Rozdział 14. Koszmar

Obudziłam się rano z bardzo nieprzyjemnym uczuciem. Czułam jak by ktoś uderzał mnie młotkiem po głowie. Zacisnęłam oczy i poszłam do łazienki. Szybko się ubrałam i w momencie, kiedy miałam wychodzić z łazienki upadłam na ziemię. Chyba straciłam przytomność. Pierwszym co zobaczyłam po obudzeniu to biel. Dużo bieli. Coś ściskało moją dłoń.

- Moja malutka.- Wiem, że znam ten głos. Tylko nie wiem skąd. Wysiliłam się i rozejrzałam. Od razu napotkałam zmartwione, zielone oczy.

- Karol...

- Już... Cii.. Wszystko dobrze. Jesteś w szpitalu.

- A co się stało?

- Zamdlałaś kochanie.- chciałam poruszyć lewą ręką ale miałam przyczepioną kroplówkę. Przesunęłam prawą dłonią po szorstkiej pościeli. Karol już po kilkunastu minutach wyszedł ze szpitala! Super! Zostaw mnie! Najlepiej! Sięgnęłam po telefon i zaczęłam przeglądać YouTube'a. Jakieś głupie filmiki, słodkie pary i tak dalej.

Leżałam tam kilka dni. Wykonano mi od cholery badań. Jednak wyniki tych ostatnich najbardziej zaniepokoiły lekarzy. Może i mam osiemnaście lat, ale jednak lekarz bardzo dobitnie mi wytłumaczył moją chorobę. A jaką?

Białaczkę. Dokładnie tak. Choruję na raka szpiku. Lekarz bardzo się zmartwił tym na co choruję. Już od kilku minut leżę i patrzę w sufit. Do pokoju wszedł nieświadomy niczego Karol.

- Hej kochanie.- Pochylił się nade mną i pocałował mnie delikatnie w czoło.- Jak tam badania?

- No właśnie... Badania.. Karo.. Jeżeli coś pójdzie nie tak to mnie nie będzie, wiesz o tym?

- O czym ty mówisz?

- Mam białaczkę, ale nie groźną.

Kiedy mój chłopak miał się rozpłakać ja otworzyłam oczy. To tylko koszmar. Jednak poszłam na badania. Moje krwotoki z nosa były spowodowane niedoborem żelaza. Jestem w pełni zdrowa. Cieszę się z tego, że mam mojego ukochanego Karola. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Usiadłam w parku i patrzyłam na wszystkich. Skupiłam swoją uwagę na pewnej rodzinie. Wstałam i poszłam w mniej uczęszczaną uliczkę. Tamtędy jest najbliżej do mojego domu.

- Nie idź do domu.- Usłyszałam głos przy uchu.

- Dobrze...- Nie mogłam spojrzeć kto jest właścielem głosu, bo poczułam na ustach szmatkę. Obudziłam się w ciemnym miejscu. Kiedy chciałam wstać, czułam ból we wszystkich mięśniach. Jednakże po kilkunastu próbach, udało mi się. Rozejrzałam się po pokoju. Nie było w nim zbyt wiele. Mała lampa, półka z książkami, łóżko, drzwi z otworem na prawdopodobnie jedzenie oraz małe okno, którw notabene oświetlało mi ściany. Tynk powoli schodził ze ścian. Leżałam i tępo patrzyłam w sufit. Nie wiem ile tak leżałam. Godzina czy kilka. Do pokoju weszła dziewczyna. Niska i drobniutka ruda o szarych oczach. Delikatnie się do mnie Uśmeichała. Postawiła obok mnie kanapki i wyszła. Nawet nie dotknęłam jedzenia. Wiem, że to dziwne. Po prostu mój żołądek się buntował. Leżałam w tym pokoju, sama nawet nie wiem ile.

Wtedy wszedł on...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top