🌌28🌌
🍎🍎🍎
Regina słuchała z uwagą Jonathana, który opowiadał o pojawieniu się bohaterów. Gniew ściskał jej gardło, gdy tylko myślała o historii Nikodema. Była kompletnie wymyślona, ale tak czy inaczej martwiła się o reakcje jej rodziny. Zastanawiała się, czy mu uwierzyli. Sądziła, że w nią wierzą, ale ta sytuacja była na tyle pokręcona, że sama nie wiedziała co myśleć.
— Co oni na to? — zapytała, wpatrując się w stół.
Jonathan na początku nie rozumiał pytania, ale po chwili zaczaił.
— Chyba w twoją śmierć uwierzyli — odparł niepewnie. — Udali się do waszego starego świata i podobno przenieśli się do lasu. Nie znaleźli miasta. Sądzę, że co do twoich czynów mają spore wątpliwość.
— Skąd wy to wszystko wiecie? — Mężczyzna nie odpowiedział od razu.
Nie chodziło tu o kwestie zaufania, ale z doświadczenia wiedział, że im więcej ludzi wie, tym większa jest szansa, że takie informacje dotrą do nieodpowiednich uszu. Mimo wszystko wiedział, że Regina nie zechce współpracować, jeśli jej tego nie powie.
— Mamy kilku informatorów z zamku oraz jednego, który jest niemal prawą ręką Joviana — powiedział cicho.
Regina uniosła brew z wrażenia.
— Widzę, że wasza organizacja jest naprawdę nieźle ustawiona — odparła z podziwem w głosie. — W porządku. Chcecie pozbawić władzy Joviana, ale czy nie zrobi tego Śnieżka? Wątpię, że pozostawi mu władzę.
— Skądże — rzucił Sahir. — Odbierze mu ją, a on pewnej nocy poderżnie jej gardło lub doda trucizny do obiadu. To szaleniec, który zrobi wszystko, żeby mieć koronę.
— A teraz, gdy Nikodem go wspiera, to faktycznie cyrk na kółkach — powiedziała zniesmaczona. — Zastanawiam się, czemu chcą organizować bal z tematyką masek.
Sahir roześmiał się, wiedząc co się stało w Storybrooke. Dla niego również wydawało się to dziwnie, ale w przeciwieństwie do Reginy znał plany Joviana.
— Masz wrażenie, że oddają jej cześć? — Regina kiwnęła posępnie głową, uśmiechając się. Stary mag sprawiał, że samopoczucie się poprawiało. — Też było to dla nas zaskoczeniem.
— Czyli Alex się z wami kontaktował? — zapytał Jonathan, a Sahir przytaknął.
— Ich plan jest zaskakująco sprytny — rzucił, kręcąc głową. Jego natura była zawsze mocno obiektywna, więc i plan wroga potrafił docenić. — Bal maskowy to przykrywka. Na zamku już wytłumaczyli im, że my jesteśmy największym zagrożeniem. Ludzie Joviana przebiorą się w nasz kostium, żeby wyglądało to na zamach. Nikodem pragnie mocy i zemsty na Robin Hoodzie, a Jovian chce się pozbyć potencjalnych następców.
Regina nie rozumiała jak chcieliby to zrobić. Na bal przybędzie wielu gości, a dodatkowo będą mieli maski. Zastanawiała się, jak odnajdą bohaterów i sprawnie ich złapią.
— Nie będzie przeszkadzał im w tym tłum innych osób?
— Dokonają tego w odpowiednim momencie — odparł Sahir. — Twoi przyjaciele nie będą cały czas na balu. Śnieżka go rozpocznie w towarzystwie Joviana, a później bez niego udadzą się na uroczyste spotkanie. Wszyscy byli przeciwni balowi, więc nie będą w nim całkowicie uczestniczyć. Organizują wystawną kolację, żeby cię upamiętnić.
Regina poczuła jak robi się jej ciepło na sercu. Mimo wszystkiego oni dalej w nią wierzyli. Była tym faktem uradowana, ale wtedy przypomniała sobie, że to coś w rodzaju stypy.
— Tam wtargną przebrani rycerze — powiedziała, a starzec przytaknął. — Faktycznie przemyślane.
— My również tam wtargniemy. Uratujemy wszystkich, a koronę przejmie ktoś odpowiedni.
— Najpierw musisz znaleźć jakąś naiwną osobę, która będzie truła o szczęściu i nadziei, żeby wasi zwolennicy się zmobilizowali.
— Już ją mamy — powiedział zadowolony Sahir.
Regina była zaskoczona. Poszło im dość szybko. Miała nadzieję, że nie będzie to ktoś, kto sprawia, że chce się rzygać tęczą i brokatem.
— Któż to taki?
Wymowny wzrok Jonathana kompletnie zamurował Reginę.
— Żartujesz sobie?
Mężczyźni zaśmiali się.
— Jesteście głupcami — powiedziała stanowczo. — Nie pójdą ryzykować życiem dla eks Złej Królowej. Błagam, większość pewnie dalej chce mnie zabić w zemście.
Sahir nachylił się w jej stronę.
— To świadczy o tym, że nie wiesz za wiele o swojej pozycji — odparł ciepło. — Mało kto uważa cię za złą osobę. Owszem, przeszłość nie zostanie wymazana, ale to Zaczarowany Las! Wieści rozchodzą się dość szybko, a twój udział w Storybrooke jest nam dobrze znany. Ludzie pójdą za tobą, bo nienawidzisz Nikodema. Wiedzą, że z tobą nie ma żartów i z pewnością dojdziesz do celu. Będą mieli pewność, że ich przywódca nim pozostanie bez względu na to jak się wszystko potoczy.
Brunetka wpatrywała się w niego. Nie sądziła, że mężczyzna wierzył w nią tak mocno. Nie znał jej, a tak po prostu mógł oddać jej władzę. Tak samo było z Jonathanem. Łączyła ich szalona przeszłość. Znali się od piaskownicy. Mieszkali naprzeciw siebie i zawsze spędzali razem czas dopóki się nie wyprowadził z rodzicami. Daniel był jej pierwszą miłością, ale to w Jonathanie była najpierw zauroczona. Uważała, go za najlepszego przyjaciele. Później, gdy wyszła za mąż, spotkała go na zamku. Stał się dla niej opoką w pustych murach oraz chwilą wytchnienia. Przy nim mogła być sobą. Musiała jednak przerwać znajomość, gdy jedna ze służek nakryła ich. Ubłagała ją o dochowanie tajemnicy, ale nie chciała ryzykować. Poprosiła o odesłanie Jonathana na prowincje.
— To bez sensu — rzuciła, pocierając palcami o skroń. — Jonathanie, to ty jesteś tu przywódcą. Naprawdę chcesz mi oddać stołek? Zresztą szybko się rozejdzie, że jestem wśród was, a wtedy wybuchnie zamęt.
— Jesteś urodzoną królową — powiedział pewnym głosem. — Nigdy nie kierowałem tą organizacją, a teraz ona potrzebuje kogoś kto to zrobi. Nie martw się o wyjście na jaw prawdy o tym, że żyjesz. Plotka zostanie puszczona wśród osób zaufanych. Społeczeństwo ma hierarchię. Słabsi pójdą za mocniejszymi. Jeśli powiem jakiemuś hrabiemu, który nas popiera, że jesteś przywódczynią, to nie musi tego mówić poddanym, a oni i tak za nim pójdą.
Regina nie wydawała się dalej przekonana. Obawiała się, że jeśli Nikodem dowie się, że tu jest, to wpadnie na jakiś szalony pomysł.
— Regino, co oznacza ten gest?
Jonathan położył płasko dłoń na lewej piersi, a po chwili zacisnął pięść. Brunetka spojrzała się wymownie, żeby mężczyzna wytłumaczył jej to, a on uśmiechnął się dumnie.
— A widzisz — powiedział. — To gest oznaczający Złą Królową. Płaska dłoń na piersi mówi o sercu, a pięść o jego zmiażdżeniu. Nie wiedziałaś o tym, a był to najpopularniejszy gest, gdy rządziłaś.
— Rób co uważasz za słuszne, ale jeśli chcesz, żebym wam w tym pomogła, to obiecajcie jedno — odparła, nachylając się. — Nikodem jest mój.
— Umowa stoi.
Rozległo się pukanie do drzwi. Jonathan odpowiedział, a do pomieszczenia wszedł jakiś chłopak. Był dość młody, ale przywitał się odpowiednio ze wszystkimi, a przy Reginie pochylił głowę. Poczuła się dziwnie, bo rzadko kto już tak robił, ale świadczyło to o jednym. Może faktycznie dalej była uważana za Królową, choć niekoniecznie złą.
— Ktoś chce się z tobą spotkać — powiedział Jonathan, gdy chłopak wyszeptał mu w jakim celu im przeszkodził. — Za chwilę wpuść gościa, bo jeszcze nie skończyliśmy.
Nieznajomy wyszedł, a Regina pomyślała najpierw o Robinie. Wesoła Kompania mogła ich popierać, a Łucznik się jakoś dowiedział, że ona żyje, więc zjawił się tutaj.
— Powiedz, że to Robin. — Spojrzała na niego błagalnie, ale on ze smutkiem zaprzeczył.
— Wesoła Kompania jest naszym sojusznikiem, ale przekazaliśmy, żeby nie wspomniała o naszych prawdziwych celach.
— Czemu? Robin mógłby być informatorem lub...
— Wiem, ale musimy pozwolić, żeby plan Joviana się powiódł — odparł, przerywając jej. — Robin musiałby się dowiedzieć prawdy o wszystkim, a jego wrogość do Nikodema nie ułatwiłaby sprawy. Tylko on wie co się wydarzyło w Storybrooke, a niechęć Robina zasiałaby u niego wątpliwość.
Brunetka spuściła wzrok nadąsana. Naprawdę chciała się spotkać albo z Robinem, albo Henry'm, choć najchętniej z nimi obydwoma na raz. Jonathan jednak miał rację. To byłoby ryzykowne.
— Kiedy jest ten bal? — zapytała, zapominając treści plakatu.
— Za dwa tygodnie.
Spojrzała się zaskoczona na Sahira. Nie było to długo, ale dla niej tak. Nie wiedziała, czy jest na tyle cierpliwa. Znajdywała się w tym samym miejscu co jej przyjaciele, ale nie mogła ich zobaczyć. Ta myśl raniła ją.
— Jutro mamy spotkanie dotyczące wstępnego planu — powiedział starzec. — Mam nadzieję, że przyjdziesz.
Regina przytknęła, czując, że będą to ciężkie dwa tygodnie.
— Regina! — Znajomy głos wbił ją mocniej w krzesło.
Edith weszła do środka, a brunetka wpatrywała się w nią z szokiem. Wstała od stołu, a szatynka rzuciła się na nią.
— Cieszę się, że cię widzę.
Regina nie widziała, czy podziela entuzjazm. Ciągle się na nią patrzyła. Wyglądała niezmiennie, ale jednak jej oczy wyrażały nieznaną aurę.
— Co ty tu robisz? — zapytała. — Przecież cię pokonano.
Edith zaśmiała się.
— Też tak sądziłam, ale obudziłam się nagle w Zaczarowanym Lesie i okazało się, że jednak żyje — odparła niewzruszona. — Fajnie, co?
— Super — rzuciła rozkojarzona. — Czyli nie masz już Maski i jesteś normalna?
— Zawsze byłam — powiedziała, udając, że ją to uraziło. — No, może nie zawsze, ale tak, nie mam już maski.
— Jakbyś miała jakieś pytania to pytaj mnie, Sahira lub kogokolwiek. My nie będziemy wam przeszkadzać.
Mężczyźni udali się w stronę wyjścia. Gdy zniknęli, Regina ponownie spojrzała się na Edith. Jej obecność była nienaturalna. Nie pamiętała jak ją pokonano, ale zrobiono to, więc wydawało się, że szatynka nie żyje.
— Przepraszam za moje zachowanie — rzuciła bezpośrednio Edith. — Gdy przestałam kontrolować maskę, to mogłam być nieprzyjemna. Nie pamiętam wszystkiego, ale mam nadzieję, że nie przesadziłam.
— Tak się składa, że nie miałaś szansy się naprzykrzyć. Nikodem wysłał cię do Nibylandii, a gdy wróciłaś, zapadłam w klątwę snu — odparła bardziej pewna siebie. — Ja też cię muszę przeprosić. Zachowałam się bardzo nieuczciwie. Gdybym inaczej to rozegrała, to może byłoby inaczej.
Edith kiwnęła głową.
— Fakt, postąpiłaś okropnie. Uważałam cię za kogoś więcej niż przyjaciółkę, a gdy rzuciłaś we mnie ten proszek usypiający, to myślałam, że cię rozszarpię — rzuciła, śmiejąc się z samej siebie.
— Wybacz, ale mogę być jedynie przyjaciółką — powiedziała wprost, mając nadzieję, że nie zabrzmiała zbyt chłodno.
— Wiem i mam nadzieję, że możemy nimi zostać. — Regina uśmiechnęła się ciepło. — Może chcesz zobaczyć naszą kwaterę?
Brunetka zgodziła się i wraz z Edith opuściła pomieszczenie. Szatynka opowiadała jej z entuzjazmem o tym jak się tu znalazła, ale głównie zasypywała ją błahymi rzeczami. Wydawała się, że zna każdy centymetr tego schronu. Powiedziała jej również o oficjalnej nazwie organizacji Rycerze Nocy, o której nikt nie raczył jej wcześniej powiedzieć. W drodze do celu mijały wiele osób. Niektórzy je ignorowali, będąc zajętymi, ale inni już nie. Część się jedynie wpatrywała zaciekawiona, a nawet przestraszona, ale inni wręcz kłaniali się. Regina nie znała nikogo. Może z widzenia kojarzyła niektórych, ale była to garstka osób.
Gdy doszły do odpowiednich drzwi, Edith poinstruowała ją jak otworzyć drzwi. Obowiązywał odpowiedni szyfr, który miał zabezpieczać wnętrze. Było ono zdecydowanie mniejsze, ale po włączeniu światła, okazało się, że to jedynie korytarz. Wejście do pokoju Reginy było tuż naprzeciw Edith.
Weszła do pomieszczenia, ale ujrzała pustkę. Kompletną ciemność, którą rozjaśniał stary czarodziej. Odwrócił się do niej i poprosił o wyjście. Po chwili i on wyszedł, rzucając przepraszające spojrzenie.
— Wybacz, ale nie spodziewałem się was tak szybko. — Otworzył drzwi, przepuszczając brunetkę. — Pomyślałem o twojej sypialni w Storybrooke, ale sądzę, że przyda się urozmaicenie.
Regina spojrzała się dookoła pokoju. Była nim wręcz zauroczona. Sahir urządził go tak, jak lubiła. Pomieszczenie nie było duże, ale mieściło szerokie, wysokie łóżko, które zasłano ciemną kołdrą. Ściany pomalowano na jasny beż, a podłoga była wyłożona ciemnymi panelami. Obok stało niewielkie, ale eleganckie biurko, szafa na ubrania oraz komoda.
— Ja wiem, że może to nie trafia bezpośrednio w twoje gusta, ale moja wena dziś trochę odleciała — powiedział, a Regina uśmiechnęła się.
— Jest idealnie.
Sama nie wiedziała, czemu, ale spodobała się jej ta sypialnia. Poczuła się jak w domu. Brakowało jej tylko rodziny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top