Rozdział 10

- CO TU SIĘ WYPRAWIA?! -krzyknęła zszokowana dyrektorka. No tak.

Przecież NA KORYTARZU spadł ŚNIEG!!!

- PROSZĘ PANI TO NAPEWNO ONA! - chłopak wskazał na mnie palcem przerażony.

- HA! Ciekawe z kond mogłabym skombinować śnieg, no weź się zastanów. - zaśmiałam się teatralnie. - Jest dopiero wszesień!

- Proszę pani, on jej dokuczał, po czym to ,,coś" się stało. - powiedziała Kasia.

- To prawda Sturat'cie? Dokuczałeś jej? Marsz do mojego gabinetu! - krzyknęła po czym poszła z chłopakiem.

- Japierpapier, dzięki! - zaśmiałam się. - Ale co teraz będzie, jesteśmy całe brudne... - skrzywiłam wzrok.

- No właśnie... Spytamy się pani, czy możemy się zwolnić z lekcji. - wpadła Gabrysia.

- Ale... - ale nie mogłam. Bałam się czy znów nie złapie ten cały morderca.

- Nie bój się, postaram się coś pokombinować z Jeffem. - pocieszył mnie Haker. - A tym czasem mogłabyś zaprosić je do siebie.

- No, dobra. - powiedziałam następnie zwróciłam się do przyjaciółek. -  A może by tak, wpadłybyście do mnie?

- Nie, nie, NIE! - krzyknęła Gabrysia. - To ty mogłabyś wpaść, ale do mnie. - uśmiechnęła się.

Zrobiło mi się głupio.

- Ale nie chcę wam... Jeżeli nie... -przybiły mnie Gabryśki oczy zbitego psa. - Wy na serio?

- Czyli, że się zgadzasz? To chodźmy już! - złapała mnie i Kasie za ręke i pobiegła do sali. Chyba Kasie też zmusiła xD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top