Rozdział VI
- Mogłem pójść z Mahiru na karaoke, no ale trudno się mówi... - powiedział do siebie Sakuya, zatrzymując się przy wejściu do parku. Zanim wyszła propozycja pójścia razem na karaoke, on już od jakiegoś czasu był umówiony z Shino na rozmowę tutaj w parku, o godzinie siedemnastej, tak więc nie mógł pójść z przyjaciółmi i ją zostawić.
Wybiła już owa godzina, a dziewczyny nadal nie było nigdzie widać.
Zielonowłosy chłopak oparł się o płot, chowając ręce do kieszeni białej bluzy. Założył na uszy słuchawki i włączył ostatnio puszczaną piosenkę z listy odtwarzania. Czekał tak kilka minut, aż w końcu stanęła przed nim oczekiwana osoba.
Dziewczyna z krótkimi, czarnymi włosami zatrzymała się obok Sakuyi. Widocznie biegła całą drogę, bo przez chwilę nie mogła złapać oddechu.
Chłopak powoli ściągnął słuchawki i spojrzał się na nią.
- To o czym chciałaś porozmawiać? - zapytał ją, widząc, że już się uspokoiła.
- Tak w zasadzie to... - zaczęła, ale przerwała swoją wypowiedź inną: - Przepraszam, że kazałam ci czekać! Sama chciałam się z tobą spotkać, a się spóźniłam...
- Nie szkodzi - odpowiedział Sakuya, z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Był zarazem poważny jak i wesoły.
Dziewczyna odetchnęła z ulgą, ale widać było, że nadal było jej wstyd za spóźnienie. Mimo tego powiedziała:
- Chciałam porozmawiać o Tsubakim. I o tym, czemu chodzisz do szkoły. I dlaczego jesteś taki wesoły? Przecież... Przecież byłeś na granicy śmierci, prawda? Twoje życie diametralnie się zmieniło, a ty jesteś taki spokojny... Jak ty to robisz?
Chłopak przez chwilę wyglądał jakby nie wiedział, co powiedzieć. Po pewnym czasie jednak lekko się uśmiechnął i odparł:
- Mahiru... Chciałem się z nim zaprzyjaźnić. Gdy poszedłem do szkoły dla zabicia czasu, spotkałem go. Wtedy zapragnąłem być jego przyjacielem. No i tak jakoś wyszło, że się zakumplowaliśmy, sam nie wiem jak to się do końca stało. Wcześniej nie miałem przyjaciół, przed tym gdy Tsubaki mnie uratował. On dał mi nowe życie u swojego boku. Mimo że jest cholernie szurnięty, to jest on jedyną osobą, która nigdy mnie nie okłamała, więc jestem mu za to wdzięczny - uśmiechnął się krzywo.
Shino popatrzyła się na niego. Wyglądało na to, że przed zamianą w wampira nie miał szczęśliwego życia. Musiał przeżyć coś strasznego, a Tsubaki wyciągnął go z tego bagna, które nazwał własnym życiem. W porównaniu do niego, Shino była jedynie sierotą, która prawie zginęła w wypadku samochodowym. Trochę było jej głupio z tego, że robiła nie wiadomo co ze swojej sytuacji.
- A ty czemu poszłaś do szkoły, Shino? - usłyszała pytanie. Popatrzyła się w stronę źródła głosu.
- Jakoś tak... Z przyzwyczajenia? Sama nie wiem. Ale to i tak bez sensu, bo utknęłam teraz w niestarzejącym się ciele i nie będę mogła kontynuować nauki w jakiejś wyższej szkole - odpowiedziała po namyśle. Sakuya wybuchnął śmiechem.
- No, na studia to nie pójdziesz, szkoda - powiedział, nadal się śmiejąc. Przestał opierać się o murek i poszedł kilka kroków do przodu. - Może się przejdziemy? - zaproponował.
Shino się zgodziła i za nim poszła.
Najdłuższy rozdzialik spośród tych siedmiu xD Szaleństwo. Nie umiem pisać ich zakończeń... Tak jakoś się nagle urywają, a w kolejnych akcja nagle przenosi się gdzie indziej i w inny czas... Mam nadzieję, że nie jest to jakąś wielką niedogodnością :)
Dziękuję serdecznie za to, że ktoś to czyta oraz za otrzymane od Was głosy :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top