8

Udało mi się. Misja została zakończona sukcesem. Wszyscy, którzy wcześniej odeszli z przedstawienia, do niego wrócili, a ja wiedziałem, że najgorsze jest już za mną. Chris bardzo mi pomógł, aby odzyskać ludzi, którzy mieli wystąpić na dotychczas dla nas najważniejszym występie. Najważniejszym, bo pierwszym. Pierwsze wrażenie jednak zawsze liczy się najbardziej, prawda?

Następnego dnia o dziewiątej rano wszyscy aktorzy stawili się na próbę. Musieliśmy zacząć bez profesora Farlane'a, bo ten nie przyszedł na czas. Szczerze mówiąc, zdziwiło mnie to. Co prawda, Farlane wczoraj wyznał, że od teraz ja jestem odpowiedzialny za przedstawienie, ale nie sądziłem, że weźmie swoje słowa tak dosłownie. Skoro go nie było, to albo musiało się coś stać, albo po prostu dał mi wolną rękę.

Mimo wszystko, ucieszyło mnie to. Uwielbiałem grać w przedstawieniach, ale pomoc w wyreżyserowaniu sztuki była dla mnie nowością, choć byłem na to tak samo podekscytowany jak na swoją grą na pianinie.

Do przedstawienia zostały tylko dwa dni. Było coraz mniej czasu, ale wszystko szło ku dobremu. Najgorsze było to, że musieliśmy znaleźć jak najszybciej kogoś, kto mógłby zastąpić Martina. Chris obiecał mi, że się tym zajmie. Miałem nadzieję, że przyjdzie on jak najszybciej na dzisiejszą próbę, bo Chris również grał tutaj ważną rolę, a jeszcze go nie było na sali.

Czy się denerwowałem? Nie. To chyba raczej nie było zdenerwowanie. Czułem pewnego rodzaju ekscytację, która tylko dodawała mi sił i chęci. Byłem bardzo podekscytowany. Dla mnie takie przedstawienia to był szczyt marzeń. Każdy może fascynować się czymś zupełnie innym, ale dla mnie teatr i pianino to było coś wielkiego.

Na salę weszła Ellie. Dziewczyna już przy wejściu się do mnie uśmiechnęła.

Ostatnich kilka dni było przepełnionych mnóstwem dziwnych wydarzeń. Zacząłem studia, zakochałem się, pierwszy raz w życiu się upiłem, zacząłem pracować w lokalnym kinie, znalazłem przyjaciela jakich mało oraz pobiłem chłopaka, który krzywdził dziewczynę moich marzeń. Tak, to całkiem sporo jak na pierwsze dni nauki na uniwersytecie. Nie wiem, czy mogę się chwalić takimi "osiągnięciami", ale mogę przyznać jedno. Działo się naprawdę wiele.

- Cześć, Charlie. - powiedziała Ellie Shiver, stając przy mnie na scenie. Miałem z tego punktu oko na wszystkich aktorów albo przynajmniej osoby, które za dwa dni miały stać się aktorami z prawdziwego zdarzenia. Bo takie właśnie miało być te przedstawienie. Miało się dziać. Miało być czymś, o czym ludzie będą mówić przez przynajmniej kilka dni i zapamiętają na zawsze.

- Witaj, Ellie. - odparłem, uśmiechając się do niej.

Zanim zdążyłem cokolwiek jej powiedzieć, na salę wparował Chris z jakimś chłopakiem u boku. Nigdy wcześniej go nie widziałem na oczy. Nawet nie byłem pewien, czy jest on z naszego uniwersytetu. Co on znowu wymyślił?

- Mamy następcę Martina! - krzyknął Chris już u wejścia. Widziałem, że mój przyjaciel był bardzo podekscytowany, ale jego ekscytacja nie była ani w jednym procencie podobna do mojej.

- Kto to jest? - spytałem chłopaka, kiedy ten podszedł do mnie i do Ellie z tym człowiekiem.

- Stary, na uniwerku nie mogłem nikogo znaleźć. - rzekł. O nie. Czyli moje obawy już się potwierdziły. Po chwili chłopak kontynuował. - Stwierdziłem, że mój kuzyn idealnie się tutaj nada. - oznajmił Chris.

Mój Boże. On nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.

- Mam na imię Tyler. - powiedział brunet, stojący u boku mojego przyjaciela, podając mi rękę na powitanie.

- Charlie. - odparłem, patrząc mu się w oczy. Może nie będzie tak źle. Tyler wygląda na trochę zagubionego, ale nie miałem większego wyboru. Musiałem go przyjąć do przedstawienia.

- Grałeś kiedyś? - spytałem go.

- Nie. - odrzekł. Zaśmiałem się. Chris faktycznie był bardzo zdesperowany, biorąc pod skrzydła swojego kuzyna. Pozostało mi mieć tylko nadzieję, że wszystko będzie w porządku i Tyler szybko nauczy się tekstu i swojej roli.

- Dobra. Popracuję z tobą. Nie martw się. A tutaj masz tekst. - powiedziałem, wręczając mu do ręki plik kartek. Nie było ich wiele, więc była szansa, że chłopak nauczy się swojej roli perfekcyjnie. Musiałem mieć taką nadzieję.

Nadszedł czas, aby rozpocząć próbę. Rzuciłem wzrokiem na salę i stwierdziłem, że wszyscy już są na swoich miejscach. Musiałem rozpocząć próbę. Nawet, jeśli profesora Farlane'a nie było przy nas.

- Ludzie! - krzyknąłem, aby przyciągnąć uwagę wszystkich. Może powinienem zawołać "przyjaciele"? Albo "obsada"? No cóż, "ludzie" też było w porządku.

Wszyscy skupili swoje spojrzenia na mnie, co odebrałem jako dobry znak. Może faktycznie z mojej roli tutaj coś wyjdzie.

- Jak widzicie, profesora nie ma z nami. Nie wiem, dlaczego nie przyszedł, ale wyznaczył mnie na swoje zastępstwo. Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie przebiegać dobrze. W końcu chcemy wypaść dobrze na przedstawieniu w tej piątek, mam rację? - spytałem, uśmiechając się przyjacielsko do wszystkich moich znajomych.

Wokół rozległy się pozytywne okrzyki, co uznałem za dobry znak.

- Świetnie. Dzisiaj dajcie z siebie wszystko, młodzi aktorzy. Musimy pokazać, na co nas stać. Uda nam się. Wierzę w was. A teraz na miejsca i zaczynamy! - krzyknąłem, klaszcząc trzy razy w dłonie.

- Już się robi, panie profesorze. - usłyszałem głos Ellie. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, po czym pobiegła za kulisy, aby przygotować się do próby.

Byłem z siebie niezwykle zadowolony. Pokonałem swoją nieśmiałość. Pokazałem, że jestem coś wart. Chciałbym, aby moi rodzice jakimś cudem dowiedzieli się o przedstawieniu i przyjechali tutaj tylko po to, aby je zobaczyć. Chciałbym też, aby po przedstawieniu, w momencie kiedy wszyscy mieliśmy się ukłonić, profesor Farlane, zawołał mnie, abym podszedł do niego bliżej i wtedy by powiedział, że te przedstawienie to moja zasługa. Wiem, to tylko moje marzenia, których spełnienie wiąże się z cudem, ale warto marzyć. Przynajmniej żyje w nas jakaś nadzieja, która mówi nam, że nasze życzenia kiedyś mogą się stać prawdą.

Usiadłem przy pianinie, a w odpowiednim momencie pierwsi aktorzy weszli na scenę. Wszystko szło zgodnie ze scenariuszem. Nawet Tyler, który był nowością w naszym przedstawieniu, wczuł się w rolę i idealnie odegrał swoją postać.

Dziwiło mnie to, że Farlane w dalszym ciągu nie pojawił się na sali. Sądziłem, że przyjdzie po maksymalnie pół godzinie, jednak po dwóch godzinach dalej go tutaj nie było.

W końcu zrobiliśmy sobie przerwę. Studenci byli już naprawdę zmęczeni, ale i tak woleliśmy te próby od zajęć, więc nikomu specjalnie nie przeszkadzało to, że musieliśmy w ciągu tych czterech czy pięciu godzin, które normalnie byłyby poświęcone na naukę, siedzieć tutaj i robić próby.

W czasie przerwy podszedłem do Chrisa i jego kuzyna.

- Nieźle ci idzie, Tyler. - powiedziałem, uśmiechając się do chłopaka. Czułem się odpowiedzialny za występujących, bo przecież teraz to właśnie ja byłem kierownikiem. Było to dla mnie porównywalne z rzutem na głęboką wodę, ale póki co, wszystko szło dobrze.

- Dzięki. Moja rola nie jest taka zła. Tekst prosty, postać w miarę do zagrania. Jest okej. - rzekł chłopak, na co ja się do niego uśmiechnąłem i życzyłem mu powodzenia.

Podszedłem do Ellie, która siedziała na krześle ustawionym gdzieś w koncie. Dziwiło mnie to, że dziewczyna z nikim nie rozmawiała. W sumie, jej zachowanie nie powinno mnie dziwić. Ellie przeszła przez piekło spowodowane tym Martinem. Już od samego początku ten chłopak był dla mnie jakiś podejrzany. Na całe szczęście, najgorsze już za nami a ta cała szopka się skończyła.

- Hej. - powiedziałem do dziewczyny, stając obok niej. Ellie nie odpowiedziała. Byłem prawie pewien, że dziewczyna nawet nie zauważyła, iż obok niej stoję. Wpatrywała się ona w podłogę, jakby się nad czymś zastanawiała. - Coś się stało? - spytałem troskliwie. Dopiero wtedy Ellie się ocknęła i mnie zauważyła.

- Przepraszam, Charlie. Zamyśliłam się. Coś mówiłeś? - spytała. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, choć po jej oczach mogłem się domyślić, że Ellie się martwiła.

- Co się dzieje? - spytałem, kucając obok niej. Złapałem ją za rękę. Tak naprawdę, nie poznawałem siebie. Od wczoraj stałem się bardziej śmiały w kontaktach z ludźmi, a moja niepewność siebie tak nagle zniknęła. Czułem się jak nowo narodzony Charlie. Byłem taki sam, ale jednak inny.

- Nic. Jestem zmęczona. Sam wiesz, że ostatnio wszystko szło nie po mojej myśli. Muszę na nowo przyzwyczaić się do życia. - odparła, smutno się do mnie uśmiechając.

- Pomogę ci, Ellie. Nie zostawię cię z tym samej. - zapewniłem ją.

- Dziękuję, Charlie. I tak już wiele dla mnie zrobiłeś. Jestem ci za to naprawdę wdzięczna, ale potrzebuję chwili spokoju. Nie obraź się, ale po przedstawieniu na pewno zniknę z uniwersytetu na kilka dni. Dużo mnie to wszystko kosztowało. Mam z tym miejscem złe wspomnienia. Nie wiem, czy nie przeniosę się na inny uniwersytet. Zawsze marzyłam o Cambridge. Może tam będę mieć jakieś szanse. - oznajmiła.

Myślałem, że po tym, co mi powiedziała Ellie, serce mi pęknie. Nie wierzyłem w jej słowa. Czy naprawdę przez tego śmiecia zwanego Martinem ona była w stanie rzucić swoje marzenia?

Nie mogłem przetrawić jej słów. Po prostu nie mogłem. Poświęciłem dla tej dziewczyny wiele. To dla niej się zmieniłem. To dla niej stałem się odważny. Chciałem ją bronić. Chciałem być dla niej. Chciałem być blisko tej dziewczyny. Czy naprawdę teraz wszystko miało się zmienić?

- Przepraszam cię, Charlie. - powiedziała, wracając swoim wzrokiem na podłogę.

Nic nie odpowiedziałem. Wstałem i odszedłem w tył.

Podszedłem do Chrisa i siłą zaciągnąłem go na salę. Mój przyjaciel zajęły był rozmową z Tylerem, ale ja bardziej go teraz potrzebowałem.

- Co jest? - spytał mnie chłopak.

- Ellie chce odejść z uniwersytetu. - wyznałem, nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego.

Chris patrzył się na mnie jak na wariata. No tak, ta cała sytuacja była jednym wielkim wariactwem, więc rozumiałem go w pełni.

- Jesteś tego pewien? - spytał mnie.

- Pewien w stu procentach. - odpowiedziałem.

- Dobra, synu. Zostaw tę robotę Chrisowi. - rzekł, odwracając się w tył i idąc na backstage.

Nie! Co ja zrobiłem? Chris wprowadzi tylko zamęt. Nie mogłem na nim polegać. Musiałem jak najszybciej go powstrzymać przed tym, co chciał zrobić. Sam nie wiedziałem, jaki był jego plan, ale czułem, że to będzie porażka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top