12
Następnego dnia wstałem dość wcześnie. Chris jeszcze spał, a ja już byłem na nogach.
Po śniadaniu wyszedłem z domu. Chciałem zrobić sobie poranny spacer i przemyśleć kilka spraw. Wszystko jak na razie szło w dobrym kierunku. Moja relacja z Ellie nabierała kolorów i wszystko działo się powoli, tak jak być powinno. Już jutro miał nastąpić dla mnie bardzo ważny i w pewnym sensie decydujący dzień. Dzień naszego przedstawienia. Byłem bardzo podekscytowany. Nie mogłem się doczekać, aby poznać opinie publiczności na temat tego, co w gruncie rzeczy przygotowałem sam. Oczywiście, pamiętam o profesorze Farlane'ie, który był postawą naszego przedstawienia, ale później to właśnie on dał mi wolną rękę i zostawił samego ze scenariuszem. Chwała mu za to. Myślałem, że nie uda mi się opanować tego chaosu między aktorami, ale wszystko było dobrze.
Poszedłem do parku, który uwielbiałem. Było tutaj bardzo spokojnie, a o tak wczesnej porze park nie cieszył się dużym zainteresowaniem mieszkańców, co dla mnie jak najbardziej było dobre.
Chodziłem po ścieżkach parku i myślałem. Dużo myślałem. To właśnie kochałem. Chwile spędzone na myśleniu w samotności. To mnie odstresowywało. To był mój ulubiony sposób na spędzanie wolnego czasu.
Myślałem o przedstawieniu. Myślałem o wczorajszej imprezie. Myślałem o Ellie.
Ellie... No właśnie. W dalszym ciągu czułem się źle, że nie zgodziłem się na bycie jej chłopakiem. Przecież o tym właśnie marzyłem, prawda? Dlaczego więc się nie zgodziłem?
Odpowiedź jest prosta, ale i tak czuję się z tym źle. Nie jestem jeszcze gotowy na poważny związek. Czuję się dzieckiem i po prostu się boję, że nie dałbym Ellie tego, czego ona by ode mnie oczekiwała. Gdyby ten związek był dla mnie, zgodziłbym się od razu! Jednak nie mogłem tego zrobić. Tutaj chodzi o Ellie. Wolę być jej najlepszym przyjacielem, a nie chłopakiem jej koszmarów.
Usiadłem na ławce, wpatrując się we wschodzące słońce. Takie chwile chciałbym dzielić z Ellie, ale to się stanie za kilka lat. Być może, nie jestem tego pewien. W życiu nie można brać niczego za pewnik, a na swój sukces trzeba długo i ciężko pracować. To moja życiowa dewiza.
Zastanawiałem się nad tym, co słychać u moich rodziców. Kiedy tylko o nich myślałem, od razu czułem ból i smutek. To oni mnie zostawili. Ja wyjechałem z domu, ale to przecież oni mnie zostawili. Nie chcieli, abym rozwijał swoje pasje. Gdybym tylko mógł im pokazać, co zrobię jutro. Tak bardzo bym chciał, aby zobaczyli nasze przedstawienie i zrozumieli, że się co do mnie mylili.
Po jakimś czasie ruszyłem dalej. W parku pojawili się pierwsi biegacze. Podziwiałem ich. Ja byłem leniuchem i sądzę, że nic nie byłoby w stanie ściągnąć mnie z łóżka o szóstej rano, aby zadbać o swoją formę. Mogłem wcześnie wstać tylko po to, aby pobyć sam na sam z naturą, ale biegać na pewno mi się nie chciało.
Czas zleciał szybciej niż myślałem. Spojrzałem się na zegarek. Była ósma. Najwyższy czas iść na uniwersytet, aby odbyć tą najważniejszą próbę. Czas, aby spotkać się z Ellie i zobaczyć jej piękny uśmiech, który kochałem coraz bardziej z dnia na dzień.
Po kilkunastu minutach spaceru dotarłem na uniwersytet. Spotkałem przed wejściem kilku studentów, którzy brali udział w przedstawieniu. Byli tak samo podekscytowani jak ja, co można było wywnioskować po ich uśmiechach na mój widok.
Moje marzenia zaczęły stawać się prawdą. Tak bardzo bym chciał w przyszłości zajmować się tworzeniem przedstawień. Teraz to tylko początek i nawet nie wiem, czy ten początek będzie miał kontynuację, ale wierzę w to całym swoim sercem. Wierzę w to, że moje marzenia w końcu staną się prawdą i udowodnię ludziom, którzy we mnie nie wierzyli, że nie mieli racji.
Wszedłem na salę i zobaczyłem wszystkich. Wszystkich ludzi, których kilka tygodni temu jeszcze nie znałem. Wszystkim, których teraz już znałem i wiedziałem, jak wartościowymi ludźmi oni byli. Widziałem Tylera. Widziałem Chrisa. Widziałem Johna. Widziałem Andy'ego. Widziałem mnóstwo innych osób, które zaangażowane były w przedstawienie, ale najważniejsza osoba szła właśnie ku mnie, po czym mnie przytuliła. To była ona. Dziewczyna moich marzeń. Dziewczyna moich snów. To była Ellie.
- Tęskniłam za tobą, Charlie. - powiedziała dziewczyna. Z jej twarzy nie mógł zniknąć uśmiech. Tak bardzo chciałem ją pocałować, ale nie mogłem tego zrobić. Jeszcze nie teraz.
- Nie widzieliśmy się tylko kilka godzin. - odparłem, śmiejąc się.
- Te kilka godzin było dla mnie jak cała wieczność, więc mogę śmiało powiedzieć, że za tobą tęskniłam. - oznajmiła, po czym się zaśmiała i wróciła do grupy moich "aktorów".
Próba zaczęła się punktualnie i wszyscy się na nią stawili. Wszystko obyło się bez żadnych problemów.
Zrobiliśmy próbę trzy razy. Uważałem, że dłużej nie trzeba niczego poprawiać, bo wszystko było tak, jak być powinno. Wszystko było na swoim miejscu, a jakiekolwiek poprawki były zbędne, bo mogły jedynie zniszczyć przedstawienie.
Bardzo nie mogłem się doczekać jutra. Byłem podekscytowany jak nigdy. No może nie będę liczył chwili, w której po raz pierwszy zobaczyłem Ellie, bo to zdecydowanie było najpiękniejsze uczucie, jakiego kiedykolwiek doświadczyłem, ale nieporównywalne z przedstawieniem.
Traktowałem te przedstawienie jak swoje dziecko. Stworzyłem je. W porządku, profesor Farlane był jego podstawą i fundamentem, ale ja nadałem mu koloryt i charakter. Ja zrobiłem z niego arcydzieło.
Nigdy nie lubiłem się chwalić, ale taka była prawda. To moja ciężka praca, jak i również moich przyjaciół, zrobiła z tego przedstawienia prawdziwe arcydzieło, które jutro będzie miał okazję zobaczyć cały świat. W porządku, może nie cały świat, ale ten najważniejszy świat, którego zdanie było dla mnie niezmiernie ważne.
Siedzieliśmy w teatrze uniwersyteckim do siedemnastej. Później wszyscy mieliśmy iść na piwo, ale mnie ktoś zatrzymał. Co prawda, wcale się tego nie spodziewałem i zaskoczeniem było dla mnie to, że profesor Farlane chciał ze mną porozmawiać. Jeszcze większym zaskoczeniem było dla mnie to, co powiedział profesor. To mnie zszokowało i teraz wszystko, co działo się w przedstawieniu, było dla mnie bez sensu. Musiałem wszystko zmienić. Musiałem.
- Nie wiedziałem, że oni zechcą przyjechać, Charlie. Nie spodziewałem się tego, naprawdę. - powiedział Farlane, a ja aż usiadłem na jednym z krzeseł, znajdujących się na widowni. Już jutro na tej sali mieli zasiąść rodzice "aktorów" i nauczyciele uniwersytetu. Jak się przed chwilą okazało, to nie byli wszyscy goście.
- Co ja teraz zrobię? Będę musiał to wszystko zmienić. Przecież nie wystawię takiego czegoś przed tymi ludźmi! - oburzyłem się.
- Nie poprawiaj już nic, Charlie. Nie ma po co tego robić. Podglądałem twoje przedstawienie i jest idealne. Jestem pełen podziwu dla ciebie, że stworzyłeś coś takiego, ale nic nie zmieniaj, dobrze? Po prostu się postaraj i wszystko wyjdzie. Trzymam za was kciuki. Do zobaczenia jutro. - powiedział, po czym wyszedł z sali, zostawiając mnie zupełnie samym. Samym z tysiącem myśli.
Bałem się. Nie tak to sobie wyobrażałem. Myślałem, że przedstawienie odbędzie się w stosunkowo lekkiej i luźnej atmosferze, ale po tym, co oznajmił mi Farlane, zacząłem widzieć moje arcydzieło jako zwykły śmietnik.
Nie chciałem zawieść profesora. Nie chciałem zawieść siebie. Nie chciałem zawieść swoich przyjaciół, którzy włożyli w przedstawienie dużo wysiłku i serca.
Po jakimś czasie wyszedłem z sali. Kilka minut zajęło mi dojście do baru, w którym siedzieli moi znajomi z przedstawienia. Widziałem ich przez okno baru. Wszyscy się śmiali i dobrze bawili, ale byłem pewien, że po moich wieściach już nie będą tacy zadowoleni. Nie chciałem im tego mówić, ale lepiej było to zrobić. Byłoby to fair. Nie mogłem ich przecież oszukiwać.
Kiedy wszedłem do baru, wszyscy zaczęli bić brawo i skandować moje imię. Uśmiechałem się do nich, ale mój uśmiech był tylko namalowany. Był nieszczery.
Podszedłem do nich i usiadłem między Chrisem a Ellie. Tyler zamówił mi piwo, ale zanim je dostałem, oznajmiłem wszystkim tutaj zgromadzonym, kto jutro zasiądzie na widowni.
- Profesor Farlane mnie złapał i powiedział, że jutro na widowni będzie dwóch przedstawicieli Royal Academy of Dramatic Art. Musimy się postarać, bo jeśli im się spodoba nasze przedstawienie, wystawią o nas dobrą opinię i będziemy mogli zapisać się na dodatkowe zajęcia do tej szkoły, a jeśli im się nie spodobamy to będziemy mieli problemy.
Ich uśmiechy momentalnie zniknęły. Mój entuzjazm i podekscytowanie zniknęło wraz z nimi. Bałem się. Wszyscy się baliśmy, ale może to nas motywowało do jeszcze lepszego występu? O tym przekonamy się już jutro. Już jutro dowiemy się, czy jesteśmy czegoś warci, czy być może nasze starania były bezsensowne.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top