Rozdział 25
Nie zwracałam uwagi na rane, nic się przecież nie stało. Zmierzyłam w strone celi, po czym zadałam pytanie;
- Z kąd mam mieć pewność, że nie kłamiesz?
Tiaaa... Jeśli znów zrobiłam błąd orto to... Proszę o nie wnikanie xd
- Nie kłamię z czym? - spojżała w kierunku drzwi.
- Z tym, że matka mnie kocha... I brat też...
- Tu nie mam nic do zaproponowania... Jedynie mogę ci powiedzieć byś zaufała mi na słowo... I podczas starcia obserwowała zachowanie wobec ciebie Entity'ego. Wtedy mam nadzieję zrozumiesz prawde...
- A jeżeli się mylisz? - ciągnęłam dalej.
- Nie mylę się. Poprostu mi zaufaj. Brineary cię okłamuje, i jestem pewna, że cię wykorzysta tylko do brudnej roboty.
Ufać jej? - pomyślałam. Nawet nie wiem co mam o tym myśleć, ale... Sprubować nie zaszkodzi. Zaszkodzi, jeśli ojciec wyczyta mi we wspomnieniach...
- A, i jeszcze jedno... - splunęła w bok. - Powiedz tej Lisie, że jak się do mnie zbliży to nie zawacham jej spalić... Za pobicie mnie do nieprzytomności...
Chwila...
CO ONA [profeszjional cenzur xD] ?!
- POBIŁA CIĘ?! - szarpnęłam za drzwi przyglądając się więźniu.
To nie dopomyślenia, jak ona mogła coś takiego zrobić? W brew ( nie wiem czy to się razem piszem wiemc proszem nje oceniać xD ) NASZYM rozkazom!
- A no... - niedokończyła.
- Ja tę [nigdy się nie dowiesz/cenzURAAA] zabiję... - odsunęłam się wściekła. - I ten... - zwróciłam się do niej. - Dzięki... Dona, tak?
Ja chyba naprawde nie umiem imion zapamiętywać xD
- Tak. I nie ma za. - westchnęła pijąc wode.
- OH NIKO... - ojciec, nie drzyj się bo na zawał zejdę! - Złotko moje, tu jesteś! - zauważyłam jego sylwetke za kratami.
A, no tak. Ja nadal w jej celi...
- A no jestem... - wyszłam z celi zamykając drzwi.
- Zbieramy się na "spotkanie" z Adbielem. Weź swoją broń i ruszami. Przyda się twój atak z zaskoczenia.
- Dobrze. A co z naszym więźniem? - spytałam.
- Jeszcze troche poczeka. - odparł, po czym odszedł.
- Obserwuj zachowanie 303 wobec siebie. Pamiętaj... - rzuciła, na co skinęłam głową.
Okaaay...
Przedstawienie czas zacząć... Oby się nie domyślił...
UWAGA UWAGA!!! NA TO TERAZ WSZYSCY CZEKALI! Koles99 , sory, nie mogłam wymyśleć jaki wp***dol dostanie L.Hill od Niko, więc męczyłam się z tymi dwiema godzinami XD
NA TO TERAZ WSZYCY CZEKALI: PUŚCIE W TLE INTRO PIOSENKE DOKNESA! BO MIANOWICIE TERAZ PRZECZYTACIE WP***DOL DLA LISYYYYY XDDDDDDD
...veselost...
- Tato...?! - zawołałam.
- Tak Niko? - spytał.
- No bo wiesz... - zaczęłam wkraczać plan w życie, czy jak to się mówi xD - Przecież nie mogę uczestniczyć w "spotkaniu" z TYM.
Dam dam DAM... Pokazałam mu moją nieodkażoną głęboką rane na nadgarstku.
- Leć, ale szybko! - pośpieszył mnie.
No sory, w MC nie ma redbuli...
Szybko podbiegłam "niby" do siebie, ale przy wejściu skręciłam na sale treningową.
Jak się domyślałam, była tam Korah.
- Siemka! - przybiłam z nią piątke jak gdyby nigdy nic. Tak naprawde w środku byłam wkurzona nie na żarty.
- O nie nie nie... - wyciągnęła swój kilof. - Znowu pojedynek? - w jej czarnych oczach jak u diabła pojawiły się białe iskierki szaleństwa.
- O nie nie nie... - zaprzeczyłam wyciągając zza pleców szklany piorun. - Napewno byłaś zdala od "więźnia"? - zaśmiałam się, żeby niczego nie podejżewała.
- Ćpałaś Niko? - spytała z udawaną urytacją. Udawaną? Nie no, wcale nie znam swojej przyjaciółki. Sarkazm... - Jak zwykle trenowałam ni ze szkiele... - niedokończyła.
- Refleks! - krzyknęłam rzucając jej piorun. Ta go złapała gdy... Niechcący do niej podbiegłam i też go złapałam. Poraził ją piorun.
Nie obeszło się bez kopniaka w morde i trzykrotnym porażeniu, kopniaku w morde... Czy się powtórzyłam?
- Tknij ją JESZCZE RAZ, a pożałujesz. - wysyczałam odchodząc pędem do pokoju w celu odkarzenia rany.
Wiem wiem... Słaby ten wp***dol xD
- Co tak długo?! - oburzył się Brineary.
- Poprostu już chodźmy. - zmieniłam temat.
Oczami Olfix:
Wychodząc z Netheru "gawędziłam" z Dreadem, Kasią i Gabrysią na temat przyrodniego.
Nie powiem.
Nasza rozmowa była hooraa...
Gdy dotarliśmy na ustalone miejsce przez ojca Enta, on stanął na pustynnym brzegu. Chwile tak czekaliśmy na Brineary'ego i Niko.
I się doczekaliśmy.
- Gdzie jest Dona? - warknął Ent widząc swojego rodziciela.
- Ah, ona? Spokojna twoja głowa. U nas w "bezpiecznym" miejscu. - odpowiedział drwiącym głosem.
- Miałeś ją przyprowadzić! - wrzasnął, na co NIE WIEM JAK dzięki mnie piasek "zawibrował"(?)? Omg, padam xd piasek niczym komórka dławiąca się esemesami B)
- Tak, ale nastąpiła drobna zmiana planów... Dasz się zabić tu i teraz z Herobrine'em, albo nie zobaczysz swojej panienki. - czemu on tak nazywa Done?
Lol, Ola o niczym nie wie xDDD
- To se mnie zabij! - rozłożył ręce.
- ENTITY NIE! - wrzasnęłam z innymi dziewczynami włącznie z Kairą.
- A prosz! Niko! Piorun proszę! - zwrócił się do mojej przyrodniej siostry.
Nie wiedziałam, że kiedykolwiek ją tak nazwę, ale Brineary jest...
NOOBEM! BOSHE CHCEM ZOBACZYĆ JEGO MINE JAK ... JEZU XDDDDD
Oczami Niko:
- A prosz! Niko! Piorun proszę! - zwrócił się do mnie.
Czy on udaje przygłupa...?
- Ale... - niedokończyłam.
- Niko... - ah, ten ton... Dobra, nie wie, że na pustyni nie pada deszcz to się dowie. Wymierzyłam szklanym piorunem w niebo, jak na zawołanie trzasnęło coś o ziemie xD Na to Entity zaczął swój psychopatyczny śmiech. - Co do...?! - niedowierzał. Posłałam mu spojżenie w stylu "Miałam ci powiedzieć".
- OH BOSHE NIKO...! MAMY OJCA DE**LA!!! - Entity padł na piasek ciągle się śmiejąc. Nie powiem, troche mnie to rozbawiło.
O, narpierw strach potem ból, ;-; a na koniec śmiech^^
- Przecież każdy Noob wie, że na pustyni nie pada i nie dolatują pioruny! HAHAHA! - mina ojca była bezcenna. Ale w takim razie co rąbnęło?! xD
Po chwili Brineary wściekły wyczarował swoją włócznią trzy łuki i chyba... Stack strzał. Lewitujące przedmioty zostały wycelowane we mnie.
Myślałam, że to tylko tymczasowe. Później bojąc się spojżałam na tate błagalnym wzrokiem.
- Co ty robisz... - wyszeptałam prawie, że niesłyszalnie. Chyba nikt tego nie usłyszał. Zacisnęłam powieki bojąc się na dalszy zwrot akcji.
Zeszłam prawie na zawał, gdy usłyszałam "świst", jednak nic nie poczułam.
Powinnam, bo już nie jestem lalką.
Powoli otworzyłam oczy. Nie uwierzyłam własnym oczom.
Entity osłonił mnie własnym ciałem.
Czy to jakiś żart?!
Po chwili ciszy usłyszeliśmy wredny śmiech Brineary'ego. Spojżałam na brata, on jedynie w odpowiedzi uśmiechnął się do mnie. Z jego ust popłynęła krew.
W końcu uśmiech go opuścił, odwrócił się w strone [ej, jaki ma Brineary kolor włosów? xD]-włosego. Nie dałoby się nie zauważyć wbite w plecy i ręce strzały...
- Jeszcze raz... Podniesiesz ręke... Na moją siostre... - wysyczał, na co ojciec dał krok w tył.
Czyli Dona miała racje...
No sory, musiałam dodać coś od siebie; BOSHE DROGI PIERWSZY RAZ W ŻYCIU NA WattPad NAPISAŁAM TYLE SŁÓW-1045 AŻ! NIE WIERZĘĘĘ XDDD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top