Rozdział 10

Obudziłam się ZNOWU na podłodze.

Standard...

- Lari... - mruknęłam ospała.

- Ta twoja "podopieczna" jest całkiem fajna... - odpowiedziała, siedząca na przeciwko mnie rudowłosa z Natashą. - Ona ma moce lewitacji i czytania w myślach. Wiedziałaś o tym?

- Serio? - ziewnęłam. - No, bo co ja mam odpowiedzieć? Że wiem, i nic z tym nie zrobiłam.

Fajnie, Natasha idzie na całość z mocami xd

- NO... - przytaknęła uradowana. - Być może jest córką z jednych bossów tej gry! Co nie, że fajnie?

BARDZO! A nawet nie wiesz kogo jest córką... xD

- Być może... CHWILA. - wstałam, biorąc małą na ręcę. - Mam pomysł.

- Niby jaki?

- A taki-może Ender Many coś wiedzą o niej... Możliwe, że kiedyś widziały ją z rodzicami. - ze mną jest co raz gorzej...

- I niby co zrobisz z tą wiadomością? - wstała w moją stronę - Być może jej rodzice nie żyją... Lub oddali ją do domu dziecka? A tam, niby w tym domu dziecka mieli z nią kłopot... I wyrzucili ją do lasu? No, i później została znaleziona przez ciebie i Null'a.

Jeżeli z tąd nie ucieknę, palnę jakąś głupotę. JA NIE UMIEM KŁAMAĆ NA OGÓŁ...

- Sama nie wiem... No, ale co zrobię z tą wiadomością?

- Olfix... - pociągnęła mój kosmyk włosów czarnowłosa. - Ja jej żadnych mocy nie pokazywałam... - dodała w myślach.

...

EKHEM.

- No, nic nie zrobisz z tą wiadomością... - przegryzła dolną wargę zielonooka. - No bo... Ja byłam świadkiem, jak ty "tworzyłaś" ją... Kłamałam... - jej wzrok utkwił w drewniane deski podłogi.

- AHA, CZYLI KOLEJNA OSOBA WTAJEMNICZONA, ŚWIETNIE. - załamanie. Prędzej ojciec się dowie o moim wybryku, niż wyczyszczę mu pamięć.

A ja nie umiem czyścić komuś pamięci...

- ALE NO... - uśmiechnęła się miło. - Nikomu nie powiem! Przecież nawet przyrodnie rodzeństwo musi się "trzymać razem"? To zdanie nie ma sensu... Grunt, że nikomu nie powiem o małej. - związała włosy w niechlujnego kucyka. - Mam pomysł. Pójdziemy na spacer?

Zatkała mnie.

- Halo, ziemia do Olfix! - pomachała mi przed twarzą.

- Uhm... - chrząknęłam. - Żyję! Jeszcze... Ok, dobry pomysł... - odwzajemniłam uśmiech.

~~~

- Ey, widzisz to samo co ja? - wskazała palcem rudowłosa na...

Nooo... Białe światło, które się powiększało... Em...

Portal? Rodzaj portalu?

Nie wiem, dziwne jakieś...

- Tia, widzę... - wyciągnęłam diamentową kose. - To co robimy?

I nagle takie wielkie J*B na nas... Nie czułam Natashy na rękach...

EKHEM.

- CZEEEEŚĆ! - usłyszałyśmy z Larissą... Znajomy głos... - JEJU, JAKA TY JESTEŚ ŚLICZNA! JAK MASZ NA IMIĘ?

Nie... TO NIE MOŻLIWE... Ale...

NIE...

- KASIA I GABR... - już miałam wstać, kiedy zoriętowałam się, że ich nie ma.

No, małej też.

- Co to było...? - mruknęła zdezoriętowana Larissa wstając.

- Em... Nie wiem? Kasia i Gabrysia? I porwały Natashe... - parsknęłam śmiechem.

- NICZYM PEDOFILE... - wybuchnęłyśmy śmiechem.

Niezłe kurna przywitanie xD

Złapałam Larisse za rękę, po czym przetelerportowałam się z nią do Natashy. Tuż obok niej, siedziały te dwie wariatki...

- Um... Hej wszystkim! - okrzyknęła Kasia.

- GDZIE WY BYŁYŚCIE?! - wydarła się zielonooka. - JAKIEŚ TRZY LATA WAS WCIĘŁO...

- Wiemy... - zaśmiała się Gabryśka.

- ... A DO TEGO NIC SIĘ NIE POSTARZAŁYŚCIE! JAK WY TO... JAK...

- Krótko mówiąc... - zaczęła rozbawiona Kasia. - Po śmierci Entity'ego trafiłyśmy do naszego wymiaru. A tam czas płynie wolniej, niż tu. JAK ONA MA NA IMIĘ?! - wydarła się po chwili, przytulając dziewczynkę.

- Um... Natasha... - odpowiedziałam zmieszana tym wszystkim.

- Czyżby kuzynka Aarosia? - zachichotała Gabrysia.

- CO... Z KĄD WIESZ... JAK... GADAĆ! - schowałam swoją kosę do shulker-box'a.

- No, byłyśmy w trybie wida. Dona nam wszystko opowiedziała. Oprócz małej...

- Zmieniając temat... - wtrąciła Larissa. - Może wpadniecie do nas? Znaczy, do Leśnego Dworu? Byłoby miło, spotkać znajome po latach... - uśmiechnęła się miło.

- No wiesz, bardzo byśmy chciały, ale... Na nas pora. Musimy wracać do naszego wymiaru. JESZCZE WAS ODWIEDZIMY! - krzyknęła Kasia.

i...

GRUPOWE TULENIEE...!^^

Dawno tego nie było...^^

Nasze wariatki tylko nam pomachały na pożegnanie, po czym... Um... Pojawiło się białe światło na ich miejscu... Później zniknęło, razem z nimi :c

- Kto to był? - spytała smutna czarnowłosa.

- A, nasze przyjaciółki. - oznajmiłam z uśmiechem, zwracając się do przyrodniej siostry. - Wracamy?

- No, wypadałoby...

~~~

Te znajome progi... Jedyne czego się boję to to, że się wyda o Natashy...

Po drodze do pokoju usłyszałyśmy szloch, który dobiegał gdzieś, z kuchni... Przetelerportowałam się tam z Larissą. Zastałyśmy tam płaczącą Donę, pocieszającego ją Null'a z Dreadem i rozmyślającego ojca.

Ale...

- Um... - zaczęłam. - Co się stało? I gdzie mały?

- Rogziel go porwał. - palnął zamyślony Herobrine.

Oł sh*t... Nie brzmi to za dobrze...


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top