Rozdział 22

- Masz mi...

- Ale już późno... - zaśmiała się nerwowo Larissa, z mojego punktu widzenia, chcąc uratować sytuację, w jakiej się obecnie znajdowałyśmy. - No... Ola zasiedziałyśmy się... - zaczęła mnie pchać w stronę wyjścia. A ja stałam jak ten słup, bo dostałam mindf*cka. - Wpadniemy później! Paa! - i trzasnęła drzwiami. Nawet się nie roziętowałam, kiedy byłyśmy na dworzu.

I dopiero teraz obczaiłam sytuację.

- Bosh, dzięki Lari... - mruknęłam, odwracając wzrok w stronę... No, pogody? Z deszczowej zmieniła się na słoneczną, a na miejscu pustego trawiastego podłoża urosłu duuużooo kwiatów. Konkretnie maków, storczyków i słoneczników.

STORCZYKI! <333

- Nie ma za co, a teraz musimy ziewać, zanim Null czegoś się... - niestety, nim dokończyła, jak opętana popiegłam w stronę storczyków. Zaczęłam je zbierać, jak zafascynowana... Kwiatkami. No, szkoda gadać. Kątem oka zobaczyłam, jak siostra podbiega do mnie roześmiana. - No, co ty robisz, co?

- Tajemnica zawodowa. - parsknęłam śmiechem.

- Tajemnica zawodowa powiadasz, HMM... - przewróciła oczami.

- No dobra... Eh, powiem ci. - z poważną miną zaczęłam się rozglądać na lewo i prawo, czy nikogo nie ma. - Bo ja... - wyszeptałam przeciągle.

- Bo ty... - prawie rykła śmiechem.

- Zbieram... Kwiatki.

Rykłyśmy śmiechem, jak nie wiem co. Chyba cała okolica nas usłyszała, ale no, trudno.

Bez zastanowienia ruszyłam w stronę Leśnego Dworu, zostawiając rudowłosą w tyle.

- ZACZEKAJ! - nie minęło pół minuty, a już dorównywała mi kroku. - Wracając. Co z Kiffem? Bo chyba wpadłam na coś... Ważnego.

- Dawaj. - wyjęłam z shulker_box'a książkę z Endu. Tą, z której uczyłam się... Życia w MC? Podstawowych rzeczy w MC? Nie wiem. Poprostu uczyłam się z niej. Otworzyłam ją na losowej stronie. 794s. "Najniebezpieczniejszym bossem wymiaru MC jest niejaki..." I tu zastała pustą sąsiednią stronę. Przewróciłam kartkę. 796s. "...nie ma najsilniejszego bossa w wymiarze MC." AHA, NIE WNIKAM.

- SŁUCHASZ TY MNIE?! - zabrała mi książkę z przed nosa. - Co to jest?

- Ee, nie ważne, co mówiłaś? - zrobiło mi się głupio. Twoja siostra prawdopodobnie ma ważne informacje bossa, który być może chce nieszczęścia twojej "córki", a ty jej nie słuchasz, tylko czytasz jakąś książkę autorstwa największego nooba w MC.

- No, wracając! - tu oddała mi książkę. Spalić ją czy schować na pamiątkę? Schowałam ją z powrotem. - Nie wydaje ci się, że głos tego białego kolesia, którego spotkałyśmy w mieście potworów nie był czasem podobny do "wujka Kiffa"?..

- I tyl... O kurna FAKTYCZNIE! - momentalnie poczułam falę gorąca. Faktycznie, no! Faktycznie te dwa głosy niby dwuch różnych osób były do siebie podobne... Oczywiście mądra Ola tego nie zauważyła. - Ale co teraz zrobimy...?

- Nie wiem... - odwróciła wzrok, wzruszając ramionami. - Nie wiemy kim jest naprawdę. Zaczyna rozmawiać poprzez myśli z małą, nie rozróżniającą niektórych ludzi/bossów dobrych, a złych. Olfix, musisz z nią porozmawiać. Jak matka z córką. - miała przy wypowiedzeniu tych trzech słów poważną minę. Serio? "matka z córką"? Nie uda mi się, raz nie chciała mi o tym powiedzieć!

- Ale mi się nie uda! - zawiesiłam zrezygnowana ręcę. - Nie umiem! Rozumiesz? Już raz próbowałam...

- Musi ci się udać, nie ma tak! - lekko się uśmiechnęła. - Dobra, kończmy temat. Później go poruszymy. A narazie znajdźmy sobie nowy dom bo to robi się już żenujące.

Dobra! To może na początek to, kiedy ostatnio pisałam tutaj rozdział. 18 listopada tego roku. Jest 16 grudnia. Ponad miesiąc. Soryyyy, ale ostatnio mam mega fazę na Fnafa :'C xD No, i to tyle.

...

W zasadzie była jedna rzecz do powiedzenia, więc... MIŁEGO WIECZORU XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top