Rozdział 24

Oczami Niko:

- No cześć. - rzuciłam odkładając szklany piorun do skrzyni.

- No cześć. - wyjęła mój szklany piorun ze skrzyni.

- Ejejejejej! - podniosłam głos. - Co ty od*********z?! - wściekłam się nie na żarty. - Zostaw, bo się porazisz. - zadrwiłam.

- Ah, daj spokój, nie porażę się mamo.

- Przesadzasz. - syknęłam.

- Ja? - rzuciła mi broń. Ledwo co złapałam. - Ty nawet do pięt mi nie dorastasz!

- Bardzo zabawne. Gdyby nie ja, umarłabyś razem z innymi mieszkańcami wioski.

- Odszczekaj to! - rzuciła się na mnie ze swoim złotym kilofem.

Zaśmiałam się szyderczo.

- Też cię lubię Lisa.

- Serio Niko? - strzeliła facepalma. - Jak nie Korah, to Lisa. Ty weź naucz się pełnych imion!

Obie wybuchnęłyśmy śmiechem.

- Nie jestem już dzieckiem, zapóźno na nauki. - spojżałam na cele Dony.

- Co jest? - podąrzyła za moim wzrokiem. - Oo, twój ojciec złapał tą *****k* Entity'ego! ( no sory, nie potrafię napisać tego słowa xD Sprawdźcie rozdział 21 Koles99 xd )

Serio?

- Serio? - spojżałam na nią z pod byka. - Co to za *****k* skoro dała się tak łatwo podejść! Entity gorzko pożałuje jak tu przyjdzie.

- To co zamierzasz z nią zrobić?

- To się okaże. Myślę, że jest głodna, więc... Czas dać jej coś do jedzenia.

- Ja bym trzymała ją głodną. - odłożyła swój kilof do skrzyni. - W końcu ten cały Entity prędzej by się wstawił. - ciągnęła dalej.

Spojżałam na skuloną dziewczyne.

- Nie będe taka. Po za tym, obiecałam ojcu, że się co jakiś czas nią zajmę.

- Aj weź, słaba jesteś... - przewróciła oczami L.Hill.

Nie dam się sprowokować.

- Sama jesteś słaba Lisa. - podkreśliłam słowo "Lisa" wyciągając ze skrzyni kilka steków z krowy, chleb i butelke wody. Dałam naszemu "więźniu". - A teraz Lisa, ani się waż do niej zbliżać. - zwróciłam się do przyjaciółki.

- Jasne jasne wasza wysokość. -zadrwiła kłaniając się.

- Skończ z wygłupami. Wojna nas czeka, a ty się wydurniasz...

Poszłyśmy razem na sale treningową zrespić creepery. Gdy jeden wybuchnął zdezoriętowana poleciałam na Kore ( w sensie do tyłu na Kore xD )

Skończyło się na tym, że przez przypadek walnęła mnie kilofem w ręke, a pozostałe moby uległy destrukcji.

Ogłuchnęłyśmy.

- Korah!!! - wrzasnęłam wściekła łapiąc się za krwawiące przedramie.

- To nie ja jak idiotka rąbnęłam z kilofem na ciebie! - złapała się za głowe.

- A niech cię szlak trafi! - skierowałam się do wyjścia z cave'u. Mijając cele Dony rozmyślałam nad tym wszystkim, czy raczej nie powinnam bardziej zaangarzować się w trening.

Nawet nie zauważyłam, że się zatrzymałam.

- Dlaczego mnie więzicie? - usłyszałam przybity głos więźnia.

- By dopaść mojego brata. - westchnęłam.

- Dlaczego? Przecież nic wam nie zrobił. Nic tobie nie zrobił...

- Mi może i nie, ale obiecałam, że mu pomogę, i będe tym najsilniejszym bossem. - podeszłam do drzwi celi i popatrzyłam na nią.

- Dlaczego taka jesteś?

- Co masz na myśli?

- No, czemu trzymasz strone ojca? Czemu nie chcesz poznać prawdy? - spojżała na mnie.

- Jakiej niby prawdy? - mówiłam nadal spokojnym tonem. - Prawda jest taka, że matka mnie nie chciała, zostawiła nas samych sobie i...

- Nie prawda. - wcięła się w moje słowa.

Nie wytrzymałam.

- Może ty znasz całą prawde hm?!

- Znam... Byłam przy rozmowie. Prawda jest taka, że jesteś córką Brineary'ego i Carify. Ona was nie zostawiła. To twój ojciec ją zostawił po tym gdy ty się narodziłaś. Mianowicie ona go wygnała. Jak wiesz Entity jest od ciebie starszy o 5 lat. Ty narodziłaś się druga, niestety jak mówiła twoja matka, zmarłaś mając ledwie kilka tygodni z niewadomych przyczyn. Rozpaczali nad tobą. Brineary popadł w szał i w nocy porzucił twojego brata w obcym świecie gdzie przygarnął go Herobrine. Po tym incydencie twój ojciec cię wskrzesił. Gdy Carify się dowiedziała, że żyjesz... Ucieszyła się... - spojżała na jedzenie. - Chciałaby cię ona przytulić, poznać, pokochać na nowo... Entity też... - zamilkłam.

"Powinnam jej wierzyć?
Czy Brineary mnie naprawde okłamał?
Naprawde tak jest?
Czy naprawde jestem kochana przez matke?"

- Przyjdę... Później... - wydukałam zszokowana. Poszłam do mojej miejscówki w tym całym cave'ie przemyśleć tą sprawe. Nawet nie zwracając uwagi na nieodkażoną, głęboką rane w okolicy przedramienia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top