Rozdział 25

- Zaczekaj! - usłyszałam za sobą krzyk Larissy. Odwróciłam się, i zobaczyłam właśnie ją, biegnącą w moją stronę. - Pomijając to, że nikt nie raczył oprócz mnie cię dogonić, już nie wspomnę, że to nasi przyjaciele. - stanęła przy mnie, patrząc na moją poranioną rękę.

- Heh, przecież uważają mnie za nieogarniętą, co nie? - zaśmiałam się sztucznie. - Nie zwracam uwagi na takie pierdoły. - odwróciłam wzrok. - Muszę ponownie porozmawiać z Gabim, iść do Endu, i go znaleźć, bo urwałam z nim kontakt.

- Idę z tobą! :D - uśmiechnęła się miło, zakładając prawą rękę na moich barkach. Dobrze napisałam?? XD - Opatrzyć ci tą rękę?

- Przecież woda mi szkodzi, więc jak mi ją chcesz... Czy ja właśnie sobie chciałam wody nalać? - przybiłam piątkę z czołem. Przecież woda mi szkodzi, gdybym ją wypiła, miałabym poranione gardło, i żołądek.

- E tam, napewno taka do picia ci nie szkodzi. - zachichotała. - Utleniona także.

- W sumie... - na chwilę przymknęłam oczy. - Teleportacja?

- Uhm. - nie ociągając się już, przeniosłam się do wejścia portalu Endu. Wskoczyłam do niego, a po mnie przyrodnia. Obie zastałyśmy burdel, wszędzie wisiały te moje sztandary, dosłownie, wszędzie.

- Nie o to mi chodziło. - burknęłam nie co zła, ale zbytnio się tym nie przejmowałam. Ender Manów, nie było, leczniczych gwiazdek, czy jak im tam,-nie było ich cztery, a smok kresu leżał, zmęczony lataniem, gapiący się na swojego potomka na górce skały macierzystej. - Na Notcha, co tu się stało! - podbiegłam do smoka, by ocenić sytuację. - Endek, co jest... - zawsze tak go nazywałam, nie wiem czemu. Jeszcze raz spojżałam na jajo. Było w dobrym stanie, w przeciwieństwie do, właśnie, tego pierwszego smoka. Zmieniłam swoją osobowość na czwartą, by shakować te gwiazdki. Kurna..!! Nawet w takich momentach zapominam nazwy rzecz oczywistych, które są pod moim władaniem.
Kryształy Kresu?..
Chyba tak. Tak, tak się nazywały. Wyczarowałam je na miejscach, gdzie ich brakowało, i gdzieniegdzie zabudowałam kratami. Gdy skończyłam, przetelerportowałam się do siostry. - Przepraszam, ale już mnie tu nie ma, a są same problemy! - pisnęłam, ciągnąc ją za rękę do EndCity. Jak mogłam podejżewać-wszyscy tam się znajdowali, i omawiali coś chyba obok pomnika Herobrine'a. Kto pamięta? ^^ Podeszłam do nich, z czego, nawet nic nie mówiąc, uzyskałam odpowiedź w klęczeniu innych na mój widok. Szczerze, nie myślałam, że to powiem, ale brakowało mi tego^^ - Szukam Gabiego. Gdzie on jest?? - zapytałam, szukając wzrokiem właśnie jego. No co, wszyscy są podobni..

Ender Many wstały, wskazując na tego jednego, klęczącego. On sam wstał.

- Wybacz, o pani, ale obawiam się, że jesteśmy w poważnym niebezpieczeństwie. - oznajmił, swoim zachrypniętym głosem.

- No, to skoro jestem tą królową Endu, to też powinnam wiedzieć, o co chodzi. Racja? - spiorunowałam go wzrokiem.

- Prawdopodobnie niejaki „Kiff” rozmawia z Natashą. Kto to jest? - spytała nagle Larissa, podchodząc do nas bliżej.

- To długa historia.. - westchnął dziecięcy, zachrypnięty głos jakiejś dziewczynki. Nie powiem, zdziwiłam się. Dopiero, gdy skapnęłam, że to poprostu jeden z moich sługów, poprostu, dziecko. - Uważana za legendę, ale jednak to prawda..

- Może ja wam wszystko wytłumaczę. - wtrącił smutny czymś Gabi.

- Dajesz. - usiadłam po turecku, wyczariwując popcorn. - To, jaka legenda? Opowiadaj.

C. D. N.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top