V
- Doprawdy? - zdziwił się bohater, ale mimo to nie zaprzestał wpatrywać się w stojącą przed nim drobną istotę. Wyglądała tak niewinnie, miała na sobie tą samą, przydużą koszulkę z wizerunkiem Jaggeda. Dziewczyna spojrzała na swoje biurko, licząc na to, że nastolatek zrozumie przekaz. Chat przełknął ślinę. - Już przy drugim spotkaniu? - spytał zaskoczony, lecz po chwili na jego ustach ponownie zagościł łobuzerski uśmiech. - Znam wygodniejsze miejsca, ale skoro sobie życzysz...
- Głupi kocur! - oburzyła się niebieskooka i przyłożyła dłoń do czoła, drugą kładąc na swoim biodrze. - Nie t o miałam na myśli.
- Czyli jednak - pokręcił głową z rozbawieniem nastolatek i zaśmiał się pod nosem.
- „Jednak"? - spytała wybita z rytmu i lekko zdziwiona Marinette.
- Cnotliwaś - skwitował blondyn i usiadł na krześle obrotowym przystawionym obok biurka. - Może nie odgadłem za pierwszym razem, co zaprząta twoją śliczną główkę, ale mogę być pewny, że ma to związek z tym oto meblem - poklepał blat drewnianego biurka i spojrzał wyczekująco na licealistkę. - To jak?
- Tym razem masz rację - odparła dziewczyna. - Wbrew pozorom, coś siedzi jednak w tej tlenionej czuprynie.
- Ałć - Bohater złapał się teatralnie za serce. - ranisz - Licealistka postanowiła to zignorować i kontynuowała swoją wypowiedź.
- Sprawdźmy jak duże to coś jest. Przetestujemy? - zaproponowała zadziornie. Nastolatek miał nieodparte wrażenie, że dwuznaczność tych słów nie była przypadkowa. Chociaż, biorąc to z drugiej strony, czy niewinna Marinette byłaby w stanie w tak ostentacyjny sposób próbować go omotać? Boże, przy tej dziewczynie nie mógł być niczego pewien. Podobało mu się to.
- Jak wspominałem, jestem tu tylko do twojej dyspozycji, księżniczko - Mrugnął zachęcająco. Licealistka postanowiła kontynuować ich grę, więc oparła się o blat drewnianego biurka. Przejechała palcem po papierze w kratkę i powiodła nim w górę, tak, że szturchnęła dzwonek przytwierdzony do szyi bohatera. Ozdoba wydała dźwięczny odgłos, a nastolatek zdziwił się tak śmiałym posunięciem. Widząc jego reakcję, dziewczyna uśmiechnęła się czarująco. Cholernie mu się to podobało.
- Pamiętam, pamiętam, więc czemu by z tego nie skorzystać? - „O nie. O nie. Czy ona naprawdę..." - Mam nadzieję, że wiesz co nieco o chemii - „Aha."
- Tej między nami? - Starał się odratować sytuację głupim tekstem. Dziewczyna uśmiechnęła się na to z politowaniem i również odpowiedziała pytaniem.
- Aktualnie powtarzamy kwasy, idealnie się składa, nieprawdaż?
- Nie będę reagował na twoje zaczepki - Jego wargi wygięły się w nonszalanckim uśmiechu.
- Słaby masz odczyn - odparła zadziornie.
- Oj, bo się zarumienię - Bohater był naprawdę rozbawiony; ta dziewczyna zaskakiwała go z każdym zdaniem coraz bardziej.
- Niczym fenoloftaleina? - rzuciła.
- W zasadzie to chciałbym kontynuować tę wymianę zdań, ale nie marnujmy czasu na gadanie, połączmy się w jeden tlenek - Ujął jej dłoń i złożył na niej pocałunek. Zaskoczona dziewczyna nie cofnęła ręki, za to w rekompensacie postanowiła poczochrać go po blond kosmykach.
- Czyli jednak kiciuś coś tam potrafi... - zamyśliła się. - Chyba już domyśliłeś się, co będziemy dzisiaj robić - Na te słowa chłopak pokiwał twierdząco głową. - Siedź spokojnie, przejrzyj notatki, czy coś, a ja pójdę po jakieś krzesło - Odwróciła się i już miała zamiar odejść, ale kocur uniemożliwił jej to.
- Nie ma potrzeby - wymruczał i przyciągnął ją do siebie. - Zmieścimy się tu we dwoje - Zdezorientowana dziewczyna mimowolnie usiadła na kolanach superbohatera. Jakby nigdy nic, chłopak rozpoczął wertować zeszyty licealistki. Zatrzymał się na temacie, który był poświęcony sacharydom.
- Chat... - mruknęła zmieszana nastolatka, była lekko zawstydzona.
- Ay, Meowrinette, oszukałaś mnie, już przerabiacie białka - rzucił z pretensją w głosie blondyn.
- ...Noir - skończyła i wbiła wzrok w swoje kolana.
- Wybaczę ci to, księżniczko. Teraz powiedz mi, proszę, z czym masz kłopot - wypowiedział te słowa miękko, z wyczuciem. Tak, by nie spłoszyć dziewczyny, która aktualnie zwracała uwagę jedynie na podłoże.
- Czym różnią się disacharydy od polisacharydów? - spytała zażenowana swoim brakiem wiedzy; to przecież podstawowa informacja. Spojrzała niepewnie w górę na chłopaka, który nie spuszczał jej ze swoich zielonych oczu. Pozytywnie ją zaskoczył, nie zaczął się śmiać, ani nie rzucił żadnej uszczypliwej uwagi na ten temat. Mimo wszystko, potrafił zachować się porządnie.
- Zacznijmy może od tego... - rozpoczął tłumaczyć nastolatek. Szło mu to bez problemu, w końcu lubił chemię i wydawała mu się prosta, ale rozumiał też, że inni mogą mieć z nią problemy. Chwycił za długopis, by wykonać schemat podziału. Marinette podsunęła mu pustą kartkę; zupełnie zapomniała o tym, że jest późno. Po dłuższej chwili bohater odetchnął z ulgą i spytał. - Rozumiesz? - licealistka pokiwała głową. To był dobry pomysł, by poprosić go o pomoc.
- Potrafisz tłumaczyć.
- Staram się - Chat uśmiechnął się i chwycił za ćwiczenia z chemii. - Skoro już wiesz co i jak, to może to „przetestujemy"? Spróbuj zrobić zadania z setnej strony.
- Jasne - potaknęła i zabrała się do ćwiczeń. Teraz wydawały jej się nadzwyczaj proste. Pierwsze zadanie potrafiłaby wykonać z zamkniętymi oczami, lecz z drugim nie było już tak łatwo. Skupiła się i zaczęła kreślić wzory w odpowiednich rubryczkach. Niebieskie i czarne literki wydrukowane na papierze zdawały się z niego uciekać. Przeskakiwały i łączyły się w zupełnie nowe wyrazy. Zmęczona dziewczyna przetarła oczy; wszystko wróciło do normy. Naprawdę musiała się skupić. Lekko znudzony nastolatek postanowił dodatkowo utrudnić niebieskookiej wykonywanie pracy domowej. Podparł swoją brodę na jej ramieniu i położył dłoń na jej nagim kolanie. Postanowił pobawić się w niewidomego chemika i zaczął rysować wzory strukturalne na jej udzie. Powolnymi ruchami posuwał się coraz wyżej, co chwilę trącając materiał jej spodenek.
- Chat! - wyrwało się wzburzonej dziewczynie.
- Skup się na zadaniu - wyszeptał jej do ucha, a Marinette dostała gęsiej skórki. Strąciła jego dłoń ze swojej nogi.
- Niegrzeczny kocur - fuknęła i wróciła do wcześniej przerwanej czynności. Jednak blondyn nie dawał za wygraną, tym razem objął ją w pasie. Wzburzona nastolatka natychmiast wstała, odtrącając od siebie licealistę.
- Coś nie tak? - spytał pewny siebie chłopak. Twarz niebieskookiej przybrała gniewny wyraz. Ludzie, gdyby spojrzeniem można było zabijać, Chat już dawno leżałby sześć metrów pod ziemią.
- Chyba nie wyraziłam się jasno. Nie życzę sobie takiego zachowania - Skrzyżowała dłonie na klatce piersiowej i zmierzyła go kolejnym ostrym spojrzeniem. Lubiła chłopaka, ale nie na tyle, by przy drugim spotkaniu jako ona pozwolić mu na takie zagrywki. Nie raz dała mu do zrozumienia, że nic z tego nie będzie, ale jako Ladybug. Tym razem przyszła kolej na Marinette, by zareagować.
- Och - Chłopak spojrzał na ścianę, na której wisiała jego podobizna, jedyna w całym pokoju. No tak, przecież ona woli go. Woli sztuczną powłokę milusiego, usłużnego modela, którą przybiera na co dzień. Woli przepełnioną fałszem sztuczną osobowość, która nie ma prawa posiadać własnego zdania. Coś w nim pękło, nie chciał się jej przypodobać jako Adrien, a to właśnie zrobił. Cholera.
- Och - Niebieskooka spostrzegła, że bohater wpatruje się w plakat modela.
- Na początku nie miałaś obiekcji - Bezbarwnie wydusił z siebie blondyn.
- Na początku nic nie wskazywało na to - odpowiedziała natychmiastowo. Nastała niezręczna cisza, której żadne z nich nie ośmieliło się przerwać. Niewypowiedziane słowa zawisły między dwójką nastolatków. Chat przerwał kontakt wzrokowy i skrzywił się; pierwszy raz znalazł się w takiej sytuacji. Bohater wykonał krok w kierunku swojej podobizny i spojrzał na nią wymownie.
- To przez niego - stwierdził, nie spytał.
- Można tak powiedzieć - mruknęła dziewczyna i zrezygnowana zasiadła przy biurku. - Nie - westchnęła – „Nie" oznacza nie. Chat, proszę, przestań już - dopowiedziała. Szok wymalował się na jego twarzy, właśnie przeżył kolejne déjà vu w jej obecności. W ten sam sposób odmówiła mu Ladybug, a może... Nie „może", zbyt dużo na to wskazuje.
W ten sam sposób odmówiła mu już poprzednim razem.
- Rozumiem - potaknął cicho i spuścił spojrzenie w dół. Przygryzł wargę i poczuł rdzawy smak krwi w ustach.
W dalszym ciągu unikając jego wzroku, Marinette powiedziała.
- Rób co chcesz, ale daj mi chwilę spokoju, naprawdę muszę odrobić to zadanie.
Po tych słowach chłopak osunął się w drugi koniec pokoju i usiadł na łóżku. Chwycił „Granatową Krew" z półki nocnej i przewertował ją na odpowiednią stronę. Nie chciał jeszcze iść, nie zamierzał tego tak zostawić, więc na chwilę obecną zagłębił się w lekturze. Szeryfowa czcionka tylko upraszczała czytanie, więc młodzieniec stosunkowo szybko poradził sobie z piątym rozdziałem. W tym samym czasie Marinette zbliżała się ku końcowi, wpisywała już ostatnie dane do tabelki. Nie miała pojęcia, co bohater jeszcze robił w jej pokoju, ale nie przeszkadzało jej to. Wbiła wzrok w okno, które odbijało sylwetkę młodzieńca. Siedział oparty o poduszki, które wcześniej dziewczyna ułożyła przy ścianie. Wyglądał uroczo podczas czytania. On, czując na sobie jej spojrzenie, podniósł wzrok znad książki i również spojrzał w szybę, w której widniało jej odbicie. Dziewczyna siedziała lekko garbiąc się na krześle z przyłożonym do warg długopisem. Zaraz po złapaniu kontaktu wzrokowego chłopak zamknął lekturę i zaczął cicho nucić. Po chwili, swoim lekko zachrypniętym głosem, dołączył słowa do melodii.
- „Wiem,
Pewnie spytacie: Czemu to zrobiłem?
Czemu znów jestem tu?
Czemu w pół drogi zawróciłem?
Jak nic, nie powinno mnie tu być.
Wiem,
Zrobiłem tych parę głupstw,
Ale parę głupstw powinno być wybaczone,
Rano usłyszałem głos:
"Nie jesteś tym który powinien tu być"
Więc wyruszyłem.
Wiem, pewnie spytacie: Czemu to zrobiłem?
Czy odebrało rozum mi?
Czemu do zimnej, czarnej rzeki skoczyłem
W taki cudowny świt?
Wiem,
Zrobiłem tych parę głupstw,
Ale parę głupstw powinno być wybaczone,
Ale powiedziała mi:
Nie jestem tym, który powinien z nią być
Więc skoczyłem" - nie był pewien, co go tknęło, ale odczuł potrzebę przerwania ciszy. Marinette, wciąż patrząc w szybę, uśmiechnęła się.
- „Święty Piotrze
Pewnie spytasz czemu to zrobiłem?
Czemu stoję tu?
Czemu targnąłem się z mostu na Krzywej
W czarny, szalony nurt?"* - dokończyła pod nosem i odwróciła się w jego kierunku. - Masz mnie - Chłopak uśmiechnął się z nadzieję w zielonych ślepiach. - Skończyłam zadanie - stwierdziła i wstała. Szurając króliczymi kapciami udała się do łóżka. Zgarnęła książkę, którą chłopak odłożył na bok posłania i dosiadła się obok niego.
- Przepraszam, księżniczko - powiedział z żalem bohater. Przykrył pieczołowicie dziewczynę kołdrą, tak, by nie było jej zimno. Marinette jednak nie zamierzała się kłaść; oparta o poduszki ułożone pod ścianą ściągnęła z siebie kołdrę i otuliła nią również Chata. Zaskoczony miłym gestem uśmiechnął się.
- Nic nie mów. Pamiętasz gdzie skończyliśmy? - Oddała mu książkę i oparła się o jego ramię. Blondyn uśmiechnął się mimowolnie i zaczął czytać. Zapowiadała się długa noc.
***
- Pamiętaj, liczę na ciebie - Ochrypły, basowy głos zaczął dudnić w jej głowie. Postać złapała się za uszy i przyklęknęła z bólu. Czuła się jakby ktoś celowo jeździł suchą kredą po tablicy, wydając przeraźliwe piski z każdą kolejną notowaną literą. - Dokonasz tego, czego innym się nie udało.
- Nie zawiedziesz się na mnie - To było jedynym sposobem, by głos przestał gościć w jej umyśle. Po tych słowach ból ustał, opuścił ją. Zarzuciła na głowę kaptur ciemnopomarańczowego płaszcza. Rozdygotana przyłożyła dłonie do twarzy.
Łzy.
Nie miała pojęcia skąd one się wzięły i dlaczego spływały po jej policzkach. Postać otarła je szybkim ruchem ręki i postanowiła wstać. Jej nogi przypominały strukturą galaretę.
Pan i Władca działał, dał jej dużo czasu. Ona go zmarnowała, a przecież nie mogła. Powinna docenić dobroć Pana; ofiarował jej siłę, której nie posiadał nigdy żaden człowiek. Powinna wziąć się w garść, służyć Panu, bo Pan jest jedynym co jej w życiu pozostało.
Pan jest dobry.
Plan, który opracowała, działał doskonale, jedynie czas ją naglił. Cholerny czas, który nie przyjmował żadnej prośby, nie słuchał błagań, nie zatrzymywał się, biegł do przodu. Postać rzuciła krótkie spojrzenie na czarne pudełeczko z wygrawerowanymi czerwonymi znakami. To był jej mały sukces. Dotknęła opuszkami złotego łańcuszka i powiodła nimi aż do przywieszki. Zacisnęła na niej pięść. Miała siłę, mogła wszystko, dosłownie w s z y s t k o.
Noc była idealną porą do działania, ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Wieczór dawał jej anonimowość, na którą promienie słońca nie zezwalały. Niebo spowite czernią było rozświetlane jedynie przez pojedyncze, jasne punkciki. Postać sunęła bezszelestnie po podłożu, miała bowiem obrany cel. Z łatwością mijała wybrukowane, paryskie uliczki. Za każdym razem, gdy spostrzegała blask latarni, pstrykała palcami. Jasna, świetlista kula opuszczała schronienie i znikała wraz z cichym odgłosem. Istota zatrzymała się przy wielkim, wysokim budynku, który przypominał apartamentowiec, lub hotel. Wyjęła podłużny przyrząd z pomarańczowej, skórzanej pochwy* i przyłożyła go do ust. Zatkała dziurki opuszkami palców i dmuchnęła. Uniosła się na odpowiednią wysokość, wycelowała bronią w wybrane okno i przeniknęła przezeń. Schowała instrument zbrodni i zdjęła kaptur z głowy. Cicho stąpała po podłożu, ale za to pewnie. Postać skierowała swoje kroki w kierunku obszernego, różowego posłania zajmowanego przez pogrążoną we śnie drobną istotę. Przysiadła na brzegu łóżka i położyła czarne pudełeczko na stoliczku nocnym. Śpiąca istota poruszyła się. Przekręciła się na drugi bok, plącząc tym samym swoje blond kosmyki.
- Mhm... - wymamrotała przez sen.
- Cii - uciszyła ją postać przykładając odruchowo okuty czarną rękawiczką palec do warg. - Jeszcze nie czas - Pogładziła istotę po włosach. Ta, pod wpływem obcego dotyku, skuliła się. W pomieszczeniu było chłodno, duża przestrzeń była ładne zagospodarowana. Osobne, prowadzące do łazienki, drzwi były otwarte na oścież, zupełnie na wprost łóżka. W środku znajdowało się duże, krystalicznie czyste lustro, okute w brązową, wygrawerowaną ramę. Wzory nań odbite łudząco przypominały plastry miodu, ale to nie to było obiektem zainteresowania postaci. Jej sylwetka odbijała się w zwierciadle, które nie potrafiło kłamać. Sprawnym ruchem ręki zamknęła z odległości drzwi.
Nienawidziła swojego odbicia.
Nagle intruz poczuł ogarniającą go samotność, wyprostował się i oparł dłońmi o pościel.
- Jeszcze mnie nie znasz - wyszeptał w przestrzeń. Ponoć podczas snu nasz mózg rejestruje wszystko, co dzieje się poza nim, więc istniał cień szansy, że jego słowa nie są rzucane w próżnię. - Lecz niedługo to się zmieni, możesz być tego pewna.
Złotowłosa istota potarła piąstką jedno z oczu, w dalszym ciągu pogrążona we śnie. Nie miała bladego pojęcia o tym, że właśnie następuje jedno z ważniejszych wydarzeń w jej nastoletnim życiu. Intruz wstał i postanowił opuścić miejsce, w którym aktualnie się znajdował. Pewnym krokiem udał się do okna, które było równocześnie ścianą.
- Ofiarowuję ci dar, moc, której od zawsze pragnęłaś - Odwrócony tyłem do śpiącej istoty, wyjął instrument z pochwy. Ujął go pewnie i skierował w dół. Intruz zarzucił ponownie kaptur na głowę. - Zostawię ci wskazówki, domyślisz się jak mnie znaleźć. A gwarantuję ci, że będziesz mnie szukać - Za pomocą swojej broni włamywacz opuścił bezszelestnie pomieszczenie. Przeniknął przez szklaną szybę i utonął w mroku.
___________________________________________
"Long time, no see!" aż chciałoby się rzec. Proszę nie pytać się mnie o to, kiedy napiszę kolejną część, bo to, szczerze mówiąc, jedynie działa mi na nerwy. Staram dodawać się rozdziały co 10 dni, a na mnie to i tak dobrze, bo z jednym opowiadaniem zalegam już drugi rok. ("Chwalisz się czy żalisz?") Jestem leniwa, jak wspominałam już kilkukrotnie. Rozdział był dłuższy, ale widząc wasze skargi na obszerne opisy - zredukowałam je. (przez co nie jestem do końca przekonana, co do tego "czegoś":/ ) Mam nadzieję, że chociaż trochę was zaciekawiłam! Betowała MeganRouth! (Więc wszystkie skargi do tej pani, hehe)
Trzymajcie się!
Vlazi
___________________________________________
*Happysad - "Most na krzywej" (gorąco polecam posłuchać, asdjjadj <3)
**Pochwa - futerał, głównie przeznaczony do noszenia broni białej siecznej. (więc nie śmieszkujcie mi tutaj)
___________________________________________
Pytania? --> ask.fm/vl4zi
Grupka o MLB --> https://www.facebook.com/groups/996058347134092/?fref=ts
Jeśli jesteś fanem Kuroshitsuji, BL, Aloisa oraz Ciela to koniecznie sprawdź "Sieć"!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top