ⓑezużyteczna
Od razu po wejściu do domu kieruję się do swojego pokoju, chcąc uniknąć spotkania z rodzicami. Przynajmniej próbuję. Ojciec woła moje imię, co powoduje nieprzyjemny skręt żołądka. Zgryzam boleśnie dolną wargę, kiedy w drodze do salonu słyszę stłumiony głos matki.
— Coś się stało? — Pytam cicho, zaciskając niezauważalnie palce na szelce plecaka.
— Jak w szkole?
Brązowe, ale chłodne oczy mężczyzny przyglądają mi się przez moment z uwagą i to z kolei wywołuje nieprzyjemne dreszcze. Nienawidzę tego, jak oboje patrzą na mnie w ten sposób. Czuję się oceniana za nic.
— Dobrze.
— Opuszczasz się z ocenami?
Kobieta siedząca obok ojca odkłada na moment książkę, którą czytała i również zaczyna mnie obserwować. Nienawidzę tego. Cholera.
— Nie.
— Pamiętaj, że zawsze może być lepiej — upomina, pomimo tego, że wie, że mam najlepsze wyniki.
Kiwam jedynie głową w odpowiedzi.
— Musisz załatwić sobie praktykę w firmie. Nie oddamy ci własnej, jeśli nie będziesz miała żadnego doświadczenia.
— Co? Ale gdzie? Prze-przecież mam szkołę...
— Czy wyglądam na takiego, którego go obchodzi?
— Ja nawet nie jestem w college'u. Nikt mnie nie przyjmie na praktyki!
— W takim razie musisz znaleźć na to sposób — twarz ojca wykrzywia się w grymasie ponurego rozbawienia. — Możesz iść — zbywa mnie gestem dłoni, jakbym była po jednej sekundzie intruzem, a nie jego córką.
Bardzo szybko idę do swojego pokoju, w którym się zamykam, jak zawsze. Jestem pewna, że i tak nie zamierzają tu przychodzić. Nigdy tego nie robili.
Rzucam czarny plecak obok lewej nogi łóżka, a następnie wspinam się na nie bez przejmowania się czymś takim, jak ściągnięcie butów. Spod materaca wyciągam niewielki, czarny zeszyt z grubą okładką, a z szafki nocnej zabieram długopis.
Wypuszczam drżący oddech i otwieram go na czystej, niezapisanej stronie. Praktycznie od razu zapisuję ciąg słów, które w pewien sposób odzwierciedlają moje myśli.
Ciąg dalszy traktowania mnie, jak idiotkę, którą trzeba naprostować, aby w przyszłości przynosiła im pieniądze.
Mrugam kilkakrotnie powiekami, chwytając czerwoną, piankową piłkę w dłoń. Rozglądam się przez moment po miejscu w którym jestem. Oblizuję usta i ponownie podrzucam przedmiot. Jedyna rozrywka tutaj.
— Co się stało?
Głos Elijah jednocześnie wprawia mnie w zaskoczenie, ale z drugiej strony wiedziałam, że pewnie przyjdzie. Łapię piłkę tuż przed swoją twarzą, a następnie odchylam lekko głowę, aby spojrzeć na sylwetkę mężczyzny.
— Nic.
— Nie obserwujesz jej tym razem — unosi brew. — Jestem zaskoczony.
— W chwili obecnej śpi.
— Wyglądałaś na głęboko zamyśloną nawet z tą piłką — wskazuje palcem w stronę czerwonej zabawki.
— Wspominałam.
— Coś dobrego?
— Nie mam takich wspomnień.
— Ani jednego?
— Ani jednego.
— A co z tą dziewczyną?
— Nie jest wspomnieniem.
— A czym? Kim?
— Zadajesz bardzo dużo pytań, wiesz? — Zniżam głowę, wpatrując się w białą nicość nade mną.
— Lubię z tobą rozmawiać. I jestem ciekaw.
— Ale to ironiczne, że jesteś jedyną osobą...powiedzmy osobą, która przyznała, że lubi cokolwiek, co ze mną związane.
— Ludzie są ślepi — stwierdza cicho.
— To trochę smutne, że dostałam właśnie komplement. Smutne, bo przecież praktycznie jestem martwa. Huh, czarny humor nie opuszcza mnie nawet w tym jednym, wielkim niczym, które otacza nas z każdej strony.
— Jesteś bardzo sarkastyczna.
— Nah, tym razem to właściwie ciut brutalna prawda — wzdycham. — Wracając do tematu... Ona nie jest wspomnieniem. Jak da się zauważyć jest jedynym powodem dla którego nie ześwirowałam. Powiedzmy.
— Jest dla ciebie ważna, prawda? — Mężczyzna siada niedaleko mojego leżącego ciała.
— Jest miłością mojego życia.
— Znowu sarkazm? — Prycha z rozbawieniem.
— Yeah. Przecież nie żyję — wzruszam ramionami. — Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, jak często da się powtarzać zwroty związane z życiem. To naprawdę idiotyczne, że powtarza je trup.
— Trup to okropne określenie.
— Staram się nabierać dystansu do całej sytuacji. Wiesz, jestem tu od niedawna.
— Wiem, wiem.
— Powiesz mi w końcu co się stało z Nicholasem?
— A powiesz mi jakie wspomnienia tak bardzo cię pochłonęły?
— Niech będzie. Odpowiedz na pytanie.
— Panie mają pierwszeństwo — uśmiecha się delikatnie.
— Och, czyżby? Teraz próbujesz być dżentelmenem? — Rzucam w niego piłką, ale zręcznie ją łapie.
— Zawsze jestem dżentelmenem, moja droga — śmieje się, odrzucając w moją stronę przedmiot tak, abym mogła bezproblemowo go złapać.
— Myślałam o mojej rodzinie. A raczej o ich zachowaniu w stosunku do mnie. Traktowali mnie jak przedmiot. Co gorsze, bezużyteczny przedmiot — biorę głębszy wdech. — Jak patrzę na to z innej perspektywy to odnoszę wrażenie, że oni obudzili we mnie ten brak poczucia własnej wartości. W końcu ile można było czuć się jak idiotka, pomimo dobrych ocen, a następnie jak intruz we własnym domu? Myślę, że to musiało mieć spore znaczenie.
Elijah nie odpowiada za co jestem wdzięczna. Nie chcę słuchać słów wsparcia, bo przecież teraz to nic nie zmieni. Już za późno na otuchę, pocieszenie i zapewnienie, że to nieprawda. O wiele za późno.
— Nicholas trafił do Tartaru.
— Tartaru?
— To najmroczniejsza i najniższa część podziemia.
— Och, no tak — kiwam głową. — Trochę tutaj mitologii greckiej.
— Prawda.
— Wiesz co tam robi?
— Wiem.
— Co takiego?
— Był twoim aniołem stróżem, a teraz jesteś tutaj. Jak myślisz, co może go tam czekać?
— Pewnie jakaś kara za to, że mnie nie upilnował? Znaczy, nie rozumiem tego. W końcu to była moja decyzja i ja też odbywam swoją karę od początku. Dlaczego on też musi?
— Zawiódł.
— To nie jest fair. Nie miał na mnie wpływu.
— A miał mieć — wzdycha cicho.
— Jaki typ kary mu przypadł?
— Ogląda moment twojej śmierci. Od nowa i od nowa przygląda się temu, jak uchodzi z ciebie życie.
— Brutalne zagranie.
— Pewnie przemyślane.
— Wyjdzie stamtąd kiedyś?
— Nie wiem. Możliwe.
— Co musi zrobić?
— A co ty musisz zrobić?
— Nie wiem.
— Jak widzisz to nie jest takie proste.
— Byłoby, gdyby Bóg raczył nam powiedzieć. Ale ani go nie widać, ani nie słychać.
— Da ci znak, jeśli nastanie odpowiedni moment.
— Podejrzewam więc, że bardzo długa droga przede mną, czyż nie?
— Możliwe.
***
następny, bo potrzebowałam małej odskoczni od treści Anancastic, która jest teraz trudna do pisania, uh.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top