Rozdział26
Bella
Wsiadam do samochodu Zayna od strony pasażera i zatrzaskuję drzwi.
- Ej. Spokojnie,nie tak mocno. - mówi satyn.
- Dobrze. Przepraszam.
Zayn siada obok mnie na miejscu kierowcy i uruchamia samochód. Zapinam się i kładę sobie torebkę na kolana. Samochód odpala i już jedziemy za samochodem, w którym znajduje się moja mama z ciotkami.
- Cóż, zamierzasz mi powiedzieć czy zrobiliśmy 'coś' ostatniej nocy w moim pokoju.
- Ja mam ci mówić? - zapytał zdziwiony.
- No chyba. Ja nic nie pamiętam, a ty chyba nie byłeś aż tak pijany, żeby wszystko zapomnieć.
- A skąd wiesz, że nie byłem, aż tak pijany? - on się ze mnie nabija.
- Nie wiem, tylko strzelam.
- Aha. - mówi ostatni raz podczas podróży do kościoła.
Wysiadamy w ciszy z samochodu i kierujemy się do środka.
Widzę jak ciocie pomagają mamie wysiąść z samochodu, żeby nie zahaczyła sukienką o coś. Posyłam jej ostatni uśmiech i pokazuję zaciśnięte pieści, symboluzujące trzymanie kciuków. Wchodzę do kościoła razem z Zaynem i zajmuje drugą ławkę. Zajmuje pierwsze miejsce z brzegu, a Zayn siada obok mnie. Macham do Yasera, który już czeka przy ołtarzu.
- Powinieneś teraz wspierać swojego ojca, Zayn. - powiedzialam tak abytylko on to usłyszał.
- Wiem, ale to, że tu w ogóle jestem powinno mu wystarczyć. - prychną.
Chciałam mu to wszystko jeszcze wykarmić, ale usłyszeliśmy, tą charakterystyczną piosenkę. Wszyscy odwrócili się za siebie, aby podziwiać moją mamę. Chciało mi się płakać jak zobaczyłam ją taką szczęśliwą. Szła powoli w stronę ołtarza, przy którym czekał Yaser. Wpatrywał się w moją mamę z takim uwielbieniem.
Aż poczułam się zazdrosna.
Kiedy mama stanęła na przeciwko Yasera, złapali się za ręce.
Boże, zaraz się rozpłaczę.
Nagle poczułam czyjąś rękę na swoim kolanie. Mówiąc czyjąś, mam na myśli Zayna. Spojrzałam na niego i się usmiechnęłam. On zrobił to samo i wyparł łzę, która znajdowała się na moim policzku. Objął mnie ramieniem.
To było miłe, aż poczułam podobne uczucie, które żywiłam do byłego chłopaka.
Zayn
Kiedy objąłem ją ramieniem coś we mnie pękło. Nie wiem jeszcze co, ale pękło.
Moja ręka nadal spoczywała na jej kolanie. Przeniosłem rękę nieco wyżej aby było nam wygodniej. Spojrzała na mnie znacząco, a ja tylko wzruszył ramionami.
---
Po tej menczarni, zwanej przysięgą małżeńską, Monica i Yaser są już małżeństwem.
Teraz stoimi przed kościołem i czekamy aż nasi rodzice w końcu wyjdą. Obejmuję Bell ramieniem i jakoś jej to nie przeszkadza. Ale kiedy spostrzega jakiegoś gościa, od razu do niego podbiega. Mężczyzna ma na moje oko ok.35 lat. Jest ubrany w garnitur i teraz przytula Bellę. Podchodzę do nich.
- Jak miło cie widzieć, kochanie. - mówi do niej i jeszcze raz ją przytula.
Kochanie?!
Czy to jest jej ojciec?
- Mi ciebie też. - powiedziała i spojrzała na mnie - Och. A to jest Zayn. Syn Yasera. Zayn, to jest Joel. Mój wujek.
Okej.
Wyciągamy ku sobie dłonie i je ściskamy.
- Miło mi pana poznać, panie Joel.
- Wystarczy Joel. - uśmiechnął się. - Gdzie ta twoja mama? - zadał pytanie Belli.
- Um. Nie mam pojęcia...
I właśnie w tym momencie właśnie wyszli z kościoła. Wszyscy nagle zaczęli do nich podchodzić i gratulować i dawać prezenty. Bella postanowiła, że i my musimy im pogratulować. Westchnołem i podążyłam za nią. Ustawiliśmy się w kolejce. Po 10 minutach stania i czekania dotarliśmy do nich.
- O mój Boże! Jesteście małżeństwem! Nie mogę w to uwierzyć! - piszczala i krzyczała ze szczęścia.
- Gratuluję - powiedziałem i podałem im dłoń.
Bella skarciła mnie wzrokiem, ale zignorowałem to. Wymieniliśmy jeszcze ze sobą kilka słów po czym odeszliśmy, aby udać się do mojego samochodu.
Droga do miejsca, gdzie wszyscy goście mają się spotkać, nie trwała długo. Bella ani razu się do mnie nie odezwała.
Czy zrobiłem coś źle?
Parkuję na parkingu przed budynkiem. Chwilę to zajęło zanim znalazłem miejsce parkingowe. Zdecydowanie zaprosili za dużo osób.
Oczywiście jest tu rodzina moja jak i Belli, no ale...
Zaparkowałem samochód bardziej na końcu parkingu, bo nigdzie indziej nie było miejsca. Zgasilem samochód, a Bell się nawet nie poruszyła.
- Juz jesteśmy. - powiedziałem, ale chyba była za bardzo zamyślona.
Złapałem ją za rękę i pokarmem kciukiem wierzch jej lewej dłoni. Podskoczyła lekko wystraszona. Zarumieniła się.
- Spokojnie, to tylko ja - uśmiechnąłem się - Już jesteśmy. - powtórzyłem.
Wysiadamy oboje z mojego samochodu i kierujemy się do sali, gdzie wszyscy już prawdopodobnie się znajdują.
Jakaś wewnętrzna siła każe mi ją do siebie przyciągnąć. Bez zastanowienia już ją obejmuje. Jak zwykle ludzie są zbyt zajęci i na nas nie zwracają uwagi.
I dobrze.
Kiedy wchodzimy do środka Bella znowu mnie opuszcza i biegnie do jakieś starszej kobiety. Oczywiście starsza kobieta otwiera dla niej ramiona i Bella jeszcze chętniej w nie wpada. Stoję tutaj sam, a reszta mojej rodziny zapoznaje się z rodziną Belli. Postanawiam dołączyć do Belli i tej starszej kobiety. Kiedy do nich podchodzę, nie zauważają mnie. Dopiero starsza kobieta raczy mnie spojrzeniem. Mając choć odrobinę dobrych mniej, chwyta kobietę za rękę i ja całując.
- Dzień dobry. - mówię i staje obok Bell.
- A ty kim jesteś młody człowieku? - pyta po chwili.
Mam zamiar odpowiedzieć, ale dziewczyna mnie wyprzedza.
- Ma na imię Zayn. Jest synek Yasera. - uśmiecha się.
-Miło mi. Mam na imię Amanda.
Rozmawiamy jeszcze przez chwilę do póki nie słyszymy klaksonów. Wszyscy odwracają się w tamtym kierunku, z którego je słychać.
Po chwili na parking wjeżdża auto z moim ojcem i jego nową żoną.
------------------------------------------------------
Hej witam w kolejnym rozdziale. Mam nadzieje że podoba wam się perspektywa Zayna ^^
Jak wam się podoba nowa okładka? Tak wiem co chwile zmieniam okładki xd
Gwiazdkujcie i komentujcie kochani ♡
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top