10
Myślałem, że na dole zastanę Ellie. Oczywiście. Chris miał rację. Była tam Ellie. Problem tkwił w tym, że oprócz Ellie w naszym salonie stała cała ekipa z naszego przedstawienia. Nick, Tyler, Josh, Megan i wielu innych. Na środku stała Ellie, która uśmiechała się do mnie radośnie.
Nie wiedziałem, jaki był powód ich wizyty tutaj. Tym bardziej zadziwiał mnie fakt, że w pokoju znajdowało się mnóstwo balonów powieszonych na karniszu czy w innych miejscach.
- Chyba nie jesteś za bardzo zadowolony, że tutaj wpadliśmy. - zauważył Nick.
- Nie. Nie o to chodzi. - zacząłem się tłumaczyć, dużo przy tym gestykulując. Zawsze tak się zachowywałem, kiedy się denerwowałem. - Nie wiem tylko, dlaczego tutaj przyszliście. Mam urodziny i o nich zapomniałem? - spytałem, żartując.
- Nie, głuptasie. - powiedziała Ellie, podchodząc bliżej mnie. - Chcieliśmy podziękować naszemu wspaniałemu dyrektorowi od przedstawienia za tak wspaniałe przygotowanie nas do występu. - oznajmiła dziewczyna
- Przedstawienie dopiero pojutrze. Dajcie spokój. Jutro czeka nas najtrudniejszy dzień. Na świętowanie przyjdzie czas później. - oznajmiłem, uśmiechając się do wszystkich ludzi zgromadzonych w naszym salonie.
W tej chwili byłem bardzo dumny. Nie byłem dumny tylko z siebie, ale z nas wszystkich. W tak krótkim czasie utworzyła się między nami niepowtarzalna więź. Staliśmy się dla siebie kimś więcej niż tylko ludźmi, których znamy w widzenia z wykładów. Staliśmy się ekipą. Czy zgraną? O tym przekonamy się już w ten piątek. Boję się tego dnia, nie mogę tego ukryć. Nie wiem, czy ktoś na scenie nie zapomni tekstu i tym samym zniszczy całe przedstawienie. Nie obwiniam nikogo, jeszcze nie. Przecież nawet gdyby tak się zdarzyło, to nie będzie wina tych ludzi, tylko ich stresu. Póki co, muszę myśleć w pozytywnych kolorach. Włożyłem w te przedstawienie całego siebie. Jestem pewien, że jeśli w odległej przyszłości ktoś przypomni mi o tym dniu, w którym wystawiłem pierwsze prawie swoje przedstawienie, będę myślał tylko o jednym. O Ellie. W tych czasach Ellie będzie już moją żoną i będziemy mieć dwójkę dzieci. To jest oczywiście moje marzenie i najlepszy scenariusz. Nie wiem, jak będzie wyglądać moja przyszłość. Bardzo bym chciał, aby znalazło się w niej miejsce dla Ellie, ale nie mogę na nią naciskać.
- Po przedstawieniu też możemy zrobić imprezę. Nie martw się, Charlie. Życie studentów to nie tylko nauka, ale też imprezy. - rzekła dziewczyna. Momentalnie przypomniała mi się impreza, na którą zaprosiła mnie Ellie. Nie skończyła się dla mnie najlepiej, ale już nie będę do tego wracał.
- Impreza przed przedstawieniem to nie jest chyba dobry pomysł. - powiedziałem.
- Nie bądź takim sztywniakiem, Charlie! - krzyknęła Jade, która siedziała na kanapie z Johnnym. Miałem tylu nowych przyjaciół, że nawet nie wiedziałem, czy aby na pewno pamiętam ich imiona, ale starałem się ich zapamiętać. To dopiero początki moich studiów, nie obwiniajcie mnie.
- Nie jestem. - zaprzeczyłem.
- To prawda. - rzekł Chris, którego jakimś cudem dostrzegłem w tym tłumie ludzi, znajdujących się w moim salonie. - Charlie wbrew pozorom jest najbardziej rozrywkowym chłopakiem jakiego znam. Uwierzcie mi. Jeszcze się o tym przekonacie. Poza tym, że jest perfekcjonistą, jest bardzo rozrywkowy.
Wszyscy spojrzeli się na Chrisa jak na wariata. Wszyscy, łącznie ze mną.
Po chwili Nick puścił głośno muzykę z radia, a wszyscy momentalnie poderwali się do tańca. Nie widziałem siebie w roli tancerza, więc chciałem się jakoś wycofać do swojego pokoju, aby nikt mnie nie zauważył, jednak w porę Ellie złapała mnie za rękę. Niech to.
- Nie uciekaj, Charlie. Przyszliśmy tu dla ciebie. - powiedziała dziewczyna.
- Gdybyście przyszli tutaj dla mnie, nie zrobilibyście sobie imprezy. Szukaliście tylko dobrej miejscówki na zabawę no i ją macie. Proszę. - odparłem, po czym wyszarpnąłem rękę z jej uścisku. Odwróciłem się w tył i wszedłem po schodach na górę, po czym zamknąłem się w swoim pokoju.
Przez chwilę nie dochodziło do mnie to, co tak naprawdę powiedziałem Ellie. Kilka dni temu dałbym wszystko, aby z nią się umówić, a dziś tak się do niej odezwałem.
Miałem jednak do tego powód. Nienawidziłem imprez. Szczerze ich nienawidziłem. Nie chodziło już tylko o tą imprezę, na której byłem niedawno i dowiedziałem się tam, że Ellie chodzi z Martinem. Nie, wcale nie miałem jej na myśli. Chodziło bardziej o lata mojego liceum, kiedy to imprezy były czymś normalnym i nawet taki "sztywniak" jak ja je lubił.
Jeździłem z kolegami z klasy na imprezy co dwa tygodnie. Mieliśmy swój stały kierunek, jakim był klub znajdujący się w sąsiedniej miejscowości. Zazwyczaj byli tam wszyscy ludzie z naszej klasy, więc ja, nie chcąc być odrzucony z grupy, również siłą rzeczy musiałem tam jeździć.
Jeździłem tam do czasu. Kiedyś w listopadzie na jednej z imprez stało się coś, czego już chyba nigdy nie zapomnę i będzie mnie to dręczyło do końca życia.
O co chodzi? Na tej imprezie na początku wszystko było dobrze. Nic złego się nie działo. Moi koledzy siedzieli przy barze i pili drinki, a ja dotrzymywałem im towarzystwa. Po jakimś czasie podeszła do mnie pewna dziewczyna. Nigdy przedtem nie widziałem jej na oczy. Przedstawiła mi się i trochę ze sobą porozmawialiśmy. Po chwili Amber, bo tak miała na imię tajemnicza dziewczyna, zaproponowała mi spacer. Byłem nią zachwycony, więc bez wahania się zgodziłem.
Poszliśmy razem do parku. Podczas drogi rozmawialiśmy ze sobą i śmialiśmy się. Zupełnie niespodziewanie w naszym kierunku zaczęło biec dwóch chłopaków. Byli może o kilka lat starsi ode mnie. Nie wiedziałem, co się dzieje. Dopiero kiedy przy nas stanęli, a jeden z nich zaczął okładać mnie pięściami, zrozumiałem, że dzieje się coś złego. Próbowałem się bronić i kryć rękoma atakowane przez nieznanego napastnika części mojego ciała, ale nie szło mi to najlepiej.
Zauważyłem, że Amber ucieka. Dobrze zrobiła. Ona nie miała prawa być pobita. To ja musiałem stawić czoła tym ludziom. Nic im nie zrobiłem, a mimo to, zaczęli mnie bić.
Po chwili dołączył się ten drugi. Bili mnie tak, że w końcu upadłem na ziemię. Chciałem się skulić, ale oni zaczęli mnie kopać. Nie wołałem o pomoc. Nikt by mnie nie usłyszał.
Dopiero po chwili jeden z nich zapytał się mnie, co łączy mnie z Amber. Odpowiedziałem, że nic. On jednak nie uwierzył i kontynuował okładanie mnie pięściami.
Po jakimś czasie oboje przestali i zaczęli ze mną normalnie rozmawiać. Tak, jakby nic się nie stało.
- Słuchaj, chłopaku. Teraz już wiesz, kto tutaj rządzi. Amber jest moją dziewczyną i nie pozwolę, aby chodziła z kimś takim, jak ty. W ogóle nie mogę pozwolić na to, aby zbliżała się do jakiegokolwiek chłopaka oprócz mnie. Chciałem ci uświadomić, że nie masz u niej szans i ostrzec, abyś już nigdy więcej się do niej nie zbliżył. - powiedział, po czym odszedł wraz z tym drugim.
Przeżyłem po tym traumę. Obiecałem sobie, że już nigdy nie umówię się na randkę z żadną dziewczyną, ale chyba bym w tym za długo nie wytrwał. Jak się okazało, miałem rację. Ellie całkowicie zawładnęła moim umysłem. Najgorsze w tej chwili było to, że tak nieciekawie się do niej odezwałem. Nie chciałem jej urazić, ale to wszystko przez tę imprezę. Fakt, moi znajomi mieli prawo nie wiedzieć o historii z mojego licealnego życia. To moja wina, że tak jej odpowiedziałem. Moja i tylko moja.
Siedziałem w swoim pokoju na łóżku i patrzyłem się w swoje dłonie. Nie miałem pojęcia, co robić. Iść na dół i przeprosić Ellie? Wstyd mi. Zachowałem się źle i teraz tego żałuję.
Nagle usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Podniosłem głowę i ujrzałem w nich Chrisa. Westchnąłem z ulgą, ponieważ gdyby to była Ellie, z pewnością spaliłbym się ze wstydu.
- Wszystko w porządku, stary? - spytał mój przyjaciel. - Ellie powiedziała mi o tym, co jej powiedziałeś. - oznajmił.
Załamałem się. Dlaczego ona powiedziała to Chrisowi? Nie mogła zachować tego dla siebie? Teraz nie dość, że jest mi wstyd przed Ellie to na dodatek mam czego się wstydzić przed Chrisem. Gorzej być nie mogło.
Opowiedziałem Chrisowi o swojej historii z imprezami. Zrozumiał mnie i za to byłem mu bardzo wdzięczny. Powtórzę to po raz kolejny. Taki przyjaciel to skarb.
- Myślę, że powinieneś ją przeprosić i opowiedzieć jej to, co powiedziałeś mi. - rzekł.
- Tak uważasz? - spytałem niepewnie.
- Jasne. Jeśli jej to powiesz, Ellie nabierze do ciebie zaufania. Uwierz mi, Charlie. Trochę znam się na dziewczynach. Ty jej wyjawisz swój sekret, ona wyjawi ci swój i coś się między wami utworzy.
Uśmiechnąłem się sam do siebie po jego słowach. Może Chris faktycznie miał rację? Nie mogłem się poddawać po jednym niepowodzeniu.
- Zależy ci na niej, prawda? - spytał.
- Oczywiście, że tak.
- To o nią zawalcz, chłopie. Nic łatwo nie przychodzi. Raz ci się nie udało, trudno. Za drugim razem się uda. - powiedział, poklepując mnie przyjacielsko po plecach.
- Dzięki, Chris. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.
- Z pewnością nic, bo to ja wypchnąłem cię do Ellie. Pamiętaj o tym. - rzekł, po czym wstał i wyszedł z mojego pokoju.
Teraz naprawdę zmieniło się moje nastawienie. Uśmiechałem się do siebie. Będę o nią walczył. Zrobię to.
Wstałem i zszedłem na dół. Byłem uśmiechnięty jak nigdy. Szukałem w salonie Ellie. W końcu ją znalazłem. Niestety, ale nie tak wyobrażałem sobie dzisiejszy wieczór, który już w moich myślach tak dobrze się zapowiadał.
Ellie stała przy stole w kuchni. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że obejmował ją Tyler. Nie tak to miało wyglądać. Nie tak to miało przecież wyglądać!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top