Rozdział 6. O tym jak zostałem mordercą.
Nigdy nie czułem takiego szczęścia, jakbym złapał Pana Boga za nogi. Wszystko tak doskonale się układało. Miałem swojego prywatnego Anioła Stróża, należała do mnie. Nawet przytyki od strony kolegów ze stada mnie nie ruszały. Paulin ciągle szedł w zaparte, że Amelka zostawi mnie nim minie rok. Cóż, być może ale do tego czasu zamierzałem być zajebiście szczęśliwy!
Gdy pewnego wieczoru wybierałem się na patrol zadzwoniła do mnie Amelka z pytaniem czy wpadnę do niej następnego dnia wieczorem bo zostanie sama w domu a bardzo nie lubiła siedzieć samotnie. Zgodziłem się bez chwili wahania. Na polanę, gdzie zaczynaliśmy każdy patrol przybyłem w wyśmienitym humorze. Powitało mnie kilka ponurych gęb i jedna uśmiechnięta. Kuba umiał cieszyć się moim szczęściem.
- No dobrze, mamy dziś łatwy teren. Zaczynamy równo o dziewiętnastej, kończymy o północy. Rozdzielamy się jak zwykle. Z Kubą zajmiemy się terenem blisko ścieżki prowadzącej nad jezioro, Paulin i Emil stacjonujecie na drugim brzegu, Jacek i Filip okrążają powoli cały rejon. To powodzenia chłopaki.
Nie czekając na uszczypliwe uwagi dotyczące mnie i Amelki w locie zmieniłem się w wilka i wraz z Kubą pobiegliśmy razem przez las. Lubiłem biegać po śniegu, chociaż trudniej było się skradać bo skrzypiał pod łapami. Okolica wyglądała jakby zasnęła pod kołdrą z białego puchu. Nie śpieszyłem się, patrol w tej okolicy zawsze kończył się wyłącznie nudą. Kuba truchtał obok rozglądając się uważnie, jak zawsze. Nie umiał się odprężyć nawet tutaj. Usłyszałem nagle inne stado, więc tego wieczoru na naszym terenie młode wilczki odbywały swój pierwszy patrol pod pieczą dorosłego. Musieli mieć koło trzynastu lat, byli cholernie głośni. Jak to dzieci.
- Patryk? - Kuba odezwał się nagle nie poruszając pyskiem. Aby mówić wystarczyło aby lekko uchylić wargi. Głos wydobywał się z ,, nas '', nie z wilków.
- Słucham cię.
- Skoro masz już Amelkę to pomyślałem, że i ja pogadam z moja wybranką.
Stanąłem raptownie i spojrzałem w piwne oczy przyjaciela.
- Wybrałeś kogoś? Czemu nic nie wiedziałem?
- Tak, Olę...
- Tę która nie umie się przemieniać?
- Dokładnie. To stało się już dawno, wiem że i ona mnie lubi ale... Jak mogłem to zrobić, gdy ty cierpiałeś bo nie chciałeś ,, zniszczyć sobą '' życia Amelki? Dowaliłbym ci tylko.
Zamurowało mnie na moment. Więc mój najlepszy przyjaciel pokochał kogoś tak jak ja Amelię,męczył się bez niej taki kawał czasu tylko dla mnie... Dlatego kochałem go jak brata, przekładał moje szczęście ponad swoje. Przyrzekłem sobie, że oddam za niego życie jeśli zajdzie taka potrzeba.
- Kuba... Idź do niej z samego rana. To rozkaz Alfy! I wiesz... Bardzo ci dziękuje, ale nie musiałeś. Cieszyłbym się twoim szczęściem. Naprawdę.
- Skoro już jutro z nią pogadam, to już nie istotne. - Zamerdał ogonem.
Nagle doszły nas krzyki. Zerwaliśmy się z miejsca by zobaczyć co się stało. Na polanie nieopodal jeziora napotkaliśmy się na nietypową sytuację. Przy zejściu do tunelu prowadzącego do jaskiń, w których mieszkały wampiry stał jakiś facet, wilczki i ich opiekun. Podszedłem bliżej, wtedy zauważyłem że to Łowca. Mierzył do skulonego dzieciaka, który podkulił ogon i piszczał cicho.
- Nie rozumiesz, to ich pierwszy patrol. Natan nie zauważył z tak daleka, że jesteś człowiekiem. Proszę to zrozumieć, nie zrobił ci żadnej krzywdy. - Przemek, mój znajomy który zajmował się młodymi próbował coś wyjaśnić.
- T..to prawda, wziąłem pana za wampira. Czaił się pan obok tego wejścia...
- Zamknijcie się, Łowcy zajmują się wilkami czy wampirami które zagrażają ludziom.
- Nikt z Osady Lasu nie zagraża ludzkości, my ich chronimy!
- Ten pieprzony szczyl omal nie odgryzł mi ręki!
- Widziałem wszystko z daleka, wylądował tuż przed panem i cofnął się. Nawet nie warknął.
- To nie jest istotne...
- To dzieci! - Krzyknął Przemek, jednak za późno.
Łowca wystrzelił, opiekun na szczęście zdołał zasłonić wychowanka jednak dostał w bok srebrną kulą. To mogło być dla nas zabójcze. Łowca ponownie wycelował, tego było już za wiele. Wyskoczyłem z ukrycia i rzuciłem się na gościa. Wgryzłem się w jego rękę, upuścił przez to broń. Mężczyzna zaklął i drugą ręką zaczął grzebać w kieszeni. Kątem oka dostrzegłem, że Przemek oparty o Kubę wraz z wilczkami chowają się między drzewami. Wykorzystując moją chwilową nieuwagę, Łowca wbił mi coś w pierś. Za blisko serca jak na mój gust. Trochę zabolało, nie zaprzeczę jednak nie mogłem już odpuścić. Ten zwyrol chciał zabić dziecko! Odskoczyłem od niego by przybrać ludzką postać ( nie, nie latamy po tym na golasa jak dzikusy. Ubrania podczas przemiany jakimś cudem również zmieniają się w futro), a koleś zdziwił się że mierzy się z kimś tak młodym. Prychnąłem trochę rozbawiony widokiem szoku na jego mordzie i sprzedałem mu pierwszy cios, przyjął go jak dziecko malinowy syropek i padł na glebę. Podniósł się po chwili trzymając się za krwawiący nos. Jeśli chodzi o walkę wręcz nie dorastał mi do pięt. Byłem dla niego za szybki i o wiele silniejszy.
- Odejdź stąd człowieku, dobrze ci radzę.
- Nazywam się Łukasz i jestem jednym z najlepszych Łowców w moim oddziale. Nie ugnę się przed byle jakim wilkiem. Zginiesz za to. - Wycedził facet.
- Nie zamierzam z tobą walczyć. - Warknąłem i odwróciłem się na pięcie. Moim zdaniem już dostał za swoje.
Jednak Łukasz okazał się być chujem, za przeproszeniem. Rzucił się do pistoletu, słyszałem to doskonale. Odwracałem się, aby znów doskoczyć do Łowcy, gdy z lasu wyskoczył Kuba. Chciał mnie ostrzec, Łukasz bezmyślnie zamiast we mnie wycelował w niego. Tego za wiele! Ryknąłem i już jako wilk zacisnąłem kły na jego krtani. Czułem jak wraz z krwią wypływa z niego życie. Dopiero, gdy go puściłem i padł ciężko na ziemię doszło do mnie co się właśnie stało. Znów przybrałem ludzką postać i opadłem na kolana. Byłem cały w krwi człowieka... Spojrzałem na ręce.
- Patryk... To samoobrona..
- Zabiłem go... - Wyszeptałem. - Jestem mordercą...
- On też chciał nas zabić.
Przyjaciel uklęknął obok i położył mi dłoń na ramieniu. Chwilę później wokół nas pojawiło się kilka wilków z Osady. Reszta stada sprowadziła pomoc. Nikt nie spodziewał się takiego widoku.
Zostałem zaprowadzony do wujka, to znaczy Wielkiego Alfy Osady Lasu. Nie lubiłem wchodzić do pałacu, przecież kiedyś w nim mieszkałem. Z każdego kąta atakowały mnie wspomnienia związane z moim ojcem. Nie prowadzili mnie jak skazańca, po prostu musieli o wszystkim opowiedzieć Władcy, chociaż jeden ze strażników zapewniał mnie, że w razie samoobrony nie powiewem zostać ukarany. Nikt nie patrzył na mnie jak na mordercę, powtarzali tylko iż dobrze zrobiłem.
Kiedy wszedłem samotnie do biura, poczułem się jeszcze gorzej. To ojciec powinien przywitać mnie zza biurka a nie wujek. Nie pasował ani do tego stanowiska, ani nawet do fotela. Jakkolwiek głupio to brzmi. Wielki Alfa uśmiechnął się na mój widok, widocznie już się dowiedział. Nigdy za mną przecież nie przepadał.
- Zabiłeś człowieka, no proszę. - Pokiwał głową. - Powinienem cię za to skazać na śmierć, jednak wszyscy wciąż gadają że to obrona konieczna. Cóż w takim razie jedynie cię ukarzę. Wyciągnij obie ręce.
Nie.. Tylko nie to. Nie chodziło mi wcale o ból, nigdy się go nie bałem. Przecież nie mogłem pojechać do Amelki w takim stanie, a obiecałem jej.
- Możemy przełożyć tę karę na jutrzejszą noc?
- Chyba nie jesteś poważny. - Wujek uniósł brew i podszedł do mnie.
Warknąłem cicho i wystawiłem ręce. Mężczyzna złamał najpierw jedną, potem drugą. Trwało to zaledwie kilka sekund. Zacisnąłem zęby żeby nawet nie pisnąć, nie chciałem dać mu tej satysfakcji.
Wyszedłem z biura z rękoma wiszącymi bezładnie po bokach. Cudownie, teraz nie miałem się nawet jak podetrzeć. Kości zrastają się nam o wiele szybciej, nie potrzebujemy też gipsu, starcza nam bandaż elastyczny jednak i tak musiałem wytrwać w tym stanie jakiś tydzień. Kuba otworzył usta ze zdziwienia.
- Stary, na razie zamieszkasz u mnie. Babcia będzie zachwycona.
- Macie tak mało miejsca... Będę utrapieniem.
- Chyba żartujesz! Nie zostawimy cię w takim stanie. Chodź do lekarza, opatrzy ci te ręce i idziemy do mnie.
- Masz mój telefon?
- Ee.. Tak, ale nadepnąłem na niego i nie działa...
- Cholera...
Nie mogłem nawet zadzwonić do Amelki, nikt w osadzie nie miał telefonu komórkowego. A Kuba nigdy wcześniej nie wychodził z lasu, nie miał więc pojęcia gdzie mieszka Amelka. Z resztą nie wiem czy odważyłby się pójść. Musiałem zapoznać Amelię z moim stadem by w przyszłości uniknąć takich sytuacji. Będzie zawiedziona, gdy nie przyjadę...
Tydzień później dowiedziałem się jak bardzo to ją zabolało. Od razu w drzwiach powitała mnie chłodno. Usiadłem na kanapie w salonie, ona stała nade mną z założonymi na piersi rękoma. Pierwszy raz widziałem ją złą.
- Przepraszam, że nie przyszedłem w sobotę.. - Zacząłem.
- Nie musisz się tłumaczyć, wszystko wiem.
- Hę? Co masz na myśli?
- To nam się nie uda...
Poczułem, że tracę grunt pod nogami. Nie mogła mnie zostawić, jeszcze nie...
- Am... Wybacz mi, naprawdę nie mogłem przyjść.
- Nie mogłeś też wysłać głupiego sms-a, czy zadzwonić?!
- Uwierz mi, nie miałem jak.
- Patryk, przestań proszę. Wiem, że ktoś taki jak ja nie ma ci nic do zaoferowania. Jestem zwykłą szarą myszką, nie wiem czego ode mnie chcesz ale chyba ci tego nie dam. Dlatego ci się nie dziwię, że jednak wolałeś spędzić ten czas z kimś innym.
- Byłem u przyjaciela, przysięgam. - Zerwałem się z miejsca. - Jesteś dla mnie najważniejsza, najpiękniejsza... Jedyna Aniele!
- Jak... Jak mnie nazwałeś? - Otworzyła szeroko oczy.
- Wybacz, jeśli nie chcesz to nie będę do ciebie tak mówił.
- Ależ nie.. To było bardzo miłe. Dobrze, wierzę ci ale... Nigdy więcej tak nie rób. Martwiłam się, że coś mogło ci się stać. Kaśka mówiła, że nie było cię przez ten cały czas w domu.
Zaśmiałem się cicho i przytuliłem ją do siebie.
- To jak? Myślałaś, że szukam przygód z jakimiś laskami czy, że coś mi się stało?
- Miałam różne myśli. - Uśmiechnęła się blado.
Pocałowałem ją, uszczęśliwiony że mi się udało.
A jakiś czas później zaczęła się chujnia....
Hej, hej i czołem!
Wattpad póki co się ogarnął, odpukać! Więc się rozpisałam z tej okazji :D
Chciałabym również pochwalić się zdjęciami jakie dostałam od :
Przedstawiam Wam Patryka i Amelkę zrobionych w simsach. Aż się zdziwiłam, bo gdy ja robiłam ich w simsach byli bardzo podobni :D
PS. Ptysia macie w dwóch wersjach, sami powiedźcie która lepsza xD
PS.2 - Kornel już zaciera rączki na widok tych bokserek!
xDDDDD i teraz magia
Zapraszam Was również na profil ittle_wredota
Miłego dzionka i uczcie się pilnie w szkolę. Ja w tym czasie sobie poleżę :D
~LittlePsych0
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top