Rozdział 49
Bella
Leżałam obok Zayn'a. Przytulałam się do jego klatki piersiowej, a on rysował przeróżne wzorki na moim ramieniu. Oczy miałam zamknięte, a na ustach widniał mały uśmiech.
- Byłeś wczoraj u mnie w pokoju? - spytałam po dłuższej chwili.
- Taa, zanosiłem cię wczoraj do pokoju. Byłaś ledwo żywa - pokręcił głową na boki.
Uderzyłam go delikatnie w klatkę piersiową.
- Ała, nie bij - zaśmiałam się.
- Jeśli będziesz niegrzeczny, to będę cię bić.
- Niegrzeczny? - odwróciłam głowę w jego stronę. Na jego ustach gościł cwaniacki uśmiech.
- Tak - starałam powiedzieć to słowo uwodzicielskim tonem.
Odwróciłam się do niego przodem i pocałowałam go w usta. Chłopak oddał pocałunek, a nawet go pogłębił. Złapał mnie za pośladki i podciągnął do góry. Złapałam jego twarz w swoje dłonie i odkleiłam się od niego. Spojrzałam w oczy Zayn'a i pogłaskałam jego policzki. Jedna z jego dłoni wylądowała na mojej. Ciągle wpatrywał się w moje oczy.
Kocham cię, Zayn.
Tak bardzo cię kocham.
Wtuliłam głowę w jego zagłębienie między głową, a ramieniem i przytuliłam się do niego.
- Co robimy? Rodzice wrócą dzisiaj późno. Idą po pracy do kina czy coś.
Uniosłam głowę.
- A co chciałbyś robić? - przygryzłam wargę.
Obrócił nas tak, że teraz to on, górował nade mną.
- Ja zawsze mam ochotę na jedną rzecz.
***
- Daj, pomogę ci.
Razem z Zayn'em stwierdziliśmy, że pójdziemy na tor wrotkarski, a że ja jestem beznadziejna w każdej dziedzinie sportu, nie wychodzi mi. Jesteśmy na torze niecałe dziesięć minut, a już zdążyłam wywalić się z siedem razy. Najlepsze jest to, że zaczynałam dopiero drugie kółko, a Zayn chyba piąte.
- Nie, dzięki. Jak narazie sobie radzę - jedną ręką trzymałam się balustrady, a drugą - robiłam jakieś dziwne wzorki w powietrzu, co miało imitować utrzymanie równowagi.
Tak bardzo.
Mój tyłek miał się zderzyć z podłogą już ósmy raz, ale silne ramiona mulata mi to uniemożliwiły.
- Mam cię - powiedział mi do ucha. - Może jednak ci pomogę, co?
Kiwnęłam lekko głową. Zayn złapał moje dło w swoje duże i zaczął jechać do mnie przodem. Spanikowana spytałam go.
- Nie przewrócisz się? - chłopak się zaśmiał.
- Spokojnie. Lepiej martwmy się o ciebie.
- Ej! Kiedy przestaniesz się ze mnie nabijać? - spojrzałam w jego oczy.
- Szczerze? To nigdy mi się to nie znudzi.
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne. Lepiej nabijać się ze słabszych.
- Nie jesteś słaba w tych spawach - poruszał śmiesznie brwiami. Od razu poczułam, jak moje policzki pieką od nadmiaru różu. - Mówiłem ci, że pięknie wyglądasz, jak się rumienisz?
- Przestaniesz? - spytałam.
- Nie - pociągnął mnie do siebie tak, że wylądowałam w jego ramionach. - Idioto, prawie znowu upadłam.
- Przesadzasz - machnął ręką, a ja tylko przewróciłam oczami.
- Pocałuj mnie - rzekł Zayn kilkanaście minut później.
Przygryzłam wargę i bez zbędnych ceregieli zbliżyłam swoją twarz do jego. Złączyłam nasze wargi. Choć był to jeden z naszych krótszych pocałunków, to i tak czułam jedno i to samo uczucie.
Zatrzepotałam rzęsami i wyswobodziłam jedną rękę z uścisku chłopaka. Trzymając się za ręce, zaczęliśmy jeździć.
***
- Musimy to kiedyś powtórzyć - powiedziałam entuzjastycznie, ściągając rolki. Zayn się spiął, ale po chwili znów się rozluźnił.
- Taa.
- Nie podobało ci się? - spytałam niepewnie.
Ugh, wiedziałam, że jestem do dupy. Ale że aż tak?
- Nie, nie. Broń Boże. Było zajebiście tylko..
- Bella moja kochana! Co ty tu robisz?! - odwróciłam się w stronę znajomego głosu.
Moje oczy przybrały kształt pięciozłotówek.
- O mamuniu. Lily, co ty tu robisz? - wstałam i podeszłam do niej z jedną rolką na nodze i z drugą w ręce. - Jak tam ci mijają wakacje?
Lily, wysoka brunetka o pięknym kolorze oczu, ubrana dzisiaj w krótkie spodenki i bokserkę. Moja bliska koleżanka z klasy.
- Mi? Świetnie! Uwierz mi, na hawajach jest czadersko! - jest też bogata i trochę głupkowata.
Kiwnęłam głową. Poczułam rękę, która owija się wokół mojej talii. Spojrzałam na mojego oprawcę, którym okazał się być, nie kto inny, jak Zayn.
- Oł. Przeszkodziłam wam w randce? Lily jestem - wyciągnęła rękę. Mulat ścisnął ją lekko. - Ja też mam randkę - zachichotała. - Pamiętasz słodkiego zastępcę kapitana drużyny koszykarskiej? Właśnie z nim się umówiłam. O! Właśnie idzie. Scott, tutaj! - odwróciłam się razem z Zayn'em w stronę Scott'a. Brunet, szedł do nas powolnym krokiem z dwoma parami butów.
- Hej wam - odezwał się towarzysz Lily. - Scott. - wystawił rękę do mnie i Zayn'a.
- Bell - przywitałam się pierwsza.
- Zayn.
- Okej, to my wam już nie będziemy przeszkadzać - powiedziałam. - Idziemy, Zayn?
- Tak, tak - powiedział i złapał mnie za rękę. Cześć wam.
Pożegnaliśmy się z nimi i udaliśmy się do wypożyczalni butów, aby je oddać.
Wyszliśmy na zewnątrz i pierwsze co zrobił chłopak, to zapalenie papierosa. Wypuścił dym ze swoich płuc, a ja stanęłam obok niego.
- To co robimy dalej?
***
Hej misiaki! Dziękuję wam za miłe słowa! One tak bardzo mnie motywują do dalszego pisania, że aż o niczym innym nie myślę niż o waszych komentarzach ❤️ Jesteście po prostu N I E S A M O W I C I !
Chciałam wam bardzo podziękować na prawie 51k wyświetleń i za 14 miejsce w losowych. Bardzo wam dziękuję! Jesteście niesamowici, najlepsi i najbardziej kochającymi czytelnikami. Bez was to opowiadanie nie miałoby sensu. ❤️❤️❤️
Kolejny rozdział może pojawić się jeszcze dzisiaj, albo jutro rano.
Ps. Na moim profilu niedługo powinno się pojawić opowiadanie o Lukeju (wiecie o kogo chodzi). Opowiadanie będzie głównie pisane w formie sms-ów. Jeśli macie jakieś pytania - zadawajcie je w komentarzach albo na pw.
Komentujcie!
Kocham! ❤️❤️❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top