Rozdział 22
Nie wiem, czy tak jest naprawde. ale myślę, że w łańcuszku jest nadajnik G.P.S. Trudno, zdaję sobie z tego sprawę, ale nie zamierzam go oddawać. Jest naprawde ładny... xD
Byłam głodna, więc na znak, że chcę wyjść pociągnęłam za klamke... O dziwo wyrąbiłam się na dywan xD
Drzwi były otwarte, ale fart...
Z jednej strony to nie sarkazm, a z drugiej tak xD
Poszłam powolnym krokiem w kierunku schodów tak, żeby tego nikt nie słyszał. Na kanapie mała dziewczynka siedziała na kolanach Jane, a obok niej oglądał telewizje Eyeless Jack. Na szczęście nikt mnie nie zauważył, więc poszłam do kuchni. Tyle że...
Gdzie ona jest?! XD
Znalazłam jakiś korytarz, więc poszłam w jego kierunku. W końcu znalazłam kuchnie, level UP! xD
- A tyś syn Carify i Brineary'a. - usłyszałam stłumiony głos Sleender Mana. Wspomniałam, że ma biały odcień skóry? Gdy go spostrzegłam, prawie, że się wywaliłam bo myślałam, że to Jeff xD
- Nawet nie nazywam się ich synem... - odezwał się znajomy głos. Jak on tu się dostał? A jeżeli już, to jakim cudem nie ucierpiał? - Nienawidzę ich. Zostawili mnie. Wszyscy mnie zostawili. Samemu sobie i na śmierć...
- Więc czemu tak bardzo zależy ci na Olfix? Skoro cię wszyscy zostawili, czemu się trzymasz z Null'em i z nią?
- Bo... - westchnął, po czym bardziej się przybliżyłam do szafki kuchnnej... Schowałam się tam xD Miałam idealny widok na szparke. Życie pierwsza klasa. - Są moim przybranym rodzeństwem, tak? A to 'poczucie' starszego brata jest silniejsze niż ta piepszona chęć zabicia ich.
- Nie rozumiem cię... Jesteś starszym bratem. Chciałbyś ich zabić, ale nie potrafisz. Za razem się z nimi trzymasz...
- Ty i tak tego nie rozumiesz! - krzyknął wkurzony Ent. - Jesteś tylko [UWAGA! To nie mój plan, żeby pisać tu bluźnierstwa tylko @Koles xD poprostu zrobie gwiazdki xD] pie****nym potworem z Creepypast! Sam chodzisz i zabijasz. Sam nienawidzisz swoich braci, a mimo to jak cię odwiedzają nawet nie potrafisz ich wygnać i zabić. I kto tu kogo nie rozumie? - spojżał na dość zaskoczonego Sleender Mana.
Wtedy.Przyszedł.Jeff.
Nawet nie musiałam zaglądać, czuć od niego krew na kilemetr. A nawet dwa! xD
Usłyszałam mruknięcie Jeffa, a potem potyczke mojego przyrodniego. Nagle Jeff... Wbił nóż...
W jego klatke piersiową.
Zawył z bólu, a następnie rozłożył się na pixele. Płacząc skuliłam się w kłembek, żeby mnie nie usłyszeli.
Uczucie smutku przerywa głos brata, on nadal żyje?
On nie jest możliwy xD
I najgorsze co zrobiłam później to....
Zasnęłam w szafce XDDD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top