Rozdział 23

Bella

Sekundy mijają, minuty lecą, godziny płyną, a dni uciekają. Tak oto jesteśmy jednym tygodniem do przodu, co daje nam to, że jesteśmy jedną nogą bliżej w grobie.

A tak na serio, to już jutro moja mama wyjdzie za Yasera. MASAKRA. Od rana, moja rodzicielka, lata jak obłąkana z jednego końca - do drugiego końca domu. Wydziera się na mnie jak nigdy przedtem, bo jak to powiedziała; "Bella! Na litość boską! Weź się do czegoś przydaj dzisiaj, a siedzisz, i Bóg wie, co robisz"

Więc plan na dzisiaj był taki, że od rana do około południa sprzątam/sprzatamy cały dom.

Wieczór panieński będzie odbywał się w tutaj w domu (dlatego są takie porządki), a panowie (czyli najbliżsi koledzy Yasera i Zayn) będą impkrezowa gdzieś w którymś z pobliskich barów.

No więc tak, sprzątam salon już dobre 15 minut, kiedy mama informuje mnie, że jeszcze musze umyć schody i bla bla bla... Strasznie dużo tego...

Szkoda ze nie skorzystałam z propozycji Yasera i nie pojechałam z nim dokończyć "ostatnie" poprawki dotyczące ślubu.

Po chwili, czuję (bodajże) mokrą ścierkę uderzającą w moją łydkę.

- Ała! - krzyczę, jednocześnie się śmiejąc.
- Na co czekasz?! - krzyczy na mie zdenerwowana. - Już zasuwaj do roboty, księżniczko.
- No już, już. Spokojnie, zdążymy przed przyjściem "twoich gości". - zrobiłam w powietrzu takzwany cudzysłów.
- Nie "cudzysłów" - próbowała zrobić cudzysłów taki jak mój, ale w tych seksownych żółtych rękawiczkach i tych (przypadkowo wybranych) ciuchach (totalnie nie pasujących do siebie pod każdym względem) wyglądała komicznie. Nawet moi ulubioni kabareciarze nie są w stanie rozsmieszyć mnie jak moja matka w tej chwili. - mi tutaj, tylko pomóż mi sprzątać.
- Dobrze. - odpowiedziałam - Ale nie da się pracować bez - zrobiłam charakterystyczną pauze - muzyki! - krzyknęła radością.

Mama się tylko zaśmiała. Podeszłam do radia, znajdującego się obok telewizora, i włączyłam go za pomocą przycisku i ustawilam nam naszą ulubioną stację radiową. Akurat leciała jedna z "naszych" piosenek (mojej i mamy). Wraz z rytmem piosenki zaczęliśmy śpiewać, tańczyć i przy okazji sprzątać.

Po niezliczonych minutach (bądź godzinach) tańcowania słyszymy jak główne drzwi się otwierają. Najpierw wchodzi Yaser z torbami pełnymi zakupów, a zaraz za nim jest Zayn, który teraz zamyka drzwi. Też ma ręce pełne toreb.

Zayn na mnie patrzy.

- Kochanie, nadal nie wiem po co ci tyle tego wina i tej reszty. - słyszę nagle jak Yaser przemawia do mojej matki - i...
- Hej - słyszę tuż przy swoim uchu - ładnie wyglądasz - teraz słyszę jego śmiech.

Nie dziwię się mu że się ze mnie śmieje. W końcu jestem ubrana w papcie (nie kapcie) w niebieskie szczeniaczki, dresowe szare szorty i top odsłaniający mój brzuch w kolorze pomarańczowym. A włosy mam związane w a'la koka.

- Um. Dzięki... Chyba - moje policzki przypominają pewnie teraz dwa pomidory. Zaśmiał się jeszcze raz i cmokną mój policzek.

Cmokną mój policzek.

Tak cmokną twój policzek, wariatko.

Wszedł w głąb domu kierując się w stronę kuchni. Z dość dużym opóźnieniem zamykam za nim drzwi. Postanowiłam dołączyć do reszty. Już przed wejściem do kuchni można było słyszeć rozmowę.

- ...do mnie, a ich jest czwórka. Wiesz jak one kochają wino. - zakończyła mama.
- Tak wiem to. Przekonałem się, ale...
- Nie ma żadnych "ale". Wy idziecie do baru, gdzie pewnie każdy z was, osobno, wypije więcej niż nasza szóstka.

Yaser westchnął.

- Dobrze, wygrałaś. - unosi ręce w geście poddania się - Tylko proszę cię, nie nadużycie alkoholu i nie zamawiajcie żadnych striptizerów.
- Jeśli wy też nie zamierzacie przegiąć, to okej.

Yaser skinął głową, a moja matka go pocałowała.

- Fuuu - powiedziałam, a wszyscy spojrzeli na mnie.

Rodzicielka spojrzała na mnie z uśmiechem i pocałowała jeszcze raz Yasera.

Wiem, że Zayn ciągle się na mnie gapił.

Ale już się nie gapił. Wrócił do rozpakowania alkoholu i jedzenia.

Kiedy Zayn wyciągnął z reklamówki lody w pudełku, to od razu do niego pobiegłam i krzyknęłam radośnie:
- Uuu, lody!

Spojrzał na mnie dziwnie, ale nie skomentował tego. Wyciągnęłam z pudełka jednego z ośmiu lodów. Śmietankowy maczany w czekoladzie.

Mmmm.

Papierek po lodzie wyrzuciłam do kosza i powiedziałam mamie, że robię sobie przerwę. Zaczęłam kierować się w stronę balkonu z zamiarem pohuśtania się na huśtawce.

Po dziesięciu minutach bezczynnego huśtania się i jedzenia loda (którego zjadłam), postanowiłam wstać i udać się do środka.

Mama krzątała się w kuchni, Yaser majstrował coś przy telewizorze razem z Zaynem.

Tak oto cały dzień pomagaliśmy mamie wysprzątać dom.
------------------------------------
Hej, mam pytanie. Chciałbyście perspektywę Zayna??

Chciałam wam podziękować za dziesięć i pół tysiąca wyświetleń! Oraz za tysiąc gwiazdek! JESTEŚCIE NIESAMOWICI! ILYSM

Gwiazdkujcie i komentujcie^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top