9

Zanim zdążyłem dogonić Chrisa i powstrzymać go przed zrobieniem czegoś, co potem mógłby żałować, ten już rozmawiał z Ellie, uśmiechając się do niej, co zresztą było w jego zwyczaju.

Nie mogłem teraz do nich podejść. Było mi strasznie wstyd, ponieważ chyba tylko ja wiedziałam o planach Ellie dotyczących opuszczenia naszego uniwersytetu, a wyszłoby na to, że się wygadałem. I tak było już za późno na to, aby wszystko odkręcić. Nie zrozumcie mnie źle. Uwielbiam Chrisa, bo jest naprawdę doskonałym przyjacielem i wiem, że zawsze, dosłownie zawsze mi pomoże. Niestety, ale czasami jego pomoc jest nie na miejscu. Na przykład taka była w tym momencie.

Ukryłem się za filarem i obserwowałem moich przyjaciół. Dziwiłem się, kiedy patrząc na Ellie mogłem przez cały czas podziwiać jej piękny uśmiech. Czy ta rozmowa była naprawdę tak wesoła? Gdy ja z nią rozmawiałem o jej potencjalnym wyjeździe, walczyłem z tym, aby powstrzymać łzy. Teraz dziewczyna jakby nigdy nic śmiała się z moim przyjacielem, a ja tylko czekałem na to, aż się go zapytam, o czym takim naprawdę rozmawiali.

Z moich myśli wyrwał mnie głos Nicka, chłopaka występującego w przedstawieniu. Aż podskoczyłem, kiedy go za sobą usłyszałem. Z pewnością wyglądałem dziwnie, obserwując z ukrycia miłość swojego życia, ale w życiu już wiele razy zrobiłem sobie wstyd, więc kolejny raz nie był dla mnie żadną nowością.

- Zaczynamy? - spytał chłopak. Och, zapomniałem o próbie.

- Jasne. Już wchodźcie na scenę, zaraz do was dołączę. - zapewniłem swojego kolegę, uśmiechając się do niego.

- Wszystko w porządku? - spytał mnie. Czy naprawdę było aż tak widać, że coś jest źle? Albo Nick tak bardzo znał się na ludziach, albo ja zwyczajnie nie umiałem grać.

- Tak. Wszystko dobrze. Zawołaj wszystkich na scenę, a ja zaraz do was przyjdę. - powiedziałem, po czym odszedłem w bok. Nie chciałem, aby Nick widział, że obserwuję z ukrycia Ellie i Chrisa.

Kiedy już Nick zniknął z mojego pola widzenia, a jego głos usłyszałem na scenie, mogłem swobodnie wyjść ze swojego ukrycia. Nie miałem już zamiaru dłużej patrzeć na rozmawiających i śmiejących się moich przyjaciół, więc postanowiłem przerwać ich sielankę.

- Ludzie, próba. Potem sobie porozmawiacie. - powiedziałem, podchodząc do nich. Posłałem Chrisowi mordercze spojrzenie, na co ten puścił mi oczko. Nie miałem pojęcia, co ten gest miał oznaczać. Musiałem więc czekać do zakończenia próby, aby się dowiedzieć, czego tak naprawdę dowiedział się od Ellie Chris.

Kiedy wszedłem na scenę, wszyscy stali już na swoich miejscach i byli przygotowani do dalszej części próby. Cieszył mnie ten widok. Poczułem, że mam kontrolę nad ludźmi. Najważniejsze było dla mnie jednak to, że inni faktycznie liczyli się z moim zdaniem. Nie byłem już tym szarym Charlie'm, którym byłem jeszcze całkiem niedawno. Na uniwerku moje życie diametralnie się zmieniło, a ja stałem się zupełnie innym człowiekiem.

- Zaczynamy! - krzyknąłem, przerywając wszystkie rozmowy między studentami. Uśmiechałem się do wszystkich mimo tego, że w dalszym ciągu nie miałem pojęcia, co będzie z Ellie. Nie chciałem jej stracić. Za bardzo się do niej przywiązałem i nie miałem zamiaru dać jej tak szybko odejść. Pokochałem ją. Może to dziwne, że pokochałem kogoś tak szybko, ale Ellie miała w sobie to "coś", co mnie do niej przyciągnęło i nie chciało dać mi odejść.

Próba przebiegła sprawie. Studenci bardzo wczuli się w swoje role, a piosenkarze odegrali kawał dobrej roboty. Byłem wszystkim wdzięczny za tak dobrą współpracę. Widać było, że nie tylko mi zależało na tym przedstawieniu.

Po zakończonej próbie wszyscy wyszli z sali teatralnej. Musiałem jeszcze zostać przez chwilę tutaj sam, aby dopracować dekoracje.

Niespodziewanie nagle usłyszałem klaskanie dobiegające z drugiego końca sali. Rozejrzałem się wokół siebie, ale nikogo nie zobaczyłem. Nie miałem pojęcia, kto się tutaj znajduje, ani co się dzieje. Musiałem to jednak odkryć.

Światła na widowni były zgaszone, więc oprócz oświetlonej sceny wokół panowała całkowita ciemność.

- Brawo, Charlie. - usłyszałem męski głos. Teraz naprawdę się wystraszyłem.

Zanim zdążyłem pobiec za kulisy, aby włączyć światła, zobaczyłem pewną postać wchodzącą na scenę z boku. Moje emocje momentalnie opadły.

- Dlaczego mnie tak pan wystraszył? Czy pan tutaj przez cały czas był? - spytałem profesora Farlane'a, który po krótkiej chwili stał już przy mnie.

- Byłem tutaj przez cały czas, panie Puth. Chciałem sprawdzić, czy słusznie powierzyłem panu rolę prowadzącego przedstawienie. - oznajmił.

Jego twarz nie wyrażała absolutnie żadnych emocji, więc nie mogłem tak łatwo wywnioskować, czy moje "sprawowanie" wywarło na nim dobre czy też złe wrażenie.

- Jak w takim razie ocenia pan moją pracę, profesorze? - spytałem.

Farlane przez jakiś czas patrzył mi się prosto w oczy. Ten człowiek znał się na rzeczy. Jemu słowa nie były potrzebne. Potrafił wyczytać ze spojrzenia, co tak naprawdę myślisz i co czujesz. Takich ludzi nazywa się właśnie ludźmi teatru albo nawet aktorami życia.

- Myślę, że podjąłem dobrą decyzję. - rzekł, uśmiechając się do mnie. Odetchnąłem z ulgą. - Jesteś świetny, Charlie. Nie dość, że masz talent do pianina, to jeszcze jesteś doskonałym przywódcą. Wiesz, co mam na myśli. Prawda? - spytał.

- Oczywiście. - odparłem, kiwając twierdząco głową.

Profesor Farlane działał na mnie niecodziennie. Nie czułem się przy nim komfortowo, ale taki był chyba jego cel. Przynajmniej tak się mogłem domyślać. Farlane był doskonałym aktorem, mimo tego, że nie grał w filmie ani w przedstawieniu. Grał w swoim życiu. Mógł grać każdego, kogo zechciał. Był na tyle dobrym aktorem, że mógł robić, co tylko zechciał i nikt nie mógł mu tego zabronić.

- Cieszę się, że przyjęto cię na ten uniwersytet, Charlie. Szukamy tutaj właśnie takich ludzi jak ty. Poza tym, myślę, że na jutrzejszej próbie będę zbędny. Ty sobie ze wszystkim doskonale poradzisz. Wierzę w ciebie. - powiedział Farlane, po czym skierował się do drzwi wyjściowych z sali.

- Czy mógłby pan mi pomóc? - spytałem, zbierając się na odwagę. Nie chodziło mi o to, aby pomógł mi on z przedstawieniem. Miałem nad wszystkim kontrolę i uważałem, że dobrze mi idzie, więc postaram się jak najlepiej, aby przedstawienie wyszło doskonale. Chciałem poradzić się Farlane'a, jako człowieka. Potrzebowałem czyjejś porady, ale musiała to być osoba zaufana. Nikomu tutaj jeszcze na tyle nie ufałem, aby zwierzyć mu się ze swoich problemów, lecz wiedziałem, że profesor Farlane jest to tego idealną osobą.

- Mówiłem, że z wszystkim sobie poradzisz, Charlie. Nie proś mnie o nic, bo nie chcę zmienić o tobie zdania. Póki co, jest ono bardzo dobre, więc sam sobie ze wszystkim poradź. - rzekł, po czym nie czekając na jakąkolwiek reakcję z mojej strony, wyszedł z sali, trzaskając za sobą drzwiami. Nie tego się spodziewałem.

Usiadłem na podłodze przy pianinie i złączyłem ręce, jakby ku modlitwie. Skoro Farlane mi nie pomógł, nikt mi nie pomoże. Chrisowi nie chciałem już nic mówić, bo jego dzisiejsza reakcja mnie zdziwiła. Nie sądziłem, że tak szybko przystąpi do rozmowy z Ellie. Byłem u niej skończony. Z pewnością miałem u niej teraz złe zdanie, bo tym jak opowiedziałem Chrisowi o jej planach.

Zamknąłem oczy, próbując się uspokoić i w miarę możliwości unormować swój oddech i bicie serca. Spadło na mnie za dużo obowiązków. To stało się tak nagle. Była to dla mnie nowa sytuacja, a nawet nie miałem czasu na to, aby się do niej przyzwyczaić. Nie miałem nawet kogo się poradzić. Nie znałem nikogo tutaj wystarczająco dobrze, aby mu zaufać. Chrisa lubiłem, ale całkowitego zaufania do niego z pewnością nie miałem. Przecież nie mogłem porozmawiać z Ellie o niej samej. Nie mogłem jej powiedzieć, że ją kocham i zależy mi na niej jak na nikim innym. Nie mogłem jej tutaj zatrzymać siłą. Skoro miała być tutaj nieszczęśliwa, dlaczego miałaby tutaj zostać? Dla mnie? To nie ma sensu. Ona widzi we mnie tylko kolegę, nikogo więcej. Za to w moich oczach ona jest wszystkim. Wszystkim, co kocham. Wszystkim, co wielbię. Wszystkim, o co powinienem walczyć, ale nie wiem, czy jestem jej wart.

***

Poszedłem do domu. Byłem wykończony. Wiedziałem, że czeka mnie jeszcze bardzo poważna rozmowa z Chrisem. Wreszcie się dowiem, o czym tak naprawdę mój przyjaciel rozmawiał z Ellie.

Czułem się fatalnie. Nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Brakowało mi sił. Czułem się, jakby był nic nie warty i to było najtrudniejsze w odbiorze.

W końcu doczołgałem się do domu. Kiedy tylko byłem już w środku, poszedłem do swojego pokoju i opadłem bezsilnie na łóżko. Wpatrywałem się w swój sufit i wszystko było w porządku, dopóki do pokoju nie wszedł rozweselony Chris.

- Stary, a tobie co? Świętujemy udaną próbę. - powiedział, próbując mnie rozbawić. Chłopak usiadł na fotelu obrotowym, po czym przysunął się do mojego łóżka.

- Idź stąd. Błagam cię. Muszę zostać sam. - poprosiłem chłopaka, zakrywając oczy dłonią.

- Hej, co ci jest, Charles? Nie powinieneś się cieszyć? Studenci właśnie okrzyknęli cię lepszą wersją Farlane'a, a ty rozpaczasz? Coś z tobą faktycznie jest nie tak. - oznajmił Chris. Nie miałem siły nawet na to, aby spytać się go o Ellie.

- Ellie właśnie powiedziała mi coś ważnego. - rzekł, jakby czytając w moich myślach. Spojrzałem się na niego, czekając na jakiekolwiek informacje. Wreszcie zaczął mówić. - Wyznała mi, że chciałaby się z tobą umówić, ale myśli, że ty nie czujesz do niej nic szczególnego. Nie chciała, abym ci to mówił, ale skoro jesteś w takim stanie, to chyba takie coś może ci poprawić humor, mam rację? - spytał.

Gwałtownie podniosłem się na łóżku, tym samym na nim siadając.

- Mów dalej. - poprosiłem, patrząc mu się w oczy.

Jego uśmiech był taki szczery i prawdziwy. Za to ceniłem tego człowieka. To prawda, że jego decyzje zawsze były podejmowane na bazie jednej chwili, ale on zawsze chciał dobrze.

- Ellie chciałaby ci coś ważnego powiedzieć, ale myślę, że ja już więcej ci nie zdradzę. - rzekł tajemniczo, po czym wstał i podszedł do drzwi.

- Czekaj. - powiedziałem. - O co chodzi? Ty nie możesz mi tego powiedzieć.

- Myślę, że ona chciałaby ci to powiedzieć osobiście. - rzekł, po czym wyszedł z pokoju. Zanim zdążyłem się dwa razy zastanowić, wyszedłem za nim. Zeszliśmy na dół schodami, a kiedy już tam dotarliśmy, nie mogłem uwierzyć własnym oczom. To, co widziałem, znacznie przerosło moje oczekiwania.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top