🌌2🌌

~★~★~★~

Rumpelsztyk uderzył dłonią o stół, czując jak jego złość narasta. Włożył do marynarki swój sztylet i wyszedł ze swojego sklepu. Skupił się mocniej, ale doskonale wiedział gdzie iść. Burza nie przeszkadzała mu, a wręcz przeciwnie była czymś czego potrzebował. Głośne grzmoty zagłuszały idealnie to co się działo. Czuł jak potężna fala energii przechodzi przez miasto. Teleportował się pod dom Reginy i ujrzał jak pewna osoba opuszcza ten budynek. Spostrzegł, że dom płonie i rzucił proste zaklęcie, które powstrzymało płomienie. Obok niego pojawiła się kobieta, a on przeniósł siebie i ją z powrotem do sklepu.

— Czy ty zwariowałaś? — rzucił, a kobieta zaśmiała się.

— Jest i on! — krzyknęła. — Maruda i niszczyciel zabawy.

Rumpelsztyk zacisnął szczękę, gdy poczuł, że jego moc stała się słabsza. Kobieta lawirowała między regałami, dotykając każdej napotkanej rzeczy. Była ubrana w czarną sukienkę do kolan i tego samego koloru płaszcz, a jej włosy były spięte w długi warkocz.

— Zdajesz sobie sprawę co zrobiłaś?

— No, dobrze — odparła i usiadła na ladzie. — Poczułam magię i trochę zwariowałam, ale było fajnie. Nic się przecież nie stało.

— A wiesz przynajmniej kogo zaatakowałaś? — Kobieta pokręciła głową, ale zainteresowała się. — Reginę Mills, dawniej Złą Królową.

— To była ona? — Jej śmiech rozniósł się po pomieszczeniu. — Z plotek wynikało, że jest godnym przeciwnikiem, ale chyba trochę przesadzili.

— Regina była godnym przeciwnikiem, dopóki nie przeszła na stronę bohaterów. — W rękach Rumpla pojawiła się księga. — Tego szukasz?

— Mhm... — Sięgnęła po książkę, ale Mroczny szybko ją zabrał.

— Najpierw odpowiesz na moje pytania. — Kiwnęła niechętnie głową. — Skąd się tu wzięłaś, Edith?

— Widzę, że mnie pamiętasz — powiedziała i uśmiechnęła się tajemniczo. — Nie wiem czemu akurat to miejsce, ale tu się przeniosłam. Uprzedzę twoje następne pytanie. Przybyłam tutaj, żeby odnaleźć to czego szukam.

— A czego szukasz? — Edith wzruszyła ramionami. Rumpel zbliżył się do kobiety. — Mów albo nie zobaczysz tej księgi.

— Dziecka. Szukam potężnego dziecka. — Mroczny zaniepokoił się i odrazu pomyślał o swoim synie. — Czystego serca, które jest owocem prawdziwej miłości i posiada potężną moc... Och, nie martw się już sprawdziłam Gideona i to nie jego szukam.

— Jak śmiałaś... — Magia zacisnęła się wokół szyi Edith, ale ta jedynie parsknęła śmiechem i znów zaczęła oddychać. — To przez ten amulet, prawda? Wiesz jaka jest jego wada?

— Wiem, ale nie przejmuje się tym — rzuciła szybko i przypomniała sobie po co tu jest. — To dasz mi to, czy mam sobie sama to wziąć?

Rumpel niechętnie przekazał jej księgę, a kobieta zachłannie zaczęła szukać odpowiedniej strony. Kiedy ją znalazła, położyła obie dłonie na papierze i zaczęła wypowiadać odpowiednie zaklęcie. Chwilę później poczuła jak odpływa. Kiedy wróciła, Mroczny wpatrywał się w nią zainteresowany.

— Jeszcze się nie narodziło, ale to tu się pojawi — powiedziała powoli i rozpromieniła się. — Wydaje mi się, że to nastanie za niedługo. Muszę już iść.

Edith zniknęła i pozostawiła Rumpla samego. Księga dalej była otwarta, a na jej stronach zaczęły pojawiać się nowe słowa. Odwrócił ją i starał się interpretować słowa, które czytał. W jego głowie powstała krótka wizja, gdy chciał przewrócić stronę. Westchnął, gdy uświadomił sobie co musi zrobić.

*•*•*

Przeszukiwała każdą szufladę jaka znajdowała się w krypcie. Znalazła wiele rzeczy, ale żadna z nich nie była jej potrzebna. Nie chciała iść do lombardu i tam szukać zegarka kieszonkowego, więc podeszła kolejny raz w to samo miejsce i przeglądała każdą rzecz. Pokręciła głową, gdy ją olśniło. Wstała i udała się do drugiego pomieszczenia. Otworzyła szafę, a wśród biżuterii dostrzegła małe, czarne pudełeczko. Wyciągnęła je i uśmiechnęła się od ucha do ucha, widząc zegarek. Przeniosła się pod swój dom i jęknęła. Dom wyglądał o wiele gorzej niż wczorajszej nocy.

— Znalazłaś go? — powiedziała Emma, pojawiając się znikąd.

— Tak.

Regina uniosła wyżej zegarek i zaczęła nim kręcić. Przesuwała wskazówki do momentu przed pożarem, a dom wraz z każdą chwilą zmieniał się. Płonął znowu, ale zamiast się niszczyć, wracał do poprzedniego wyglądu. W pewnym momencie magia przestała działać, a dom znów wyglądał tak samo.

— Przynajmniej ta część planu się udała.

— Najtrudniejsze przed nami — powiedziała i udała się z Emmą do babci.

Bar był wypełniony po brzegi ludźmi. Rodzice wraz z dziećmi przyszli natychmiastowo, gdy usłyszeli co grozi ich pociechom. Regina i Emma od rana starały się przygotować wszystkie potrzebne składniki. Szukały odpowiedniego zaklęcia, a gdy go znalazły, uczyły się odpowiedniej inkantacji.
Na środku stał wielki kocioł, który wrzał od kilku chwil. Regina zamierzała wrzucać pierwsze składniki, gdy w drzwiach pojawił się Rumpelsztyk.

— Darujcie sobie te czary — rzucił, a każdy zainteresował się. — Ona nie szuka dziecka, a na niego czeka.

— Co masz na myśli? — zapytała się Emma, a Rumpel podszedł bliżej.

— Wczoraj włamała się do mojego sklepu i znalazła przepowiednię. Dziecko, które pragnie, jeszcze się nie narodziło, więc cokolwiek robicie jest bezsensu.

— Skąd pewność, że nie kłamiesz i nie masz z tym nic wspólnego? — Słowa Reginy wywołało parsknięcie śmiechem. 

— Ja, Bella i Gideon mamy pewne plany, a to je utrudnia. — Emma przyglądnęła się Mrocznemu i stwierdziła, że nie kłamie.

— Kim ona jest i co mamy robić? — zapytała Wybawicielka.

— Nie wiem. Sądzę, że póki co będzie się tu kręciła, ale bezpośrednio nie zaatakuje nikogo. Ona szuka kogoś kto musi być owocem prawdziwej miłości, posiadać wyjątkową moc i mieć nieskazitelne serce, a tylko dzieci je mają. Żegnam. — Rumpel chciał wyjść, ale wtedy zjawiła się Śnieżka wraz z Nealem.

— Ręczysz za to głową? — powiedziała, ale Mroczny zaprzeczył i wyszedł, pozostawiając wszystkich bardziej zdezorientowanych.

Śnieżka poleciła wrócić do domu reszcie, starając się jednocześnie ich uspokoić.

— Kłamał jak z nut — rzuciła Regina i zaczęła pakować składniki z powrotem do kufra.

— Nie wydaje mi się...

— ...W sprawie dziecka nie kłamał, ale reszta to łgarstwo — przerwała Emmie, która dalej nie była przekonana do słów Giny. — To Rumpelsztyk, poza tym dam sobie rękę uciąć, że Księga Przepowiedni, którą niby przeczytała, jest zabezpieczona magią krwi.

— Próbowałaś ją ukraść, prawda? — Regina wzruszyła ramionami na słowa Śnieżki. — W takim razie co mamy robić; czekać?

— Nie mamy innego wyboru. — Większość ze zdziwieniem spojrzało się na Wybawicielkę, która jedynie westchnęła. — Nie wiemy do czego jej dziecko ani czyje stara się wykorzystać.

— To proste, będzie chciała rzucić jakąś klątwę.

— Nie jesteśmy pewni — odpowiedziała Reginie.

— Ja jestem, tak się składa, że życie jest nieodłącznym elementem potężnych klątw. — Pani Burmistrz zaczęła szukać małej księgi, którą niegdyś ukryła w kufrze. Była to skórzana książka, na której ciągle wiły się starożytne runy. Gdy otworzyła się na wybranym temacie, Regina pokazała jej zawartość reszcie. — Sądzę, że na tym mógł się wzorować Gold. Akurat ja potrzebowałam serca osoby, której kochałam najbardziej, ale moja klątwa była kompletnie inna. Zelena porwała Neala, żeby otworzyć przejście do przeszłości, więc opcji może być mnóstwo.

— Co więc proponujesz? — zapytała Śnieżka. Regina tylko wzruszyła ramionami.

— Nic — odparła i zamyśliła się. Do głowy nie mogły przyjść jej żadne przeciwzaklęcia. Analizowała słowa Golda, ale jedyne na co wpadła to poszukiwania potencjalnych rodziców. — W Storybrooke są trzy osoby posiadające magię i jedna, która ją straciła.

— Ja, ty, Gold i Zelena.

— Czy są jakieś zasady dziedziczenia magii? — Śnieżka musiała poczekać chwilę na odpowiedź.

— Nie ma, ale pewne jest to, że dzieci magicznych rodziców też mają moc. — Wszyscy zamilkli. — Jednak jeśli dziecko ma mieć wyjątkową moc to rodzice nie mogą być zwyczajni.

— Ale i to jest nie pewne — Regina przytknęła na słowa Emmy i wzięła do ręki kawę, którą podała jej Ruby.

— Ja dzieci mieć nie mogę, Zelena spotyka się z niemagicznym, Gold i Emma odpadają, bo Belle i Hook też nie dysponują magią.

— Jesteś pewna co do Leona? W końcu Emma też się spotykała z normalnym, który okazał się małpą.

— Nawet mi nie przypominaj — powiedziała do swojej matki. — Wraz z Reginą sprawdziłam Leona od podszewki.

— Ciekawe jak długo będziemy żyli sobie spokojnie. — Po słowach Śnieżki wszyscy rozeszli się w swoją stronę. 

Regina udała się do swojej krypty, żeby odnieść składniki. Było to jedno z niewielu miejsc, które lubiła. Kiedyś czuła się tu bezpieczna, a cisza cmentarna koiła jej zmysły. Działo się tak do momentu pojawienia Zeleny. Jej siostra często wpadała tu bez uprzedzenia, zabierając jakieś rzeczy. Pocieszeniem było to, że nie znała jej prywatnego pokoju, gdzie trzymała cenną biżuterię, stroje i inne rekwizyty.
Regina odłożyła skrzynkę i wraz z kawą udała się do pokoju. Nim jednak doszła do drzwi, w jej dłoni pojawiła się kula ognia. Odwróciła się gwałtownie i zgasiła ją.

— Zrób tak jeszcze raz to specjalnie nią rzucę — powiedziała w stronę Golda, który bezczelnie opierał się o ścianę. — Po co tutaj przyszedłeś?

— Powiem wprost, potrzebuję czegoś.

— A niby czego?

— Amuletu księżycowego. — Regina spojrzała się na niego uważnie.

— Wiesz o wiele więcej i się tym nie dzielisz. — W odpowiedzi Gold parsknął i udał się do pomieszczenia z artefaktami. — Skąd wiesz, że moc jest słabsza w starciu z nią?

— A jak myślisz, kto ugasił ogień?

— Pewnie ugościłeś ją w sklepie i dałeś jej księgę za coś w zamian. — Wyciągnęła z małej szkatułki  niewielki naszyjnik. Uniosła go i pokazała Goldowi. — Gadaj co zobaczyła i mówiła.

— Masz rację, ona chce rzucić klątwę. Nie chwaliła się jednak jaką, co widziała ani gdzie teraz może być, ani co tutaj robi.

— Mam ci uwierzyć?

— Musisz mi zaufać. Robię wszystko co mogę, żeby wyjść jak najlepiej z tej sytuacji, jednak niewiedza mi to utrudnia. — Regina dalej trzymała wisiorek w dłoni. Nie była usatysfakcjonowana tym co mówił Rumpel.

— Kim ona jest?

— Kojarzę ją jedynie z plotek. Śmiertelniczka, która wieki temu bawiła się niebezpiecznymi przedmiotami i teraz trochę ma nierówno pod sufitem. Jej historia nie jest nigdzie zapisana. — Pani burmistrz rzuciła w stronę Golda amulet, wiedząc, że więcej nie wyciągnie. — Ten drugi szykujesz dla siebie?

— Mhm... — powiedziała, szukając drugiego na dnie szkatułki.

— Radzę zanurzyć go w konserwującym eliksirze, bo długo nie utrzyma magii. — Gold rozpłynął się w powietrzu z uśmiechem na ustach, pozostając znów samą Reginę.

Udała się ona wreszcie do, jak ją nazywała, komnaty i zamknęła za sobą drzwi. Położyła na stoliku naszyjnik, księgę czarów i kawę, po czym zabrała się za rzucenie czarów. Martwiła się o Robina, który udał się wraz z Davidem i Hookiem do lasu, żeby sprawdzić, czy tajemnicza kobieta nie zrobiła sobie jakiegoś schronu. Otrząsnęła się ze zmartwień i wypiła napój kofeinowy. Teraz była gotowa. Zamknęła oczy i zaczęła szeptać zaklęcie nad amuletem. Wokół niej pojawiły się pasma magii, które wirowały dookoła. Zrobiło się znacznie ciemniej, a dziwny dźwięk roznosił się po całym pomieszczeniu.   Im więcej słów wypowiadała tym większą czuła moc. Kiedy była pewna swojego, wycelowała w wisiorek, a pojedyńcze wiązki zostały wchłonięte przez zawieszkę. Wtedy wszystko ucichło i wróciło do poprzedniego stanu. Nie była pewna, czy amulet będzie działał jak powinien, ale zostało jej wierzyć, że się udało. Od tego momentu zawsze mając ten naszyjnik jej moc powinna działać bez zarzutu. Nie mogła sobie pozwolić, żeby znów stała się bezbronna.

*•*•* Dwa miesiące później *•*•*


Czarna peleryna delikatnie unosiła się na wietrze, tak samo jak cichy śmiech, który odbijał się echem od drzew. Co jakiś czas pioruny wbijały się w powietrze, zostawiając po sobie błysk i głuchy huk. Z tego miejsca widok na miasto był idealny. Nigdzie nie świeciło się żadne światełko, każdy spał nieświadomy tego co się za chwilę stanie. Edith uśmiechnęła się delikatnie, czując że od tej chwili jej marzenia staną się rzeczywistością. Nie miała jeszcze dziecka, gotowej lepszej klątwy, ani innych rzeczy, których potrzebowała. Wiedziała, że jeszcze długa i ciężka droga przed nią, ale nie mogła się zniechęcać. Musiała stawiać małe kroczki, tak żeby nikt nie spostrzegł jak wysoko się wzbija.
Podeszła do starej studni, wokół której leżały wszystkie potrzebne składniki. Wrzuciła każdy po kolei i czekała. Nim się obejrzała całe miasto zostało osaczone białą mgłą, która pochłaniała wszystko, co spotkała na swojej drodze.

~★~★~★~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top