🌌19🌌

Regina wpatrywała się w Nikodema zdziwiona. Nie miała pojęcia, skąd wiedział o jej sekrecie. Nie zdradziła mu tego, a on nigdy nie wyglądał na takiego, który znał prawdę. Sądziła, że ma wszystko pod kontrolą, ale okazało się, że to Nikodem igrał z nią od początku. Wykorzystał Edith, a teraz próbował ją namówić na współpracę. Na szczęście Regina nie była ufna w stosunku do niego i nie zdradzała mu całej prawdy. Czuła się jednak winna, że nie przejrzała go wcześniej.

— Myślałaś, że to zataisz? — zapytał chłodnym tonem. — Wiedziałem o tym jeszcze jak byłem na Olimpie.

Kobieta zmarszczyła brwi. Fala gorąca zalała jej twarz i nie kryła zdziwienia.

— Kiedyś zobaczyłem cię w swojej przyszłości, trzymającą dziecko z mieczem — powiedział i zawiesił wzrok na ścianie. — Dziecko świeciło białym blaskiem, a z jego oczu bił ogień, który mnie otoczył. To było naprawdę dziwne, ale teraz to rozumiem. — Spojrzał się na Reginę, świdrującym wzrokiem. —
Będzie moim wybawicielem, od którego przejmę moc.

Brunetka wypuściła powietrze z ulgą. Nikodem źle interpretował, to co zobaczył. Nie wiedział, że jej dziecko ma pokonać Edith, chociaż zastanawiało ją to, że mężczyzna widział coś takiego.

— Jak chcesz to osiągnąć? — odparła szczerze zaciekawiona. 

— Rzucisz dobrowolnie to zaklęcie.

Nikodem sięgnął po księgę i wskazał na pewien fragment. Kobieta przejrzała zapis, tłumacząc grekę. Większość tekstu była dla niej niezrozumiała, ale nie przeszkadzało jej to. Dobrze wiedziała do jakiego zaklęcia pije Nikodem.

—Z racji tego, że nie mogę cię zmusić, to dobrałem takie, żebyś się zgodziła. — Regina prychnęła.

— W zamian chcesz podarować mi życie?

— Tobie i twojemu dziecku — powiedział, zabierając książkę. — Albo to, albo mogę zrobić coś, co pozwoli mi osiągnąć cel, ale będzie on zbudowany na krwi.

Brunetka spojrzała się mu prosto w oczy tak, że poczuł się niekomfortowo.

— Robin był naprawdę twoim przyjacielem? — zapytała cicho.

Nikodem przez chwilę nie odpowiadał, starając się znaleźć zadowalającą odpowiedź. Dalej nie wiedział ile może zdradzić.

— Robin był moim przyjacielem, dopóki mnie nie zdradził — odparł, spuszczając wzrok. — On nie wie, co się stało po jego odejściu, ale sprawił, że tu jestem. Sądziłem, że ta klątwa pomoże mi w zemście, ale już wiesz, że źle ją dobrałem.

— Co byś zrobił? Zabiłbyś? — rzuciła z przekąsem.

— Tak, ale nie jego. — Uśmiechnął się przerażająco. — Odebrał mi to, co kocham, czyli wolność. Zrobiłbym to samo. Roland, Robin, ty, a na końcu on.

Jego twarz w dalszym ciągu zdobiła rozległa blizna po ogniu. Kiedyś może był atrakcyjny, ale teraz wzbudzał mieszane uczucia, a szczególnie gdy zaczynał się uśmiechać. Regina zaczynała nienawidzić go coraz bardziej, choć najpierw darzyła tym uczuciem Edith. Obwiniała ją o wszystko co się stało, ale źródeł problemów było więcej.

— Co jest z twoją mocą? — zapytała wprost. — Teleportowałeś się, a przedtem nie zaatakowałeś mnie.

Mężczyzna zacisnął wargi, nie odpowiadając. Milczał przez chwilę, aż nagle roześmiał się do rozpuku.

— Ten szmaciarz Zeus mi je ograniczył —odparł z wyraźną niechęcią. — Nie mogę nimi nikogo skrzywdzić, choć mam do nich dostęp.

— Skoro jesteś bezbronny, to dlaczego wysłałeś Edith w takie miejsce, że ciężko będzie jej się tu zjawić, gdy będziesz potrzebował pomocy?

— Miałem zamiar przedstawić ci moja propozycję w bardziej ludzki sposób, a tym samym włączyć w to Edith, ale namieszałaś — powiedział z pretensją w głosie. — Zdradziłaś ją, przez co Maska przejęła nad nią kontrolę, a jeśli się dowie, że cały czas znałaś prawdę o dziecku, to podziała to na nią jak płachta na byka. Nie mogę ryzykować, że jej odwali podczas rzucania zaklęcia. Zrobimy to dzisiejszej nocy.

Regina zorientowała się, że było już grubo po północy.

— Wróci do tego czasu — powiedziała, a Nikodem potrząsnął głową.

— Nie wróci wcześniej niż będzie taka potrzeba — odparł szybko. — To Nibylandia. Cień nie będzie zadowolony, że dorosła osoba zjawiła się tam, a szczególnie, że zraziliście go do dorosłości po tym, co zrobiliście. Edith będzie miała spore trudności. Wyspa jest za duża, żeby odnalazła szybko dom, który wymyśliłaś.

Brunetka prychnęła. Nie wierzyła Nikodemowi. Coś za tym stało, że ją tam wysłał. Zaklęcie można było rzucić o dowolnej porze. Nawet teraz mógł to zrobić. Wystarczyło zebrać składniki, złączyć ręce i wypowiedzieć kilka słów. Ingrediencje były w jej krypcie. Pozostała tylko jedna kwestia. Regina nie podjęła jeszcze żadnej decyzji. Wiedziała, że to zaklęcie nie zrobi nikomu większej krzywdy, ale miała obawy. Wszystko wydawało się jej za proste. Z drugiej strony mogłaby wrócić do Zaczarowanego Lasu, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku i tam zostać. Edith mogłaby uwięzić w jakiś sposób i w spokoju wychować dziecko. Wszystko jednak wydawało się abstrakcyjne.

— Wystarczy, że się zgodzisz. — Regina nie odpowiedziała od razu, tylko spuściła wzrok. — Pomogę ci podjąć decyzję. Wyobraź sobie, że oddasz mi moc swoją i dziecka, później ja lecę podbić Olimp, więc nasze drogi się rozejdą. Możesz się nie zgodzić, ale wtedy ja użyję zaklęcia Krwi.

Kobieta znała ten transfer magii, a nawet była kiedyś świadkiem rzucania tego zaklęcia. Nie należało ono do najprzyjemniejszych. Rumpel pokazał jej kiedyś jak jakiś stary czarodziej dosłownie wyssał krew drugiego. Przejął jego moce, choć sam za parę chwil zmarł. Jego ciało było za słabe do przejęcia mocy. Nie wiedziała, czy tak samo mogło się stać z Nikodemem, ale wątpiła w to. W końcu pochodził z Olimpu.

— Zgodzę się pod jednym warunkiem — powiedziała, intrygując Nikodema. — Powiesz mi, po co wysłałeś Edith do Nibylandii.

Mężczyzna spojrzał się na nią i pokręcił głową.

— To skomplikowane.

— Chcesz się jej pozbyć — stwierdziła, przez co zaskoczyła Nikodema.

— Wiedziałem, że masz potencjał — odparł. — Tak, mam nadzieję, że tam zostanie na zawsze. Magia w Nibylandii to pojęcie względne, ale z pewnością ją osłabi, więc wątpię, że poradzi sobie z Maską.

Regina szczerze czuła się zagubiona w tym wszystkim.

— Ciągle kłamiesz — rzuciła z pretensją. — Jak mam ci pomóc skoro nie mówisz prawdy.

— Szczerość to klucz do współpracy — odparł, podchodząc bliżej. — To ty nie jesteś szczera od początku. Nie ja.

— Dlaczego zależy ci na śmierci Edith? — zapytała, ignorując jego poprzednie słowa.

— Nie na śmierci, a na braku jej obecności tutaj. To zaklęcie jest ryzykowne, więc nie chcę, żeby ona też w tym brała udział. Na początku sądziłem, że wystarczy mi jej moc, ale skoro ty oferujesz mi więcej, to sprawa staje się prostsza. Poza tym nieźle ją wkurzyłaś, a nie potrzebuję rozwydrzonej Maski, choć może dopiero stać się zła, gdy dowie się o tym, że od początku wiedziałaś gdzie jest bachor.

Brunetka wzięła głęboki wdech, starając się opanować. Nie wiedziała jak dużo z tego, co powiedział Nikodem, było prawdą. Musiała jednak zachować inne pozory. Mężczyzna nie był już pod żadnym względem wiarygodny, a ciągłe poszukiwanie prawdy stawało się męczące.

— Możemy przyspieszyć — powiedział Nikodem, spoglądając na zegarek. — Sądzę, że jeśli zaczniemy o piętnastej, to będzie dobrze. Ja zajmę się wszystkimi potrzebnymi składnikami.

— Umiesz uwarzyć odpowiedni eliksir? — zapytała cicho.

— Jaki eliksir?

— Nie wiem jak silny jesteś, ale ja mogę nie przeżyć tego. Potrzebuję eliksir wzmacniający. 

— Rano udamy się do twojej krypty i tam go zrobisz. Tam też mogę znaleźć składniki, więc tym bardziej pójdziemy.

Nikodem odsunął swoje krzesło i podszedł bliżej Reginy. Przymknął oczy, a ciemna chmura otoczyła ją. Znalazła się za kratami, które zadrżały, gdy mężczyzna zatrzasnął drzwi. Sznur zniknął z jej nadgarstków, na których nie było również bransolety. Kątem oka zauważyła ją pod ścianą, ale Nikodem zdawał się być nieświadomy tego. Zgasił światło i chciał wyjść, ale zatrzymał się na progu.

— Podjęłaś słuszną decyzję.

Regina nie była tego taka pewna. Czuła się jak tchórz, bo powinna była walczyć do końca. Tym czasem ona przystała na propozycję Nikodema, gdy ten tylko ją zaproponował.

Została sama, gdy mężczyzna wyszedł. Nie mogła się uwolnić, bo jej kule ognia odbijały się od krat. Nie widziała zresztą sensu w tym. Jeśli rzucenie zaklęcia miało sprawić, że Nikodem opuści Storybrooke, to wydawało się to rozsądną korzyścią. Zaczęło jej brakować Edith. Polubiła ją, a jej pomysły, choć czasem były dobijające, przynajmniej były. Teraz mogła jedynie rozmawiać sama ze sobą, czyli tak jak kilka lat temu, gdy była Zła Królową, a Henry wybrał Emmę. Sądziła, że wybierając ścieżkę dobra, nigdy nie będzie samotna.

Usiadła na łóżku i oparła się głową o ścianę, kuląc nogi. Nie było tu zimno, ale i tak czuła chłód. Dotknęła dłonią brzucha, który powoli zaczynał rosnąć. Wiedziała, że to kwestia czasu, aż będzie widoczny. Dalej ciężko było jej się do tego przyzwyczaić, ale musiała to zrobić. Miała już doświadczenie w opiece nad dzieckiem, ale nie zmieniało to faktu, że się bała. Szczególnie, że za kilka godzin miała stracić całą swoją moc, która towarzyszyła jej przez długi czas.

Zaczęła się zastanawiać, co w tej chwili mógł robić Henry i Robin. Miała nadzieję, że tam gdzie trafili jest spokojnie. Chciała w to wierzyć jak w to, że Roland trafił bezpiecznie do Zaczarowanego Lasu. Tęskniła za wszystkimi, a nawet za Rumplem, który często psuł, ale też nieraz ratował ich. Z tą myślą zasnęła.

Jasne światło zaatakowało ją, ale z każdą chwilą przyzwyczajała swój wzrok. Stała w jakimś ogrodzie, który otoczony był jasnym i wysokim murem. Na samym środku stało wysokie drzewo otoczone ozdobną rabatą. Miejsce, w którym się znajdowała nie było wcale duże, ale miało w sobie pewien urok. Pod murem rosły wokół krzewy różane, a słońce świeciło jasno, oświetlając ogród. Okazało się w pewnej chwili, że nie jest sama. Zza drzewa wyłoniła się dość wysoka kobieta ubrana w białą szatę, która spięta była złotą klamrą. Podobna biżuteria trzymała jej spięte blond włosy. Napotkała wzrokiem Reginę i uśmiechnęła się zalotnie.

— Witam na Olimpie — powiedziała radośnie. — No, bardziej w ogrodach Olimpu, ale to żadna różnica.

— Czy ja umarłam? — zapytałam, mrużąc oczy ze zdziwienia. Kobieta zaśmiała się.

— To tylko sen — odparła, siadając na ławce. — Sen, w którym wszystko jest prawdziwe. Usiądź, to ci wszystko opowiem.

Regina posłusznie zajęła miejsce obok, mierząc wzrokiem kobietę.

— Ach, nie przedstawiłam się. Mam wiele imion, ale wolę jak mówią na mnie Afrodyta.

Brunetka podniosła brew ze zdziwienia.

— Jak ta grecka bogini?  — Blondynka kiwnęła głową. — Pewnie już wiesz, ale ja nazywam się Regina.

Afrodyta spojrzała się na nią czule, ale przez chwilę milczała.

— Nie zostałaś z tym wszystkim sama — powiedziała po kilku chwilach. — Przed tobą pewna walka, w której będziemy chcieli cię wesprzeć, ale na nią przyjdzie czas. Teraz ja chciałabym się odwdzięczyć za pomoc Robina, o której zapewne nie wiesz.

— Niestety, Robin nigdy nie zdradza sekretów. — Kobieta zaśmiała się.

— Nic dziwnego, że odtrącił moje zaloty, to człowiek honoru.

Regina spojrzała się na blondynkę nieprzyjemnym wzrokiem, ale Afrodyta nie przejęła się.

— Mam wielką słabość do mężczyzn, a szczególnie do tych, których nie znam — odparła, chichocząc . — W noc, w którą Robin opuścił Olimp, Nikodem przebrał się i zaatakował mnie, gdy przebywałam w pałacowych ogrodach. Nie da się nas zabić o tak, ale nie zmienia to tego, że atak na Boga to najbardziej haniebna zbrodnia. Byłam tam z Robinem, żeby przekonać go do zostania tutaj, ale ten wolał to wasze miasteczko. Niemniej jednak nie odszedł daleko, więc obezwładnił Nikodema. Straż szybko przybyła i zabrała go, a że był przebrany, to nie wiedzieliśmy od razu, że to nasz brat.

— Dlaczego nie zabiliście go za to? — zapytała brunetka.

— Na Olimpie działy się niepokojące rzeczy, których sprawcą był Nikodem, ale to nasz brat. Nie stał się bóstwem, ale nasza krew jest podobna. Zeus uznał, że zesłanie go do świata śmiertelnych, gdzie nie będzie wstanie nikogo zranić, jest dobrym pomysłem, ale niedawno dowiedzieliśmy się, że jednak się pomyliliśmy. Nie znamy całej przyszłości, ale tylko jej fragmenty.

— Dobrze, więc powiedz mi jak go pokonać. 

Afrodyta pokręciła głową i zrobiła przepraszającą minę.

— Jego śmierć jest blisko, ale nie czas na nią teraz. Najważniejsze jest to, żebyś wraz z wybawicielem pokonała Edith — powiedziała. — Nie zrobisz tego bez mocy.

— Czyli mam nie rzucać zaklęcia z Nikodemem? — Blondynka przytaknęła. — A jak mam pokonać Edith?

— Dowiesz się tego jeśli zrobisz to co ci powiem.

— Słucham w takim razie.

— Klątwa snu — rzuciła, ale Regina nie zrozumiała jej. — Rzuć na siebie klątwę snu, żeby Nikodem nie mógł odebrać wam mocy. Rozpęta się wtedy wojna między nami i nim, a zapewniam, że ucierpi również na tym wasz świat.

— Wtedy nigdy się nie wybudzę — stwierdziła brunetka, a Afrodyta jedynie uśmiechnęła się.

— Przyszłość jest zaskakująca — odparła. — No cóż, za kilka chwil się przebudzisz, więc życzę ci powodzenia, ale muszę cię przestrzec. Nikodem jest nieobliczalny, więc uważaj na niego. Kłamie na każdym kroku, chcąc każdym manipulować. Posunie się do wszystkiego. Trzymaj go krótko na smyczy.

Kobieta wraz z ogrodem rozmyła się. Regina ujrzała przed sobą ciemność.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top