5

Patrzyłem się na dziewczynę, kompletnie nie wiedząc, co robić. Ellie płakała i drżała, a ja nie miałem pojęcia, co było tego powodem. Chciałem ją o to zapytać, ale z drugiej strony nie chciałem, aby poczuła się przeze mnie jeszcze gorzej.

Przez jakiś czas siedzieliśmy w ciszy, aż w końcu wpadłem na pewien pomysł. Nie byłem co do niego stu procentowo przekonany, ale warto było spróbować. Nie miałem niczego do stracenia.

- Chodź. - powiedziałem do dziewczyny, wyciągając do niej rękę. Wstałem i podszedłem do niej. Ellie spojrzała się na mnie swoimi zapłakanymi oczami, w które teraz nie mogłem patrzeć, ale musiałem to zrobić. Kochałem ją i chciałem jej to udowodnić, ale nie było to takie łatwe. Nigdy nie mówiłem otwarcie o swoich uczuciach, a już na pewno nie opowiadałem o nich ludziom, których praktycznie nie znałem. Niestety, ale Ellie zaliczała się właśnie do tej grupy osób. Kochać to chyba za dużo powiedziane. Kochać można kogoś, kogo zna się od bardzo długiego czasu, komu się ufa i przede wszystkim, do którego naprawdę czuje się coś pięknego. Ja nie znałem tej dziewczyny od długiego czasu, nie ufałem jej do końca, ale za to czułem do niej coś pięknego. Można stwierdzić, że kochałem ją w jednej trzeciej, a sam musiałem się postarać o to, aby móc pokochać ją w pełni.

- Gdzie mamy iść? Zaraz jest próba. - odparła brunetka. Uśmiechnąłem się do niej, jednak ona nie odwzajemniła mojego gestu. Nie liczyłem na to. Tak szybko po płaczu nie można się rozweselić. Wiem to po sobie.

- To nic. Czasami są rzeczy ważniejsze niż próby. - powiedziałem, starając się ją przekonać do swojego pomysłu. To prawda, że zależało mi na próbie i na dobrej opinii u profesora Farlane'a. W jego rękach spoczywała duża część mojej artystycznej przyszłości, ale Ellie była warta grzechu.

Ellie niepewnie podała mi swoją dłoń, a ja obdarowałem ją swoim szczerym uśmiechem. To wszystko było dla mnie niesamowicie piękne. Już dawno nie byłem tak szczęśliwy, a przy tej dziewczynie odzyskałem chęć życia.

Kiedy wyszliśmy z terenu uniwersytetu, poczułem dziwnego rodzaju ekscytację. Byłem narażony na wiele czynników. Nie wiedziałem, jakie wrażenie wywołam na Ellie. co prawda, znałem ją już od jakiegoś czasu, ale było to zaledwie kilka dni. Nie wiedziałem o niej nic, jako o osobie. Ellie była dla mnie jeszcze tajemnicą, którą dzisiaj miałem zamiar odkryć.

- Nie boisz się, że Farlane wyleje nas ze sztuki? - spytała mnie Ellie, kiedy szliśmy po ulicy trzymając się za ręce. Dziwiłem jej się, że pozwalała mi na to, ale nie pytałem jej o nic. Nie chciałem, aby ta magia tak nagle uleciała. Spełniałem właśnie swoje największe marzenie i miałem zamiar doprowadzić do tego, aby wszystko wyszło idealnie.

- Nie. Mówiłem ci już, że niektóre chwile w życiu są warte więcej niż cokolwiek innego. - odpowiedziałem, uśmiechając się do niej.

Wiedziałem, że musiałem wydobyć z niej to i dowiedzieć się, dlaczego płakała. To był mój jeden z wielu celów postawionych na dzisiejszy dzień, ale nie spieszyłem się z jego osiągnięciem. Najważniejsza była Ellie i musiałem uważać na jej uczucia.

- Gdzie idziemy, Charlie? - spytała dziewczyna. Ona naprawdę dzisiaj nie była sobą. Jeszcze wczoraj, kiedy spotkałem ją w bibliotece, wszystko było dobrze. Ellie była uśmiechnięta i nie widać było po niej, aby miała jakieś problemy. Domyślałem się, że chodziło o zerwanie z Martinem, ale czy naprawdę aż tak bardzo jej na nim zależało?

- Zobaczysz za kilka minut. - odparłem. Po tym zapanowała między nami całkowita cisza. Nie przeszkadzało mi to. W dalszym ciągu nie mogłem uwierzyć w to, że trzymałem ją za rękę. Uśmiechałem się sam do siebie, ale wiedziałem, że Ellie jest nieszczęśliwa i to jedynie było powodem do tego, abym nie był w pełni szczęśliwy.

Zgodnie z moją obietnicą, po kilku minutach doszliśmy na miejsce. Przed nami znajdowało się jezioro, które było w tej chwili idealnie oświetlone przez górujące słońce. Na niebie nie było ani jednej chmury, co było niecodzienne dla Gloucester. Chris kilka dni temu pokazał mi to miejsce, a ja momentalnie się w nim zakochałem.

Usiedliśmy razem na ławce. Ellie nic nie mówiła, a ja nie miałem odwagi zacząć. Siedzieliśmy tak bez słowa przez kilka minut, ale w końcu dziewczyna zabrała głos, przerywając niewygodną ciszę, panującą między nami.

- Mogę ci się z czegoś zwierzyć? - spytała dziewczyna, patrząc mi się w oczy. Pokiwałem twierdząco głową. Ellie puściła moją dłoń, a ja od razu zacząłem się zastanawiać, czy zrobiłem coś źle. Dopiero po tym, co powiedziała dziewczyna, byłem pewien, że nie zrobiłem nic niewłaściwego.

- Wczoraj na imprezie całkowicie odpłynęłam. Myślałam, że będę się bawić dobrze, ale nie sądziłam, że Martin jest takim złym człowiekiem. - powiedziała, przerywając na chwilę. - Kiedy przyszłam, Martin przedstawił mnie swoim znajomym z liceum. Nie zapowiadało się na to, że stanie się coś złego. Wypiłam trochę za dużo i wtedy Martin się mnie zapytał, czy będę jego dziewczyną. Nie musiał długo czekać na odpowiedź. Szybko się zgodziłam, a on wtedy...

- Co wtedy zrobił? - spytałem przejęty, widząc na jej twarzy strach pomieszany ze wstydem. Dziewczyna nie umiała się wysłowić. Chwyciłem ją za rękę, aby wiedziała, ze ma we mnie wsparcie i może na mnie polegać. Nie znaliśmy się dobrze, ale chciałem to zmienić. Zwierzenie były do tego najlepszym fundamentem.

- Wtedy poszliśmy do sypialni i on mnie bez powodu uderzył. Nie wiem, dlaczego to zrobił, ale zaraz po tym, powiedziałam mu, że z nim zrywam. Oboje napiliśmy się zdecydowanie za dużo, ale to nie usprawiedliwiało jego zachowania. Martin uderzył mnie po raz kolejny, a je wtedy mu oddałam i uciekłam. - wyznała.

Byłem w szoku. Nienawidziłem Martina od samego początku, ale nie byłem w stanie uwierzyć, że ten człowiek uderzył dziewczynę. Gdyby Ellie zgodziłaby się być ze mną, nigdy bym jej nie uderzył. Traktowałbym ją z należytym jej szacunkiem i dbałbym o nią, jak o swój największy skarb.

Zauważyłem, że Ellie zaczyna płakać, ale nie to chciałem widzieć.

- Wszystko dobrze. Uspokój się. - powiedziałem, obejmując ją ramieniem. Chciałem, aby dziewczyna zapomniała o tym wstrętnym człowieku, który ją tak skrzywdził, ale nie było to takie łatwe.

Ellie bezsilnie opadła mi w ramiona, a ja pozwoliłem jej się wypłakać.

Po jakimś czasie Ellie się uspokoiła i znowu mogliśmy na spokojnie porozmawiać.

- Gdzie cię uderzył? - spytałem. Ona podwinęła rękaw swojej bluzki, dzięki czemu mogłem zobaczyć dwa siniaki na jej przedramieniu.

- Musimy się na nim zemścić. - wyznałem.

- Nie rób nic, Charlie. On mnie skrzywdził, ale nie pozwolę, aby zrobił coś tobie, rozumiesz? - doceniłem to, że dziewczyna tak się o mnie martwiła, ale nie miałem zamiaru zostawić tej sprawy nieporuszonej. Nie chodziło już tylko o Ellie. Skoro Martin nie miał problemu, aby uderzyć ją, z pewnością nie będzie miał problemów, aby pobić inną bezbronną dziewczynę.

- Przykro mi, Ellie, ale nie mogę cię posłuchać. - odpowiedziałem twardo, po czym wstałem i ruszyłem w stronę uniwersytetu.

W drodze powrotnej Ellie starała się wybić mi z głowy pomysł, na który wcześniej wpadłem. Musiałem pokazać Martinowi, gdzie jego miejsce.

Nagle dostałem wiadomość. Wyciągnąłem z kieszeni spodni telefon. Tylko nie to...

Chris : Gdzie ty jesteś?! Jeśli za pięć minut nie zjawisz się na sali, Farlane wyleje Cię z przedstawienia! Chcesz tego?

Nie mogłem do tego dopuścić. Rzuciłem się biegiem w kierunku uniwersytetu, a Ellie biegła za mną, pytając mnie, co robię. Nie odpowiedziałem jej. Nie miałem na to czasu. Są rzeczy ważne i ważniejsze. W tej chwili najważniejsze było dla mnie przedstawienie i wiedziałem, że tak łatwo się nie poddam.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top