Rozdział 2
Następne kilka dni minęło we względnym spokoju. Klan Wilka się nie uaktywniał, wojownicy wracali z patroli cali i zdrowi, uczniowie też mieli się znakomicie. No może oprócz Rudej Łapy, który z pierwszego obchodu terytorium wrócił z nadwyrężoną łapą, gdyż Blada Pręga nie zauważył, że w jednym miejscu jest dołek wykopany przez Klan Ciszy dla bezpieczeństwa. Sójcze Skrzydło ostrzegła go trochę zbyt późno, gdy uczeń już nastąpił na miejsce, gdzie znajdowała się pułapka. Blada Pręga wpadł w lekką panikę, gdy ujrzał rudego kocurka leżącego na dnie rowu i piszczącego z bólu. O dziwo, Ruda Łapa mówił, że na obchodzie było bajecznie, a kremowy kocur jest najlepszym mentorem świata. Gdy Jagodowa Łapa usłyszała tę historię od młodego ucznia, nie mogła powstrzymać śmiechu. To była część jej wyobrażeń Bladej Pręgi jako mentora jednego z kociąt Ostrokrzewiastej Paproci.
- No i z czego się śmiejesz? - Blada Pręga nie mógł zrozumieć łaciatej kotki - Co w tym takiego śmiesznego?
- Po pierwsze, tak wyobrażałam sobie ciebie jako mentora - Jagodowa Łapa po krótce wyjaśniła wojownikowi swoje nagłe napady śmiechu. Kocur gapił się na nią, jak na wariatkę - Po drugie, wyobraziłam sobie twoją minę w tamtej chwili.
- Klanie Gwiazdy, daj mi cierpliwość, bo zaraz wyjdę z siebie i stanę obok - Blada Pręga przewrócił oczami, choć miał w nich psotne iskierki.
- Och, przyda ci się cierpliwość - uczennica posłała mu promienny uśmiech - Potrzebna ci będzie podczas szkolenia ucznia.
- I podczas czekania na kolejną taką noc.
Ciepło rozeszło się po ciele łaciatej kotki. Wczoraj w środku nocy po kryjomu odwiedzili Wielkie Jezioro. Bawili się świetnie, nie brakowało romantycznych chwil, które sprawiały, że czuła się lepiej. Mogła odpocząć od świata i rozerwać się późną nocą razem z ukochanym. Dla takich momentów warto było żyć.
- Gdzie następnym razem? - spytał Jagodowej Łapy.
- Do opuszczonego domostwa Dwunożnych. Będziemy tak siedzieć całą noc i wymyślać na poczekaniu różne straszne historie, po których będę patrzeć, gdzie stawiam każdy krok w swoim legowisku - rozmarzyła się uczennica.
- Jak sobie życzysz - odparł kocur z uśmiechem - Dla mnie brzmi świetnie.
Rozmowę przerwało im miauczenie.
- Blada Pręgo, mówiłeś, że pójdziemy na trening, kiedy będzie wysokie słońce, a ono było już dawno.
Kotka rozpoznała od razu zaniepokojony głos Rudej Łapy. Blada Pręga chyba znowu lekko spanikował.
- A... Tak. Zapomniałbym. Chodźmy, młody - speszył się kremowy wojownik, wstając z miejsca - Przepraszam, Jagodowa Łapo, ale porozmawiamy później. Obowiązki wzywają.
Uczennica pokiwała jedynie głową.
Kiedyś Blada Pręga miał na głowie trening. Później zostały już tylko patrole. A teraz szkolił własnego ucznia, co zdecydowanie zabierało mu najwięcej czasu. Plamista kotka jednocześnie cieszyła się z jego szczęścia i była z niego dumna, a z drugiej strony tęskniła za starymi czasami, kiedy on nie miał tylu obowiązków. Teraz, kiedy rozumiała, że go kocha, wiedziała, że tęsknota za nim będzie tym mocniejsza. Może i miała wspaniałych przyjaciół w klanie, ale on był kimś więcej. Kimś, kto skradł jej serce i nie raczył go oddać, nawet gdyby przekupiono go nornicą.
***
- Jagodowa Łapo, tak myślę, że trochę treningu nigdy nikomu nie zaszkodziło - ciepły głos Szepczącej Pieśni sprawił, że Jagodowa Łapa aż podskoczyła. Rozmawiała właśnie z Waleczną Łapą o największych głupotach i sprawiało jej to niebywałą przyjemność.
- Dobrze, już idę - kotka pokiwała głową, żegnając się z przyjaciółką, zwróciła się do niej - Później dokończymy nasze rozważania na temat najlepszej zwierzyny na świecie - Ale ja nadal uważam, że jest to mysz, a na drugim miejscu nornica.
Wojowniczka słysząc to, zamruczała z rozbawieniem.
- Tak się składa, że idziemy zapolować i przećwiczyć skradanie się na większą zwierzynę - oznajmiła. Uczennica uwielbiała lekcje polowania ze swoją mentorką. Sprawiały jej największą przyjemność ze wszystkich uczniowskich zajęć. Dlatego była szczególnie podekscytowana na odbycie kolejnej części szkolenia z Szepczącą Pieśnią.
- Będzie Liściasta Łapa z Oblodzoną Jagodą, Oszroniona Łapa niestety nie może przyjść - Jagodowa Łapa pomyślała, że kocica powinna usunąć "niestety" ze swojej wypowiedzi - Ale poćwiczą z nami także młodzi uczniowie pod okiem swoich mentorów. Mieli już ćwiczenia walki, ale chcą więcej. Mają tyle energii...
Łaciata kotka aż się spięła na myśl, że zobaczy Bladą Pręgę, a jej ciałem wstrząsnęły przyjemne dreszcze. Byli nieoficjalną parą od kilku dni. Uczennica jednak wiedziała, że w jego obecności nie będzie w stanie się skupić na właściwym treningu.
- Jagodowa Łapo? Idziesz?
- Eee, tak - Jagodowa Łapa poczuła, jak pod futrem na jej policzkach kwitną rumieńce. Cudownie. Niedługo Szepcząca Pieśń zacznie drążyć temat i pytać o związek.
- No to dobrze. Chodź ze mną, obiecuję, że będzie wspaniale.
Gdy dotarły na miejsce, wszyscy już na nie czekali.
- No w końcu, myślałam, że jajko zniosę - przewróciła oczami Oblodzona Jagoda - Wyruszymy w trasę od polany treningowej do chatki Dwunożnych. Blada Pręga posłał uczennicy wiele sugerujące spojrzenie.
- Przestań - syknęła do niego - Idź z uczniem.
Kocur patrzył na nią, jakby mówił; "No weź, będziemy się świetnie bawić". Jagodowa Łapa wzrokiem posłała mu odpowiedź: "Bawić przy twojej matce, która jeszcze nic nie wie, zostawiając ucznia samego".
- Jak chcesz - wzruszył ramionami.
W duchu odetchnęła z ulgą. Polowanie u boku Bladej Pręgi nie było czymś, co chciała i powinna w tym momencie robić. Na szczęście Sójcze Skrzydło postanowiła, że grupa powinna wyruszyć jak najwcześniej i poprowadziła całą dziesiątkę. Królicza Łapa idąca z nią krok w krok skakała niczym podekscytowany kociak.
- Czy będę mogła na coś sama zapolować? Proooszę? - młoda uczennica użyła swojego słynnego triku, patrząc na mentorkę wielkimi, błagalnymi oczyma.
- No pewnie! - uradowała się Sójcze Skrzydło - Nauczę cię, jak podchodzić zwierzynę, zależy, jaką i gdzie znajdziemy. Może nawet uda ci się na coś zapolować samej!
- A my? - spytał Ruda Łapa Bladej Pręgi.
- No pewnie - uśmiechnął się kremowy kocur.
- Również was nauczymy, jak podchodzić zwierzynę. W końcu, żeby zostać silnymi wojownikami, musicie umieć polować. Powinniście też znać charakterystyczne zapachy zwierząt - Bagienny Skok zwrócił się do dwóch młodych kotów.
- Mój brat jest zbyt skromny, by to mówić, ale śmiało mogę stwierdzić, iż to najlepszy tropiciel w klanie - Blada Pręga trącił ramieniem drugiego wojownika. Ten, przewrócił jedynie oczami i westchnął.
Przez resztę dnia, uśmiech nie zamierzał znikać z pysków świeżo upieczonych uczniów.
***
Gdy dotarli już do chaty Dwunożnych, mieli w zębach łącznie dwie myszy, nornicę (którą Blada Pręga wyczuł bezbłędnie), ryjówkę i dwie wrony. Nie było to jakoś szczególnie dużo, jednak cokolwiek, co mogłoby dopełnić stos zwierzyny. Ruda Łapa jako jedyny z rodzeństwa złapał swoją pierwszą zdobycz. Była to niewielka mysz, ale nadal był z siebie dumny. Blada Pręga chwalił go nieustannie, równie zadowolony co on. Króliczka i Kopeć wyglądali na przybitych i zazdrosnych.
- Nie martwcie się, wy też kiedyś złapiecie swoją pierwszą zwierzynę, obiecuję - Sójcze Skrzydło położyła ogon na grzbiecie Króliczej Łapy - Początki są ciężkie, ale z czasem nabierzecie wprawy. Blada Pręga też nie złapał zwierzyny swojego pierwszego dnia, a była to tłusta nornica, więc zdenerwował się niemiłosiernie, pamiętam, bo byłam wtedy z nim. Nie, Blada Pręgo?
Kremowy kocur tylko prychnął i posłał swojej koleżance mordercze spojrzenie. Kilka kotów, w tym Jagodowa Łapa, zachichotało. Bagienny Skok już nie widział oporu w powstrzymywaniu śmiechu, a Szepcząca Pieśń obdarzyła syna pełnym ciepła wzrokiem.
- Wiecie, mnie się udało za czwartym razem, ale gdy już to zrobiłem, duma mnie rozpierała - wspomniał Bagienny Skok - Pamiętajcie, klucz do sukcesu to dwie części: ta mniejsza to trening, a ta większa to wiara w siebie.
- Mnie nie wychodzi przez ten głupi ogon - nachmurzyła się Królicza Łapa - Nie mogę poprawnie skręcić ani skoczyć, chociaż ćwiczyłam tyle razy. Rysia Burza mnie uczyła i wszyscy mówią, że robię postępy, ale ja tego nie widzę.
- Królicza Łapo, każdy z nas ma jakieś trudności i przeciwności losu. Niektóre utrudniają nam nawet takie, wydawałoby się, proste czynności, jak polowanie - odezwała się Jagodowa Łapa - Rysia Burza, z tego co wiem, miała wypadek, gdy była już starszą uczennicą, ale i ona miała problem z przyzwyczajeniem się do nowej rzeczywistości. Polowanie i walka na pewno wydawały się trudniejsze i też pewnie musiała długo ćwiczyć, chociaż wiedziała, jak to się robi wcześniej. Musiała uczyć się na nowo tych samych rzeczy. A ty, Królicza Łapo, odkrywasz wszystko od zera. Z czasem zobaczysz, że do wszystkiego da się przyzwyczaić. I ty się przyzwyczaisz do braku ogona.
- Pamiętam ten dzień - dodała Oblodzona Jagoda - Rysia Łapa miała swój wypadek w wieku jedenastu księżyców. Bardzo cierpiała z powodu złamanej nogi. Na szczęście się nie załamała i wierzyła, że jeszcze będzie mogła chodzić. To silna kotka i ty też masz w sobie tę moc do walki z losem, Królicza Łapo.
- No widzisz, młoda? Każdy ma jakieś trudności w życiu. I każdy sobie z nimi radzi. I ty też sobie poradzisz. Z naszą pomocą - Bagienny Skok schylił się w stronę Króliczej Łapy. Na jej twarzy zalśnił uśmiech.
***
Gdy wrócili do obozu, od progu czekała na nich Ostrokrzewiasta Paproć. W oczach czarnej kotki lśniła duma z jej kociąt.
- Wróciliście! Jak było? Upolowaliście coś?
- Ja nie - pokręciła głową Królicza Łapa - Ale Ruda Łapa tak.
- Ruda Łapa? - karmicielka nie mogła uwierzyć - Synku, pokaż, co upolowałeś! Klanie Gwiazdy...
Rudy kocur pokazał matce świeżo upolowaną mysz.
- Ledwo ją złapałem - próbował tłumaczyć.
- Ale jak na młodego ucznia wyszło ci fantastycznie - Blada Pręga nie szczędził młodemu kocurowi słów pochwały - Królicza Łapa i Okopcona Łapa jeszcze nie złapali swojej pierwszej zwierzyny, ale wierzę, że już niedługo im się uda.
- Jestem z was dumna - czarna kocica spojrzała na swoje dzieci z miłością. A teraz chodźcie coś zjeść.
Wtedy Ruda Łapa zwrócił się do mentora.
- Czy... Czy mogę dać swoją mysz Polnemu Rozkwitowi? Chcę, żeby się na coś przydała klanowi - spytał, świdrując wzrokiem Bladą Pręgę.
- Ależ oczywiście, jeszcze się pytasz! Na pewno się ucieszy - odparł uszczęśliwiony wojownik. Uczeń zadowolony z uzyskania pozytywnej odpowiedzi, od razu popędził do żłobka.
- To takie miłe z jego strony - rozpromieniła się Sójcze Skrzydło.
- Pamiętajcie, drodzy - Oblodzona Jagoda zwróciła się do dwójki młodych uczniów - Najlepsza zwierzyna to ta, którą możecie podzielić się z klanem.
***
Jagodowa Łapa zajmowała się właśnie starszymi. To był całkiem miły odpoczynek po patrolu przy granicy z Klanem Wilka. Obłoczne Futro fizycznie czuła się dobrze, stawy już jej tak nie bolały, nie złapała ponownie białego kaszlu. Jej posłanie jednak wymagało wymiany. Psychicznie cierpiała po stracie dziecka. Za każdym razem, gdy ktoś wspominał o bitwie lub wymawiał te dwa magiczne słowa: "Cichy Zmierzch", starsza wpadała w przygnębiony nastrój i zaczynała pociągać nosem, choćby nie miała żadnych innych oznak kataru. Łaciate Światło czuła się nie lepiej. To w końcu był jej brat, kocur, z którym dorastała i spędziła całe życie. Nie miała partnera ani kociąt, więc z rodziny została na świecie już tylko jej matka. Jagodowa Łapa nie doznała tego uczucia. Nie wiedziała, jak to jest mieć rodzeństwo. Niedźwiedzi Wąs nie reagował tak emocjonalnie, jednak nie dało się ukryć, że też tęskni za czarnym starszym.
- Oto twoje posłanie, Obłoczne Futro - uczennica sprezentowała starszej jej nowe miejsce do spania. Nie było za wygodne, z powodu braku materiałów, lecz na pewno spełniało swoje podstawowe funkcje. Lepsze to, niż goła ziemia.
- Dziękuję ci, Jagodowa Łapo, jest piękne - pochwaliła ją biała kotka - O resztę nie musisz się martwić, Królicza Łapa, Ruda Łapa i Okopcona Łapa zechcieli nam pomóc. Teraz, gdy oni tu są, to ty, Liściasta Łapa i Oszroniona Łapa macie lżej. Nie musicie wszędzie chodzić tylko we trójkę, teraz jest was dwa razy więcej. A wy już tak niedługo zostaniecie wojownikami, już macie bliżej niż dalej...
Dopiero wtedy Jagodowa Łapa zdała sobie sprawę z tego, ile się już uczy, ile już za nią, że ma nieco ponad dziewięć księżyców. A w wieku dwunastu zwykle jest ceremonia nadania wojowniczego imienia. Ciekawe, jakie będzie jej?
W tym samym momencie usłyszała ciepły, szepczący głos:
- Jagodowa Łapo, musimy porozmawiać.
Lubiła rozmawiać z Szepczącą Pieśnią, ale te słowa, nieważne, kto je wymawiał, powodowały u niej dziwne dreszcze i przyspieszały bicie serca.
- No, Jagodowa Łapo, mentorka cię wzywa, a tego się nie ignoruje - Obłoczne Futro strzepnęła ogonem - Pewnie coś ważnego.
Uczennica przełknęła ślinę i wyszła na zewnątrz.
- Chcę o czymś z tobą porozmawiać. Konkretnie o dzisiejszym patrolu. Nie martw się, nic nie przeskrobałaś - zwróciła się do niej wojowniczka - Jest tylko jedna sprawa, martwię się o ciebie.
- Jaka? - plamista kotka miała złudne wrażenie, że jeśli powie cokolwiek, trochę to rozluźni atmosferę. Szepcząca Pieśń rzekła:
- Widziałam, jak się poruszasz całą drogę. Stawiałaś każdy krok, jakby coś zaraz miało cię zaatakować i wyglądałaś na przerażoną zwykłym szelestem zwierzyny. Wcześniej tak się nie zachowywałaś, więc chcę się upewnić, że wszystko dobrze.
Nic nie było dobrze. Nic nie jest dobrze. Jagodowa Łapa była pewna, że jej mentorka doskonale wie, co się dzieje i czego się boi Jagodowa Łapa. Dzisiejszy patrol był potwornie ciężki. Cała się trzęsła, dyszała z przerażenia. Mentorka proponowała jej nawet powrót do obozu. Prawie zaczęła płakać ze strachu. Blada Pręga przez cały patrol poganiał ją i tłumaczył, że dziwne odgłosy w śniegu wydaje tylko zwierzyna. Szepcząca Pieśń również to widziała. Uczennica zdecydowała się nie odpowiadać wprost.
- Przecież wciąż mogą nas zaatakować, prawda?
Wojowniczka westchnęła. W oczach miała wymalowane ciepło i bezgraniczną troskę.
- Klanu Wilka już tu nie ma. Nie zaatakują nas drugi raz. Nie musisz się bać. Oni nic nam nie zrobią.
Kocica położyła ogon na jej grzbiecie. Jagodowa Łapa wtuliła się w cynamonowe pręgowane futro Szepczącej Pieśni.
- Tak się boję - tylko tyle mogła powiedzieć.
- Każdy się boi - odparła wojowniczka - Strach jest nieodłączną częścią naszego życia. Rodzimy się, bojąc się wielkiego świata. Z czasem rozumiemy, że to nie całego świata trzeba się bać, ale tylko niektórych jego elementów. Lisów, borsuków, psów, Dwunożnych, wrogiego klanu... Każdy z nas obawia się czegoś innego. Potem stajemy się odważniejsi, ale lęki wciąż czają się w najciemniejszych zakamarkach naszych umysłów. Ale uwierz mi, nie istnieje kot, który nie bałby się niczego. Nawet Orzechowa Gwiazda.
- Czego mógłby się bać? - zastanowiła się Jagodowa Łapa.
- Znam go całe moje życie i wiem, czego się boi - wojowniczka lekko się uśmiechnęła.
- Czego?
- Tego, że obowiązki go przerosną i nie poradzi sobie z klanem - wyjaśniła - Gdy się urodziłam, to było krótko po tym, jak został przywódcą. Ciągle panikował, że nie dorówna Piaskowej Gwieździe. Byłam w żłobku z twoją matką. Ona cały czas zastanawiała się, dlaczego Orzechowa Gwiazda tak się denerwuje. Teraz już boi się tego mniej, ale nadal perspektywa utracenia panowania nad podwładnymi i upadku klanu go przeraża. A ja zawsze bałam się choroby. Szczególnie zielonego kaszlu. A że chorowałam każdej pory opadłych liści, to kiedyś przechodziłam horror i myślałam, że umrę od zwykłego kataru - tutaj zachichotała cicho.
- Jesteś dobrą mentorką - Jagodowa Łapa oparła głowę na barku kocicy. Czuła jej ciepło i ukrytą pod sierścią, zabliźnioną ranę bitewną.
- Cieszę się, że tak myślisz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top