądam się raną...
- Nigdy nie widziałeś blizn?- rzuciła oschle.
- Nie po samookaleczaniu.- spojrzałem w jej oczy.
- Nic ci do tego.
- Chcę pomóc.
- Ale ja nie chcę pomocy!- rzuciła i zatrzymała się na korytarzu.- Nikt mi kurwa nie może pomóc. Rozumiesz?
- Laska nie krzycz niepotrzebnie. Idziemy do barku i tam porozmawiamy. Teraz jak widać nasza konwersacja nie ma sensu.
[T.I] fuknęła, ale dalszą drogę szła w ciszy. W reszcie doszliśmy i zamówiłem dwie kawy.
Usiedliśmy do stoliczka i zaczęliśmy rozmawiać.
- Ty jesteś tą po próbie samobójczej, prawda?- odważyłem się zapytać.
- Skąd to wiesz?- spojrzała na mnie swoimi dużymi oczami.
- Od Amy...
- Dziwka.- mruknęła
- Nie mów tak.
- Och Liam... Myślisz, że jeżeli ty mi nie pozwalasz to przestanę? Dobre sobie kachanie!- zaśmiała się sarkastycznie.- Kiedyś ktoś powiedział, że nie mogę... Jak widać zrobiłam to.
Jestem prawie pewien, że mówiła o samookaleczaniu lub próbie samobójczej.
Wziąłem głęboki wdech i złapałem ją za rękę.
Lekko drgnęła, ale nie zabrała dłoni. Patrzyła uważnie na mnie.
- Co ty robisz?- syknęła w końcu.
- Nic.- mruknąłem- Po prostu rozmawiam z piękną dziewczyną.- rzuciłem zalotnie.
[T.I] tylko spojrzała na mnie i zaśmiała mi się w twarz.
- Jesteś beznadziejnym podrywaczem...
~~
Aktualnie siedziałem na łóżku i rozmawiałem z Amy. Dziewczyna nie mogła uwierzyć w moją relacje z [T.I]. Dziewczyna podobno nie rozmawiała z nikim. Dni spędzała na leżeniu w łóżku i oglądaniu blizn.
- Kurwa Liam!- wybuchnęła pielęgniarka- Nie rozumiesz, że ona nie jest w stanie nawiązać żadnej relacji!?
- Nah zaraz tam żadnej.- usłyszałem jej głos i spojrzałem w stronę drzwi.
- [T.I]?! Wracaj na sale!- Amy podeszła do niej.
- A co? Pustaczku jeśli myślisz, że gdy zrobisz loda Liamowi on będzie twój i nie zbliżę się do niego... Ha możesz już teraz pocałować mnie w dupę.
Blondynka spojrzała na nią osłupiała. Krzyknęła coś niezrozumiałego i wybiegła z sali.
- Skąd pomysł, że robiła mi loda?!
- Och strzelałam przecież!- przewróciła oczami.
- Jasne...- mruknąłem i wziąłem ją na kolana.- Zdaje mi się, czy jesteś o nią zazdrosna? Hmm?- szepnąłem do jej ucha.
- Oczywiście, że nie.
Nasze relacje zmieniły się przez te pare tygodni... Diametralnie!
Faktycznie [T.I] miała jeszcze napady, gorsze dni i czasami było po prostu trudno ale bardzo lubiłem z nią przebywać.
Widziałem, że nadal się tnie, ale nie pytałem... Zostawiłem to lekarzą.
*pięć lat później*
- Bo jest mi kurwa trudno, gdy dzieci twojej siostry pytają dlaczego mam białe i czerwone kreski na ciele! Jest mi trudno, gdy twoja mama mówi o moim stanie psychicznym! To moje zasrane życie!- [T.I] zrzucała z szafki kolejne talerze- I jest mi trudno, gdy przypominam sobie wszystkie trudne chwile!
- Skarbie uspokój się, proszę.
- Liam jak mam być spokojna!? Jak do jasnej cholery mam być spokojna?!
- Proszę, wiesz przecież, że nie możesz się denerwować.
- Wiem! I co?! Moje serce! Moja jebana sprawa!- krzyczała coraz ciężej oddychając.
- Kocham cię, więc moja również!- podniosłem lekko głos.
- Liam.- spojrzała na mnie łapiąc się za klatkę piersiową przez materiał czarnej sukienki.- L-Liam.
- Usiądź. Siadaj jasne?- rozkazałem zdenerwowany.- Już dzwonię, rozumiesz? [T.I] nie wentyluj się!
Dziewczyna spojrzała na mnie przekrwionymi oczami.
- Pogotowie? Liam Payne. Tak. Mhm w domu. Jak najszybciej!- krzyknąłem do telefonu i zostawiłem go gdy centrala zerwała połączenie.
- Boli...- było ostatnią rzeczą jaką usłyszałem przed chwilą, w której [T.I] straciła przytomność.
Już kolejną godzinę czekałem przed salą dziewczyny. Byłem zmęczony ciągłym płaczem i nerwami. Cały mój świat podłączony był do mnóstwa maszyn, które za nią oddychały.
Drzwi do sali otworzyły się a ja jak oparzony podbiegłem do lekarza.
- Kiedy ona się obudzi?! Kiedy?!
- Proszę do niej wejść.
Szybko znalazłem się koło dziewczyny. Złapałem ją za rękę.
- Obudź się mała. Wstawaj.- płacząc całowałem ją po czole i policzkach.
- Proszę pana... Ona już nie da rady. Nie po kolejnym razie. Zgodzi się pan ją odłączyć?
- Żartujesz?! Żartujesz sobie kurwa?! Mam pozwolić, żeby najważniejsza osoba w moim życiu umarła?! Pozwolić jej na to?!
- Proszę nie krzyczeć. To najlepsze rozwiązanie.
- Najlepsze? Dla kogo? Może dla niej? Dla mnie? Nie odłączę jej. Jeśli ona nie będzie oddychała ja też przestanę. Jeśli ona nie będzie chodziła ja razem z nią. Jeśli skoczy z mostu rzucę się za nią. A jeśli ona umrze... Umrę i ja.- spojrzałem na niego surowo.- Kocham ją.
- Panie Payne ona się już nie obudzi. To koniec.
Ścisnąłem jej drobną rączkę i zacząłem mocniej płakać.
- Proszę mała... Pokaż im, że dasz radę.
Pik...
Pik...
Pik...
Maszyna wydała z siebie nie oczekiwany dźwięk. Zielone linie na monitorze zaczęły poruszać się szybciej.
A [T.I] ścisnęła moją dłoń.
******
I jak?
Przepraszam, że dodaję dopiero teraz :/
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top