2

Chris wyłączył telewizor i spojrzał się na mnie współczującym wzrokiem.

- Tak szybko się zakochałeś? Nie wierzę, Charlie. Jesteśmy tutaj dopiero od kilku dni. - powiedział chłopak. Przecząco pokiwałem głową. Sam siebie nie rozumiałem. Nie powinienem był zakochiwać się w Ellie. Przecież specjalnie przyszedłem na ten uniwersytet, aby kształcić się na artystę. Przez dziewczynę moje marzenia nie mogły ulec zmianie. Musiałem ustalić swoje priorytety i ich się trzymać.

- Ja już sam nie wiem, co do niej czuję. - wyznałem, biorąc głęboki oddech.

- Sam musisz sobie odpowiedzieć na to pytanie. - odrzekł chłopak.

***

Rano poszliśmy z Chrisem na zajęcia. O jedenastej miała odbyć się kolejna próba do naszego przedstawienia, a raczej przedstawienia profesora Farlane'a. Póki co, musiałem jednak przeżyć nudne zajęcia. Tak naprawdę, myślałem, że będą one ciekawe. Tematy były całkiem dobre i potrzebne, ale za to nasza pani profesor fatalnie wykładała, a żadne z nas nie potrafiło nic zrozumieć.

Kiedy tak siedziałem obok Chrisa, czekając na zajęcia, nagle kątem oka dostrzegłem Ellie, która właśnie wchodziła do sali. Momentalnie się podniosłem i szturchnąłem w ramię Chrisa, aby ten zobaczył, o którą dziewczynę mi przez cały czas chodziło.

- O, rany. - usłyszałem szept z ust mojego przyjaciela.

- Co jest? - spytałem, próbując dowiedzieć się od chłopaka, co miał na myśli.

- Ona jest piękna. - powiedział, na co ja westchnąłem.

- Wiem o tym, Chris. - odparłem. Dopiero teraz zrozumiałem, że nie miałem u tej dziewczyny najmniejszych szans. Ona naprawdę była piękna, a ja urodą raczej nie grzeszyłem.

Odwróciłem się w tył, aby zobaczyć, gdzie usiadła Ellie. Zmroziło mi krew w żyłach, kiedy spostrzegłem, że usiadła tuż obok Martina. Zacisnąłem dłonie w pięści, próbując powstrzymać się przed zrobieniem czegoś, czego potem mógłbym żałować.

- Musisz o niej zapomnieć, stary. Przykro mi, że to mówię, ale ta dziewczyna jest z wyższych sfer. Tylko na nią spójrz. Martin ma u niej chyba największe szanse. Przykro mi, Charlie. - powtórzył się chłopak, a mi nie pozostało nic innego, jak pogodzenie się z faktem, że ta dziewczyna nigdy nie będzie moja.

***

Po zakończonych zajęciach udałem się z Chrisem na salę prób. Nie zdziwiłem się za bardzo, kiedy zobaczyłem uśmiechniętą Ellie, stojącą tuż przy Martinie, który również nie krył swojego zauroczenia tą dziewczyną. Ona już była jego. Widziałem w ich oczach to, jak się sobie nawzajem przypatrywali, co chwilę posyłając sobie znaczące uśmieszki.

- Chodź, Charlie. - usłyszałem za sobą głos Chrisa. Aby dojść do pianina, musiałem przejść obok Ellie i Martina. Z trudem musiałem to zrobić. Kiedy złapałem z Ellie kontakt wzrokowy, uśmiechnąłem się do niej, jednak ona nawet nie potrafiła powiedzieć mi zwykłego "cześć". Czy ona naprawdę tak szybko o mnie zapomniała? Nie ukrywałem tego, że było mi przykro.

Dobra, Charlie. Weź się w garść. Przyszedłeś tutaj, aby zrobić swoje. To dzięki tobie te przedstawienie będzie miało swój niepowtarzalny charakter. Bez ciebie te przedstawienie by się nie odbyło. To ty będziesz przez ten cały czas na scenie, a aktorzy będą wchodzić i schodzić. To tak samo jak w życiu. Ty zostaniesz sobą na zawsze, a ludzie, nawet ci, którzy wydawali się być najlepszymi przyjaciółmi, i tak kiedyś odejdą, a ty będziesz musiał liczyć tylko na siebie.

Zająłem miejsce przy pianinie. Rozłożyłem wszystkie nuty na swoich kolanach, aby wszystko posegregować. Profesor Farlane, jak miał w swoim zwyczaju, przyszedł punktualnie. Wszyscy aktorzy szybko ustawili się za sceną, a ja byłem w stu procentach gotowy, aby zagrać pierwszą piosenkę.

Kiedy profesor dał mi znak, że mogę zaczynać, ja zacząłem grać, a na scenę weszli pierwsi aktorzy.

Próba przedstawienia przeszła dzisiaj znacznie lepiej niż ta wczorajsza. Aktorzy znacznie lepiej nauczyli się swoich ról i odegrali emocje, siedzące w ich postaciach. Aż miło było mi patrzeć na nich. Cieszyłem się, że sam byłem ważnym elementem tego przedstawienia. Moim marzeniem było zagranie w musicalu, ale kto wie? Być może jeszcze w tym roku zagralibyśmy musical na deskach naszego małego uniwersyteckiego teatru? Nikt nie powiedział nie. Musiałem jedynie porozmawiać z profesorem i namówić go na swój pomysł. Miałem wiele wizji, jak taki musical powinien wyglądać, jednak nikomu tego nie zdradzałem. Zapisywałem wszystkie swoje pomysły w notatniku, który dostałem na swoje siedemnaste urodziny. Napisałem już cztery musicale, ale nie sądziłem, że kiedyś je gdzieś będę mógł wystawić.

Po próbie Chris postanowił, że pójdziemy do szkolnej biblioteki. Co prawda, nie miałem w swoim zwyczaju czytania książek, ale nie odmówiłem mu. I tak na dzisiejszy wieczór nie miałem żadnych planów. Wieczorem może poszedłbym do kina, aby coś obejrzeć, ale na to też nie miałem ochoty.

Myślałem, że studia będą czymś fajnym, a póki co okazywały się być jedynie ciężką pracą. Może gdybym nie pokazał profesorowi swoich umiejętności gry na pianinie, wcale nie miałbym tak dużo pracy, ale w końcu na to właśnie czekałem przez kilka lat. Od dawna chciałem grać na pianinie przed wielką publicznością, a w najbliższy piątek miałem do tego najbliższą okazję. Nie mogłem doczekać się przedstawienia i zobaczyć reakcję widowi. To miał być dla mnie wielki krok w przyszłość. Jeżeli ktoś z branży by mnie zauważył, wtedy miałbym wielkie szanse na to, aby zostać światowej sławy gwiazdą.

Niestety, ale na razie musiałem odrzucić wszystkie swoje marzenia i wizje na bok. W tej chwili najważniejsze było dla mnie to, aby jak najlepiej wypaść na piątkowym przedstawieniu.

Kiedy już byliśmy w uniwersyteckiej bibliotece, Chris poszedł szukać książek, które miał przeczytać na najbliższe zajęcia ze sztuki nowoczesnej, a ja usiadłem przy stole i wziąłem do ręki pierwszy lepszy komiks. Chyba tego właśnie teraz potrzebowałem.

Po piętnastu minutach Chris dalej nie wracał. Miałem już dość siedzenia przy stoliku i patrzenia się w nudne obrazki, więc wstałem i poszedłem szukać czegoś dla siebie. Kiedy tak przechodziłem między kolejnymi półkami, nagle stanąłem jak słup soli i przypatrywałem się osobie, która znajdowała się tuż przede mną.

Stała tam ona. Dziewczyna miała nałożone na uszy białe słuchawki, które idealnie do niej pasowały. Co ja w ogóle mówiłem? Cokolwiek by na siebie założyła, wyglądałaby pięknie.

Ellie uśmiechnęła się do mnie radośnie, absolutnie nic nie mówiąc, po czym wyminęła mnie i zniknęła za regałem pełnym książek. Czy właśnie objawił mi się anioł? Nie, Charlie. Zapomnij o niej. Ona była dla ciebie tylko miła z tego względu, że potrzebowała pomocy przy pierwszym dniu na uniwersytecie. Teraz cię nawet nie zauważa. Nie staraj się o nią, Charlie.

- Charlie, widziałeś to? - spytał Chris, który zupełnie niespodziewanie szturchnął mnie w ramię. Nawet nie zauważyłem, kiedy pojawił się obok mnie.

- Co? - spytałem, nie wiedząc, co chłopak miał na myśli. Chris popchnął mnie w przód, a ja za regałem zobaczyłem Ellie. Dziewczyna się do mnie uśmiechnęła, a ja nie wiedząc, co zrobić, również nieśmiało się do niej uśmiechnąłem i pokiwałem ręką.

- Nie rób mi tego, Chris. - wyszeptałem, jednak ten już szedł ze mną w kierunku Ellie, a ja sztucznie i nerwowo się uśmiechając, powiedziałem do mojego przyjaciela.

- Jeszcze się na tobie zemszczę.

- Cześć, Ellie. - powiedział radośnie Chris, a ja szturchnąłem go łokciem w brzuch. On chyba jednak się tym nie przejął, bo śmiało kontynuował.

- Mój przyjaciel Charlie chciałby z tobą porozmawiać, ale trochę się ciebie boi, więc postanowiłem, że mu odrobinę pomogę. - oznajmił, po czym odszedł, uprzednio cicho mówiąc.

- Jeszcze mi za to podziękujesz.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top