Rozdział 1
Mróz wciskał się do legowiska uczniów, niczym wyjątkowo uporczywe kocię. Jagodowa Łapa ziewnęła szeroko. Właśnie wybudziła się z upragnionej drzemki po czuwaniu. Starsi już musieli iść pogrzebać ciało Cichego Zmierzcha. Liściasta Łapa musiał już opuścić norę pod krzakiem leszczyny, gdyż jego posłanie było chłodne i puste. Oszroniona Łapa spała kamiennym snem. Na trzech posłaniach w tyle, drzemało troje młodych uczniów. Okopcona Łapa, Ruda Łapa i Królicza Łapa byli wyczerpani wczorajszą bitwą. Najmłodsza kotka nosiła na pysku i barku niezagojone ślady zadrapań. Jagodowa Łapa szczerze podziwiała jej zapał w bronieniu matki i rodzeństwa. Nie spodziewała się tego po tak młodej koteczce.
Wspomnienia wczorajszego dnia przewijały się w jej głowie niczym straszliwy koszmar, zły sen, który tak naprawdę był jawą i rzeczywistością. Miała przed oczami obrazy rannych i walczących o życie kotów, bezdusznych wojowników Klanu Wilka atakujących jej pobratymców oraz umierającego Cichego Zmierzcha. Gdy spróbowała się przeciągnąć, sparaliżował ją ból nieopatrzonych ran i krwi, która zaschnęła na jej futrze. Nawet porządnie się nie umyła.
- Jagodowa Łapo? Obudziłaś się już? - dobiegł ją miękki, szepczący głos z zewnątrz.
- Tak, ale... ledwo żyję - stęknęła łaciata kotka. Szepcząca Pieśń chyba wzięła sobie do serca jej słowa.
- Dziś możesz odpocząć. Wiem, że wczorajszy dzień był dla ciebie trudny. Nie budź Oszronionej Łapy ani reszty. Oni też są zmęczeni - odparła kocica matczynym tonem - Ale najpierw chodź do medyczki, wczoraj nie dałaś sobie opatrzyć ran, a ktoś musi ci to opatrzyć.
Faktycznie, Jagodowa Łapa była jedną z tych, którzy nie dali opatrzyć sobie ran i czuła się podle. Zimny wiatr sprawił, że szramy stały się jeszcze bardziej bolesne. Gdyby nie to, co wydarzyło się niedaleko głazów, żałowałaby nocnego wyjścia. To było jedno z najcudowniejszych wydarzeń w jej życiu. Blada Pręga wyznał jej miłość, a ona zdała sobie sprawę, że również go kocha. Ciekawe, co teraz robił i czy również miło wspominał tamtą noc.
Wyszła z legowiska powoli, uśmiechając się do mentorki. W obozie było niewiele kotów. Dużo spało pod stałą kontrolą Klonowej Nocy i Walecznej Łapy. Medyczka i jej uczennica miały po bitwie łapy pełne roboty. Tylko przy stosie zwierzyny Bagienny Skok jadł ryjówkę, Orzechowa Gwiazda i Zimna Rzeka dzielili się językami, Rudzikowy Szpon i Zacienione Serce naprawiali zdemolowane wejście na śmietnisko, a Jarzębinowy Mróz rozmawiał z Wiewiórczą Skórą. Było tu dziwnie pusto. Zastępca zapewne już wysłał patrole. Uczennica najpierw podeszła do stosu i wybrała z niego mysz.
- Cześć! - przywitała się z Bagiennym Skokiem - Jak się czujesz?
- Cześć - odparł - Zależy, w jakim kontekście. Z tym, że dostałem ucznia, czuję się świetnie. Z tym, że wczoraj mieliśmy bitwę, prawie wszyscy zostali ranni, a jeden starszy nie żyje, okropnie. A ty? Nie poszłaś do medyczki. Masz nieopatrzone rany.
- Zaraz idę. Powinnam przeżyć. Nie mam dziś najlepszego samopoczucia. Ta bitwa mnie przytłoczyła - westchnęła kotka.
- Jednocześnie się cieszę i smucę, że nie idę dziś na trening z Okopconą Łapą. Orzechowa Gwiazda powiedział, że dziś mi odpuści. Z resztą... Spójrz tylko na to.
To mówiąc, obrócił lekko głowę i potarł lekko łapą swoje ucho. Całe pozawijane miał w pajęczynie, lekko czerwonej od krwi.
- Co oni ci zrobili? - uczennica była przerażona.
- Zobaczysz w legowisku. Zostanie mi po tym blizna, na całe życie. Blada Pręga też został ranny, ale uparł się, by iść na patrol.
Na dźwięk imienia pręgowanego kocura, Jagodowa Łapa lekko się zestresowała. Rozmawiała właśnie z rodzonym bratem jej ukochanego. Czy wojownik mu powiedział o wczorajszej nocy? O wielkim wyznaniu? W drodze do obozu, obaj zdecydowali, że ogłoszą to następnego dnia. Jagodowa Łapa Walecznej Łapie, a Blada Pręga Bagiennemu Skokowi. Postanowili jeszcze, że potem powiedzą o swoich uczuciach jedynie najbliższej grupce przyjaciół i rodzicom. Reszta klanu i tak pewnie już się wszystkiego domyśliła.
- Blada Pręga mi coś powiedział, zanim wyszedł na patrol - dodał Bagienny Skok, przełykając kolejny kęs ryjówki.
Fantastycznie. Blada Pręga zdążył już powiedzieć swojemu bratu. Kotka modliła się w duchu do Klanu Gwiazdy, by nie zdradził nic Walecznej Łapie ani Szepczącej Pieśni.
- Podobno wyznaliście sobie miłość? - brązowy kot spojrzał na nią pytającym wzrokiem. Jagodowa Łapa czuła, że płonie rumieńcem.
- Tak - czuła się dziwnie, a jednocześnie przyjemnie, mówiąc to - Powiedział mi wczoraj, że zakochał się we mnie, tylko bał mi się to wcześniej powiedzieć, i był głupi, że wcześniej tego nie zauważył. Flirtował ze mną - z każdym następnym słowem jej opowieści, Bagienny Skok był coraz bardziej zaciekawiony tą historią, zaś ona czuła się coraz mniej komfortowo - No i wtedy ja również zdałam sobie sprawę, że go kocham. I to taka nasza krótka historia miłosna - czuła, że rumieni się coraz bardziej.
- On opowiedział mi tylko, że zaprosił cię na krótką rozmowę koło głazów, wyznał ci uczucia, ty powiedziałaś, że to odwzajemniasz i tyle. Nie zdradził mi więcej szczegółów - odparł kocur - Gratulacje. Tak się cieszę z waszego szczęścia, a jednocześnie boję się o twoje życie z tym szaleńcem i mysim mózgiem - zachichotał - Wcześniej skradł już jedno serce, Oszronionej Łapy. Ale ja jednak myślę, że ciebie kocha tak bardzo, że nigdy nie sprawi, że twoje pęknie przez niego. Oszronionej Łapy nigdy nie kochał. Nawet jej nie lubił. A ciebie kocha najbardziej na całym świecie.
Jagodowa Łapa poczuła przyjemne uczucie w sercu. Cudownie było słyszeć, że Blada Pręga kocha ją tak bardzo, że nigdy nie zostawiłby jej dla innej kotki.
- Mówiłeś kiedyś, że Oszroniona Łapa przykleiła się do ciebie. Dalej tak cię lubi? - trochę zmieniła temat na ten dotyczący białej kotki.
Kocur westchnął.
- Chodzi o to - zaczął poważnym tonem - Że pomagałem jej po wypadku, po tym jak Blada Pręga dał jej do zrozumienia, że nic z tego. Ona wtedy zaczęła się chyba we mnie bujać. Do tej pory cały czas biega za mną. Nie powiem, że jej nie lubię. Jej towarzystwo coraz mniej mi przeszkadza, czasami mnie denerwuje, nie powiem, że odwzajemniam jej uczucia. Czasem z sobą rozmawiamy, ona to uwielbia. Ale nie chcę z nią wchodzić w żaden związek. Nie zrobiłbym tego.
- Rozumiem cię - Jagodowa Łapa skinęła głową - Może chodźmy już do medyczki.
- Masz rację. Jest szansa, że Klonowa Noc na nas czeka, a jak będziemy przeciągać przyjście, to zdzieli nas po głowach - zaśmiał się cicho wojownik. Obaj dokończyli jedzenie, po czym wstali i udali się do kamiennej jaskini. Uczennica niekoniecznie lubiła tu przebywać. Medyczka nie lubiła opatrywać jej ran ani w ogóle jej tam widywać. Jedynym pozytywnym aspektem tej wizyty było faktyczne opatrzenie ran i możliwość zobaczenia się z Waleczną Łapą.
Od razu po wejściu do środka w nozdrza uderzyła ją woń ziół i kilku rannych kotów. Sójcze Skrzydło, leżąca najbliżej, podniosła głowę, zaalarmowana obecnością kogoś innego. Cały grzbiet i tylną nogę miała owinięte grupą warstwą pajęczyny i słabo pachnących ziół. Wyglądała, jakby zaatakowało ją coś przynajmniej dwa razy większego niż kot. Na widok Jagodowej Łapy i Bagiennego Skoku rozpromieniła się.
- Cześć! - miauknęła przyjaźnie - Wchodźcie, Klonowa Noc na was czeka i już dostaje białej gorączki. Uważajcie, bo Bluszczowa Łodyga jest w okropnym nastroju.
Każdy znający zasady życia w Klanie Ciszy wiedział, że lepiej unikać Bluszczowej Łodygi, gdy nie jest w humorze.
W środku leżeli jeszcze Głazowy Kieł, Brunatny Cień i Skaliste Futro. Bagienny Skok zmartwił się stanem ojca. Brunatny Cień odniósł ciężkie rany, w które mogło wdać się zakażenie. Medyczka nawet podobno stwierdziła, że gdyby nie Bagienny, który ochronił go przed wojownikami Klanu Wilka w ostatniej chwili, kocur mógłby już nie żyć. Bluszczowa Łodyga faktycznie nie miał ochoty na rozmowy z innymi. Miał wielką ranę na klatce piersiowej, na którą prawie zabrakło pajęczyny.
- O, już jesteście.
Jagodowa Łapa usłyszała zimny głos z głębi legowiska. Klonowa Noc krzątała się przy swoich ziołach, nie zwracając na nich uwagi.
- Jagodowa Łapa! - Waleczna Łapa pisnęła niczym podekscytowane kocię - Czekałam na was!
Srebrzysta kotka podbiegła do uczennicy. Obie stuknęły się głowami i zamruczały, uczennica jeszcze nigdy nie słyszała tak głośnego mruczenia u przyjaciółki. Błękitnooka przywitała się również z Bagiennym Skokiem.
- Co tam u was? - spytała zaciekawiona.
- Jestem nietomna - westchnęła plamista kotka - Bitwa i czuwanie tak mnie zmęczyły, że nie mam ochoty nic dziś robić.
- Waleczna Łapo, zajmij się pacjentami - Klonowa Noc odezwała się z tyłu - A ja sprawdzę, co u Bluszczowej Łodygi. Tylko nie zrób nic źle, bo zaraz mnie coś trafi.
Jagodowa Łapa się wzdrygnęła. Bagienny Skok spojrzał przerażony na dwie uczennice.
- To u niej normalne - wytłumaczyła się prędko Waleczna Łapa - Pokaż, co tu masz, Jagodowa Łapo.
Kotka pozwoliła przyjaciółce obejrzeć swoje rany. Na pierwszy rzut oka nie były aż tak poważne, jednak zawsze to było coś co opatrzenia. Uczennica medyczki zniknęła w składziku z ziołami, by po chwili wrócić ze świeżym naręczem pajęczyny i nagietka. Przeżuła uschnięte kwiaty i liście na papkę, po czym ułożyła ją na ranach zielonookiej i obwiązała pajęczyną. Gdy skończyła swoją pracę, podeszła do Bagiennego Skoku. Jego czekała jedynie zmiana kilku opatrunków. Powierzchowne rany nie wyglądały na poważne, wymagające głębszego przeczyszczenia. Dopiero później Jagodowa Łapa miała okazję zobaczyć największe dzieła kotów Klanu Wilka.
- Pokaż mi to - poleciła Waleczna Łapa, delikatnie odwijając opatrunek. Ucho kocura wyglądało okropnie. Całe uwalane było skrzepniętą krwią, a mniej więcej w jego połowie, biegło w poprzek duże rozcięcie. Kotka wzdrygnęła się na sam widok.
- Cudowne, nie? - zażartował Bagienny Skok - Blada Pręga jest ze mnie dumny. Blizna na całe życie, skóra się nie zrośnie.
- O Klanie Gwiazdy - to jedyne, na co w tej chwili było stać uczennicę - Bardzo cię to bolało?
- Na początku bardzo, krew tryskała wszędzie. Ale po nafaszerowaniu mnie makiem i innymi specyfikami, trochę zelżyło. Po przebudzeniu również bolało - wyjaśnił wojownik, tonem o dziwo bardzo spokojnym.
- Zostań tu na chwilę, idę po więcej pajęczyny - oznajmiła jasnoszara kotka, po czym ponownie pobiegła do magazynku. Gdy wracała, w pysku miała niewielkie skrawki białej sieci. Pajęczyny aż brakowało na zmienienie opatrunków pozostałym rannym.
Po krótkim czasie, Waleczna Łapa skończyła swoje dzieło.
- Jak się czujecie? - spytała się Jagodowej Łapy i Bagiennego Skoku.
- Świetnie - zamruczał kocur.
- Dużo lepiej niż poprzednio - miauknęła uczennica.
- To wspaniale, możecie spokojnie zająć się innymi rzeczami, tylko nie naruszajcie okładów i pajęczyny - uśmiechnęła się wychowanka Klonowej Nocy.
- A ja chciałabym zostać na chwilkę i zamienić z tobą słówko - zaproponowała Jagodowa Łapa.
- Pewnie, nie mam nic przeciwko - ucieszyła się przyjaciółka - Klonowa Noc jest zajęta swoimi sprawami, więc szczerze jej to nie obchodzi.
Bagienny Skok w międzyczasie wyszedł z jaskini.
- Póki nas nie widzi i nie słyszy - dodała pod nosem.
- Wolę jednak, żebyśmy poszły w ustronne miejsce. Nie chcę, żeby inne koty słyszały - uczennica czuła pilną potrzebę ukrycia przed klanem delikatnego tematu.
- Czy to sekret? - dociekała Waleczna Łapa.
- Tymczasowo. Dopóki nie powiem rodzicom i wieść nie rozniesie się po klanie.
- Schowajmy się tutaj. Będziemy mówić cicho. Pacjenci i tak rozmawiają ze sobą - srebrna kotka poprowadziła przyjaciółkę do niewielkiej wnęki, gdzie znajdowało się więcej awaryjnych zapasów ziół - No więc, co takiego?
- Ja i Blada Pręga... - kocica przez chwilę nie wiedziała, jak sklecić zdanie - Jesteśmy razem. Od wczoraj.
Uczennica medyczki otworzyła szeroko pysk z wrażenia. Przez niezmiernie dłużącą się chwilę wpatrywała się w przyjaciółkę z wytrzeszczonymi oczami. Czy jej słowa naprawdę zrobiły na niej aż takie wrażenie? Przez chwilę panowała niezręczna cisza.
- To.. to... To wspaniale! - radość Walecznej Łapy w jednej chwili eksplodowała, z jej gardła wydobył się śmiech, jakiego Jagodowa Łapa jeszcze u niej nie słyszała. Kotka wtuliła się w futro przyjaciółki - Ale serio? Tak serio-serio?
- Można tak powiedzieć. Wczoraj uciekliśmy z czuwania na małe spotkanie przy głazach. Blada Pręga powiedział mi, że zakochał się we mnie. I wtedy zdałam sobie sprawę, że też go kocham. Wyznaliśmy sobie nasze uczucia, on trochę ze mną poflirtował i chwilę tam zostaliśmy. Jestem taka szczęśliwa... Nie mogę się doczekać, kiedy powiem rodzicom, ale wciąż nie jestem pewna, czy jestem na to gotowa. I na powiedzenie i na pierwszą miłość. Zastanawiam się, czy to nie za wcześnie na związek z tym przystojnym mysim mózgiem - westchnęła z delikatnym uśmiechem.
- Jagodowa Łapo... - Waleczna Łapa położyła swoją łapę na jej - Miłość nie wybiera, a tym bardziej ta pierwsza. W życiu trzeba doznać wszystkiego. Oczywiście, mi miłość nie będzie dana, ale spójrz. Mamy konflikt. Walczymy. Krew się leje. Las jest pełen niebezpieczeństw. I co nam pozostaje? Martwić się, czy na pierwszą miłość jest odpowiednia pora? Moja droga przyjaciółko, nigdy nie jest za wcześnie. Wiesz, że Blada Pręga cię kocha, a ty kochasz jego. Więc śmiało możesz się do tego przyznać!
Słowa niedoszłej medyczki sprawiły, że Jagodowej Łapie zrobiło się ciepło na sercu. Kochała ją jak siostrę i była jej wdzięczna, za wsparcie, które okazywała jej każdego dnia. Obie kotki otarły się głowami. Wiedziały, że zawsze mogą na siebie liczyć, nie tylko w sprawach sercowych.
- Dziękuję ci - szepnęła Jagodowa Łapa - Za to, że jesteś.
- Ja też ci dziękuję. Za to, że ze wszystkich bliskich kotów, którym mogłaś się wygadać, powiedziałaś to właśnie mnie.
***
Następnego dnia Blada Pręga, Bagienny Skok i Sójcze Skrzydło otrzymali bojowe zadanie. Oprowadzić swoich uczniów po terytorium Klanu Ciszy. Okopcona Łapa, Ruda Łapa i Królicza Łapa ekscytowali się jak kociaki, które pierwszy raz widzą świat na oczy.
- Gotowi, by zobaczyć, co w lesie piszczy? - spytał trójki uczniów Blada Pręga.
- Tak! - krzyknęło chórem troje młodych kotów.
- Nie słyszę was! - pręgowany kocur dotknął łapą ucha.
- Tak! - uczniowie wrzasnęli jeszcze głośniej.
- No i to mi się podoba - zamruczał wojownik.
- Nie wpadnijcie na wojowników Klanu Wilka! - zawołała za odchodzącymi Jagodowa Łapa.
- Spokojnie, z takim orszakiem to nas nie zaatakują - Blada Pręga puścił oko do ukochanej. Uczennica przewróciła oczami. Cały on. Niekoniecznie skromny, nie zawsze bystry, nieidealny Blada Pręga. Cała szóstka ruszyła do wyjścia z obozu. Jagodowa Łapa cicho liczyła na to, że nie wydarzy się to, co stało się na jej pierwszym obchodzie po terytorium. Pstrokaty Pysk, zastępca Klanu Wilka zaatakował Szepczącą Pieśń, zadając jej poważne rany na oczach młodej uczennicy, która nie mogła zrobić nic, by uchronić mentorkę. Na szczęście tym razem wszyscy trzymali się wspólnie, wyruszali w szóstkę, więc zawsze mieli większe szanse na wybronienie się przed wrogim klanem. Z zamyślenia wyrwał ją głos obok niej:
- Jagodowa Łapo, wiem, że miałaś odpocząć, ale to taka drobna przysługa. Poprawisz nieco posłanie Polnego Rozkwitu? Wczoraj jakiś kot Klanu Wilka wdarł się do żłobka i je zniszczył.
Na dźwięk słów Szepczącej Pieśni kotka odwróciła się.
- Pewnie - odparła - Jestem w stanie to zrobić.
- To wspaniale - uśmiechnęła się mentorka - Ostrokrzewiasta Paproć też jest w środku i uparła się, by naprawić swoje posłanie samodzielnie.
- Już idę - rzuciła na odchodne Jagodowa Łapa.
***
- Dzień dobry, Polny Rozkwicie! Dzień dobry, Ostrokrzewiasta Paproci! - przywitała się uczennica na wejściu. Niosła w pysku mnóstwo zesłych paproci i troszkę mchu do naprawy posłania, a także pióra wyrwane ze skór upolowanych wróbli.
- Dzień dobry, kochana! Przyszłaś zmienić posłanie? - zamruczała Polny Rozkwit. Leżała na boku, z Ostrokrzewiastą Paprocią przy niej. Jej brzuch już się zaokrąglił na tyle, by można było dostrzec, że spodziewa się kociąt.
- Tak, uporam się z tym szybko.
Kotka chwyciła w zęby strzępy starego posłania karmicielki. Jako że było już całkowicie zdemolowane, rozłożyła je na części pierwsze i zaczęła od zera. Warstwa po warstwie, na przemian paproć i mech. Po krótkiej chwili posłanie było gotowe do użytkowania.
- Dziękuję ci, Jagodowa Łapo, jesteś cudowna - uśmiechnęła się szylkretowa kocica - Już jest mi coraz niewygodniej, cała rosnę, a kociaki się wiercą. To nie jest takie lekkie, jak wcześniej myślałam.
- A jak się czujesz? - zapytała Jagodowa Łapa.
- Całkiem dobrze, w każdym razie lepiej, niż oczekiwała Klonowa Noc. Nie mogę się doczekać narodzin tych szkrabów, a jednocześnie trochę obawiam się porodu. W moim wieku to trochę ryzykowne, a Klonowa Noc mówi, że jest spora szansa, że kociaków będzie więcej niż dwójka - odparła z westchnięciem Polny Rozkwit.
- Nieważne, jak to przebiega, miejmy nadzieję, że kocięta przyjdą na świat całe i zdrowe - wtrąciła Ostrokrzewiasta Paproć - W każdym razie nie zamierzam być wojowniczką przynajmniej przez najbliższe sześć księżyców, potem zobaczymy. Postanowiłam... Pomóc trochę Polnemu Rozkwitowi w opiece nad jej maleństwami, a jednocześnie... Ostatnie wydarzenia...
Jagodowa Łapa nie musiała więcej pytać. Błysk i Królicza Łapa. Ostrokrzewiasta Paproć wciąż nie mogła się podnieść po stracie jednego kocięcia i okaleczeniu drugiego. Jej trójka dzieci była już uczniami, gotowymi do podejmowania życiowych decyzji i nauki przetrwania, jednak czarna kotka wciąż kochała je jak maleńkie kociaki, które dopiero rozkleiły oczka i nie miały pojęcia, co je czeka na świecie.
- Rozumiem.
Młodsza karmicielka tylko pokiwała głową, z oczami pełnymi cierpienia i uśmiechem skrywającym pod spodem niewyobrażalny ból po utracie młodego członka rodziny.
- Zgłodniałam. Chyba pójdę coś przekąsić - oznajmiła uczennica.
- Ależ pewnie, idź sobie coś zjeść - miauknęła dobrotliwym tonem Polny Rozkwit - A my z Ostrokrzewiastą Paprocią poplotkujemy. Nie, moja kochana? - to mówiąc, zwróciła się do czarnej jak smoła kocicy. Ta tylko pokiwała delikatnie głową. Jagodowa Łapa pożegnała się z dwiema karmicielkami i udała się do stosu zwierzyny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top