Rozdział 1
Mieszkam w niewielkim mieście. Ogólnie mój dom znajduje się w środku lasu, jest on duży i zrobiony z ciemnego drewna. Nie mam za wielu przyjaciół w sumie jedyną osobą z którą rozmawiam , jest mój starszy brat Kanada. Tylko we dwoje mieszkamy w tym wielkim domu. Pewnie jesteście ciekawi "A gdzie wasi rodzice?" to historia na późniejszy temat. Jestem debilem zapomniałem się wam przedstawić, jestem Usa i mam 20 lat...*westchnął* i niestety jestem Omegą...Po samym tym idzie się domyślić że nie mam łatwo. Na do miast złego mój brat jest Alfą. W sumie z jednej strony gadam wam o mało interesujących rzeczach. Was zapewne interesuje bardziej moje życie miłosne ale spokojnie do tego też dojdziemy. Pewnie chce cie wiedzieć jak wyglądam, mam długie blond włosy do ramion przeważnie mam je związane w kitke. Moje oczy są dwu kolorowe, prawe oko jest jasno niebieskie. Mój brat się śmieje że wygląda jak ocean jak na nie patrzy. Natomiast lewe oko jest jasno szare wiele ludzi obrzydzają moje oczy, dlatego chodzę cały czas w ciemnych okularach. Niestety mam 165 cm wzrostu gdzie mój brat ma 180 cm. Osoby niższe wiedzą o co chodzi, ciągle słyszę "Mały jesteś, o jak się uroczo denerwujesz" i tym podobne. Hm...czy coś Jeszcze powinienem wam powiedzieć? Już wiem, pracuje w zoo zajmuję się zwierzętami. Najbardziej lubię siedzieć u gepardów. Praca w zoo ma wiele plusów ale jest jeden wielki minus. Tym ów minusem jest mój szef, jedna z większych szych w tym mieście. Jestem tylko o 5 cm wyży od niego (na szczęście) bo do osób wyższych jest jak by to ująć wredny? Pamiętam śmieszą sytuację. Do zoo przyszła dużą szycha w mieście szew znanej na całej świcie firmy. Ale wracając do tematu. Pan ten przyszedł z najmłodszą córka, dodam że łącznie z nią ma 14 dzieci. Oni zachowywali się normalnie jak rodzina, pan podnosił córkę i pokazywał jej zwierzęta. Ja akurat byłem na wybiegu na dole i zajmowałem się moimi ukochanymi kotkami. Słyszę krzyki, patrzę do góry i widzę jak szef kłóci się z tym panem, niestety nie wiem o co. Po krótkiej chwili złapał on mojego szefa i rzucił do stawu w zagrodzie. Dziwna i śmieszna sytuacja. Oczywiście pomogłem szefowi, tego dnia cały czas kurwił pod nosem. Aż mi się Polen przypomniał jak chodziliśmy do szkoły, ten to po powstaniu wyniku kurwił na całą szkołę. Chyba ze wstępu to tyle, reszty dowiecie się w trakcie. A więc historię czas zacząć
//Poranek//
Moją codzienna rutyna, wstaję o 6 biorę pół godziny prysznic. Ubieram się a potem ide na śniadanie. Zawsze mój brat wstaje prze demną, więc jak wchodzę do kuchni śniadanie mam już gotowe.
Usa:Czy ty kiedyś wstaniesz później o demnie?
Kan:*zaśmiał się* wątpię, dobrze wiesz że ja ogólnie wstaje wcześnie. *podszedł i stawia śniadanie na stół* dziś jajecznica na śniadanie
Usa:Ugh, a nie ma czegoś lepszego? *siada przy stole* przejadła mi się ta jajecznica..
Kan:Masz niedobór witamin, a w tym masz najwięcej białka pyzatym da ci to najwięcej energii
Usa:Kochany bracie wiem jak bardzo kochasz swoją pracę ale do cholery jasnej nie przynoś jej do domu. Ja nie potrzebuje diety, Panie dietetyku
Kan:Tak jestem dietetykiem *siada przy stole* ale też widziałem twoje wyniki badań, masz niedobór wielu witamin, a skoro jestem twoim starszym bratem to muszę dbać o twoje zdrowie
Usa:*marudzi coś pod nosem i zaczyna jeść* smacznego
Kan: Smacznego
Usa:*spojrzał na niego* a ty czemu nie jesz?
Kan:Bo już jadłem
Usa:Mhm
W sumie nigdy nie widziałem jak mój brat je hm...czy powinienem się tym martwić? Jest dietetykiem więc musi być świadomy co się stanie, jak nie będzie jadł. Gdy tylko zjadłem śniadanie ruszyłem do pracy. Przeważnie chodzę pieszo, ale zależy to od pory roku. W zimę przeważnie brat mnie zawozi. Dojście do zoo zajmuję mi z 30 minut? Nie no trochę więcej 45 minut. Uwielbiam jesień, bo wszystko w tedy jest takie kolorowe. Może na razie historia nie jest ciekawa, ale na smaczki trzeba poczekać. Nie ma nic obrazu. Kurva...muszę iść do szefa ogarnąć zwolnienie na przyszły tydzień. Wypada mi ruja w tedy, a niestety leki na mnie nie działają. Za to zawsze mam je przy sobie gdyby inna omega potrzebowała pomocy. Po dojściu do zoo i przebraniu się w strój roboczy udałem się do gabinetu szefa. Zauważyłem że szef stał przed budynkiem i rozmawiał z synem. Wyglądało to jak by się kłócili, ale trudno stwierdzić mają oni dziwne relacje. Nie zamierzałem im przerywać więc czekałem dobre pół godziny! Kiedy na reszcie widziałem że skończyli, a szef wszedł do budynku ruszyłem w tamtą stronę. Trochę się stresowałem stojąc przed drzewami, było widać że szef jest wściekły...dla jasności dziś mamy piątek a ja w sobotę i niedzielę mam wolne, więc jutro nie mogę tego załatwić...no dalej Usa wieść się w garść i zapukaj. Dopiero po 10 minutach zapukałem ale nikt się nie odezwał. Zmartwił mnie ten fakt. Zapukałem kolejny raz i dalej cisza. 5 minut zastanawiałem się czy wejść do środka. No huj raz kozie śmierć. Wszedłem powoli do środka, to co zobaczyłem zszokowało mnie. Mój szef leżał na ziemi w złym stanie, był nieprzytomny. Szybko pobiegłem do niego i mu pomogłem. Podałem mu leki, nigdy nie przypuszczał bym że szef jest omegą. W sumie to wiele wyjaśnia, dlaczego jest taki wredny dla Alf a miły dla omeg. Po paru minutach szef się obudził.
Rz:Co się stało? Co ty w ogóle tu robisz?
Usa:Dostał pan ruji i zemdlał pan, nie odpowiadał pan jak pukałem więc wszedłem do środka...**I tu moje słowa zostały przerwane**
Rz:Czy ktoś jeszcze to widział?! *mówił wściekły i wystraszony* Nikt ma się o tym nie dowiedzieć! Rozumiesz?!
Usa:Tak szefie...*mówił wystraszonym głosem*
Rz:Mam taką nadzieję
Po chwili szef podbiegł do kosza i zaczął wymiotować. Bardzo źle wyglądał. Gdy skończył zapytałem się go
Usa:Może wezwe karetkę?
Rz:Nie, wszytko jest dobrze. Nikt nie może wiedzieć że jestem Omegą
Usa:mogę zapytać szefa o coś?
Rz:Tak?
Usa:Szef bierze dużo leków aby nie mieć ruji?
Rz:Tak, a co cie to?
Usa:Szef może przez to umrzeć, w końcu szef dostanie takiej ruji że zapach rozniesie się po całym zoo w tedy ktoś pana zgwałci
Rz:Gadasz bzdury do niczego takiego nie dojdzie, prendziej umrę niż pozwolę aby ktoś mnie zgwałcił
Usa:Jak tak szef mówi...ostrzegałem szefa tylko
Rz:Nie potrzebuje rad dzieciaka, przyszedłeś do mnie aby pewnie wziąć wole na tydzień zgadza się?
Usa:Tak
Rz:Na spokojnie masz wolne
Usa:Dziękuję, w sumie jest pan jedyną omegą która zaszła tak daleko
Rz:Tak i dla tego nie mam zamiaru tego teraz stracić rozumiesz?
Usa:Tak
Rz:To dobrze a teraz szoruj do roboty
Usa:Tak jest
Zostawiłem leki szefowi i pobiegłem wykonywać swoje obowiązki. Na szczęście reszta dnia była spokojna, nie miałem ciężkiej pracy. Po 8 godzinach pracy wróciłem do domu. Oczywiscie mój brat czekał już z obiadem dla mnie. On się chyba nigdy nie zmieni
Ka:Witaj spowrotem i jak było w pracy?
Usa:Hej i dobrze
Ka:Działo się coś ciekawego?
Usa:Nie *usiadł przy stole i zaczął jeść*
Ka:Smacznego, dziś nie dam rady zrobić ci kolacji bo mam coś do załatwienia wieczorem
Usa:No dobrze, dam sobie rade
Ka:Wrócę w nocy
Usa:A gdzie się wybierasz?
Ka:Nie ważne, to coś pilnego ale nie musisz się przejmować
Usa:No dobrze
Dziwne, ciekawe co ukrywa widać że jest spięty. Mam nadzieję że nie jest to nic poważnego. Po 30 minutach poszedłem do swojego pokoju, cały czas myślałem co ukrywa mój brat. Mam nadzieję że niedługo się dowiem. Przez resztę mojego czasu czytałem książkę, a potem poszedłem się umyć. Ciepły prysznic jest najlepszy przed sen. Po tym szybko usnąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top