Rozdział 32
- Oh REALLY?! - krzyknął Ent. Zaraz ON TUTAJ?! DZIĘKOWAĆ XD!
- Entity! - wrzasnęłam szczęśliwa.
Ten rzucił się na Bena, to znaczy oboje staneli do walki. Później nasz przeciwnik się zmęczył, a później... Coś gadali... No poprostu idealny moment na pogaduszki!
O, cześć! Co tam u ciebie?
A nic poprostu zaraz się pozabijamy na śmierć ;)
Nosz WYCZUJCIE ten sarkazm!
Ent wpakował w ziemie swój bedrockowy miecz. Ben prubował go wyciągnąć wszystkim, czym się da np zębami. On i ja wybuchneliśmy śmiechem, ciekawe co mówili...
Najwyraźniej to był haczyk, ponieważ Ent niespodziewanie go zaatakował. No, a potem Max... Wbił mu coś w brzuch...
- Ola, uciekaj. - usłyszałam głos w głowie Enta.
- Ale... - niedokończyłam.
- Uciekaj powiedziałem! - tym razem krzyknął na głos wypluwając szkarlatną ciecz. ( czytaj: krew xd oh WIEM, za dużo czytania o Jeffie XD )
Jak powiedział, tak zrobiłam. Zanim zdąrzyłam wyczarować deske w biegu to wpadłam na Null'a, oboje upadliśmy.
- Co się stało? - spytał Null wstając.
- Ben i Ent tam są! On go zabił! - krzyknęłam zdyszana.
- Że... CO?! ( przed wakacjami pan od HistErii ( xdd ) włączył nam na YT sarkastyczne ,, BoŻE czy TY to FiDZISZ?!! Polecam, włączcie sobie xD ( błędy ort. robione specjalnie xd ) ) - krzyknęła zszokowana Dona. - Idziemy tam!
- NIE!!! On ma specjalny sztylet do zabicia nas! Błagam, uciekajmy! - w tym przypadku wzięłam się za tchórza, a NIE LUBIĘ nim być... :c No, ale przecież w takiej sytuacji co byście zrobili?
...
Zwieli jak tchórze.... xD
- Nie zostawię tak brata. W końcu jestem mu to winien z lat dzieciństwa... - odparł Null idąc w strone z kąd przybiegłam. Byłam na maxa wystraszona i przejęta.
Dedykacja dla Jeffa The Killera:
Jeffóś kochany! Dzięki, że zmiażdżyłeś mi ręke na wiele sposobów, boli mnie teraz jeszcze bardziej :* ( xd sarkazm xd )
- DZIEWCZYNY!!! - wrzasnął bliźniak wybudzając mnie z transu myśli. - Musimy uciekać! Ben na nas poluje, złapał Entity'ego!
- JAK TO ZŁAPAŁ?! - wydarła się Dona w sposób ,, głośniej nie mogłaś? ". Gorsze było to iż byłyśmy obok siebie ;-;
- Normalnie! I nas też złapie jak się nie ruszymy! - nagle... NIESPODZIEWANIE!!!
Przykrył mnie płaszczem. ( pozdro dla tych co oczekiwali czegoś szokującego xDDD )
I zaczeliśmy biec.
Do domu Kasi i Gabrysi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top