Rozdział 2

Koniec retrospekcji

Praca przy stole operacyjnym... Eh.

No w sumie co z tego, że ożywienie lalki z wosku ma swoje konsekwęcje? Nawet nie wiem, jak zacząć... Mogłabym spytać ojca? - NIE.

Krótka, i prosta odpowiedź. Dlaczego?

Ponieważ obecnie jestem po za granicami Endu. Przeniosłam się do podziem, pod pretekstem poszukiwań skarbów... Coś takiego. Nikt o tym nie wie, a gdyby Herobrine się dowiedział...

H: Miałaś na to 7 lat...

O: *przerywa* Ty stworzyłeś mnie w zaledwie jeden dzień...

H: NIE PRZERYWAJ, JESTEM TWOIM OJCEM!!!

O: Oo, Vader Wiadero się znalazł...

H: ...jednak twoja ciekawość postanowiła wybrać te TRZY LATA, NARAŻAJĄC NATASHE NA P.N.Z.S.M.!

O: Rób sobie te skróty, i tak nic z tego nie zrozumiem...

H: *Wiadero wylewa wodę*

O: *zdycha w męczarniach*

Mniej więcej... Wracając, od czego mam zacząć? A co ze sługusami?

NO PRZECIEŻ!

GABRYŚKA, TA Z POSZUKIWAŃ ENT... Enta... Kasia i Gabrysia...

Nie wiem, a nawet nie jestem pewna, czy one... Zginęły? Do tego ten Ent, ugh... Szkoda, że nie dożył narodzin Aarosia...

Wracając PONOWNIE. Mam nadzieję, że Ender Many dotrzymują słowa, lub ojca licho weźmie i przestanie komunikować się z nimi... Lepiej to drugie C:

Nagle kichnęłam.

PANIKA!

HISTERIA!

AAAA!..., nie chwila, czy ja kichnęłam? To przecież NIEMOŻLIWE! Chyba, że....

Tak, po mojej prawej stał mój najlepszy ze sługusów, bidak, ponieważ nadano mu babskie imię...

GABRYŚKA!!!<333

A ja nadal nie mogę tego rozkminić, jak one to... W sensie - zamknęłam oczy. Teraz wspomne te kilka Endererków z dzieciństwa.

Tia, już stoją, już "łopają", już sypią prochem na prawo i lewo, konkretniej na mnie... ;___;

W*ALIĆ! PRZYNAJMNIEJ MAM KOGOŚ DO POMOCY!^^

Otwieram oczy.

Ku***, za przeproszeniem, jak oni dobijają mnie tym klęczeniem... No przynajmniej Gabi zachowuje się, nie jak z średniowiecza, nie jak "Korona Królów(kto ogląda? xD)", POPROSTU NIE KLĘCZY.

- Tak, o pani...? - oznajmił ochrypniętym głosem. NIE, poprostu MUSIAŁ to powiedzieć... A było TAK pięknie...

Wracając PO RAZ TRZECI.

- Ekhem... - zapomniałam.

Wdech... Ogarnij veselosta, se poprostu przypomn... WIEM!

Oklaski... XD

- Czy ktoś wie, lub mógłby mi pomóc w ożywieniu lalki z wosku? Wcale nie wiem jak to ogarnąć... - przyznałam z prawdą.

- A czy pan mroku, Herobrine, wie o Pani postanowieniach? - zapytał jeden z klęczących.

- Nie. - spiorunowałam go wzrokiem. - Więc jeśli któryś z was wygada mu o tym zajściu dopilnuję... - nawet nie musiałam wymyślać czego dopilnuję-bo nie mam fioletowego pojęcia-sługusy wstali z przerażenia(?). - To... Kto chętny do pomocy? - zaśmiałam się nerwowo.

Bez zastanowienia, nasz Gabi podszedł do stołu operacyjnego. Trochę mnie to zdziwiło? Tzn... Wcześniej, na każdy krok, pytali się czy mogą: kichnąć, kaszlnąć proszem, podrapać się po nosie, itp itp... Powinni pytać, czy mogą se KLĘKNĄĆ, bo szczerze mówiąc - irytuje mnie to do reszty.

Reszta Endererków zamordowała go wzrokiem. Jednocześnie nie spuszczając go ze mnie.

Tia, jednym okiem xDDD

Co on tam jeszcze robi?! Staniem, i gapieniem się na kawałek wosku w niczym nie pomoże. Znaczy... TFU! Przecież może rozmyślać... Tak długo? Wątpię. To już zaczynam się zastanawiać, czy wie, czy chciał tylko się popisać przed "kolegami", jaką to ma odwagę, by bez SPECJALNEGO POZWOLENIA zrobić dwa kroki na przód. Wcale nie parodiuję! Wcale...

- Gabi? - momentalnie usłyszałam mylion myśli, typu: Ma przerą**ne. Kolejne zdziwienie-Gabi nie zareagował. - EKHEM!

- TAK, PRZEPRASZAM! - wrzasnął, po czym jak oparzony odbiegł od stołu. Lag mózgu, em... On przecież (chyba)pierwszy raz, mówiąc coś, nie dostał chrypki. Zupełnie jak prawdziwy człowiek, z grupy alt.

- Do rzeczy... - po chwili namysłu odparłam. - Wykminiłeś coś? Wiesz, jak ją ożywić? - w odpowiedzi pokiwał głową na tak. Uśmiechnęłam się pod nosem.







DOCEŃCIE TO - ponad dwie godziny, stukania w literki na padzie od XBOX'a, dla napisania 701 słów... Bidak, ani telefonu nie mam, komp jest do naprawy, za to na tableta(czytaj:złoma) - nie ma na co liczyć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top