[Tom 1] #5#
30 Kwietnia 2020
Dzień zapowiadał się raczej spokojnie, choć on nie zmrużył oka i przesiedział niemal całą noc w szpitalu. Czuł, że coś się dzisiejszego dnia zepsuje, ale nie był pewien co i czemu. I nie, nie chodziło o głupiego dzieciaka trzeciego, który wręcz za nim łaził jak pies ostatnimi dniami. Miał swoje problemy, a dzieciak wyraźnie sobie upatrzył jego za nowym obiekt zabawy czy czegoś tam, nawet nie wiedział, o co chodziło i nie chciał znać powodu. Westchnął przeciągle z wyraźnym znużeniem.
- Nie ma kwadratowych kamieni, zdajesz sobie z tego sprawę, dziecko?
- Aaah! Już mnie przejrzałeś mój rywalu?!
- Odpuść sobie. - Mruknął, pocierając piekące oczy. - Nie spałem wystarczająco długo, żeby ciebie znosić tak z rana...
- Jest południe. - Zauważył dziarsko chłopiec. - Ale! Mój odważny rywalu, któryś mnie pokonał...!
- Potknąłeś się o swój szalik.
- Sam mi go na pewno podetknąłeś pod nogi!
- Nie mam aż takich umiejętności. - Spojrzał w prawo i natychmiast skrzywił się na widok zbliżającej się dziewczyny. - Upierdliwy dzień... - Przyspieszył kroku, wbijając dłonie w kieszenie. - Cześć Sakura...
- O, hej. - Dziewczyna stanęła zaskoczona i spojrzała za nim. - Naruto?
- Naruto, czekaj! Masz ze mną walczyć! - Konohamaru wpadł przypadkiem na różowowłosą kunoichi. Oj, przepraszam panią. - Dobiegł szybko do blondyna. - Nawet ładna, twoja dziewczyna?
- Nie. - Warknął. Powoli tracił nerwy. - Nie szukam dziewczyny, nie mam na to czasu.
- A buuu, jaki niedobry... - Skrzywił się i zaraz uśmiechnął wesoło. - To ja poderwę ją dla ciebie! Jako mój godny rywal, musisz mieć dziewczynę, która opatrzy ci rany, gdy skończymy walczyć! - Zakrzyknął i odwrócił się w kierunku dziewczyny. - Ej, panienko! ZaczekaAaaa!!!
Konohamaru zwisał parę centymetrów nad ziemią z głupim uśmieszkiem w stronę Naruto trzymającego go za kołnierz.
- Eee, nie wtrącać się, tak? - Uśmiechnął się przygłupio. - To co? Walczymy?!
- Jedno słowo więcej mały, a przysięgam, że naprawdę zrobię ci krzywdę...
- Naruto, zostaw go!
Oboje spojrzeli w stronę Sakury, która zbliżyła się niebezpiecznie szybko. Blondyn prychnął, odstawiając mało delikatnie dzieciaka na ziemię. Znów wbił ręce do kieszeni i ruszył w tylko sobie znanym kierunku. Był wyraźnie zły i zniechęcony z jakiegoś powodu. Sakura patrzyła jak się oddala i mogła przysiąc, że nie zachowywał się jak typowy idiota, którego widywała niemal codziennie na drobnych misach. Zazwyczaj był taki przygłupi i wesolutki, ale teraz wyglądał jak wrak człowieka, który nie przespał kilku dni porządnie. Warczenie i groźby, że zrobi krzywdę dziecku i jeszcze to nijakie powitanie do niej... Zachowywał się naprawdę bardzo podejrzanie, jakby ktoś go nagle podmienił.
- Ahhh, nie wiem, jak dotrzeć do niego! - Chłopiec jęknął, stając obok niej. Miał założone ręce za głowę. - Wcześniej to jeszcze jakoś mi podpowiadał, co zrobić albo chociaż wyganiał do nauki walki wręcz i, że wtedy będziemy mogli walczyć, ale dziś jest wyjątkowo opryskliwy i niemiły. - Spojrzał na Sakurę. - Pokłóciliście się? Pary często tak mają.
- Nie jesteśmy parą! - Warknęła, gotowa do uderzenia go. - I Naruto ma rację, wynocha do szkoły!
Konohamaru wywrócił oczami, ale niechętnie poszedł w przeciwnym kierunku niż Uzumaki, marudząc pod nosem, że dziś nie powalczy ze swoim rywalem, bo ma jakiś podły humor, a jeszcze głupie babsko na niego nakrzyczało. Odwróciła się do niego z rządzą mordu, ale uznała, że nie jest warty jej czasu. Teraz jej uwaga skupiała się na dziwnym zachowaniu Naruto, który wyraźnie nie miał dobrego humoru i stracił nagle swoją otoczkę wioskowego błazna. Coś się święciło, a ona musiała się dowiedzieć, co.
Rozejrzała się uważnie dookoła, a nie widząc nikogo podejrzanego wyciszyła swoją chakrę tak, jak się tego uczyła i pobiegła ostrożnie za blondynem. Musiała się dowiedzieć czy na pewno wszystko z nim dobrze, a przecież nie przyzna się głośno, że martwi ją obecny stan blondyna. Po prostu byli w jednej drużynie i niechętnie to przyznawała, ale zaczął być bardzo pomocny w wielu prostych misjach znajdowania, bo nawet przez sen umiał powiedzieć dokładną lokalizację kota czy dziecka. Mocno ją to zastanawiało i oczywiście zrobiła mały rekonesans, bo nie byłaby inaczej sobą. Nie lubiła nie wiedzieć czegoś. Nie bez powodu była uważana za jedną z najmądrzejszych w klasie.
Dzięki małemu dochodzeni odkryła, że członkowie klanu Uzumaki byli naturalnymi sensorami i jednocześnie wybitnie uzdolnieni w pieczęciach różnego rodzaju. Potrafili odkryć lokalizację każdej żywej istoty w pobliżu od metra do kilku kilometrów, co było porównywalne do Byakugan klanu Hyūga. Pieczęci były w ich rękach jak zabawka dla dzieci, umieli rozpracować każdą z nich i nawet modyfikować lub tworzyć całkowicie nowe. Z początku wyśmiała ten pomysł, żeby to właśnie Naruto był jakiś wybitnie uzdolniony i uznała, że jest pewnie wybrakowanym egzemplarzem, ale po dwóch dniach obserwacji odkryła jak bardzo się pomyliła względem niego.
Chłopak zachowywał się głośno i przygłupio, ale też miewał swoje o dziwo bardzo mądre momenty, co mocno kolidowało z jego metką idioty. Teraz zaś była niemal pewna, że Uzumaki coś ukrywa, ale chciała się tylko przekonać czy nie jest to niebezpieczne dla drużyny. Może i sama nic nie zdziała, ale zawsze może zgłosić to do Kakashi-Sensei, a on wtedy temu wszystkiemu zaradzi...
Prawdopodobnie...
Ukryła się gwałtownie za bramę, która wychodziła na pole treningowe numer osiem, gdzie z oddali już widziała Sasuke. Ostrożnie wysunęła się ze swojej kryjówki. Naruto wyglądał na naprawdę zmęczonego i zniechęconego życiem, a Sasuke zdawał się pełen determinacji, której w nim nigdy wcześniej nie widziała.
- Czego chcesz, Sasuke? - Naruto mruknął mało delikatnie. - Jestem niewyspany i nie jadłem jeszcze śniadania, a zapowiem ci, że ramen, choć kocham nad życie, to nie zalicza się do zdrowego śniadania i przez ciebie nie zdążyłem zjeść nic innego.
- Wybacz, ale nie mogłem dłużej czekać. - Westchnął, pocierając kark. - Naruto, ja... - Spojrzał, gdzieś w bok z widocznym zakłopotaniem. - Ja chyba znam prawdę. Znaczy... Rozwiązałem tę nielogiczną zagadkę, którą mi dałeś i chyba już wiem, co chciałeś powiedzieć, ale nie mogłeś...
- Oh.
- Ta.
Patrzyła niczego nie rozumiejąc. Do głowy wpadła jej myśl, że obaj chłopcy są w sobie zakochani i to jakaś chwila z miłosnego wyznania. Czy to oznaczało, że jej koledzy z drużyny są homoseksualni i z ukrycia spotykają się, żeby nie psuć temu drugiemu reputacji jako kolejnego w kolejce do bycia głową klanu?!
- Orzesz w mordę!! BL naprawdę istnieją i nie tylko w mangach?!
Szybko zatkała sobie dłonią pół twarzy i nos, z którego pociekła krew. Czy właśnie była świadkiem powstania One True Paring w historii i to na żywo?! Będzie świadkiem ich pierwszego pocałunku?! OMG!!! Jak powinna nazwać ich paring?! To za szybko! Nie była przygotowana!
- Cholera... - Naruto wyraźnie zmarkotniał. - Że też akurat musisz to być ty...
Jej oczy rozeszły się na te słowa. Czy Naruto odrzuci Sasuke?!
- Jesteś do dupy z ukrywaniem się, jak mam być szczery. - Sasuke prychnął.
- Ale jednak prawie osiem lat udało mi się wszystkich innych zwodzić, więc nie jestem aż taki do dupy jak uważasz. - Uśmiechnął się z politowaniem. - Nie było to trudne, ale też w sumie nigdy nie miałem drużyny ani nikogo z kim spędzałbym tyle czasu jak z tobą czy Sakurą.
- Kakashi-Sensei wie?
- Ta... - Naruto podrapał się w tył głowy. - Był jednym z kilku osób, które mi pomagały przez ostatnie osiem lat... - Uniósł oczy w niebo z widoczną niechęcią. - Uhhh, nie wierzę, że z waszej dwójki to ty musiałeś odkryć prawdę. Czemu nie Sakura? Chyba bym wolał ją niż ciebie. - Potarł oczy palcami. - W moim życiu jest za dużo Uchiha, zwłaszcza ostatnio...
- Nie przypominaj. - Sasuke wywrócił oczami. - Obito to strasznie upierdliwy gnojek. Męczył mnie o ciebie jak nienormalny, myślałem, że dam mu w końcu po mordzie.
- Chciałbym to zobaczyć. - Uśmiechnął się z politowaniem. - Może i zachowuje się jak dzieciak i czasem niedojrzały kretyn, ale jest kurewsko silny. Nie bez powodu ma miano „Ognista Bestia", więc nie lekceważ go, Sasuke.
Głowa Sakury buzowała od myśli. Czyli Kakashi-Sensei i Obito-San wiedzieli o romansie tej dwójki?! Jak mogła być tak ślepa i nie zauważyć, że tyle razy ostatnio Sasuke dopytywał o Naruto lub niby przypadkiem znajdował go jako pierwszy na misjach, gdzie podobno zasnął. Oparła się plecami o murek. Czuła jak bardzo ma czerwoną buźkę i mogłaby przysiąc, że ulatnia się z niej gorąca para.
- Czyli naprawdę jesteś...
Zakochany w tobie!
- Namikaze? Ta.
Czekaj, co?
Zamrugała z konsternacją.
Czy ona się przesłyszała? Na pewno. To nie możliwe, żeby Naruto był... Jej uśmiech natychmiast opadł, gdy uświadomiła sobie, że wszystko zaczynało układać się w idealną całość. Naruto przecież urodził się w dniu ataku lisa na wioskę i wtedy też zginęli Hokage z żoną, która była z klanu Uzumaki, wiedziały o tym wszystkie dzieci. Był nawet dzień puszczania lampionów na uczczenie pamięci poległych i dwa czerwone symbolizujące małżeństwo Hokage. Uniosła głowę wprost na twarze wykute w skale oddalone w znacznym stopniu. Zasłoniła obiema rękoma nos i usta, tworząc z nich daszek. Jakim cudem dopiero teraz odkryła to podobieństwo Naruto do Yondaime Hokage?! Jak mogła wcześniej tego nie zauważyć? I co najważniejsze, czemu nikt o niczym nie wie? Nie wiedzą, że Yondaime miał dziecko? Syna? Czy to jakiś rodzaj tajemnicy?
- Tak, to tajemnica.
Spanikowana uniosła ramiona, a oczy zaokrągliły się niczym dwa talerze. Czyżby powiedziała to na głos?!
- I wiedzą tylko nieliczni?
Odetchnęła z niemą ulgą, gdy uświadomiła sobie, że była tak pochłonięta własnymi myślami, że kompletnie nie słuchała, co mówią i Naruto musiał odpowiedzieć Sasuke na podobne pytanie.
- Cóż... Wie o tym starszyzna, ANBU z jednostki specjalnej, Kakashi, Obito, Rin, Iruka i oczywiście Hokage. No, Kakashi, Obito i Rin byli w drużynie mojego ojca, więc wiedzieli, że mam się urodzić i cieszyli się niemiłosiernie podobno, więc byłoby dziwnie, gdyby nie wiedzieli. - Zamyślił się na kilka sekund. - Hm, kto jeszcze... Anko, Ibiki, Tendo, Itachi, Mayoki, drużyna Gai'a też wie, ale im osobiście powiedziałem. - Naruto westchnął ciężko. - Miałem przez to niemałe problemy.
- A teraz nie będziesz ich miał z mojego powodu? - Sasuke uniósł brew w górę. - W teorii sam to odkryłem. Dałeś mi zagrać, ale hasła nie były za łatwe.
- W teorii ANBU, który mnie zazwyczaj śledzi już posłał swojego klona z informacją do Hokage, że odkryłeś prawdę. - Wzruszył ramionami, wbijając ręce w kieszenie. - Nie zabiją cię, bo jesteś z głównej gałęzi klanu Uchiha, więc możesz dziękować za swoje pochodzenie. W sumie podejrzewam, że Hokage już gadał o tym z Kakashi'm i rozważali powiedzenie tobie i Sakurze, bo to zbyt kłopotliwe... - Spojrzał w niebo. - Ahhh, mendōkusai...
- Przez takie biadolenie Sasuke wziął cię za kogoś z klanu Nara.
- Obito czy mógłbyś przestać mnie nękać? - Blondyn spojrzał bykiem na starszego Uchihę. - To wkurzające.
- Odpada, taka upierdliwa praca. - Zaśmiał się, a Naruto jęknął załamany. - Znajdźcie Sakurę i do Hokage. Chyba kroi wam się mała misja wsparcia, a właściwie dla ciebie młody, ale wiesz, że nie wysyłają samotnych Gening'ów, więc...
- Dla pozorów wysyłają całą drużynę, tak wiem. - Burknął. - A Sakury nie musimy długo szukać, prawda?
Zesztywniała. W jednej chwili chciała uciec, gdzie pieprz rośnie i nigdy nie wracać, ale jak już została odkryta...
- Ee, hej? - Nieśmiało wyszła ze skromnego ukrycia. - Żeby nie było, nie podsłuchiwałam!
- Ale jednak słyszałaś, co mówimy. - Naruto odparł gładko. Zarumieniła się zawstydzona. - Wiem, że byłaś tam od pytania Sasuke, czy wiedzą nieliczni, ale wyciszyłaś pewnie wcześniej swoją chakrę, więc nie będę pytać, ile słyszałaś. Mogę tylko prosić, żebyś to zachowała dla siebie i udawała, że nic nie zmieniło się między naszą drużyną. - Zmierzył ją chłodno z wyraźną groźbą. - Jeżeli nie chcesz stracić życia, to lepiej milcz. I nie, nie grożę, a grzecznie ostrzegam.
- No, no, no, Naruto, straszysz koleżankę! - Obito roztrzepał jego blond włosy. - Nie martwcie się, Kakashi i Hokage wiedzą już. A teraz czas na misję! - Klasnął w dłonie.
Naruto znów westchnął. Ten dzień naprawdę zapowiadał się na spokojny, a zamiast tego nie jedna, ale dwie osoby odkryły prawdę. Miał tylko nadzieje, że to nie wpędzi ich w objęcia śmierci. Nie chciał kolejnej trupów z jego powodu i nadmiaru wiedzy. Spojrzał na błękit nieba. Zero chmur. Piękna, słoneczna pogoda. Skrzywił się z wyraźną niechęcią.
- Mendōkusai...
★♡★♡★♡★♡★
Data publikacji: 30 Kwietnia 2020
Data korekty: 08 Lutego 2023
Ilość słów przed korektą: 1 929
Ilość słów obecnie: 1 918
Kilka słów od Autorki:
Minimalna korekta interpunkcyjna. Pozmieniałam i skorygowałam również lekko dialogi i opisy, żeby miały większy sens.
Słowniczek dla dociekliwych:
Sensei - Mistrz, Nauczyciel
Mendōkusai - Upierdliwe, Dokuczliwe, Mordęga, etc.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top