Rozdział 14

Bella

- Wpadnij czasem do Londynu. Będziemy mogli poronić kilka fajnych rzeczy - powiedziałam Harry'emu na ucho.

Właśnie staliśmy na hotelowym parkingu. Zayn  wraz z Izabell siedzą już w swoim aucie, a mama i Yaser siedzą w swoim. Niewierze, że to koniec naszego pobytu w Manchesterze. Krótka przygoda z Harrym właśnie dobiega końca. Chociaż, kto wie? Może kiedyś się jeszcze spotkamy?

- Napisz czasem, czy coś - uśmiechnął się i ostatni raz pocałował moje usta. Krótko i bez uczuć.

- Dobra, to na razie - udałam się w stronę samochodu. Otworzyłam drzwi z tyłu i ostatni raz spojrzałam na mężczyznę. Pomachał mi przez co musiałam mu odmachać. Ledwo wsiadłam do samochodu, a moja rodzicielka już czekała, aż coś jej powiem.

- Co? - spytałam. - Mam coś na twarzy?

- Nie, nie - zaprzeczyła. - Chciałam się tylko dowiedzieć, czy to z Harrym, to coś poważnego.

Harry jest czułym mężczyzną, ale nie umie być z jedną dziewczyną dość długo. Zresztą zaprezentował to ostatnio na obiedzie. Ja i Zayn wiedzieliśmy, że pojechał do klubu, ale nie w sprawach biznesowych. To by było zbyt piękne i nierealne.

- Nie - odpowiedziałam od razu. - Znając życie, pewnie się już z nim nie zobaczę - wzruszyłam ramionami.

Mama kiwnęła głową i zaczęła rozmawiać z Yaserem. W między czasie zaczęłam szukać słuchawek w swojej torbie. Kiedy je znalazłam, podpięłam do telefonu i wsadziłam do uszu. Puściłam swoją ulubioną playlistę i oparłam się o zagłówek. Przymknęłam oczy i oddałam się krainie muzyki.

***

- Bella! - krzyknęła moja mama, wprost do mojego ucha. Z przerażeniem otworzyłam oczy i złapałam się za serce.

- Nie drzyj się tak - powiedziałam. - Co jest? - schowałam słuchawki do kieszonki w mojej torbie.

- Dojechaliśmy. Chyba nie masz nic przeciwko temu, aby u nas spać? - spytała kobieta.

Westchnęłam i wyszła z samochody, uprzednio łapiąc, za moją torbę.

- Mamo, nie zrozum mnie źle, ale wolałabym jechać do domu. Muszę się wyspać na jutro, bo idę do pracy. A poza tym muszę zrobić pranie i napisać do Maxiego, że już jestem.

- Ale ja mogę zrobić pranie - zaczęła. - Proszę cię. Tak dawno u nas nie nocowałaś.

- Mamo - potarłam dłonią - rozmawiałyśmy o tym kiedyś. W weekend - tak, w tygodniu - nie.

- No dobrze - kobieta westchnęła i uśmiechnęła się słabo. - A na weekend? - spytała podekscytowana, jak małe dziecko, kiedy dostaje wymarzoną zabawkę.

Zaśmiałam się i ją przytuliłam.

- Pomyślę. Yaser będzie mógł mnie odwieźć do domu, czy..

- Zayn cię odwiezie - przerwała mi i mnie wyminęła. - Zayn!

- Tak? - chłopak odwrócił się w jej stronę.

- Mamo n.. - znów nie dała mi dokończyć.

- Czy mógłbyś odwieźć Bellę do jej mieszkania?

- Nietrzeb.. - czy jeszcze ktoś chce mi przerwać?!

- Jasne - uśmiechnął się i otworzył drzwi od samochodu - Wskakuj.

Przewróciłam oczami i poprawiłam torbę składającą z mojego ramienia. Ucałowałam rodzicielkę i udałam się do samochodu mulata. Zatrzasnęłam drzwi i usiadłam wygodnie na miejscu pasażera z tyłu.

- Wiesz gdzie mieszkam, prawda?

Zayn kiwnął głową i wyjechał na ulicę.

- Um, Bella - niechętnie spojrzałam na Izabell. - Chciałabym cię lepiej poznać, więc co byś powiedziała na kawę, albo na jakieś zakupy?

- Zastanowię się - powiedziałam przesłodzonym głosem.

- Okej. Nawet nie wiesz, jakie to dla mnie ważne - przyznała.

Nawet nie wiesz, jak mnie to nie obchodzi.

Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się pod moją kamienicą.

- Dzięki - wypaliłam wychodząc z samochodu.

- Bella, zaczekaj! - przewróciłam oczami i spojrzałam w stronę dziewczyny Zayna. - Tu masz mój numer, jak by co - uśmiechnęła się.

- Tsa - zatrzasnęłam drzwi, aby więcej nie słyszeć jej głosu.

Okna w moim małym mieszkaniu były zapalone, co oznaczało tylko jedno - Maxie. Wbiegłam po schodach do swojego mieszkania i zapikała do drzwi. Muzyka, która przed chwilą była słyszana z niższych pięter, nagle ucichła. Usłyszałam zamek przekręcany w drzwiach.

- Hej, Maxie! - krzyknęłam, a chłopak, aż pisnął z przerażenia.

Jego piesek podbiegł do mnie i zaczął się łasić, oraz skakać.

- Cześć przystojniaku - powiedziałam i kucnęłam przy Elvisie.

- Nie strasz - zaczął Maxie - i fajnie, że uważasz, że jestem przystojny.

- Nie mówiłam tego do ciebie, idioto.

- Ranisz - powiedział i zrobił taką samą minę jak Elvis.

- Wiem - powiedziała i przytuliłam się do chłopaka - A tak poza tym, co ty robisz w moim mieszkaniu?

- Dziką orgię gejów.

***

Strasznie was przepraszam, że rozdział nie pojawił się przez 3 dni, ale ostatnio tylko zakuwam 😓 Ale spokojnie - sprawdzian z historii napisany, więc niech nauczycielka da mi 5. (Zakuwałam całą niedzielę, przez co nauczyłam się całego działu na pamięć)

Jak będzie dużo komentarzy, to może wstawię wam kolejny rozdział 😝

Dziękuję, że wytrzymaliście tyle bez rozdziału ☺️

Kocham

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top