Rozdział 25

Zayn

Zdziwiłem się trochę, kiedy Bella zaproponowała mi, abym u niej nocował. I na dodatek w jednym łóżku. Jej łóżku. Ucieszyłem się i to bardzo, ale wydawało mi się to trochę dziwne. Nie wiem, może dlatego, że kilka minut temu wyskoczyłem jej z propozycją 'przyjaciela z korzyściami'. Jestem beznadziejny.

Ostatnio z Izabell mam małe problemy. Czepia się dosłownie o wszystko, a ja mam już jej dość i potrzebuję małej odskoczni od ponurej rzeczywistości. Oczywiście, Bella nie jest zwykłą odskocznią. Jest dla mnie kimś więcej. Kimś w rodzaju.. Nawet nie potrafię tego określić. Po prostu jest i czuję się z tym źle.

Dlaczego? Żałuję, że opuściłem ją ponad cztery lata temu, ale nie miałem wyboru. Nie moja wina, że mieszkałem w Ameryce. Chciałem wrócić wcześniej. Oczywiście, że chciałem. Ale kiepsko było z pieniędzmi. Pracowałem w studiu tatuażu, gdzie pensja, którą dostawałem, ledwo starczyła mi na czynsz i jedzenie. Yaser proponował mi pieniądze, ale nie mogłem tego przyjąć. Nie potrafiłem wręcz. Wyrządziłem mu tyle złego, a on nadal chciał mi pomóc.

Dopiero, kiedy poznałem Izabell udało mi się coś wskórać. Jej ojciec jest jakimś kimś. Nawet nie wiem kim dokładnie. Ale w połowie, to dzięki niemu tu jestem.

Na początku uznawałem Izabell jako laskę, z którą mogę się przespać od czasu do czasu, ale kiedy powiedziała mi kim jest jej ojciec, zaczarowałem się nią. Była taką moją przepustką do Belli, dziewczyny, którą nadal kocham i kochać nie przestałem.

Nie potrafiłem o niej zapomnieć. To było zbyt trudne. Ale wiem, że dla Belli warto było się tak poświęcić. Dla miłości chyba warto, nie?

Aby o wiele wcześniej zobaczyć Bellę, musiałem zacząć umawiać się z Izabell. Dopiero po jakimś roku chodzenia udało mi się namówić ją, abyśmy pojechali do Anglii, a dokładniej do Londynu. Powiedziałem jej, że znajdzie tam świetne studia. Zgodziła się i to od razu. Jaki ja byłem szczęśliwy, kiedy się zgodziła. Po prostu, nie wiedziałem w co ręce mam włożyć, w takich skowronkach byłem.

I kiedy nadszedł dzień przyjazdu do Londynu, bałem się. Naprawdę się bałem. Stach był tak wielki, że miałem ochotę uciec z domu ojca.

Ale kiedy ją ujrzałem, serce podeszło mi do gardła. A kiedy tak po prostu uciekła, wiedziałem, że popełniłem najgorszy błąd życia. Niestety musiałem.

I teraz widząc ją uśmiechniętą, ja też mam ochotę się uśmiechnąć. Oczywiste, że to co robimy jest inne niż kiedyś było, ale to był jedyny sposób, aby się do niej zbliżyć.

- Ale na pewno, na pewno? - spytałem się już niezliczony któryś raz.

- Tak! - prawie, że krzyknęła.

Zaśmiałem się i ściągnąłem buty. Patrzyłem jej głęboko w oczy. Dziewczyna zarumieniła się, ale nie spuściła wzroku.

- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - uśmiechnąłem się i złapałem ją za biodra, przyciągając do swojego torsu.

- Bo jesteś piękna i zasługujesz na więcej uwagi, niż mogę ci zaoferować - spuściła wzrok.

- Nie mów tak, bo się zarumienię - oparła głowę o mój tors.

- Już się rumienisz.

- Dzięki - powiedział i spoglądnęła na moją twarz. Złapała mnie za rękę i pociągnęła mnie w stronę salonu. -Chodź, nie będziemy tak stali w przedpokoju.

Kiedy znaleźliśmy się w salonie, stanęliśmy przed kanapą. Popchała mnie na nią, a flirciarski uśmiech zagościł na jej twarzy. Ściągnąłem dżinsową kurtkę i rzuciłem ją obok siebie. Bella, wykorzystując moją małą chwilę nieuwagi, usiadła mi na kolanach i złapała moją twarz w dłonie. Spojrzała w moje oczy i pocałowała mnie w sam środek ust. Kiedy chciała odsunąć swoją twarz, to złapałem za nią i tym razem ja złączyłem nasze usta w gorącym pocałunku. Swoje ręce umieściła na moim karku, zaś moje błądziły pod jej bluzką po jej brzuchu. Zamruczała w moje usta, co mnie totalnie podnieciło. Kurwa..

***

Zayn ty romantyku ;')

Jak wam się uda nabić 75 gwiazdek i dużooo komentarzy to może wstawię wam wieczorem kolejny z 'if you know what i mean' <lenny>

Tak, że.. Do wieczora ;-; maybe

Kocham ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top