7

Patrzyłem się na dziewczynę, nic nie mówiąc. No bo co miałem powiedzieć? Czego ona mogła ode mnie jeszcze chcieć po tym, co dla niej zrobiłem? Nie mogłem jej winić za to, że Farlane wyrzucił mnie z przedstawienia, do którego tak intensywnie się przygotowywałem. To była tylko i wyłącznie moja wina i nie mogłem mieć żadnych pretensji do Ellie, choć gdyby nie ona, z pewnością teraz siedziałbym na sali przy pianinie, a próba trwałaby i wszystko byłoby dobrze. Niestety, ale tak nie było.

- Mogę wejść? - spytała, przerywając ciszę, panującą między nami.

- Jasne. - odparłem, zapraszając ją gestem ręki do środka. Nie miałem w tej chwili najmniejszej ochoty na rozmowę z tą dziewczyną. Może jeszcze wczoraj byłem w niej zakochany, ale dopiero teraz dostrzegałem, że wszystko zaczęło się w moim życiu psuć, kiedy na uniwersytet przyjechała Ellie. Miałem skupić się na nauce i dostaniu jak najlepszych ocen. Niestety, ale moja "miłość" do Ellie skreśliła moje plany, czego doskonałym przykładem było wyrzucenie mnie z przedstawienia, na którym tak bardzo mi zależało.

Dziewczyna stała w korytarzu i patrzyła się w podłogę. Ja nie miałem zamiaru jako pierwszy zaczynać tej rozmowy. Do nie ja przyszedłem do niej do domu, ale ona przyszła do mnie. Skoro tutaj przyszła to z pewnością miała ze mną coś do załatwienia. Bez powodu raczej by do mnie nie przyszła.

- Przepraszam cię, Charlie. - powiedziała brunetka, nie zmieniając obiektu podziwiania, którym w dalszym ciągu była podłoga.

- Nie masz za co. - odparłem niemal bez namysłu. To była prawda. Ellie nie miała za co mnie przepraszać. Ona mi tylko powiedziała o tym, co zrobił jej Martin, ale to ja zadziałałem w tej sprawie. Nie miałem do niej o to pretensji. To ja pobiłem Martina.

- Właśnie, że tak. Przeze mnie profesor Farlane wyrzucił cię z przedstawienia. Nie powinnam była w ogóle ci mówić o tym, co mnie spotkało. - rzekła, patrząc mi się w oczy.

Westchnąłem cicho. W jej oczach widniał smutek i wiedziałem, że to właśnie ja byłem jego powodem.

- Mam dla ciebie jedną dobrą wiadomość, Charlie. - powiedziała, zanim ja zdążyłem cokolwiek powiedzieć. - Po tym, co się stało na sali, powiedziałam profesorowi o wszystkim. Już wie, dlaczego tak się zachowałeś. Najlepsze jest to, że po tym, jak Farlane wyrzucił cię z przedstawienia, wszyscy studenci biorący w nim udział również się wypisali. - oznajmiła, a moje oczy o mało nie wyleciały ze swojego miejsca.

- Co? Dlaczego? - spytałem zszokowany.

- Wszyscy wstawili się za tobą. Ludzie z uczelni cię znają i wiedzą, jaki jesteś. Powiedzieli, że jeśli ciebie nie będzie w przedstawieniu, oni nie mają zamiaru brać w tym udziału. - rzekła brunetka.

Teraz dopiero się porobiło...

***

Poszedłem z Ellie i Chrisem do gabinetu profesora Farlane'a. Musieliśmy wyjaśnić całą sprawę. Nie chciałem, aby przedstawienie zostało odwołane i nasza wspólna praca poszła na marne. Nie po to tak intensywnie ćwiczyliśmy wszystko przez ostatnich kilka dni, aby teraz wszystko zaprzepaścić.

Miałem nadzieję, że profesor mnie wysłucha. Nie liczyłem na to, że mi wybaczy i przyjmie z powrotem do przedstawienia, ale chciałem, aby przynajmniej inni nie tracili swoich ról.

- Nie boisz się, Charlie? - spytała mnie Ellie, kiedy staliśmy pod drzwiami, za którymi siedział nasz profesor.

- Czego mam się bać? Zrobiłem coś źle i chcę to wyjaśnić. - odparłem, wysilając się na uśmiech.

- Pójdę z tobą. - zaproponował Chris, jednak ja pokiwałem przecząco głową.

- Muszę załatwić to sam. To wszystko to moja wina i to ja muszę to odkręcić, a nie wy. Zaczekajcie na mnie. Gdybym nie wrócił za godzinę to możecie wtedy dzwonić na policję. - powiedziałem, żartując.

Po chwili odetchnąłem i zapukałem do drzwi. Nie spotkałem się z żadnym odzewem, więc postanowiłem tam wejść i sprawdzić, czy jestem tutaj w ogóle mile widziany.

- Można? - spytałem, wychylając się zza drzwi. Profesor siedział przy swoim biurku i wpatrywał się w ekran komputera, udając, że mnie nie widzi.

- Zależy dla kogo. Jeśli nazywasz się Charles Puth, raczej nie jesteś tutaj mile widziany. - powiedział, a ja westchnąłem. Mimo wszystko, wszedłem do środka i usiadłem na krześle, które przysunięte było do jego biurka.

- Profesorze, zanim pan zrobi coś, czego będzie pan żałował...

- Posłuchaj mnie, Charlie. - powiedział mężczyzna, wchodząc mi w zdanie. - Jestem na ciebie zły za to, co zrobiłeś. Mówiłem ci, żebyś zawalczył o Ellie, ale nie w ten sposób. Po pierwsze mogłeś załatwić to po zajęciach, a po drugie, mogłeś zrobić wszystko spokojniej.

- Wiem, profesorze. Poniosły mnie emocje. Byłem gotów dla Ellie zrobić wszystko, bo byłem w niej zakochany, ale teraz nie wiem, czy to wszystko było tego warte. - odpowiedziałem, patrząc się w papiery, które leżały na jego biurku.

- Charlie, nie mam ci za złe tego, że pobiłeś Martina. - rzekł, a ja spojrzałem się na niego nieco zdziwiony. - Miałeś prawo do zrobić, ponieważ wiem, co ten człowiek zrobił Ellie. Obiecuję ci, że wyrzucę go z uczelni, bo po tym, co nam wszystkim powiedziała Ellie, przyszło do mnie kilka dziewczyn i zgłosiło podobne zachowanie. O ile wiem, Ellie nie była pierwszą ofiarą Martina. Chłopak szukał tylko przelotnych romansów, ale był przy tym niebezpieczny. Nie potrzebujemy tutaj takich ludzi. Gdyby nie ta dzisiejsza sytuacja, z pewnością Martin w dalszym ciągu zastraszałby swoje koleżanki. Jestem ci wdzięczny, Charlie. Po części jestem też na ciebie zły, bo przez ciebie wszyscy odeszli z przedstawienia i zostałem sam.

Informacja, którą podzielił się ze mną profesor nieźle mnie zszokowała. Nie sądziłem, że Martin w ciągu zaledwie tych kilku dni od rozpoczęcia nauki na tym uniwersytecie, zdążył już rozkochać w sobie kilka dziewczyn i tym samym je skrzywdzić. Ucieszyłem się niezmiernie, kiedy Farlane powiedział, że wyrzuci z uniwersytetu mojego wroga numer jeden i tym samym wszyscy będziemy mogli czuć się tu o wiele swobodniej i przede wszystkim bezpieczniej.

- Mam do pana jedną prośbę, profesorze. - powiedziałem, a ten spojrzał mi się w oczy. Musiałem pamiętać, po co tutaj przyszedłem. - Mógłby pan z powrotem przyjąć do przedstawienia moich przyjaciół? Nie mówię o sobie, bo ja na to nie zasłużyłem, ale ci ludzie zrobili co mogli, aby mnie poprzeć. Nie chcę jednak, aby przedstawienie przez to ucierpiało. Ono może stanowić przepustkę dla wielu studentów do kariery.

Miałem nadzieję, że profesor przystanie na moją propozycję. Nie mogłem sobie nawet wyobrazić tego, co by było, gdyby tak wielki wysiłek poszedł na marne. Byłem na uczelni zaledwie kilka dni, ale zdążyłem się już przekonać, jak wielu jest tu ludzi utalentowanych, którzy bez większego wysiłku mogliby osiągnąć coś naprawdę spektakularnego. Byłem pewien, że kiedyś będą naprawdę sławni i zyskają to, o czym od tak dawna marzą.

Oczywiście, ja sam też chciałem zostać sławny i mieć swoich wielbicieli, którzy chodziliby na moje koncert, a bilety na nie zostawałyby wyprzedane się w ciągu zaledwie kilku minut.

- Oczywiście, Charlie. Jeśli twoi przyjaciele tylko będą chcieli zagrać w przedstawieniu, z wielką przyjemnością z powrotem ich przyjmę. Niestety, ale jest jeden warunek. - powiedział. Byłem w stanie zrobić prawie wszystko, aby tylko przedstawienie mogło trwać.

- O co chodzi? - spytałem.

- Bez ciebie przedstawienie nie ma prawa się odbyć, Charlie. Musisz wziąć udział, jeśli chcesz, aby przedstawienie w ogóle się odbyło. - oznajmił, uśmiechając się do mnie.

Nie wiedziałem, czy aby na pewno dobrze usłyszałem. Czy naprawdę mogłem wrócić do przedstawienia? Czy to był tylko jakiś sen, który za moment miał się skończyć?

- Oczywiście. Z wielką chęcią wystąpię w pańskim przedstawieniu. - powiedziałem, próbując nie roześmiać się ze szczęścia.

- To dobrze, Charlie. Muszę ci tylko powiedzieć, że to nie jest moje przedstawienie. To jest twoje przedstawienie. Zależy ci na nim i dobrze to widzę. Ja jestem tylko twoim pomocnikiem. Od teraz mianuję cię głównym prowadzącym. Mam nadzieję, że wszystkim się zajmiesz. Chciałbym, aby wszystko w piątek było perfekcyjne i jestem pewien, że ty o to doskonale zadbasz. - rzekł.

- Dziękuję. - odparłem, po czym wyszedłem z pokoju. Nareszcie mogłem bez problemu się śmiać i cieszyć z tego, co przed chwilą się stało.

- I co? - spytali mnie jednocześnie Ellie i Chris.

- Mogę wrócić do przedstawienia! - powiedziałem radośnie. - Niestety, ale jest jeden warunek. - dodałem, cytując profesora.

- Jaki? - spytali znowu jednocześnie. Wyglądało to przekomicznie.

- Musicie wrócić do przedstawienia i pomóc mi w odzyskaniu studentów, którzy wcześniej grali. Musimy na nowo stworzyć zespół. - oznajmiłem, na co oni bardzo się ucieszyli. Już nic nie było w stanie popsuć mi tego dnia.

Kiedy szliśmy w stronę głównej sali, gdzie właśnie trwała przerwa między zajęciami, zająłem się rozmową z Ellie. Chris nas wyprzedził, aby jak najszybciej powiadomić wszystkich o nowych informacjach.

- Myślę, że po tym, co ci zaraz powiem, ucieszysz się jak jeszcze nigdy w życiu. - powiedziałem, patrząc się na nią z boku.

Ellie spojrzała się na mnie tak, jakby mnie nie zrozumiała.

- Będziesz moim chłopakiem? - spytała, patrząc się na mnie całkowicie poważnie.

- Co? - spytałem totalnie zaskoczony. Nie spodziewałem się czegoś takiego.

- Przepraszam. - odrzekła, śmiejąc się do mnie. - Chciałam zobaczyć twoją reakcję. - usprawiedliwiła się brunetka.

- Zabawna jesteś. - napomknąłem.

- Dobra, Charlie. Żarty na bok. O co chodzi?

- Martin zostanie wyrzucony z uniwersytetu. Okazało się, że oprócz ciebie nękał również inne dziewczyny i również je skrzywdził. Mam nadzieję, że się z tego cieszysz. - powiedziałem.

Dziewczyna spuściła wzrok na ziemię, jakby była niepewna, co ma odpowiedzieć. Mi wystarczyła prosta reakcja. Tak lub nie. Niestety, ale Ellie nie udzieliła mi żadnej z tych odpowiedzi.

- Coś nie tak? Myślałem, że się ucieszysz. - powiedziałem. Jej reakcja była dla mnie naprawdę zadziwiająca.

- Cieszę się, Charlie. Martwi mnie tylko to, że inne dziewczyny też musiały cierpieć przez tego drania. Mam nadzieję, że jeszcze spotka go stosowna kara za to, co zrobił. - odrzekła, patrząc mi się w oczy. Zobaczyłem w nich jakiegoś rodzaju strach. Nie czekałem dłużej. Przytuliłem Ellie, pozwalając jej na upust emocji. Poczułem, że od teraz zaczynamy nowy rozdział w naszej uniwersyteckiej karierze i już żaden Martin nie stanie nam na drodze do szczęścia. Teraz pozostało już tylko jedno. Musiałem wspólnie z Chrisem zwerbować wszystkich, aby wrócili do przedstawienia, które miało odbyć się już w ten piątek.





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top