Rozdział 19

*-_-*9 miesięcy później*-_-*

- Miko siedzi już tam od dłuższej chwili... Lekarze nie chcą nic mi powiedzieć... - powiedziałem do jego brata.
- To nor...
~ Aaaaa! - usłyszałem i poderwałem się z krzesła, prawie płacząc.
- To moja wina... Gdybym nie mówił o tym ciągle.. - zacząłem płakać.
Zsunąłem się po ścianie i zacząłem płakać.

Po kilku godzinach wyszedł lekarz, z zawiniątkiem na rękach. Byłem wycieńczyłeś, więc przy trzymaniu pomagała kiedy pielęgniarka. Okazało się że to był chłopiec. Młody miał oczy mojej kici. Miał jej nosek i uśmiech. Oddałem dziecko na jakieś jeszcze szybkie badania kontrolne i poszedłem do Mikusia.
- Był zbyt wycieńczony... Trzeba dać mu spokój. - powiedziała pielęgniarka i wyszła w całym zakrwawionym fartuszku.
- Przepraszam Miki... Nie chciałem zrobić ci krzywdy... Ja... Kocham cię i nie zrobiłbym ci krzywdy... Proszę powiedz mi że jesteś.. Że mnie nie zostawisz... Że mnie kochasz tak samo mocno jak ja ciebie... Wybacz mi... - wyjąkałem.
Do pokoju wszedł brat Miko. Widząc mnie co się ze mną dzieje wziął mnie na bok... I przytulił.
- Myślę że Miki jest dumny z ciebie, za to że wytrwałeś przy nim i za to że go kochasz... - powiedział. - idź do domu ja tu z nim zostanę...
- Nie... Chce być przy nim... chce być przy nim, kiedy on się obudzi... - powiedziałem i wziąłem krzesło. Usiadłem na nim i oparłem się o swoje kolana.

***

-  L-lu-uke...? - powiedziała Kicia i pogłaskała mnie moich włosach.

- Michael...? - powiedziałem widząc jego minę z grymasem na ustach. - T-to...

- Wybaczam ci to. Kto wiedział że tak się stanie..? Hm..? Luke... Kocham cię tak samo jak ty mnie. I tak.. słyszałem wszystko co wczoraj mówiłeś. Chciałem tego. - powiedział i się uśmiechnął. 

Złapałem za jego rękę i pocałowałem jej wierzch. Po policzku spłynęła mi łza... jedna... i następna... i cały wodospad.

- Wygodnie ci? Nie zajmuje ci zbytnio miejsca na łóżku? - spytałem a chłopak pokręcił głową.

- Bardzo... ej nie ruszaj się bo spadniesz.. - powiedział z zamkniętymi oczami.

Rzeczywiście gdyby nie to że Mikey nie trzymał mnie w uścisku to już dawno bym leżał na podłodze pod łóżkiem.

- Kocham cię bardzo mocno... - powiedział i poczułem że uwalnia mnie spod uścisku. Tym razem ja go zatrzymałem przy sobie. Kiedy już czułem że jego ręka nie trzyma w takim samym uścisku mojej ręki, jak przedtem. Zszedłem z łóżka i poszedłem do bufetu. Wziąłem jakieś kanapki i poszedłem z powrotem do pokoju.


 Niby wszystko tak ładnie się miało potoczyć.... nieprawdaż..? Cóż, to dopiero początek problemów Michaela!



[POPRAWIONE]

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top