Rozdział 11

To była długa noc. Jagodowa Łapa nie mogła zasnąć. Ilekroć zamykała oczy, wybudzał ją kolejny jęk Polnego Rozkwitu. Kotka musiała być w potwornej agonii. Uczennica nigdy w życiu nie słyszała, by cierpiący kot miauczał z bólu tak głośno i z taką rozpaczą w głosie. Trwało to całą noc. Gdy już jakiś czas po rozpoczęciu porodu kotka usłyszała cieniutki pisk oznajmiający przybycie na świat nowego członka klanu, zrobiło jej się ciepło na sercu. W sumie słyszała ten pisk jakieś trzy razy. To pozwalało jej twierdzić, że do rana urodziło się troje kociąt. Gdy w końcu rano wyszła z legowiska i przypomniała sobie o Polnym Rozkwicie, podbiegła natychmiast do jaskini Klonowej Nocy. Jako że nie chciała widzieć się z medyczką, spróbowała zajrzeć do wnętrza legowiska i choćby zobaczyć skrawek tego, co się tam działo. Wtem ze środka wyszedł Cedrowy Kieł. Wyglądał na zmęczonego i zaspanego, ale na jego twarzy lśnił delikatny uśmiech.

- Jagodowa Łapa...? - rzekł do niej cicho - Przyszłaś odwiedzić Polny Rozkwit? Już urodziła. Klonowa Noc i Waleczna Łapa poszły do starszych, z nią nic nie jest tak jak być nie powinno, tylko...

- Tylko? - zaniepokoiła się uczennica.

- Tylko nie wygląda to tak pięknie - westchnął ze zmartwieniem Cedrowy Kieł - Obecnie śpi. Jest bardzo zmęczona. Obawiam się, że nie możesz jej odwiedzić, tak mi przykro. To dozwolone tylko dla najbliższych. Ale dla ciebie możemy zrobić wyjątek, bądź tylko bardzo cicha i ostrożna. Polny Rozkwit przed porodem powiedziała, że zezwoli na twoje odwiedziny, zacytuję "żeby nie być jedną z tych agresywnych i zaborczych matek, które najchętniej by zatrzymały dzieci w żłobku na zawsze" - jego wąsy zadrżały z rozbawienia, ale po chwili spoważniał - To był bardzo ciężki poród, kocięta... Też nie są w pełni sił.

Nastąpił moment ciszy.

- Tak mi przykro... - Jagodowa Łapa miauknęła ze współczuciem - Jeśli jest aż tak źle, to chyba lepiej nie męczyć jej i kociąt...

- Spokojnie - ciemnoszary kocur uśmiechnął się słabo - Było już u nas kilka kotów z odwiedzinami. Ale musimy zrobić to szybko i cicho.

Wojownik poprowadził uczennicę do środka. Kotka poczuła intensywny zapach mleka i słodką, kocięcą woń. Przebijał się przez nią zapach zaschniętej krwi. To naprawdę musiał być ciężki poród. Zanim ujrzała młodą matkę, Cedrowy Kieł odwrócił się z wymalowaną na twarzy dumą.

- Urodziła czworo kociąt - uśmiechnął się - Dwa kocurki i dwie koteczki.

Serce Jagodowej Łapy wypełniło ciepło. Czworo! Dwa kocurki i dwie koteczki!

- Wspaniale! - miauknęła z radością - Gratuluję.

Uśmiech nie schodził z pyska wojownika.
 
W końcu zobaczyła ten widok, inny niż wszystkie, jakie widziała w swoim życiu. Polny Rozkwit leżała na boku, na miękkim posłaniu, śpiąca, widocznie wyczerpana, o wiele chudsza niż jeszcze wczoraj. Przy jej boku wiło się czworo maleństw. Dwa miały kasztanowe futerka, jedno ledwo dostrzegła - miało identyczną jak Polny Rozkwit szylkretowo-białą, puchatą sierść, a jedno było niepodobne do rodziców - złociste cętkowane, z małymi białymi plamkami. Witajcie, nowi członkowie Klanu Ciszy. Będziecie wspaniałymi wojownikami.

- Te dwa brązowe to kocurki, a szylkretowa i złota to kotki. Nie mieliśmy nawet czasu, a Polny Rozkwit siły, by je nazywać - Cedrowy Kieł spojrzał z miłością na swoją partnerkę i czworo nowonarodzonych kociąt - Ale zaplanowaliśmy nazwać kocurka Sosenek, a koteczkę Świerk - to mówiąc, przybliżył się do swojej partnerki i zaczął delikatnie wskazywać ogonem na kocięta - Ten największy brązowy będzie Sosenkiem.

Kociak, któremu właśnie nadano imię, wspiął się właśnie na dwie siostry, kwiląc głośno. Miał zamknięte oczka i oklapnięte uszka. Jego futerko miało rudawy odcień. W jednej chwili upadł na dwie koteczki. Złota jedynie zapiszczała cichutko, zaś szylkretowa z głośnym fuknięciem wygramoliła się spod niego. Jagodowa Łapa mimowolnie się uśmiechnęła.

- A ta szylkretowa będzie Świerkiem - Cedrowy Kieł delikatnie musnął ogonem swoją córkę, tak rażąco podobną do Polnego Rozkwitu - Jest identyczna jak matka. Nie widać różnic.

Szylkretowa kotka kwiknęła i wspięła się na grzbiet brata, otrzymując dostęp do mleka matki. Wyglądało to co najmniej uroczo.
 
Wtedy Polny Rozkwit rozkleiła powieki. Jej wzrok od razu spoczął na Cedrowym Kle. W jej oczach lśniło potworne zmęczenie, lecz również czysta miłość.

- Cedrowy Kle... - jęknęła z trudem.

- Jestem tu, przy tobie - ciemnoszary kocur pospieszył do niej i dotknął jej pyska swoim nosem - I przy naszych kociętach. Przyszła nas odwiedzić Jagodowa Łapa. Widzisz? Wszystko dobrze? Może odpoczniesz?

- Jest dobrze - wymruczała, przeciągając się i mrugając parę razy - Trochę boli mnie brzuch, ale to nic poważnego. Mam... Mam siłę

Wzrok karmicielki spoczął na uczennicy.

- Jagodowa Łapo... - stęknęła z lekkim uśmiechem - Dobrze, że jesteście. Przez chwilę myślałam, że umarłam... Że jestem w Klanie Gwiazdy... - wtedy kocica spojrzała na kocięta leżące przy jej boku. Uśmiechnęła się delikatnie i przeciągnęła z widocznym bólem - Moje maleństwa... Nasze maleństwa.

- Myślałem, żeby tego dużego brązowego nazwać Sosenek - podsunął pomysł Cedrowy Kieł, kładąc ogon na największym kociaku, a później przenosząc go na szylkretowo-białego kociaka - A tę koteczkę Świerk. On jest najstarszy, a ona druga w kolejności. Tak planowaliśmy. Prawda? Jesteś na tyle silna, by rozmawiać?

Polny Rozkwit przez chwilę wyglądała, jakby głęboko się nad czymś zastanawiała i coś sobie przypominała.

- Chyba... Tak. Tak planowaliśmy - miauknęła - Ten brązowy jest podobny do ciebie. Ma inny kolor futra, ale ma w sobie coś z ciebie.

- A ta mała koteczka wygląda dokładnie tak jak ty. Ma identyczne futerko. Jest dokładnie taka sama - Cedrowy Kieł trącił swoją córeczkę nosem. Kotka prychnęła, wciąż ugniatając małymi łapkami brzuch swojej matki. Jagodowa Łapa była pewna, że mała będzie miała charakterek.

- Niestety... - tutaj ciemnoszary kocur westchnął ze smutkiem - Ta złota koteczka urodziła się bardzo słaba. Przeżyje, ale... Musimy na nią bardzo uważać.

Uczennica zmartwiła się. No tak. Było spore ryzyko, że kocięta urodzą się słabe lub chore. Mała kotka spała, jej bok unosił się miarowo. Biedna.

- Musi przeżyć, nie ma innego wyjścia. To nasza córeczka - Polny Rozkwit przykryła puszystym ogonem śpiącą kotkę, mając widocznie nadzieję, że ochroni ją przed światem.

- A ten kocurek... - wojownik położył swój ogon na najmniejszym brązowym kociaku - Polny Rozkwicie, byłaś bardzo słaba, gdy się urodził. W ogóle nie miauczał. Był prawie wiotki i nie oddychał. Klonowa Noc uznała, że jest martwy.

Serce uczennicy zaczęło bić szybciej. Czy to oznaczało, że... Ten kocurek nie żyje?

- Przeżył. Po krótkiej chwili miauknął. To był cud - Cedrowy Kieł patrzył na swojego syna z miłością - Ale... Mam złą wiadomość. Klonowa Noc to potwierdziła. Ma chore serduszko. Nie bije tak, jak powinno, słychać szmery, bije nierówno. Nie wiadomo, ile przeżyje, możemy tylko stosować zioła uspokajające, każdy większy stres może go... - tutaj urwał i zwiesił głowę ze smutkiem. Polny Rozkwit zdała sobie sprawę z jego słów i przysunęła kociaka bliżej siebie. W jej oczach lśniła troska o zdrowie swojego najmłodszego kociaka. Jagodowa Łapa poczuła przypływ współczucia. Klonowa Noc mówiła, że kociaki mogą przyjść na świat chore i tym razem się nie pomyliła.

- Tak mi przykro - szepnęła - Miejmy nadzieję, że przed nim jeszcze wiele spokojnych, pięknych i szczęśliwych dni w Klanie Ciszy. I żeby te dni były takie dla wszystkich kociaków.

Polny Rozkwit uśmiechnęła się słabo. Była wyraźnie przytłoczona tym, że jedno z jej kociąt urodziło się śmiertelnie chore.

- Miejmy nadzieję - miauknęła cicho - A ty, Jagodowa Łapo, korzystaj z dnia. My tu zajmiemy się naszymi kociętami i je nazwiemy zanim przyjdą Klonowa Noc i Waleczna Łapa tu przyjdą.

Uczennica pokiwała głową i opuściła legowisko. Polny Rozkwit nieświadomie uratowała ją przed Klonową Nocą. Gdyby one weszły do środka, a ona i Waleczna Łapa choćby się zobaczyły, a w dodatku Klonowa Noc zdałaby sobie sprawę, że odwiedza osłabioną karmicielkę... Byłoby po niej.
 
Gdy opuszczała legowisko, w jej głowie nieustannie wirowały myśli o Polnym Rozkwicie i jej kociętach. Jedno urodziło się chore. Gdy tylko łaciata kotka na nie spojrzała, coś jej podpowiedziało, że musi mu pomóc iść przez życie, gdy podrośnie. Że musi go chronić za wszelką cenę. Że nie będzie potrafiła oglądać jego cierpienia. Wtedy zdała sobie sprawę z tego, że może to ten kocurek będzie uczniem, o którym zawsze tak marzyła.

***

Blada Pręga i Waleczna Łapa załatwili interes życia. Waleczna Łapa powiedziała Klonowej Nocy, że idzie po mech na posłania i jakiekolwiek niezmarznięte zioła dla Polnego Rozkwitu, jej kociąt i Postrzępionej Pręgi, a Blada Pręga zgodził się jej asystować, gotów by obronić srebrną kotkę przed ewentualnymi przykrymi niespodziankami w postaci ataków z wszelkich stron podczas poszukiwania.
 
Teraz mogli spotkać się w trójkę i przedyskutować nowy plan Armii Strumienia, zaproponowany wcześniej przez Bladą Pręgę. Jagodowa Łapa i Waleczna Łapa otarły się o siebie, mrucząc, gdy tylko poczuły, że wreszcie mogą swobodnie porozmawiać w cztery oczy, spojrzeć na siebie z uśmiechem i przyjacielsko otrzeć się o siebie.

- Byłaś u Polnego Rozkwitu, słyszałam? - miauknęła wreszcie Waleczna Łapa. W jej oczach było widać, że jest jeszcze zaspana. Nic dziwnego, pomagała karmicielce urodzić przez całą noc, to był pierwszy poród, jaki odebrała.

- Tak, gratuluję ci, to twoje pierwsze tak wielkie wyzwanie - plamista uczennica pokiwała głową, a przyjaciółka uśmiechnęła się na jej słowa. Po chwili jednak obie spoważniały - Nie czuje się chyba znakomicie, poza tym jej kocięta...

- Wiem - srebrna kotka również posmutniała - Ćma była bardzo słaba, kiedy się urodziła. A Kasztanek... Cóż, on wydawał się martwy. Nawet jak się obudził, to już czułam, że coś jest z nim bardzo nie tak. No i widzisz, jego serduszko... Wymaga specjalnej opieki.

W umyśle Jagodowej Łapy pojawiło się od razu pytanie.

- Ćma? Kasztanek? Już ich nazwali?

- Tak! - miauknęła Waleczna Łapa, uśmiech znowu zalśnił na jej pysku - Ćma, przez jej cętki i pręgi na futrze. A Kasztanek, bo ma sierść w kolorze kasztanów.

- A pozostałe dwa? - do kotek dołączył się Blada Pręga - Wiem tylko, że urodziło się czworo.

- Sosenek i Świerk - odparła Jagodowa Łapa - Sosenek i Kasztanek to kocurki, a Świerk i Ćma to kotki.

- Muszę przyznać, że nazwali je pięknie - ocenił imiona pręgowany kocur - Ale przecież nie po to udawaliśmy zbieranie ziół, by rozmawiać o kociakach. Miałaś powiedzieć nam o szczegółach naszego planu, Jagodowa Łapo.

- No dobrze, a więc ja mam już opracowane szczegóły - oznajmiła. Blada Pręga i Waleczna Łapa skupili swój wzrok na niej. Byli jednymi z niewielu kotów, które nie sprawiały, że Jagodowa Łapa czuła się niezręcznie podczas monologu - Sprawy trochę się skomplikowały. Nie możemy umieścić martwego zwierzęcia w posłaniu Klonowej Nocy, gdyż Blada Pręgo - tu zwróciła się do kremowego kocura - Nie dopatrzyliśmy się jednej rzeczy. Że Polny Rozkwit musi spędzać tam cały swój czas i leży bardzo blisko posłania. A więc mam zupełnie nowy plan. I uwierzcie mi, tamten naprawdę się nie uda.

- Faktycznie, o tym nie pomyślałem - przyznał z dozą wstydu w głosie Blada Pręga.

- W takim razie, co wymyśliłaś? - zaciekawiła się Waleczna Łapa - Cokolwiek wymyślisz, my wysłuchamy.

- No więc - zaczęła - Klonowa Noc często chodzi do starszych. I jutro, gdy będzie stamtąd wychodzić, sprawimy jej przykrą niespodziankę. Gdy ona będzie u starszych, ty, Waleczna Łapo - tutaj zwróciła się do srebrnej kotki - Pójdziesz z nią i będziesz jej asystować, więc nie będzie mogła oskarżyć ciebie o nic.

- W porządku, mnie pasuje - uczennica medyczki skinęła głową.

- Potrzebujemy też dwóch kotów, które celowo będą udawać jęki rannego kota i wspierającego go drugiego. Klonowa Noc jest delikatnie mówiąc, przygłucha, więc nie powinna rozróżnić głosów. Zacznie panikować i wybiegnie z legowiska, a znając ją, wścieknie się i to bardzo. A gdy już zacznie szukać, gdzie jest ranny, te dwa koty ucichną i wrócą do swojej pozycji, będą wtedy w legowisku uczniów. Gdy zacznie szukać, szybko wyjdą z legowiska i zaczną luźno ze sobą rozmawiać, więc nie będzie mogła ich oskarżyć o nic. Zdenerwuje się bardzo, mówię wam. I chcę, żeby tymi dwoma kotami byli Blada Pręga i Liściasta Łapa.

Blada Pręga pokiwał głową.

- Zrobię to z przyjemnością - uśmiechnął się ze swoją słynną iskierką w oczach - Nikt nie mógłby wymyślić lepszego planu.

- Będzie wściekła jak wojownik Klanu Wilka, gdy ktoś nastąpi pazurem na granicę - roześmiała się Waleczna Łapa, patrząc najpierw na Jagodową Łapę, potem na Bladą Pręgę - Z czasem wyrządzimy jej w życiu takie piekło, jakie ona chce wyrządzić nam - powiedziała, z pewnością w głosie - Musimy być odważni! Musimy jej pokazać, że jesteśmy wartościowymi kotami! I to zrobimy!

- To będzie przygoda, jak żadna inna - uśmiechnął się szeroko Blada Pręga - Klonowa Noc nas popamięta!

Jagodowa Łapa poczuła w sercu przyjemne ciepło. Blada Pręga i Waleczna Łapa wydawali się odważniejsi i bardziej optymistyczni od niej. W sercu zielonookiej uczennicy wciąż tlił się płomień niepewności. Co jeśli Klonowa Noc odkryje ich zamiary? Albo inny wojownik, który będzie mógł jej wszystko przekazać? Wszystko mogło pójść nie tak. Zaplanowała już, że będzie wtedy trenować poza obozem, lecz mogło wydarzyć się wszystko. Ale widząc uśmiechy jej ukochanego i przyjaciółki wiedziała jedno: Nieważne, co się wydarzy, oni zawsze będą przy niej i będą ją wspierać. A ona będzie wspierać ich.

***

Następnego dnia przyszło nieoczekiwane ocieplenie. Gdy odpowiednio udeptało się śnieg, był on gładką, twardą, śliską nawierzchnią, można było po nim chodzić, nie zapadając się w zaspy. Jednak trzeba było iść wyjątkowo lekkim i ostrożnym krokiem. Pod łapami Króliczej Łapy w pewnym momencie zapadła się biała, lodowa warstwa, przez co prawie nie mogła stamtąd wyjść. Na szczęście Sójczemu Skrzydłu udało się ją stamtąd wydostać. Teraz nadszedł czas na wykonanie wielkiego planu.
 
Klonowa Noc i Waleczna Łapa, z tego, co wiedziała Jagodowa Łapa, poszły do legowiska starszych, zająć się Obłocznym Futrem, Łaciatym Światłem i Niedźwiedzim Wąsem. Już była parę kroków poza obozem, z Szepczącą Pieśnią u boku, gdy dobiegł ją przeraźliwy jęk.

- Pomocy! To boli! Nie dotykaj, ty mysi mózgu!

- Spokojnie!

- Nie mogę być spokojny! Jestem ranny, na Klan Gwiazdy!

Jeden z głosów znowu zawył przeraźliwie. Zaczynało się.

- Jagodowa Łapo? - Szepcząca Pieśń zwróciła się do uczennicy - Co tam się, na miłość Klanu Gwiazdy dzieje?

- Nie mam pojęcia, chyba ktoś jest ranny... - kotka starała się z całych sił, by jej głos brzmiał, jakby była zaniepokojona. Pomimo tego, z trudem ukrywała głupawy uśmiech, który na samą myśl o właśnie realizowanym planie nachodził jej na twarz.

- Co znowu, na Klan Gwiazdy? Czy wy nie umiecie nawet dnia bez zrobienia sobie jakiegoś ustrojstwa?!

Głos Klonowej Nocy rozniósł się po obozie. Medyczka musiała się, bardzo delikatnie mówiąc, zestresować. Szepcząca Pieśń natychmiast zawróciła w stronę obozu, więc Jagodowa Łapa posłusznie poszła za nią. Bladej Prędze i Liściastej Łapie musiało się udać!
 
Gdy tam dotarły, Klonowa Noc już biegała po obozie zdenerwowana. Waleczna Łapa udawała zmartwioną, sztuczna panika na jej pysku wydawała się niesamowicie realistyczna.

- Kto jest ranny?! - wrzasnęła Klonowa Noc. Widać było po niej, że jest wściekła. Żaden inny żałosny jęk już się nie rozległ. Jedynie Blada Pręga i Liściasta Łapa na zewnątrz legowiska uczniów rozglądali się z niepokojem. Brawo. Idealnie odwzorowany strach.

- Kto to był, na miłość Klanu Gwiazdy?! - medyczka miauknęła ponownie.

- Nie mam pojęcia, ten głos nie brzmiał jak ktokolwiek z klanu, był jakiś nienaturalny - Zimna Rzeka, która akurat stała najbliżej Klonowej Nocy pokręciła głową.
 
Wzrok czarno-białej kocicy nagle spoczął na Jagodowej Łapie. Jednak gdy kocica zobaczyła, że uczennica jest razem ze swoją mentorką, odwróciła się. Łaciata kotka jednak zdołała poczuć na sobie chłód jej wzroku i to uczucie, jakby ktoś przeszywał ją niczym długim, ostrym pazurem. Klonowa Noc wtedy zbliżyła się do Bladej Pręgi i Liściastej Łapy. Cudownie.

- To byliście wy - warknęła w ich stronę - Przeklęte młodziaki, zawsze wymyślą coś, by zdenerować starą medyczkę!

- O co ci chodzi, Klonowa Nocy? - Blada Pręga spojrzał pytającym wzrokiem na czarno-białą kotkę - Co w ogóle masz na myśli?

- To, że udajecie rannego, by zrobić mi jakiś głupi żart! - medyczka była już wściekła. Futro na jej grzbiecie i ogonie niebezpiecznie się nastroszyło. Liściasta Łapa zaczął jej coś tłumaczyć.
 
Jagodowa Łapa wbiła wzrok w śnieg pod jej łapami. Klanie Gwiazdy, niech ona nie odkrywa prawdy, bo będziemy skończeni...
 
Wtedy stało się coś, czego uczennica się nie spodziewała. Szepcząca Pieśń zerwała się z miejsca i podbiegła do Klonowej Nocy, z malującym się na pysku niezadowoleniem.

- Klonowa Noc - zwróciła się do medyczki tonem, w którym kryła się nutka złości - Zostaw ich. Nie masz dowodów, więc nie oskarżaj ich. Przyjmijmy, że albo ktoś naprawdę jest ranny, albo komuś się po prostu zalęgły pszczoły w mózgu. Jeśli to drugie, to nie dociekaj, kto. Nie warto. Stresujesz siebie i innych.
 
Klonowa Noc wlepiła w Szepczącą Pieśń chłodne spojrzenie. Cały klan nagle ucichł. Waleczna Łapa, Blada Pręga i Liściasta Łapa rzucali sobie ukradkowe spojrzenia.

- Dobrze - odparła tylko kocica - Ale jeśli to byliście wy...

- Klonowa Nocy - Szepcząca Pieśń warknęła. Jagodowa Łapa rzadko miała okazję usłyszeć złość w głosie swojej mentorki - Spokojnie.

Medyczka skinęła jedynie głową.

- Waleczna Łapo - zwróciła się do swojej uczennicy - Wracamy. Ktoś zrobił nam wyjątkowo nieuprzejmy żart. Wiesz coś na ten temat?

Srebrna kotka przełknęła ślinę.

- Nic a nic - pokręciła głową.

Klonowa Noc westchnęła głośno. Bez słowa udała się z powrotem do legowiska starszyzny, a Waleczna Łapa podreptała za nią. Jagodowa Łapa uśmiechnęła się w duchu. Oni wszyscy odstawili kawał dobrej roboty.
 
Gdy wśród klanowiczów zelżała panika, uczennica podbiegła do Bladej Pręgi i Liściastej Łapy. Obaj z trudem powstrzymywali się od śmiechu.

- Fantastycznie! - miauknęła kotka - Spisaliście się znakomicie. Choć Klonowa Noc prawie was przyłapała, to ryzyko i tak jest częścią naszych planów. Wyszło idealnie.

- Dziękujemy, nasza przywódczyni - Blada Pręga skinął głową w jej stronę, a w jego zielonych oczach zalśniła psotna iskierka.

- Emocje były niesamowite - przyznał Liściasta Łapa - Ale prawdziwe gratulacje należą się tobie, Jagodowa Łapo. To ty opracowałaś ten plan. Gdyby nie ty, mysie łajno byśmy zrobili - szary kocur uśmiechnął się promiennie.

- Ja tylko wpadłam na pomysł, wy powołaliście go do życia - wzruszyła ramionami nieco speszona.

- Jagodowa Łapo, wszyscy wiemy, że gdyby nie twoja inteligencja, tchnęlibyśmy w życie mój pomysł, co skończyłoby się bardzo źle - roześmiał się Blada Pręga, po czym delikatnie przejechał ogonem po jej boku, posyłając przez nią falę dreszczy. Uczennica zamruczała głośno. Oni wszyscy, nie zapominając o Walecznej Łapie, poradzili sobie świetnie.

A/N No i mamy na świecie potomstwo Polnego Rozkwitu i Cedrowego Kła! Jak myślicie, jak potoczą się ich losy?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top