Rozdział 12
Minęły dwa dni od narodzin kociąt Polnego Rozkwitu i dzień od udanej misji dokuczenia Klonowej Nocy. W obozie wciąż krążyły opowieści o wyjątkowo nieuprzejmym żarcie. Jagodowa Łapa i Waleczna Łapa już cały czas patrzyły na siebie niezwykle uradowane, Klonowa Noc cały dzień chodziła z nastroszonym futrem, a Blada Pręga i Liściasta Łapa chichotali na każdym kroku. Zaczęły nawet padać podejrzenia, że dokonali tego uczniowie albo młodzi wojownicy, lecz nikt nie postawił jeszcze zarzutów otwarcie. Wczorajszy wyczyn Szepczącej Pieśni zachwycił Jagodową Łapę. Matka, która nie pozwoli na to, by niesprawiedliwie oskarżono jej kocię i jego przyjaciela. Kocica miała to we krwi, nie musiała się długo zastanawiać. Chociaż później i tak ostrzegła syna, że jeżeli to jego sprawa, to nie będzie już tak pięknie i kolorowo. Blada Pręga wyrzekł się wszystkiego. I bardzo dobrze.
Na gorsze zmieniła się tylko jedna rzecz. Postrzępiona Pręga kichał, prychał i kaszlał praktycznie cały czas. Polny Rozkwit przeniosła się z kociętami do żłobka i ustąpiła miejsca choremu bratu w legowisku medyczki. Klonowa Noc była już mocno poirytowana ostatnimi zdarzeniami, a teraz z chorującym wojownikiem i osłabioną po porodzie karmicielką z czworgiem kociąt, z których dwójka mogła nie przeżyć, miała łapy pełne roboty. Niestety Polny Rozkwit nie mogła zostać pod obserwacją w legowisku Klonowej Nocy, gdy musiał zamieszkać tam chory wojownik. Często Jagodowa Łapa widziała, jak czarno-biała kocica wzdycha i unosi wzrok do nieba, jakby modląc się do Klanu Gwiazdy o cierpliwość. Waleczna Łapa również biegała w tę i wewtę, próbując dogodzić i Polnemu Rozkwitowi z kociętami i Postrzępionej Prędze, a przy okazji wyręczyć mentorkę i uniknąć surowej kary za obijanie się.
Teraz uczennica dzieliła się z Bladą Pręgą nornicą. Kocur jak do tej pory ośmielił się podzielić ulubioną zwierzyną tylko z nią. Że byli parą, wiedział już cały klan. Wystarczyło, że rozmowę Jagodowej Łapy z jej rodzicami usłyszała Oszroniona Łapa i wiedzieli już wszyscy. Biała kotka od tamtej pory udawała obrażoną i zaczęła jeszcze bardziej przymilać do Bagiennego Skoka niż poprzednio. Pręgowany kocur znosił zaczepki coraz lepiej i spokojniej. Jagodowa Łapa skrycie podziwiała jego opanowanie i wyrozumiałość. Ona sama często była na granicy wytrzymałości. Cieszyła się jednak, że biała kotka nie ugania się już za Bladą Pręgą i znalazła sobie kogo innego. Brak zazdrości równa się mniej problemów.
- Złapałam ostatnio kosa - odezwała się Jagodowa Łapa - I muszę przyznać, że coraz chudsza ta zwierzyna. Teraz dopiero rozumiem, co oznacza pora nagich drzew.
- Miałem jakiś księżyc albo dwa, gdy pierwszy raz zobaczyłem śnieg i zaczęła się moja pierwsza pora nagich drzew - odparł Blada Pręga, biorąc kolejny kęs nornicy - Myślałem wtedy, że zwierzyna może być tylko wychudzona i praktycznie niezdatna do jedzenia - tutaj roześmiał się cicho - I gdy zaczynała się pora nowych liści, nagle doznawałem olśnienia, że jedzenie może smakować.
Uczennica zachichotała.
- Tymczasem ja całe swoje kocięce życie spędziłam, jedząc tylko tę pulchną i smaczną zwierzynę - spostrzegła - A jak już jesteśmy w temacie... To jak idzie polowanie Rudej Łapie?
Blada Pręga uśmiechnął się szeroko.
- Wspaniale - przyznał z typową, mentorską dumą - Jedzenia jest mało, ale jeśli już się jakieś znajdzie, to Ruda Łapa z pewnością je złapie, bez większych problemów. Jest w tym znakomity, wyrasta na jednego z najlepszych łowców w klanie. Jestem z niego naprawdę dumny. Nie spodziewałem się, że tak szybko odniosę sukces z moim pierwszym uczniem. To jest doprawdy niesamowite, jakie ma zdolności i jak szybko się uczy.
- Cieszę się, że rola mentora ci odpowiada i Ruda Łapa jest tak dobrym uczniem - Jagodowa Łapa zamruczała - Od zawsze w ciebie wierzyłam i byłam pewna, że będziesz świetnym mentorem. Trochę szalonym, ale świetnym.
- Moja słodka Jagodowa Łapa, mój promyczek, zawsze we mnie wierzy i daje mi nadzieję - kocur lekko musnął nosem jej pysk. Uczennica delikatnie się zarumieniła, nie tylko z powodu czułych słówek, które tak często jej dawał i tak często doprowadzały ją wręcz do zawstydzenia. Uwielbiała jego dotyk. Dotyk, który ją koił i odejmował wszelkie cierpienie. Fizyczne i duchowe. W takich momentach była pewna, że chce spędzić całe swoje życie z tym, który dawał jej ten niesamowity dotyk.
***
- Ostrożnie!
Głos Sójczego Skrzydła poniósł się po polanie. Jagodowa Łapa ćwiczyła właśnie walkę z Króliczą Łapą. Starała się być delikatna dla młodszej koleżanki, by przypadkiem jej nie skrzywdzić. Wiedziała, że rudo-biała uczennica nie jest bardzo dobra w walce, więc musiała być niesamowicie ostrożna. Kotka jednak dawała z siebie wszystko. Choć przez brak ogona jej ruchy były nieco powolniejsze i mniej zgrabne, usilnie starała się powalić Jagodową Łapę. I szło jej to coraz lepiej.
- Łapy - szepnęła łaciata uczennica jak najciszej mogła, by pomóc Króliczej Łapie. Młodsza kotka na początku wydawała się zagubiona po usłyszeniu podpowiedzi, lecz po chwili już jej łapa celnie wycelowała w przednie nogi Jagodowej Łapy. Kotka runęła na ziemię i została natychmiast przygnieciona przez drugą uczennicę.
- Brawo, wspaniale! - pochwaliła rudo-białą kotkę Sójcze Skrzydło, bardzo zadowolona z efektu walki - To był wspaniały ruch! Teraz możesz odpocząć. Świetnie ci poszło.
Królicza Łapa rzuciła Jagodowej Łapie wdzięczne spojrzenie, z maleńką, ledwie dostrzegalną dozą smutku.
- Poszło ci wspaniale - gdy starsza uczennica podniosła się z ziemi, uwalniając się od ciężaru młodszej, musnęła jej bok ogonem - Idzie ci coraz lepiej!
Kotka bez ogona uśmiechnęła się słabo i pokiwała tylko głową.
- To moja pierwsza wygrana walka - mruknęła pod nosem - Nadal w to nie wierzę.
- Pora uwierzyć - Szepcząca Pieśń podeszła do dwóch uczennic, z uśmiechem wymalowanym na pysku - Brawo, Królicza Łapo. Dajesz sobie radę coraz lepiej, niedługo będziesz wygrywać prawie każdą. Po mału, krok po kroku. A ty, Jagodowa Łapo, może i zostałaś pokonana, ale nie martw się. Ty też byłaś świetna.
Uczennica pokiwała głową, po czym wycofała się razem z młodszą rywalką, by ustąpić miejsca Liściastej Łapie i Rudej Łapie. Oblodzona Jagoda i Blada Pręga bacznie obserwowali swoich uczniów i korygowali wszelkie błędy oraz wykroczenia.
- Wygrałam tylko dlatego, że mi pomogłaś - westchnęła ciężko Królicza Łapa, zwieszając głowę w dół. Czemu ona zawsze musiała się tak o wszystko obwiniać i zaniżać swoją samoocenę? Choć sama też tak miała, to nie robiła tego tak często jak ona. Jagodowa Łapa położyła ogon na jej barku.
- Pozwalając sobie pomóc, uczysz się. W ten sposób nauczyłaś się świetnego chwytu w walce i teraz wiesz, co zrobić w takiej sytuacji. Na przyszłość będziesz wiedzieć. Nawet najlepsi wojownicy czasami potrzebują pomocy - kotka spojrzała jej prosto w oczy, ciepłym, pocieszającym spojrzeniem - Blada Pręga pomagał mi szkolić się w walce.
- Ten, co się w tobie kocha?
Jagodowa Łapa poczuła się trochę niekomfortowo. Mówienie młodszej kotce o swoim życiu uczuciowym... Poczuła, jak pod futrem robi jej się niesłychanie gorąco.
- Właściwie... No... No właśnie... Tak. Tak - kotce nagle ciężko było się wyrazić. Niby to uczucie było tak proste, a tak ciężko się o nim mówiło.
- Spokojnie, nie zdradzę Okopconej Łapie - na pysku Króliczej Łapy pojawił się mały uśmiech - Choć to i tak się wyda, to lepiej, żeby dowiedział się sam - zapewniła starszą uczennicę, patrząc jej w oczy z pewnością siebie w spojrzeniu. Jagodowa Łapa podziękowała jej subtelnym skinieniem głowy. Lubiła Króliczą Łapę. Była tak delikatna i wrażliwa, a jednocześnie silna i wytrzymała. Nie zdradziłaby niczyjej tajemnicy, to kotka wiedziała na pewno. Nie byłaby do tego zdolna. Już od początku żywiła jakąś szczególną sympatię do jedynej córki Ostrokrzewiastej Paproci. Pragnęła jej pomagać i pokazać jej, że życie bez ogona i z traumatyczną przyszłością może być piękne, może się stać piękną historią o wytrzymałości i niepoddawaniu się pomimo przeciwności losu. A najlepsze w tym wszystkim było to, że młoda kotka była przecież jej kuzynką - ich matki były siostrami.
***
Jagodowej Łapie i Walecznej Łapie udało się spotkać poza obozem. To była jedna z niewielu okazji, więc trzeba było ją wykorzystać. Obie udały się w stronę polany treningowej, gdzie usiadły, z zamiarem wymyślania kolejnego planu dla Armii Strumienia.
- Masz jakiś plan? Na nowy psikus, który moglibyśmy zrobić Klonowej Nocy? - łaciata uczennica spojrzała na przyjaciółkę pytającym wzrokiem. Waleczna Łapa wydawała się zamyślona, lecz tylko uśmiechnęła się słabo.
- Miałam zadać to samo pytanie.
Obie nagle wybuchły szczerym śmiechem, który był im tak obcy od tylu dni. Jagodowa Łapa cieszyła się, widząc, jak Waleczna Łapa się uśmiecha. Pomimo tylu trudności, przez jakie musiała przechodzić ostatnio, potrafiła się śmiać.
- Dobrze, żarty na bok - powiedziała w końcu uczennica - Problem jest w tym, że w jej legowisku nic nie zrobimy, bo przebywa tam Postrzępiona Pręga. Nikt inny tam nie przebywa oprócz jego, Klonowej Nocy i ciebie. I tutaj się sprawy komplikują. Więc musimy to trochę inaczej przemyśleć.
- Fałszywy omen?
Łaciata kotka zastanowiła się chwilę.
- Masz na myśli...?
- Mam na myśli to, że my, medycy - zaczęła wyjaśniać Waleczna Łapa - Otrzymujemy omeny, wizje, znaki, przepowiednie...
- Wiem - wtrąciła się Jagodowa Łapa, ale zdążyła się zreflektować - Przepraszam, mów dalej.
- A więc - kontynuowała - To bardzo wpływa na życie. Można to wszystko różnie interpretować, ale w zasadzie omeny są podobne. Jakieś zjawisko, które albo nie miało prawa się wydarzyć, albo miało prawo, tylko nie ma jakiejś konkretnej i sensownej przyczyny i wzbudza podejrzenia. To jest coś innego niż przepowiednie. Przepowiednia jest prostym przekazem, Klan Gwiazdy mówi przez nią bezpośrednio. A omen... Omen już można trochę podrobić. Klonowa Noc pomyśli, że to znak od Klanu Gwiazdy. Przykładowo, znajdziemy jakiś wyjątkowo ciekawy przedmiot i włożymy jej go do posłania. Będzie nad tym myśleć bez przerwy cały następny księżyc. To się może udać!
Jagodowa Łapa zastanowiła się nad propozycją Walecznej Łapy. Było to sensowne. Klonowa Noc naprawdę zaczęłaby panikować i denerwowałaby się jeszcze bardziej.
- Ma to sens - przyznała - A co mogłoby być tym omenem?
Na twarzy Walecznej Łapy pojawił się głupawy uśmiech.
- Gałązka jagody pod legowiskiem przywódcy.
Uczennica zdębiała. Gałązka jagody? Legowisko przywódcy? Czy to miałoby przekonać Klonową Noc, że...
- Bez przesady, Waleczna Łapo, ale każdy wie, że nie zostanę przywódczynią.
Waleczna Łapa w odpowiedzi smagnęła ogonem bok przyjaciółki.
- Bez przesady, Jagodowa Łapo, ale każdy wie, że masz zadatki na przywódczynię. I każdy wie, że osiągniesz rzeczy wielkie.
Jagodowa Łapa westchnęła.
- Może to zinterpretować jako moje zamiary zabicia przywódcy albo połączyć omen z Oblodzoną Jagodą. Pomyślałaś o tym? - rzekła do srebrnej kotki, na co ta, usiadła i zaczęła intensywnie myśleć nad planem. Walecznej Łapie często zdarzało się najpierw mówić i robić, a potem dopiero myśleć.
- W sumie masz rację - przyznała - Ale co może pójść nie tak? Spróbować zawsze warto. Jest większa szansa, że zinterpretuje to tak, jak my byśmy chciały. Mówię ci, warto to zrobić. Może przemówimy jej do rozumu.
Łaciata uczennica w końcu westchnęła i pokiwała głową. Może naprawdę była szansa, żeby osiągnęły sukces z planem.
***
Plan wyszedł bezbłędnie. Waleczna Łapa zerwała z bezlistnego krzewu jagód rosnącego poza obozem małą gałązkę i podłożyła ją pod legowiskiem przywódcy. O dziwo, Klonowa Noc znalazła ją szybciej niż Orzechowa Gwiazda. Ale gdy już ją tam odkryła, gdy miała zamiar iść porozmawiać z przywódcą, zrobiło się wielkie poruszenie. Obaj dyskutowali o znaku cały czas, zastanawiając się nad losami Jagodowej Łapy. Klonowa Noc cały czas wyglądała, jakby cały Klan Gwiazdy ją zdradził i oszukał w chwili narodzin, a wszystko, w co wierzyła przez całe życie, okazało się tylko marnym złudzeniem. Obie uczennicy śmiały się po cichu i gdy tylko miały okazję, by się zobaczyć, rzucały sobie rozbawione spojrzenia. Wszystko wyszło tak, jak sobie zaplanowały.
- Z czego się śmiejesz? - spytał ją pewnego razu Blada Pręga, gdy rozmyślała o udanym planie. Nienawidziła tego pytanie, ale i tak nie mogła przestać się uśmiechać.
- Bo to wyszło tak idealnie. Sam widziałeś Klonową Noc, jest przerażona, nie wie, co ma zrobić. O to chodziło. By jak najbardziej utrudnić jej życie. Czy nie tak?
Blada Pręga pokiwał głową.
- Właśnie tak. Ale hej, nie musisz powstrzymywać śmiechu, uwielbiam, gdy się śmiejesz! - uśmiechnął się i delikatnie ochlapał ją lodowatą wodą z sadzawki.
- Hej! - Jagodowa Łapa odskoczyła natychmiastowo, otrzepując łapę z wody. Wzdrygnęła się lekko, choć w środku niej buzowało ciepło - To jest zimne!
I nie mogąc się powstrzymać, odwzajemniła gest. Blada Pręga, czując, że jedna z jego przednich łap i klatka piersiowa są mokre od zimnej wody z sadzawki, na której dopiero przed chwilą ktoś rozbił lód, krzyknął głośno i roześmiał się. Przez dobrych kilka chwil, ochlapywali się i śmiali. Uczennica znowu odpływała, znowu istniał dla niej tylko niebywale przystojny kremowy, pręgowany kocur o wiecznie iskrzących zielonych oczach.
W pewnym momencie przestali, dysząc głośno. Jagodowa Łapa zakasłała porządnie.
- Jeszcze złapiesz zielony kaszel - Blada Pręga owinął ogon wokół jej ciała, patrząc na nią zmartwionym wzrokiem.
- Przestań - uśmiechnęła się, patrząc mu w oczy - Nie jestem stworzona z ptasiego puchu.
- Dla mnie jesteś i zawsze będziesz - kocur otarł się swoim pyskiem o jej, mrucząc głośno. Uwielbiał okazywać uczucia.
- Jesteś mysim mózgiem.
- Wiem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top