Rozdział 1. Zacznijmy jazdę!



Jak obiecałam, tak uczyniłam. Mam nadzieję, że spodoba Wam się przygoda opisana okiem Patryka. Okładkę pewnie później zmienię ale póki co nie miałam na nią żadnego pomysłu. Kolejny rozdział nie pojawi się wcześniej niż w niedzielę wieczorem. 

Miłego czytania Psychole ;3

~LittlePsych0





Takie opowiadania powinny mieć jakiś logiczny, przyjemny do czytania początek. Tak przynajmniej myślę, zupełnie się na tym nie znam. Rzadko kiedy mówię o sobie, ale chyba warto od tego zacząć. Otóż, nazywam się Patryk jestem wilkiem, zmiennokształtnym półkrwi. Moim ojcem był władca wilczej Osady ukrytej w środku potężnego lasu, a o matce nie chcę nawet rozmawiać. Jest człowiekiem, tyle starczy Wam wiedzieć. 

Jestem wysoki i dobrze zbudowany. Mam wysportowane ciało, ładnie wyrzeźbiony brzuch, kilka centymetrów w bicku jednak nadal mogę nazwać się szczupłym. Śmieszą mnie te wielkie koksy mające dwa metry w barach. Oczywiście jestem również przystojny, może wyjdę na Narcyza ale nie mam zamiaru nikogo okłamywać. Mam czarne niczym krucze pióra włosy, które sterczą mi nad czołem gdy dobrze je ułożę, męską szczękę i błękitne oczy. To dzięki nim nie mogłem odpędzić się od pięknych niewiast, zawsze obok mnie kręciło się jakieś uroczę dziewczę. Szczerze? Miałem dość, patrzyły tylko na mój nieprzeciętny wygląd. Chociaż... Może i lepiej bo wnętrze akurat miałem paskudne. Nigdy nie uśmiechałem się inaczej niż cynicznie, każde słowo opływało ironią a wszelakie spojrzenia pełne były pogardy. 

Czułem ogromną nienawiść do całego świata, gdybym mógł spaliłbym go doszczętnie. Nic mnie nie cieszyło, a wszystko denerwowało. Ptaki ćwierkające z rana za oknem, siostrzyczka faworyzowana przez rodziców, matka patrząca na mnie ze strachem i obrzydzeniem, notorycznie pijany ojczym, ludzie na ulicy, koledzy... Długo by tak wymieniać. 

Miałem tylko jednego przyjaciela, prawie brata. Znaliśmy się od małego, to on był przy mnie gdy umierał mój ojciec. Obiecałem sobie kiedyś, że zawszę pomogę Kubie i w razie czego oddam nawet za niego życie. W sumie i tak często myślałem o samobójstwie. 

Za namową Kuby podszedłem do egzaminu na Alfę. Zająłem pierwsze miejsce, to było do przewidzenia. Dostałem swoje stado, a Kuba stał się moim wiernym Betą. W naszej Osadzie każdy młody wilk powinien dołączyć do jednego z licznych stad aby patrolować okolicę. Naszym zadaniem było pilnowanie aby wampiry uwięzione w jaskiniach w głębi lasu nie uciekły i nie skrzywdziły żadnego człowieka. Całą pieczę nad tym wszystkim trzymał Wielki Alfa, władca każdego wilka, przełożony każdego alfy. Taki jakby król, wiecie... Po śmierci mego ojca stał się nim wujek. Nie znosiliśmy się, facet obawiał się iż kiedyś odbiorę mu stanowisko ale co to, to nie. Najgorsze gówno w jakie można się wplątać. 

Trwałem tak więc w swojej nienawiści, dzień za dniem. Oj, obrywało się wtedy mojemu stadu, jedynie do Kuby się nie sapałem. Byłem okropnym alfą, co chwila darłem ryj i bardzo boleśnie karałem za każdy błąd. Największą kosę miałem z Paulinem, potrafiliśmy bić się tak zawzięcie że lała się krew. Bolało ale w sumie... Miałem to w dupie. Wszystko miałem w dupie. 




Do czasu...



Mimo, iż mieszkałem z matką w ludzkim miasteczku wciąż chodziłem do szkoły w Osadzie. Zostałem jednak z niej wydalony, musiałem więc iść tam gdzie uczyła się moja siostrzyczka. Wciąż pamiętam jak bardzo wkurzał mnie fakt, że będę  uczęszczać do ludzkiej szkoły. Pierwszego dnia lazłem powoli, noga za nogą po jednej z mniej ruchliwych uliczek naszego miasteczka. Z niechęcią patrzyłem na uczniów idących w tym samym kierunku co ja. Co rusz wzdychałem, gdy wzrok jakiejś panny zatrzymał się na mnie na dłużej. To nie tak, że nie lubiłem dziewczyn. Sporo już ,, zaliczyłem '', jednak nie mogłem się nasycić. Było to dziwne, więc drażniło mnie to. Jak wszystko, pamiętacie? Wpatrywałem się w swoje nowe markowe buty, ukradłem je w galerii w mieście niedaleko, bardzo mi się podobały. 

Nagle w moje nozdrza dostał się najpiękniejszy na świecie zapach, przypominał trochę kwiaty bzu ale był jeszcze słodszy. Uniosłem wzrok i zobaczyłem...

Zobaczyłem anioła, inaczej nie mogę nazwać tej niesamowicie ślicznej dziewczyny którą ujrzałem przy drzwiach szarego budynku szkoły. Miała blond włosy sięgające łopatek, słodką szczuplutką buźkę i długie rzęsy ozdabiające cudowne kasztanowe oczy. A usta.... Och, co to były za usta... Pełne, symetryczne o różanych kolorze nic tylko całować. 

Aż zabolało mnie serce, upadłem na kolana. Nie mogłem złapać tchu, w zupełnym szoku wpatrywałem się w tą piękną dziewczynę. Była idealna... Cały świat zamazał się przed mymi oczami, była tylko ona - Anielica bez skrzydeł a wokół niej jasna poświata. Nie mogłem oderwać od niej wzorku, czy ona w ogóle była prawdziwa? Chciałem do niej podejść, pogadać, dotknąć... Cokolwiek... Nie byłem jednak w stanie się ruszyć. Boże...  

Ogarnąłem się dopiero, gdy zniknęła mi z oczu. Podniosłem się, miałem gdzieś że kilka osób patrzyło na mnie jak na szalonego. Pobiegłem za nieznajomą, jej zapach prowadził do jednej z sal lekcyjnych. Nim wbiegłem do środka zauważyłem, że to klasa w której miałem mieć pierwszą lekcję. Więc.. O rzesz... Byłem z nią w jednej klasie. Wow, to nie mógł być przypadek. Wpadłem do pomieszczenia, kilkanaście par oczu spojrzało na mnie z ciekawością. Ona również. Siedziała w ławce z Kasią, moją siostrą. Kurwa... Nie mogłem uwierzyć, że jest tak piękna. Znowu zamarłem wgapiając się w anioła. Weź się w garść idioto, chcesz wyjść na skończonego debila? Zamknąłem na chwilę oczy, wziąłem dwa szybkie oddechy i przeszedłem obok by usiąść na końcu sali obok jakiegoś kolesia. 

Tego dnia dowiedziałem się, że ma na imię Amelia i mieszka niedaleko. Lubiła kolor lawendowy i słuchała podobnej muzyki do mnie. Nie... Nie podsłuchiwałem jak rozmawiała z Kaśką. Nie moja wina, że mam tak dobry słuch. Z radością zauważyłem, że Amelka często na mnie zerka jednak gdy nasze spojrzenia się krzyżowały odwracała szybko głowę. Tak pragnąłem z nią porozmawiać ale zabrało mi odwagi. Tak, dobrze widzicie. Ja Patryk, alfa stada walczący codziennie z wampirami bałem się zagadać do dziewczyny. Musiałem najpierw obgadać to z Kubą....



Od razu po lekcjach pobiegłem do domu przyjaciela, ten wysłuchał mnie uważnie a potem z uśmiechem poklepał moje ramię. 

- Wybrałeś ją gratuluję.  - Oznajmił wesoło. 

- Wybrałem? W mordę...

Doskonale wiedziałem co oznacza to słowo. Wilk wybierał sobie jednego partnera na całe życie, nie on decydował kto ma nim zostać. Chodziło o połączenie dusz, o przeznaczenie czy jakoś tak. Coś jakbym podświadomie wiedział, że jest dla mnie idealna pod względem wyglądu i charakteru. W skrócie pokochałem ją od pierwszego wejrzenia. To takie... Dziwne. Nie wiedziałem o niej prawie nic, a oddałem jej serce. Z początku się ucieszyłem, pierwszy raz od bardzo dawna. Ba! Uśmiechnąłem się jednak rzeczywistość szybko mnie dopadła. Mogłem zrobić jej niechcący krzywdę, narazić na atak ze strony wkurzonego na mnie wampira, no i co najważniejsze... Doskonale zdawałem sobie sprawę, że przeraziłbym ją tak jak kiedyś ojciec mamę. Gdy dowiedziała się, że jest wilkiem od razu go zostawiła. No i mnie przy okazji. Nie miałem nawet prawa marzyć, że kiedyś będziemy razem. 

Męczyłem się w takim przekonaniu prawie trzy lata...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top