1
Tłum fanek krzyczał jakby miało zaraz zdarzyć się jakieś nieszczęście, ale przecież tylko za chwilę rozpoczynał się koncert. Czasem miałam za złe Gosi te jej marzenia, które przecież najlepiej spełniać z przyjaciółką u boku. Niektóre z nich były dość nietypowe. No, ale czego nie robi się dla przyjaciół? Gosia była wielką fanką K-popu i sagi Gwiezdnych Wojen. Gdzieś pięć godzin temu wyciągnęła mnie z wygodnego łóżka i pognałyśmy na pociąg do Warszawy, gdzie odbywał się koncert jej ulubionego zespołu. Bilety były kupione z miesięcznym wyprzedzeniem, a my miałyśmy tylko dojechać na miejsce i czekać na koncert. Przyjaciółka całą podróż wymieniała mi swoje ulubione piosenki, które miała nadzieję, że usłyszy jak i imiona swoich ulubionych piosenkarzy. Mało co rozumiałam, ale nie chciałam jej tego pokazać. Koncert zaczynał się od 16:00 i trwał do 22:00. Oczywiście też przewidziano małe przerwy pomiędzy tymi godzinami. Po koncercie miałyśmy udać się do jej cioci i tam przenocować. Oj, będzie musiała mi to wynagrodzić. Jeszcze się zastanowię w jaki sposób.
Z Gochą poznałyśmy się przez internet. Najpierw byłyśmy ibff, a potem okazało się, że mieszkamy w tym samym mieście, więc zamieniłyśmy internet na rzeczywistość. Razem poszłyśmy do liceum na humana i nie żałujemy tego. Niektóre sprawy rozwiązałybyśmy podobnie, a niektóre całkowicie odmiennie. Połączyła nas silna i trwała więź, dzięki której jesteśmy teraz sobą. Kiedyś ona potrzebowała mnie, a ja ją. W sumie nadal jej potrzebuję. Bez niej moje życie powróciłoby na dawne tory. To dzięki niej jeszcze żyję. Tylko ona jest wyczulona na moje ciche wołania o pomoc. Kiedy nie ma jej obok mnie, zmieniam się nie do poznania. Ona o tym wie, ale nie może wtedy nic zrobić, bo jest gdzie indziej. Czasem mam wrażenie, że w niektórych sytuacjach jest po prostu bezsilna, chociaż ona sama nie lubi tego uczucia. Mimo wszystko cieszę się, że te kilka lat temu przez przypadek dodałam ją do znajomych.
- Ej, Ania odezwij się do mnie.
- Eee... Coś mówiłaś?
- No, że za kilka minut rozpoczynają koncert. Mogłabyś przynajmniej udawać, że cię to interesuje.
- Spoko, chociaż wiesz, że wolę Shawna Mendesa niż to.
- Ciii... Aaaaaa!! Już wychodzą na scenę. Spójrz. Aaaaaa!!!
- To nie jest powód, żeby piszczeć mi do ucha.
Spojrzałam na scenę. Rzeczywiście zza kulis już wyłaniały się sylwetki chłopaków z BTS. Przez kilkanaście minut miałam wrażenie, że za chwilę piszczące dziewczyny uszkodzą mi słuch. W głowie prosiłam o to, żeby już było po koncercie. Nie chodziło o to, że nie lubię tego gatunku muzycznego czy coś tylko o to, że na serio myślałam, iż za chwilę stracę nieodwracalnie słuch. Chciałam krzyknąć: "Bez przesady dziewczyny. To tylko sławni piosenkarze z Korei", ale przypomniałam sobie moment kiedy ja także tak wariowałam z Martą tylko, że na koncercie Shawna. Tak, to były piękne czasy. Szkoda tylko, że wtedy nie wiedziałam jeszcze jak bardzo to zmieni moje życie. Moje przemyślenia przerwała muzyka i śpiew chłopaków. Przynajmniej dziewczyny się trochę uciszyły.
- I jak? - spytała po koncercie, kiedy już szłyśmy do jej cioci.
- Co jak co, ale całkiem nieźle. Może być.
- Nie podzielam twojego zdania. Oni byli wspaniali.
- No dobra może masz rację, ale i tak zostaję przy Shawnie.
- No ok, ale przyznaj, że ci się podobało.
- Podobało? Czy mi się to podobało? Prawie straciłam słuch, jakiś koleś chciał na mnie usiąść, bo podobno jestem tak chuda, że prawie niezauważalna i do tego zostałam oblana jakimś sokiem. Ale muszę przyznać oni są nieźli i widać, że starają się włożyć w to, co robią całe swoje serce.
- Oni właśnie wkładają w to serce, a nie starają. Moim zdaniem oni są najlepsi.
- Może masz rację. Musiałabym być na więcej ich koncertach, żeby to stwierdzić. Mówię to, co zauważyłam na jednym koncercie. Każdy ma prawo mieć swoje zdanie.
- No i właśnie. Któryś wpadł ci w oko?
- Nawet nie wiem jak się nazywają.
- Mówiłam ci w pociągu. Czy ty tylko udawałaś, że mnie słuchasz?
- Możliwe.
- No to w takim razie jutro fundujesz mi loda.
- Ej no. To nie fair.
- Życie jest nie fair.
- Ej, jeszcze mi nic nie wspomniałaś o tym czy twoja ciocia ma jakieś dzieci. No wiesz twoich kuzynów.
- Poznasz ich na miejscu albo jutro.
- No ok.
Nim się obejrzałam już byłyśmy pod domem cioci Gosi. Chciałam zapukać i poczekać, aż ktoś otworzy, ale poszłam za Gosią, która po prostu weszła jak do siebie. No w końcu to jej ciocia. Poszłam za przyjaciółką do jakiegoś pokoju.
- Tutaj będziemy spały. Są już tutaj nasze walizki, bo wujcio je wcześniej wziął.
- Ta, pamiętam. Spoko.
Gosia rzuciła się na łóżko pod oknem.
- Obudź mnie jak najpóźniej - rzekła.
Zaśmiałam się i poszłam przebrać się w piżamę oraz wziąć szybki prysznic, bo musiałam zmyć ten sok. Później położyłam się do drugiego łóżka w pokoju gościnnym. Jutro czeka nas kolejny dzień w stolicy, a przynajmniej połowa dnia.
A oto obiecany rozdział dla SugarOfSwag❤. Mam nadzieję, że się podoba, bo mi osobiście podoba się tylko początek. Liczę, że piosenka w mediach może być
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top