10
Dzień urodzin Gochy
Obudziłam się przed przyjaciółką. Na 13:30 miały przyjść dziewczyny, więc dom już od wczoraj był ładnie posprzątany i przyozdobiony balonami z helem. Kamil wyjeżdżał następnego dnia, więc to także ostatni jej dzień spędzony u mnie w domu. Jednak dziś musiałam jeszcze odebrać tort, gdyż wczoraj o tym zapomniałam, a jej wmówiłam, że wszystko jest gotowe. Wstałam, ogarnęłam się i biorąc torebkę wyszłam w stronę piekarni. Na moje szczęście nie było dużej kolejki. Weszłam, powiedziałam to, co miałam i wyszłam wraz z zamówieniem. Nagle usłyszałam zza pleców znajomy głos. Trochę się spięłam.
- Hej Ania. Co za zbieg okoliczności wracasz z piekarni, do której zmierzam. - po chwili chłopak stał tuż obok mnie ze swoim pięknym uśmiechem, który po prostu zarażał.
- Cześć Karol. Nie mam pojęcia czy to jest jakiś przypadek, czy przeznaczenie, ale ostatnio dość często się spotykamy. Niestety jednak trochę mi się śpieszy, bo muszę wstawić torta do lodówki zanim przyjaciółka się obudzi oraz wszystko ogarnąć, więc do napisania albo do zobaczenia. - puściłam mu oczko i oddaliłam się, jednak w myślach strzeliłam sobie faceplam'a.
- Pa! - krzyknął za mną.
Nie mam pojęcia dlaczego, ale on wpływa na mnie inaczej niż inni. Niejednokrotnie po tamtym koncercie unikałam kontaktu z chłopakami przez dłuższy czas. Miałam ten dar zbywania ich skutecznie. A teraz pojawił się on i przed nim nie potrafię uciec bez tłumaczenia. Jednak jest jeszcze za wcześnie, żebym mu zaufała. Musiałoby się zdarzyć coś niesamowitego. Przyrzekłam sobie, Gosi i rodzicom, że nie popełnię drugi raz tego samego błędu, co z chłopakiem, przez którego miałam koszmary, które jeszcze czasem wracają. Na samo wspomnienie poczułam dreszcze i łzy w oczach, jednak dziś musiałam być silna dla Gosi. Nic nie mogło zepsuć jej urodzin. Postanowiłam nawet, być znośna dla pozostałych dziewczyn, które zaprosiła. Wróciłam do domu i od razu schowałam torta do lodówki. W samą porę, bo po chwili obok mnie stanęła Gosia.
- Daj zobaczyć torta. Pilsss.
- Nie. Później. On też będzie niespodzianką.
- A jak zrobię taką minkę? - próbowała odwzorować oczy kota ze Shreka, ale jej nie wyszło. Jednym rezultatem było to, że roześmiała mnie tym do łez, rozwiewając kompletnie poprzednie myśli.
- No, co? - spytała, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Nie przekonasz mnie tym. Wracaj na górę i ubierz coś ładniejszego niż podarte jeansy i męską bluzkę z napisem "kiss me albo wypad z baru". - zdołałam się w miarę opanować.
- A przypomnieć ci od kogo ją dostałam?
- A po co? Idź już, bo zaraz goście przyjdą, a jubilatka powinna ich przyjąć ciepło, a nie tak jakoś dziwnie.
- Skoro tak uważasz.
Gosia wzięła sobie tosty, których wcześniej nie zauważyłam oraz herbatkę i zniknęła na schodach. Westchnęłam z ulgą, że nie zwróciła uwagi, że ją wcześniej okłamałam w sprawie tortu, bo na bank już chciała się w niego wgryść przedwcześnie, jak to miała w zwyczaju. Serio raz na jej urodzinach jej tata wniósł piękny, czekoladowy tort, na którego mieliśmy ochotę dopóki nie zauważyliśmy dużego gryza, a jubilatka miała potem jeszcze winę wypisaną na twarzy. To były fajne czasy.
Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie. Spojrzałam na zegarek. Miałyśmy jeszcze dwie i pół godziny zanim przyjdą dziewczyny. Coś Gocha nie schodziła szybko, więc postanowiłam zobaczyć o co chodzi. Na szczęście o tej porze moi rodzice są w pracy, a Adam znalazł już sobie mieszkanie, więc impreza będzie na wpół w salonie, na wpół w pokoju gościnnym. Weszłam do gościnnego i od razu westchnęłam. Moim oczom ukazała się bowiem Gosia śpiąca na kanapie w turkusowej sukience. Postanowiłam dać jej trochę pospać. Skierowałam się do swojego pokoju. Weszłam i przejrzałam ubrania w szafie. Postawiłam na błękitną sukienkę z falbankami, którą kiedyś ubrałam na zakończenie roku szkolnego. Pasowała do krawatu jego. Zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu zanim w mojej głowie pojawiły się przykre wspomnienia. To pozwoliło mi wrócić do rzeczywistości, a nie wspominać. Westchnęłam. Nagle przypomniałam sobie, że zapomniałam owinąć prezent dla Gosi papierem prezentowym. Szybko wyszukałam ładny papierek, wyjęłam płytę i owinęłam ją. Potem schowałam prezent do szuflady. Postanowiłam, że najpierw dam jej taki lichy prezent, a potem ten właściwy. To musi się udać. Uśmiechnęłam się pod nosem i wróciłam do gościnnego. Rzuciłam w śpiącą Gosię poduszką. Ocknęła się i spojrzała na mnie. Następnie przeciągnęła się i ziewnęła.
- Która godzina?
- Za dwie godziny przychodzą twoi goście.
**************
Otworzyłam drzwi ostatniej dziewczynie, na którą czekałyśmy. Zuza weszła do salonu, gdzie były już wszystkie oprócz jubilatki. Poradziłam jej gdzie ma położyć prezent i poszłam do kuchni wyjąć ciasto, które zrobiła Gosi mama. Położyłam je na ładnym talerzu i zaniosłam na stół w salonie.
- Ej Ania, gdzie podziałaś Gochę? - spytała Asia.
- Za chwilę się pojawi. Spokojnie.
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Oczekiwałam na znak od jubilatki. Właśnie przybył. Przeszłam na muzykę i włączyłam ulubioną playlistę Gosi. Ze względu podłoczęnia telefonu do dwóch głośników z nich również popłynęła muzyka.
- Szanowni państwo oto jubilatka. - rzekłam, wskazując na wejściowe drzwi do salonu od strony schodów.
W tym samym momencie weszła Gocha. Impreza zaczęła się wraz z jej wejściem.
Rozdział dedykowany osobie, która miała dziesięć dni temu urodziny stooo laaat Gośka 🎁 💙 😸 WaszaUkochanaAutorka
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top