Rozdział 63
*narracja trzecioosobowa*
Po znalezieniu listu dwójka mobów udała się w stronę kanionu. Gdy dotarły do wyznaczonego celu, spojrzały po sobie, po czym skierowały swój martwy(dosłownie i w przenośni) wzrok w dół, w otchłań cave'u.
Zaczęli iść wąską ścieżką przy granicy przepaści, ledwo stąpali przy ścianie. Nagle szkielet odczuł wrażenie, jakby jedna ściana obok niego się poruszyła...
- Halo? Jest tu ktoś?.. – zapytał niepewnie, rozglądając się w około. W pewnym momencie tuż obok niego pojawiła się tabliczka o treści ,,null null null null'', a wokół niej redstone'owe pochodnie. Szkielet zamarł, to samo można powiedzieć o Creeper'rze.
- A jak myślisz?.. – odparł tajemniczy ton głosu. Szkielet zaczął się rozglądać po cave'ie w poszukiwaniu... Czegoś.
Zaczął się zastanawiać nad sensem wypowiedzi nieznajomego...
- Tutaj nikogo nie ma. – stwierdził po chwili, omijając tabliczkę. - Null musi być gdzieś indziej. – powiedział do samego siebie, bardziej trzymając się krawędzi.
- Jak można być aż tak tępym? – stojący przed Szkieletem Null przybił piątkę ze swoim czołem. Wyjął z ekwipunku sandstone'a, po czym postanowił go obok by wyróżniał się na tle piaskowego bloku. Spojrzał na nich swoimi białymi, jak u Herobrine'a oczami. - Ej... Nie wychodźcie, przecież tu jestem. – palnął. - Po co przyleźliście? – zapytał, po części zaciekawiony
- Mamy dla ciebie list... - oznajmił zdezorientowany Szkielet, podając cienistemu kopię listu do ręki. Null przyjął go, zabierając przy tym piaskowca z powrotem.
- Mhm, dziękuję. To możecie już iść... - burknął.
***
*koniec narracji trzecioosobowej*
Jak Edmund powiedział, tak też zrobiłyśmy. Mieszkańcy wioski byli bardzo mili i dali nam coś do jedzenia na naszą wyprawę. Wyruszyliśmy w drogę od razu, najpierw szliśmy w niezręcznej ciszy, jednak po niecałych piętnastu minutach razem z Kasią śmiałam się w niebogłosy z byle powodu. Edmund za to milczał, wyglądał na zamyślonego. W sumie, nie dziwię mu się.
Kasia była naprawdę przesympatyczną i miłą dziewczyną jaką spotkałam.
Wieczorem zatrzymaliśmy się wśród drzew by zrobić sobie szałasik. Rano wznowiliśmy wędrówkę. Edmund jednak powiedział, że mamy zmienić kierunek. Wtedy mi się przypomniało, jak wspominał o innych strażnikach.
Szliśmy, szliśmy, szliśmy... I dotarliśmy do celu, na odludziu pustyni, na której się obecnie znajdowaliśmy stał zadbany domek. Obok niego rosło kilka kaktusów.
Podeszliśmy do niego, po czym zapukaliśmy do jego drzwi. Otworzył nam... Starzec. Trochę podobny do Edmunda.
- Edziuuuu! – okrzyknął uradowany dziadek. – A co ty tu robisz? – zapytał.
- Witaj, bracie! – oo, czyli wygląda na to, że są rodzeństwem! – Jak widzisz, trafiła już do mnie... - zamilkł, rozglądając się po pustyni, po czym ściszył ton głosu. - ...dziewczynka z ludzkiego świata. Udało jej się przywołać tę o to dziewczynę. – tu wskazał na mnie. – I chciałbym cię spytać-czy nie przytrafiło ci się ostatnio coś podobnego?
- Jeśli masz na myśli przybycie dziewczynki, no to pewnie! – uśmiechnął się. – Właśnie sobie czyta jakieś moje stare książki. Zawołać ją?
- Tak, musimy pilnie porozmawiać i szybko ruszać dalej..
- Dobrze, zaraz wszystko wytłumaczycie. Gabryśkaaaa! – krzyknął w głąb swojego domku. – Chodź tuuuu!
Po chwili z domku wyszła dziewczyna – miała długie, kręcone rude włosy i zielone oczy. Widać było, że to nasza rówieśniczka, moja i Kasi w sensie. Spojrzała to na mnie, to na Edmunda, aż w końcu na Kasię.
- Gabryśka..? – Kasia nie mogła uwierzyć własnym oczom.
- Hej, Kasia! – zaśmiała się.
- To wy się znacie?! – zapytał, prawie że krzycząc, Edmund. Patrzył to na Kasię, to na Gabrysię. Ale numer!
- Taak... - przeciągnęła jedna z nich. – Chodzimy razem do klasy i jesteśmy prawie sąsiadkami... W naszym świecie, oczywiście. – dodała.
- Mhm. No dobrze, zatem oszczędzimy trochę czasu na przedstawieniu się. Aa, tylko... Udało ci się znaleźć kogoś za pomocą klejnocika? – zwrócił się do rudowłosej.
- A właśnie, gdzie ją wcięło?
- Halooooo... Gdzieś ty..?! – wołał brat Edmunda, jakby ktoś był jeszcze w domu. Kompletnie nie wiedziałam o co teraz mogło chodzić, rozmowa zeszła od tak na inne tory...
Drzwi, które były lekko uchylone bardziej się otworzyły. Ale nie same, oczywiście. Zaciekawiona bardziej skupiłam na nich wzrok. Widziałam już dłoń nieznajomego, oraz tak samo rude włosy jak u Gabrysi. Czyżby miała bliźniaczkę? Ciekawie by było...
Jednak gdy postać pokazała się w całości, zatkało mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top