Rozdział 5

- Liściasta Łapo, dobrze, ale następnym razem pomyśl, zanim zaatakujesz. Jeśli chcesz atakować brzuch przeciwnika tylnymi łapami, przednimi przyblokuj jego przednie. Inaczej możesz dostać nieźle po twarzy i zostać szybko znokautowanym.

Oblodzona Jagoda strofowała swojego ucznia, patrząc na niego z boku. Trening walki szedł całkiem dobrze, Królicza Łapa trenowała z większym przeciwnikiem. Nie była w tym za dobra, lecz było widać, że się stara.

- Nie bój się, młoda - wyszeptał jej do ucha szary kocur - W końcu załapiesz. Widzisz? Popełniłem błąd, pokonałaś mnie. Coraz lepiej ci idzie.

Kremowo-biała lekko wbiła wzrok w ziemię, jakby komplement ją zawstydził. Pomimo tego następnym razem szło jej jeszcze lepiej niż poprzednio.

Jagodowa Łapa ćwiczyła akurat z Okopconą Łapą. Kocurek był silny i masywny, chociaż mniejszy od niej. Walka zdecydowanie należała do jego mocnych stron. Jednakże jedna rzecz sprawiała, że przegrywał - jego nadmierna pewność siebie. Atakował gdzie popadnie, nie myślał nad następnym ruchem, gdzie powinien uderzyć. Kierował się bardziej instynktem i siłą. W końcu jego mentor nie wytrzymał.

- Okopcona Łapo, myśl! Już po raz setny ci to powtarzam, zastanów się czy masz szanse atakując w to miejsce. Następnym razem celuj w przód Jagodowej Łapy, a nie atakuj jej grzbietu. Chroń kark przede wszystkim, to jedna z najważniejszych rzeczy. A tak ściągnęła cię z siebie i widzisz - brązowy pręgowany kocur zainstruował uczniowi, co ma robić. Ten tylko pokiwał głową i odpowiedział znudzonym głosem:

- Tak, mentorze.

- Nie musisz mi mówić "mentorze", wystarczy po imieniu.

- Tak, Bagienny Skoku.

- Ja wiem, że ci się nudzi i chcesz wracać do obozu, ale mamy trudną sytuację z Klanem Wilka, musimy wiedzieć, jak poprawnie walczyć - Bagienny Skok westchnął - Więc chcę, byś się trochę zaangażował i mnie posłuchał. To niewiele, tylko o tyle cię proszę. Żebyś się postarał i wykrzesał coś z siebie. Mam nadzieję, że to nie jest za dużo.

Okopcona Łapa po raz kolejny zgodził się z wojownikiem, choć ton miał lekko irytujący, wręcz prowokował.

- Postaram się, Bagienny Skoku.

- No i proszę.

Szaro-czarny uczeń wrócił do atakowania koleżanki. Obaj ustawili się w pozycjach bojowych. Kocur z miejsca rzucił się na kotkę, wysuwając pazury. Wtopił je w jej szyję, szarpiąc za futro. Pisnęła cicho z bólu, jednak postarała się to zignorować. Była przygotowana na atak i złapała obiema łapami młodszego kota, przygważdżając go do ziemi. Przyblokowała jego przednie nogi. On jednak tylnymi łapami zadał jej celnego kopniaka w brzuch. Prawie zwijała się z bólu, ale nie chciała tego okazać. Wtedy dopiero dotarł do niej głosy:

- Okopcona Łapo, stop! Jagodowa Łapo, wszystko dobrze?

Kotka odsunęła się od rywala, prawie opadając na ziemię. Bagienny Skok i Szepcząca Pieśń stali obok niej, wyraźnie zmartwieni.

- Ch-chyba tak - wystękała. Ale nie było dobrze. Uderzenie młodszego kolegi zabolało ją potwornie.

- Bardzo cię boli? - spytała z niepokojem Szepcząca Pieśń.

- Trochę - jęknęła.

Bagienny Skok po raz kolejny wybuchł.

- Okopcona Łapo, to jest trening! Masz to robić delikatniej! Rozumiesz mnie czy nie?!

- Tak, Bagienny Skoku.

Te słowa najwidoczniej zaczęły irytować już wszystkich.

- Jagodowa Łapo, krwawisz.

Łapa Szepczącej Pieśni dotknęła delikatnie szyi uczennicy. Ta syknęła cicho, próbując nie okazać przy mentorce bólu.

- Miałeś wyciągnięte pazury?! - wrzasnął Bagienny Skok na ucznia - Mówiłem ci, żebyś tego nie robił! Okopcona Łapo, albo zaczniesz uważać, albo kończymy trening. Dałem ci wybór, wybierz mądrze.

- Będę uważał, Bagienny Skoku - przewrócił oczami znudzony tą awanturą Okopcona Łapa - Przepraszam.

Te przeprosiny ewidentnie były wymuszone. Jagodowa Łapa przyjęła je jednak krótkim skinieniem głowy.

- Idziemy do medyczki. Ty tu zostań. Poćwiczysz z Rudą Łapą - zadecydował Bagienny Skok.

- Tym słabeuszem?!

Mentor zgromił ucznia wzrokiem. Ten natychmiast się uciszył.

- Idziemy do medyczki, nie przejmujcie się nami - rzuciła na odchodne Szepcząca Pieśń widząc zmartwione twarze Oblodzonej Jagody, Liściastej Łapy, Bladej Pręgi i Sójczego Skrzydła. Myśl o odwiedzeniu medyczki przyprawiała Jagodową Łapę o dreszcze. Dałaby wszystko, żeby nie odwiedzać znowu tego okropnego miejsca.

- Ale ja się czuję dobrze, mogę ćwiczyć, nic mi nie jest! - próbowała powstrzymać mentorkę i kolegę uczennica. To jednak poszło na marne.

- Krwawisz i na pewno masz porządnego sińca. To wymaga odwiedzin u medyczki - słowa wypowiedziane przez Szepczącą Pieśń przekreśliły szanse na wymiganie się od wizyty.

Kotce przewinęły się przed oczami obrazy rozżalonej twarzy Walecznej Łapy, która nie mogła nawet do niej podejść, wściekła mina Klonowej Nocy i jej wymuszona pomoc. Już słyszała jej docinki i ostrzeżenia dawane swojej uczennicy. Chciała stamtąd uciec. Jak najszybciej się dało. I wtedy uświadomiła sobie, że jedyne, co może zrobić, to uważać na siebie i starać się nie zdobyć w najbliższym czasie ani jednej rany. Albo nauczyć się podstaw medycyny.

***

Legowisko medyczki sprawiało wrażenie jakby mniej przytulnego, niż jeszcze parę dni temu. Chyba to dlatego, że wiedziała już, co, a raczej kto tam na nią czeka. Przełknęła ślinę.

- Co się stało?

Tak dobrze znany i tak znienawidzony głos.

- Okopcona Łapa zranił Jagodową Łapę podczas treningu - streściła krótko Szepcząca Pieśń - w brzuch i szyję.

- Jeszcze do końca nie panuje - dodał Bagienny Skok.

- Jagodowa Ła...

Dźwięk tego głosu sprawił, że łaciata kotka zadrżała. Jego właścicielka ucichła, zanim w pełni wypowiedziała jej imię. Klonowa Noc spojrzała w głąb legowiska wzrokiem pełnym nienawiści i grozy.

- Zajmiemy się tym - oznajmiła chłodno - To nie powinno potrwać długo, zależy, jakie są rany.

- W takim razie zostawiamy ją pod twoją opieką, niedługo wrócimy z treningu - powiedziała jasnobrązowa wojowniczka, zanim odeszła. Jagodowa Łapa cała się spięła. Nienawidziła medyczki. To miejsce... Też go nienawidziła. Nienawidziła wszystkiego, co związane z czarno-białą kocicą. Oprócz Walecznej Łapy. Kotki, która choć tego nie chciała, była z nią spętana niewidzialnymi pędami, ciasno oplatającymi je obie i podduszającymi młodą uczennicę.

- Pokaż no mi to - westchnęła uzdrowicielka, gdy plamista kotka położyła się na posłaniu - Cóż, widać, że w walce nie jesteś aż takim prymusem. Skoro młodszy uczeń...

- Młodszy uczeń nie potrafi się kontrolować i to wszystko, a ja potrafię walczyć.

Dopiero wtedy Jagodowa Łapa uświadomiła sobie, co powiedziała i do kogo to powiedziała. Klonowa Noc położyła uszy po sobie. Umysł uczennicy zajęła panika.

- No no, wyrastasz na swoją prawdziwą wersję, którą przewidziałam ja. I tylko spróbuj zaprzeczyć, a gorzko tego pożałujesz - kotka w pewnym momencie poczuła, jak jej szyi delikatnie dotyka pazur medyczki.

- Co... Klonowa Noc, co ty... - nie mogła wydusić z siebie słowa. Jej serce nagle przyspieszyło. Wtedy zauważyła przerażoną twarz Walecznej Łapy.

- Zostaw ją! - wrzasnęła srebrzysta kocica z głębi legowiska - Ona ci nic nie zrobiła!

Uzdrowicielka odwróciła się powoli.

- A czy tobie ktoś kazał się odzywać? - zawarczała medyczka.

- Mój kompas moralny - odcięła się Waleczna Łapa, gotowa rzucić się na mentorkę w każdej chwili. Atmosfera jakby zgęstniała.

- Nikt ci nie kazał, a więc wracaj do legowiska, a ja zrobię wszystko, jak trzeba - ton Klonowej Nocy przybierał na sile, sam w sobie kazał się poddać bez walki. W końcu niebieskooka posłusznie wycofała się w głąb legowiska, nie spuszczając jednak ich z oczu. Gdy skryła się za jednym z kamieni, medyczka wróciła do pracy. Przyniosła z magazynku nagietek i pajęczynę. Szybko obwiązała nimi ranę na szyi młodej kotki, a siniak schłodziła śniegiem.

Jagodowa Łapa była przerażona. Ona... Ona mogła ją zabić. Nie była tego taka pewna, czy czarno-biała kotka przytrzymała pazur przy jej szyi tylko po to, żeby ją wystraszyć, czy naprawdę zamierzała użyć go do innych, dużo mroczniejszych celów.

***

Przyjazne miauknięcie Bladej Pręgi odwróciło uwagę Jagodowej Łapy. Kotka zarumieniła się pod futrem, gdy odnalazła jego spojrzenie koło sadzawki w kącie obozu.

- Cześć! - zawołał kocur - Co tam u ciebie?

Uczennica podeszła do niego i wtuliła się w jego futro.

- Ciężko stwierdzić - odparła z westchnieniem - A u ciebie?

- Dobrze. A dlaczego "ciężko stwierdzić"? - wojownikowi zrzedła mina, gdy usłyszał tę odpowiedź. Wystarczyło, że kotka pokazała mu opatrunek na szyi. On tylko pokręcił głową.

- Cieszę się, że nie przydzielili mi go jako ucznia. Chyba pójdę składać podziękowania do Orzechowej Gwiazdy za ten wybór. Jak miło zwalić ucznia na brata. A boli cię?

- Trochę - wzruszyła ramionami - Ale opierałam się przed pójściem do Klonowej Nocy. Nie lubię jej jakoś szczególnie - to było niedopowiedzenie.

- Nikt jej nie lubi - zauważył Blada Pręga - Ale Jagodowa Łapo, proszę, powiedz mi... Czy... Wydaje ci się, że ona... Nienawidzi cię bardziej niż reszty klanu? Czy ona... Wiesz... Skrzywdziła cię kiedyś?

Jagodowa Łapa momentalnie straciła wszelkie rumieńce. Jakby zakręciło jej się w głowie. Kremowy kocur pochylił się nad nią.

- Powiedz: Czy ona cię prześladuje?

- Ja...

- Czy ona cię skrzywdziła?!

- Ona... Tak. Prawie. Nie... Cały czas. Nie, żartowałam, nigdy...

Blada Pręga wpadł w szał. Wbił pazury w śnieg. W oczach miał furię, wyglądał, jakby zaraz mógł zrównać wszystko wokół z ziemią.

- Jak?! Co ona ci zrobiła?! Jak śmiała?!

- Uważa... Uważa, że jestem częścią jakiejś klątwy i na pewno będę... Zdrajczynią lub... Czymś... Czymś gorszym - uczennica nie mogła się wysłowić - Kiedyś... Waleczna Łapa mi powiedziała, że ona upolowała jakąś nornicę pod krzewem cisu i chciała mi ją przekazać. W środku... Były jagody śmierci.

- Co?! - Blada Pręga wpadł w jeszcze większą furię na myśl, że ktoś mógł próbować zabić jego ukochaną - Ona chciała cię... - to słowo nie mogło mu przejść przez gardło - Zabić?!

- Na początku myślałam, że ta nornica zjadła te jagody, ale teraz, gdy ta cała sytuacja z Waleczną-

- Z kim?! To jeszcze zrobiła coś Walecznej Łapie?!

Wtedy uświadomiła sobie, że powiedziała za dużo. Stanowczo za dużo. Zaniemówiła.

- Co ona jej zrobiła?

- To... To dość śliska sprawa...

- Jeśli to jest coś, o czym nie powinienem wiedzieć i nie chcesz mi mówić, to możesz trzymać to w tajemnicy. Ale wiedz, że to moja kuzynka, moja matka i jej ojciec są rodzeństwem, a ty jesteś moją najukochańszą kotką na świecie, więc jeśli mi nie powiesz, wiedz, że będę się martwił.

Zdecydowała się. Musi mu to powiedzieć. Teraz albo nigdy.

- Klonowa Noc podrapała Waleczną Łapę.

Po tych słowach zapadła cisza.

- Że co zrobiła?!

- Uderzyła ją z odsłoniętymi pazurami i zakazała nam się spotykać. Wiem, że to dla ciebie szokujące, ale... Tak było. Tak naprawdę było - matka kiedyś powiedziała jej, że po wyznaniu sekretu zawsze czuje się ulgę. Ona odczuła ją trochę. W pewnej chwili nawet miała przebłysk, że mogłaby komuś jeszcze to wyznać, ale nie. To był okropny pomysł. Już samo mówienie Bladej Pręgi i martwienie go. Ale wiedział. I nie było odwrotu.

- Jak... Jak ona mogła?! - zagrzmiał, a jego słowa prawie usłyszeli inni wojownicy krążący po obozie.

- Ona mnie nienawidzi. I ją też znienawidziła. Ale nie można jej wygnać z klanu, Walecznej Łapy nie miałby kto wyszkolić. A ona nie ma jeszcze tyle doświadczenia, żeby zostać z dnia na dzień samotną medyczką, bez pełnego imienia - wtedy pochyliła się ku niemu i wyszeptała - Blada Pręgo, obiecaj, że nikomu nie powiesz. Poczekamy z tym aż do momentu, gdy sytuacja stanie się bardziej dramatyczna albo gdy reszta klanu się w to wtrąci. Jeśli nie będzie progresji napięcia w ich relacji, ogłosimy to w momencie, gdy Waleczna Łapa będzie całkowicie gotowa, by zostać pełnoprawną, samotną medyczką Klanu Ciszy. Tak, Blada Pręgo?

- Obiecuję - kocur skinął głową - Obiecałbym ci wszystko, Jagodowa Łapo. Ale nie pozwolę cię skrzywdzić tej... Tej...

- Nie musisz dokańczać - na twarz uczennicy wpłynął słaby uśmiech - Och, tak się cieszę, że cię mam, Blada Pręgo - kotka wtuliła się w jego sierść, mrucząc - Chcę mieć z tobą przyszłość. Piękną przyszłość. W której będziemy razem.

- Z trzema kociętami - rozmarzył się - dwoma kocurami i kotką.

- Chcesz kocięta? - Jagodowa Łapa przekrzywiła głowę.

- A czemu nie? - wzruszył ramionami - A ty byś chciała?

- Może kiedyś... - odparła - W dalekiej przyszłości... Ale wolałabym dwie kotki i kocura.

- Dlaczego? - spytał z wyraźnym zaciekawieniem Blada Pręga.

- A czemu nie? - powtórzyła jego słowa z takim samym wzruszeniem ramion i głupkowatym uśmiechem.

- Córkę na pewno nazwiemy Burza - oświadczył dumnie pręgowany wojownik.

- A co ty tak wybiegasz w przyszłość? - Jagodowa Łapa szturchnęła w bok ukochanego - Jestem tylko uczennicą, gdy będę wojowniczką, może zaczniemy coś planować, ale teraz?

- Ja tylko się ciebie pytam - uspokoił ją Blada Pręga - Jakie imiona ci się podobają?

- Nie wiem, dla syna może Brzózek. Moi rodzice chcieli tak podobno nazwać syna - pomyślała głośno uczennica - Z tą Burzą to dobry pomysł, nawet ładne. A tobie podoba się Brzózek?

- Jak dla mnie świetne - uśmiechnął się wojownik - Ale o tym pomyślimy kiedy indziej. Chcesz coś zjeść?

- Pewnie.

***

Noc była chyba ulubioną porą Jagodowej Łapy. Było ciemno, Srebrna Skóra świeciła pięknym blaskiem, a wokoło panowała cudowna cisza. Tylko pohukiwanie sowy. Świerszcze już od dawna nie były słyszalne - albo wyginęły, albo schowały się przed srogą porą nagich drzew. To piękno zachęcało uczennicę do spaceru po obozie. Mogła wreszcie uporządkować myśli z całego, męczącego dnia. Trening. Wypadek. Wizyta u Klonowej Nocy. Groźba. Kłótnia. Rozmowa z Bladą Pręgą. Obietnica. To wszystko przewijało się w jej głowie bez końca, nie mogła myśleć o niczym innym.

Wtedy usłyszała szept:

- Jagodowa Łapo, wszystko w porządku?

To Pylista Zamieć, stojący na straży obozu z Rysią Burzą odwrócił się w jej stronę. To on z kocurów miał najwyższy ton głosu, był nie do pomylenia.

- Tak, to tylko krótki nocny spacer - pokiwała głową.

- Dobrze - pręgowany kocur znowu skupił wzrok na bliżej nieokreślonym punkcie gdzieś w oddali - Tylko nie zaśnij w pół kroku - dodał z przekąsem.

Uczennica tylko kiwnęła głową ze słabym uśmiechem. Nie potrafiła teraz się rozchmurzyć. To było sporo, jak na jeden dzień. Tyle zdarzeń... To wszystko zaprzątało jej myśli, nie pozwalało się jej skupić na niczym innym.

W tym samym momencie usłyszała ciche miauknięcie w ciemności. Nie mogła uwierzyć własnym oczom, gdy ujrzała Waleczną Łapę.

- Co ty tutaj robisz? - zdziwiła się - Klonowa Noc może cię zauważyć!

- Śpi jak suseł, a to jedna z niewielu szans - wzruszyła ramionami kotka - Jak miło cię widzieć.

Obie otarły się o siebie i zamruczały.
Wtedy Jagodowa Łapa wdepnęła w coś ostrego.

- Co to było? - spytała Waleczna Łapa.

- Nie wiem.

Syknęła z bólu i uniosła przednią łapę, by zobaczyć, co to było. No tak. Oszroniona Łapa znowu nie zakopała zwierzyny, tak jak należy. W zmrożony śnieg była wbita niewielka kość, wyglądająca na ptasią. Uczennica wyjęła ją stamtąd i powąchała, by sprawdzić, czy to rzeczywiście sprawka białej kotki. Gdy dotknęła jej nosem, na powierzchni kostki, u nasady pojawiły się niewielkie pęknięcia. Waleczna Łapa pochyliła się nad nią. Wtedy pęknięcia zaczęły się powiększać, aż dotarły na jej drugi koniec i kość pękła na kilka kawałków.

Łaciata uczennica cofnęła się gwałtownie. Dlaczego... Dlaczego ta kość tak sama pękła...?

- To... To omen. Klan Gwiazdy do mnie przemówił - wydusiła z siebie uczennica medyczki. Jagodowa Łapa przekrzywiła głowę.

- Jesteś pewna? - spytała. Wiedziała, że jej przyjaciółka jest urodzoną medyczką i ma silną więź z Klanem Gwiazdy, ale zawsze wolała się upewnić.

- Tak, jestem pewna - pokiwała łbem srebrzysta kocica - To zwiastuje zniszczenie. Ale... Nie wiem jeszcze czego. O rety, to mój pierwszy odebrany znak...

- Pierwszy-pierwszy? - Jagodowa Łapa nie mogła ukryć ekscytacji.

- Pierwszy-pierwszy. Nic przed tym - potwierdziła uczennica medyczki - Nie... Nie wiem, czy dobrze myślę.

- A w Księżycowej Grocie... - zagadnęła łaciata kotka - Śniło ci się coś z tym powiązanego.

Przyjaciółka tylko spojrzała na nią pobłażliwie.

- Nawet, gdyby mi się śniło, nie mogę ci powiedzieć - w jej oczach błysnął pewien rodzaj... Żalu? - Są takie sekrety, które bierze się ze sobą do grobu. Przepraszam.

Jagodowa Łapa w odpowiedzi westchnęła:

- Miejmy nadzieję, że cokolwiek to jest, to zmierzymy się z tym bez większych strat.

A/N Jak myślicie, co oznacza omen?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top