Rozdział 6
Mikey zajrzał do mojego pokoju. Przeszedł potem obojętnie ale znów się cofnął i wskoczył do mnie na łóżko.
- Zostaw książki... proszę... - zrobił słodkie oczka szczeniaczka i spojrzał na mój telefon. - K-kto t-to..? - spytał.
Przeglądałem zdjęcia z telefonu i natknąłem sie na zdjęcie byłej dziewczyny.
Oczy Miko zrobiły się nagle szkliste, nie były tak szkliste jak wtedy, kiedy na niego krzyczałem, wtedy były lekko.
Nim sie obejrzałem nie było go w pokoju. Na moje usta wkradł sie grymas. Po h..a ja te zdjęcia mam jeszcze na swoim telefonie?! K...a!
- Mikey! - krzyknąłem pukając do jego pokoju. - Miko... p-pro-osze... n-nie r-rób t-tak... b-bar-rdzo s-się b-bo-oje... o c-cieb-bie... - zacząłem sie jąkać.
W końcu drzwi się otworzyły, a w nich stanął zielono oki.
Rzuciłem mu sie na szyję łkając.
- T-tobie n-naprawdę z-zależy? - powiedział zaskoczony kiedy się od siebie odsunęliśmy. Wtedy zauważył jak mocno mnie dotknęły ostatnie wydarzenia.
- Nie strasz mnie tak więcej! - krzyknąłem i ponownie go przytuliłem. - Jeśli ze sobą skończysz... to ja... to ja przysięgam że sekundę później spotkamy się w chmurach! – wyszeptałem mu do ucha.
- Lukey, nie żartuj sobie tak! - powiedział i pocałował mnie w policzek. - Nie popełnię samobójstwa. Zobaczysz. Chcę jeszcze trochę pożyć, nacieszyć się tobą. - powiedział i pocałował mnie.
[POPRAWIANIE]
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top