Rozdział 24

Wpadłam na kolejny pomysł.
A co, jeśli by Gabiego wysłać na przeszpiegi? I, w ogóle, spytać się go o białe Ender Many?
Czym prędzej myślami przyzwałam Endererka, z czego pojawił się tuż obok Larissy, przyprawiając ją tym o mini zawał. Cicho parsknęłam śmiechem, kiedy skanowała wzrokiem jego, kłaniającego się mi.

- Tak, o pani?.. - zapytał. Już miałam mu odpowiadać, kiedy zielonooka mi przerwała.

- A nie lepiej by było Kamila wezwać? - burknęła, wskakując na drabinkę. - W końcu on wszystko wie. To jedna wielka encyklopedia Mc!

- Nie chciałabym, by wiedział o Kiffie. - odwróciłam wzrok. - Proszę. - dałam czarnemu sztandary do rąk. - Rozwieś je po całym Endzie, i EndCity. - dodałam, na co tylko przytaknął. - To po pierwsze. Po drugie, wiesz może coś o białych Ender Manach? - w odpowiedzi przeraźliwie wrzasnął, że aż musiałam razem z przyrodnią zatkać uszy.

- A-Ale j-jak to?!? - złapał się za głowę przerażony. - Przecież ich pokonaliśmy... - wyszeptał, po czym po nim została tylko kupka latającego, fioletowego pyłu. - No nie, wracaj tu... - wyszeptałam zażenowana, kładąc się na plecach na podłodze.

- Wiesz. - zaczęła Larissa. - Coś jest na rzeczy, jeżeli on tak zareagował. - zrezygnowana, zakryłam twarz dłońmi.

- Myślisz, że ja o tym nie wiem? - po raz drugi próbowałam przywołać sługę, ale na próżno. - Musimy sobie poradzić same. Moment, - szybko wstałam, stając tak w bezruchu. - Gdzie ja Natashe zostawiłam?..

- U rodziców i Kamila. - przypomniała mi dziewczyna. - Ale czy to nie ryzykowne zostawiać jej bez naszej opieki? - zaczęła schodzić po drabinie. - Przynajmniej będziesz miała kolejną szansę na wypytaniu Natashy.

- Nie umiem... A zresztą, co mi szkodzi, postaram się. - westchnęłam, podążając za jej śladem. - Ale... W sumie masz rację, dlaczego o tym wcześniej nie pomyślałam! - zeskoczyłam, łapiąc Larissę za ramię by nas przetelerportować do Herośka i Carify. Akurat jedli obiad, z Dreadem, Hackerem, Errorem, Niko przytulającej się do 404?..

- Oo, cześć dziewczyny! - przywitała nas ciepło niebieskowłosa, po czym odkleiła się od chłopaka, i wstała. - Chciałabym, skoro, jesteśmy tu teraz prawie wszyscy, poinformować was, że ja i 404-

- Gdzie Natasha? - przerwałam jej, oczekując szybkiej odpowiedzi rodziców. Mama chyba chciała mi zwrócić uwagę za to, że nie kulturalnie jest przerywać innym, ale ojciec jej posłał stanowcze spojżenie. Ta tylko westchnęła.

- Wypuściłyśmy ją na dwór, podobno chciała się pobawić z kolegą. - odpowiedziała, biorąc łyk herbaty. - Czemu pytasz?

- No nie... - załamała się rudowłosa. W sumie to, ja też. Już chciałam się do niej przenieść, ale stwierdziłam, że to i tak nic nie da. Chyba to też częściowo przez strach, nie wiem. Oparłam się o ścianę, martwo wpatrując się w ten jeden punkt. Niko chyba uznała, że temat małej został zakończony, więc ponownie zaczęła mówić, ale w połowie jej zdania ogłuchłam. Nie słuchałam jej już. Chwilę po, podeszłam do szafki, by wyjąć sobie szklankę, do nalania sobie zimnej wody. W trakcie, kiedy już miałam sobie ją nalać, nagle odzyskałam słuch. A mianowicie Kamil prychnął.

- No w końcu. - odwróciłam się w jego stronę, odkładając dzbanek wody, w lewej dłoni nadal trzymając szklankę. - Myślałem, że się nie doczekam, kiedy odzyskasz pragnienie.

- Jak tutaj przyszłam, to chyba mam prawo przy okazji się napić? - zapytałam zdenerwowana, zaciskając palce na szkle, powodując, że... Pękła. Roztrzaskała się w drobny mak, pozostawiając po sobie ślady w postaci krwi. Mojej krwi. Wszyscy patrzyli na mnie zdziwieni. Moja reakcja, w sumie, była podobna do gapiów, jednak po chwili znudzonym spojżeniem, otworzyłam pięść, zamykając szafkę, i odkładając dzban tam, z kąd go wzięłam. - Akhm. - chrząknęłam zażenowana, opuszczając to pomieszczenie. Jeszcze mogłam usłyszeć wołania rodziców za sobą, czy by mi nie pomóc oczyścić rany, ale w końcu ustały, kiedy zeszłam na parter. Chyba to pierwszy moment, kiedy nie miałam najmniejszej ochoty się nigdzie teleportować, heh.

Dobra, odzyskałam nadzieję, że mi się uda coś z niej wyciągnąć. I co? Nagle się okazuje, że se poszła. Pobawić z kolegą, czyli z Kiffem, bo takowo ich nie ma, chyba, że bym o tym wiedziała. Ale chyba z tego powodu nie można się załamywać, i trzeba zrobić wszystko, by ją odnaleźć, prawda?..


649 słów.

Uhh.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top